Kółko biblijne i kącik lektury duchowej 17 – 27 lipca 2012


1. Najpierw zapraszamy do codziennej lektury Pisma Świętego – Ewangelia dla nas
2. Zapraszamy do dyskusji na tematy związane z czytaniami dnia dzisiejszego – na Internetowy Uniwersytet Biblijny dla dorosłych 😉

Ten wpis został opublikowany w kategorii Kółko biblijne i oznaczony tagami . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

40 odpowiedzi na „Kółko biblijne i kącik lektury duchowej 17 – 27 lipca 2012

  1. wobroniewiary pisze:

    Ks. Stefano Gobbi – DO KAPŁANÓW, UMIŁOWANYCH SYNÓW MATKI BOŻEJ I. KAPŁAŃSKI RUCH MARYJNY RUCH SIĘ NARODZIŁ(1973)

    22. Światłość Ewangelii
    a Widzisz, jak wszystko cię męczy i pozostawia w tobie pustkę, jeśli nie czynisz wszystkiego ze Mną?
    b Pytasz sam siebie: „Co dziwnego się ze mną dzieje? Czyż nie są to te same rzeczy, które jeszcze niedawno tak mnie wciągały i zupełnie pochłaniały? Co się teraz ze mną stało?”
    c Dokonało się w tobie, Mój synu, wielkie i decydujące wydarzenie: poświęcenie się Mnie. Potraktowałam ten akt poważnie. Ma on w sobie moc dokonywania rzeczywistej przemiany i
    przekształcania całego twojego życia.
    d Przez akt poświęcenia się oddałeś w Moje ręce swoje życie. Teraz należy ono do Mnie – jest Moje. Wzięłam je w posiadanie i obecnie powoli przemieniam je, zgodnie z Moją wolą.
    e Łagodnie doprowadzę cię do tej doskonałości, którą kocha Moje Serce. Stopniowo przemienię cię w zupełnie wierną kopię Mojego Syna Jezusa.
    f Dam ci nowy sposób dostrzegania rzeczy: będziesz widział Moimi oczyma. Odtąd to, co należy do tego świata, nie będzie cię już interesować, a nawet pozostawi w tobie jakby głęboki ból. Powiesz o tych rzeczach: jakże są próżne, jakie niepotrzebne!
    g Iluż jednak twoich braci pozwala, by one nimi kierowały i nad nimi panowały. Patrzą tak, jak patrzy świat, żyją dla świata, marnując przez to zupełnie dar swego istnienia.
    h Dam ci również nowy sposób odczuwania: będziesz czuł według Mojego Serca. Twoja zdolność miłowania i cierpienia ogromnie wzrośnie, ponieważ będziesz, Mój synu, odczuwał tak, jak czuje Serce twej Matki.
    i Bardzo wielką boleść będziesz przeżywał z powodu wielu ludzi powodujących, że Odkupienie Mojego Syna staje się dziś bezowocne. Będziesz cierpiał z powodu tych wszystkich, którzy – jako nieświadome ofiary błędów – bez własnej winy zagubili się.
    j Bezgranicznie będziesz się obawiał o wielu twoich braci Kapłanów, którzy opuszczają Jezusa i Mnie i nie są już wierni Ewangelii. Stają się oni szerzycielami wielu błędów, odczuwają i myślą tak, jak odczuwa i myśli świat. Chociaż stali się już odstępcami w swych sercach, mogą jeszcze być uratowani. Ja mogę ich uratować.
    k Dam ci także nowy sposób myślenia: będziesz myślał zgodnie z Sercem Jezusa i zgodnie z Moim matczynym Sercem. Dostrzeżesz wszystkie rzeczy w Bogu i przez Boga – według Ducha Mądrości. Dam ci mądrość serca. l Takimi właśnie powinni być wszyscy Kapłani należący do Mojego Ruchu. Ponieważ Mnie się poświęcili, powinni odczuwać, widzieć i myśleć jak Ja, ze Mną. Pragnę zawładnąć całym ich życiem, chcę je przemienić, uczynić obrazem Mojego Syna Jezusa, Pierworodnego spośród wielu Moich synów.
    m Niech pozwolą Mi się wychowywać jak małe dzieci – z wielką ufnością i oddaniem.
    n Wtedy, dzięki nim, w świecie ogarniętym ciemnościami zajaśnieje na nowo światło Ewangelii. (…)
    30.10.1973

  2. wobroniewiary pisze:

