O ile Bóg jest nieskończenie dobry dla tych, którzy się Go lękają i kochają, o tyle jest sprawiedliwy dla tych, co nim gardzą i nieraz surowo ich karze.
* * *
Eneasz Silvio, późniejszy papież Pius II, opowiada, że w Niemczech w mieście Scivia mieszkał ongiś bogaty rycerz, który utraciwszy majętność, znalazł się w biedzie, a popadłszy w ciężką melancholię, był bliski rozpaczy. Pewnego dnia szatan kusił go, aby położył kres życiu swemu i powiesił się, a rycerz ów, nie wiedząc jak oprzeć się pokusie, udał się o radę do świątobliwego spowiednika, ten mu rzekł: „Niech nigdy dzień nie przejdzie, abyś Mszy św. nie wysłuchał i nie lękaj się niczego”. Rycerz dostosował się do rady i zaczął ją praktykować, uczęszczając co rano na Mszę św.
Lecz razu jednego, gdy szedł do kościoła, spotkał włościanina, a ten mu radził powrócić do domu, bo Msza św. była skończona i nie było już innych. Zatrwożył się rycerz na tę wiadomość, lęk go ogarnął i płacząc, powtarzał niepocieszony: „Co będzie ze mną, co będzie ze mną? Może to ostatni dzień mego życia!”.
Zdziwił się wieśniak, widząc jego zmartwienie, a chcąc go pocieszyć, rzekł: „Bądź dobrej myśli, zaradzę wszystkiemu. Daj mi twój płaszcz, a ja ci za to odprzedam zasługi mojej Mszy św.”. Chętnie zgodził się rycerz, oddał płaszcz swój i poszedł do kościoła. Pomodliwszy się, wracał do domu i na tym miejscu, gdzie z tak wielką lekkomyślnością wieśniak mu był sprzedał za płaszcz zasługi swojej Mszy św., ujrzał go wiszącego na drzewie, jak Judasza i już nieżywego. Pogardził i sprzedał Mszę św., a pokusa szatańska przeszła na niego, zwyciężyła go i nakłoniła do samobójstwa przez powieszenie.
O, jak wielka jest nieświadomość tych chrześcijan, co nie cenią tego wielkiego skarbu, jakim jest Msza św., zastępując ją marną zabawką lub poniżając ją do niecnego zarobku. O, jak wielka jest przewrotność tych, co nie wierząc, albo nawet wierząc, nikczemnie pogardzają Ofiarą św.
MSZA ŚW. CHRONI NAS OD NIESZCZĘŚĆ
Św. Elżbieta, królowa Portugalii, miała pazia bardzo cnotliwego, któremu zawsze polecała rozdawać jałmużnę biednym. Drugi paź, zazdrosny, oskarżył go przed królem o ciężki występek. Król uwierzył i postanowił ukarać go zaraz. Przywołał do siebie kierownika wielkich pieców i rzekł mu, iż dnia następnego przyśle mu pazia z zapytaniem czy wypełnił rozkaz króla? wtenczas ma go schwycić i wrzucić na spalenie do najgorętszego pieca. Tak rzecz postanowiwszy, na drugi dzień rano cnotliwy paź został wysłany do kierownika pieców. Lecz, przechodząc koło kościoła, przypomniał sobie, że tego dnia jeszcze nie był na Mszy św., wszedł więc i zatrzymał się na dwóch, jednej po drugiej.
W tym to przeciągu czasu król niecierpliwie oczekiwał wiadomości o wyniku tej zbrodni, a nie mogąc się doczekać, wysłał owego zazdrosnego pazia, aby zobaczył, czy rozkaz jego został spełniony. Kierownik pieców, myśląc, że ów paź jest ten, co ma być ukarany, schwycił go i wrzucił do tak rozpalonego pieca, że wkrótce płomień doszczętnie go zniszczył. Niedługo potem nadszedł pierwszy paź i zapytał: „Czy wypełniliście rozkazy króla?”. „Tak – odrzekł kierownik – idź i powiedz królowi, że wszystko poszło doskonale”.
Wraca więc do króla z odpowiedzią, a król, ujrzawszy go, zdumiał, lecz gdy się dowiedział o tym, co było zaszło, musiał uznać sprawiedliwość sądów Bożych i zwrócił szacunek swój dobremu i cnotliwemu paziowi, przez Mszę św. wybawionemu od strasznej śmierci.
* * *
Św. Antoni nam opowiada, iż razu jednego dwóch młodych ludzi, bardzo niedobrych, wybrało się na przechadzkę. Jeden z nich wysłuchał był Mszy św., a drugi nie. Gdy byli w lesie, niebo pokryło się chmurami i zarwała się straszna burza. Wśród grzmotów i błyskawic usłyszeli głos: „Zabij, zabij!”. I nagle piorun uderzył w jednego z nich i zwęglił go zupełnie. Drugi przerażony zaczął uciekać; a oto ten sam głos woła za nim: „Zabij, zabij!”. Biedny młodzieniec uważał się za straconego i oczekiwał tylko chwili, w której piorun w niego trafi, lecz oto inny głos odpowiada pierwszemu: „Nie mogę, nie mogę, bo on dziś rano Mszy św. wysłuchał, a Msza św., na której był obecny, nie pozwala mi w niego uderzyć”.
Nawet kosztem wysiłku ofiary, chodźmy na Mszę św., gdyż ona to dla świata całego jest piorunochronem, przed słusznym, za grzechy nasze, zagniewaniem Boga. O! ileż razy Bóg nas wybawił od śmierci i licznych niebezpieczeństw dla Mszy św. przez nas wysłuchanej!
Msza św., mówi św. Leonard, tak jak i słońce rzuca swoje promienie na dobrych i na złych, a nawet najgorsza na świecie dusza, która wysłucha Mszy św. lub ją każe odprawić, ciągnie z niej wielkie korzyści, chociaż nie prosi o nie i nawet o nich nie myśli.
* * *
W 1906 r. 31 maja uczyniono w rannych godzinach zamach na życie króla hiszpańskiego i królowej. Bomba, dana do użytku królobójcy, wybuchła z hukiem wielkim, siejąc śmierć wokoło, lecz król Alfons XIII i królowa wyszli cudem bez szwanku.
Dowiedziano się potem, że tego samego dnia i mniej więcej o tej samej godzinie, w której był zamach, odprawiała się Msza św. przez parę królewską zamówiona w Bawarii, przed obrazem cudownym Matki Bożej. Na tę pamiątkę króli królowa posłali do miejsca cudownego odłamki bomby, które były wpadły do ich karety galowej, oprawne w złoto, z napisem: „W dowód wdzięczności Królowej Nieba i naszej ukochanej Pani król hiszpański Alfons XIII i królowa Wiktoria 31 maja 1906 r.”
za stroną: msza.net
Pingback: BIADA TEMU, KTO POGARDZA MSZĄ ŚW. W DNI ŚWIĄTECZNE | Biały, bardzo biały