    Z DZIENNICZKA ŚW. FAUSTYNY
    Zeszyt I

    22.
    PAN JEZUS POZWOLIŁ ŚW. FAUSTYNIE POZNAĆ JEJ PRZYSZŁE CIERPIENIE
    W chwili obłóczyny (30.4.1926 r.) Bóg dał mi poznać, jak wiele cierpieć będę.
    Widziałam jasno, do czego się zobowiązuję. Była to jedna minuta tego cierpienia. Bóg znowu
    duszę moja zalał pociechami wielkimi. (Dz 22)

  3. wobroniewiary pisze:

    Maria Valtorta POEMAT BOGA-CZŁOWIEKA
    KSIĘGA I PRZYGOTOWANIE
    (FRAGMENT)

    22. MAŁŻONKOWIE PRZYBYWAJĄ DO NAZARETU
    (por. Mt 1,18; Łk 1,26-27)
    Napisane 6 września 1944. A, 3564-3581
    Bardzo niebieskie niebo łagodnego lutowego [dnia] rozpościera się nad wzgórzami Galilei. W cyklu mówiącym o dzieciństwie Dziewicy nie widziałam ich jeszcze. Odtąd tak do nich przywyknę, jakbym się sama tam urodziła.
    Główny trakt jest wilgotny po niedawnym deszczu, który musiał spaść ubiegłej nocy. Nie ma jednak ani kurzu, ani błota. Droga jest równa i czysta jak miejska ulica. Biegnie pomiędzy dwoma rzędami żywopłotu kwitnących dzikich róż. To śnieżna przestrzeń, pachnąca goryczą i lasem. Przecinają ją liczne skupiska kaktusów o liściach wielkich i płaskich, najeżonych szpilkami i upstrzonych wielkimi, dziwacznymi owocami bez łodyg, rosnących na szczytach grubych i płaskich liści. Kształtem i kolorem przypominają mi zawsze morskie głębiny, z lasem korali i meduzami oraz innymi żyjątkami głębin morskich.
    Żywopłoty służą za ogrodzenia oddzielające poszczególne posiadłości. Ciągną się we wszystkie strony, tworząc rysunek złożony z dziwacznych figur geometrycznych, krzywych i szpiczastych, najbardziej nieprawdopodobnych: romby, prostokąty i półkola, trójkąty o bokach ostrych lub zaokrąglonych. To rysunek cały obsypany bielą – jakby kapryśną wstęgą, położoną dla zabawy na polach. W górze szczebiocą i fruwają tysiące ptaków wszelkiego rodzaju. Cieszą się one miłością i wiją gniazda. Za żywopłotami rozsiane są jeszcze zielone uprawy zbóż, wyższe niż w Judei, oraz pełne kwiecia łąki. Rosną na nich setki kwitnących drzew owocowych. Wyglądają jak białe, różowe i czerwone roślinne obłoki, we wszystkich odcieniach bieli, różu i czerwieni, jak gdyby były odbiciem
    tamtych, znajdujących się na niebie obłoków. Wieczorna zorza nadaje im kolor różowy, liliowy i liliowoniebieski, jasnoniebieski, mieniący się lazurem fiolet, a także pomarańczowy i koralowy.
    Lekki wieczorny wiatr strąca pierwsze płatki z drzew owocowych. Opadają one migocąc, podobne do gromady motyli, które szukają pyłku na polnych kwiatach. Pędy winorośli, jeszcze ogołocone z liści, pną się łukiem z jednego drzewa na drugie. Tylko gdzieniegdzie, na samym szczycie – tam gdzie słońce praży najmocniej – widać otwierające się niewinne, zdumione i drżące maleńkie listki. Słońce zachodzi spokojnie na bladolazurowym niebie, które światło czyni jeszcze jaśniejszym. W dali błyszczą śniegi Hermonu i inne odległe szczyty.
    Drogą jedzie wóz, który wiezie Józefa i Maryję z Jej kuzynami. Podróż dobiega kresu. Maryja rozgląda się niespokojnie jak ktoś, kto chce nie tylko poznać, ale i rozpoznać to, co już kiedyś widział, a czego nie pamięta. I uśmiecha się, gdy powraca cień wspomnienia i jak błysk oświetla tę lub inną rzecz, to lub inne miejsce. Elżbieta i Zachariasz z Józefem przywołują Jej wspomnienia, wskazując na ten lub inny szczyt, na ten lub inny dom.
    Zbliżają się już do miasta i na wzgórzu ukazuje im się Nazaret. Miasto, oświetlone z lewej strony przez zachodzące słońce, ukazuje małe, białe, szerokie i niskie domy z tarasami, zabarwione na różowo. Niektóre ściany, zwrócone ku słońcu, wydają się rozpalone pożarem, takie są czerwone. Błyszczą w słońcu kanały i niskie, niemal pozbawione cembrowiny studnie, z których, skrzypiąc, wyłaniają się wiadra z wodą do picia i do podlewania warzyw. Przy drodze stoją dzieci i niewiasty. Rzucają pełne ciekawości spojrzenia na wóz. Pozdrawiają dobrze znanego Józefa. Potem cichną, zakłopotane i onieśmielone trojgiem [nieznajomych].
    Kiedy jednak wszyscy zbliżają się do właściwego miasteczka, nie widać tam ani zakłopotania, ani obawy. Mnóstwo ludzi w różnym wieku stoi przy wjeździe do miasta, pod witającym ich skromnym łukiem z kwiatów i liści. Gdy tylko wóz wytacza się zza węgła ostatniego domu nieregularnej wiejskiej zabudowy, rozbrzmiewają przenikliwe krzyki. Ludzie powiewają gałązkami i kwiatami. To niewiasty, dzieci i młodzi z Nazaretu witają Pannę Młodą. Mężowie, bardziej powściągliwi, pozdrawiają z powagą, stojąc za hałaśliwym, falującym ludzkim szpalerem.
    Wóz jest teraz odsłonięty, bo słońce już nie dokucza. Maryja widzi więc dobrze ojczyste strony. Jest piękna jak kwiat. Odziana w biel i z jasnymi włosami uśmiecha się z dobrocią anioła do dzieci rzucających w Jej stronę kwiaty i posyłających całusy, do dziewcząt w Jej wieku wołających Ją po imieniu, do żon, matek i starców, którzy błogosławią Ją śpiewnymi głosami. Maryja kłania się mężom, zwłaszcza jednemu, który może jest rabinem lub ważną osobistością w miasteczku. Wóz toczy się powoli główną drogą. Idzie za nim większa część mieszkańców, dla których ich przybycie jest [wielkim] wydarzeniem.
    «Oto Twój dom, Maryjo» – mówi Józef, wskazując batem domek, który znajduje się dokładnie u stóp pagórka. Za nim widać piękny i duży ogród cały w kwiatach, zakończony malutkim gajem oliwnym. Za nim żywopłot z głogu i kaktusów znaczy granicę posiadłości. Pola, należące niegdyś do Joachima, leżą dalej…
    «Widzisz, niewiele Ci zostało – mówi Zachariasz. – Choroba ojca była długa i kosztowała bardzo dużo, tak jak i prace po szkodach uczynionych przez Rzym. Widzisz? Droga zabrała dróżkę i trzy główne pomieszczenia, więc dom został pomniejszony. Żeby go potem bez większych wydatków powiększyć, zużyto kawałek wzgórza, drążąc grotę. Joachim trzymał tam zbiory, a Anna – krosna. Urządzisz sobie teraz wszystko, jak zechcesz.»
    «O, nic nie szkodzi! Wystarczy Mi to. Będę pracowała…»
    «Nie, Maryjo – mówi Józef. – Ja będę pracować. Ty zajmiesz się tkaniem, szyciem i domem. Jestem młody i silny. Jestem Twoim małżonkiem. Nie dręcz mnie [myślą] o Twojej pracy.»
    «Zrobię, jak zechcesz.»
    «Tak, tego chcę. Wszystkie inne Twoje pragnienia są dla mnie rozkazem. Ale to – nie.»
    Przybywają na miejsce. Wóz się zatrzymuje. Oczekują ich dwie czterdziestoletnie niewiasty i dwóch mężczyzn, około pięćdziesięcioletnich, w otoczeniu gromady dzieci i młodzieży.
    «Niech Bóg da Ci pokój, Maryjo» – mówi najstarszy mężczyzna, a jedna z niewiast zbliża się do Maryi, obejmuje Ją i całuje.
    «To mój brat Alfeusz i jego małżonka Maria, a to ich dzieci. Przyszli specjalnie, żeby Cię uczcić i powiedzieć, że ich dom zawsze należy do Ciebie» – mówi Józef.
    «Tak, Maryjo, przychodź, jeśli Ci będzie smutno mieszkać samej. Pola są piękne wiosną, a nasz dom jest pośród kwitnących pól. Będziesz tam najpiękniejszym kwiatem» – mówi Maria Alfeuszowa.
    «Dziękuję ci, Mario! Przyjdę bardzo chętnie. Będę czasem przychodzić, przyjdę z pewnością na gody. Ale chciałabym tak bardzo ujrzeć i przypomnieć Sobie Mój dom. Byłam całkiem mała, gdy go opuściłam, i nie pamiętam, jak wygląda… Teraz go odnajduję… Zdaje Mi się, że odzyskuję utraconą matkę i ukochanego ojca, słyszę echo ich słów… i zapach ich ostatniego tchnienia… Nie czuję już sieroctwa, mając wokół te mury… Zrozum Mnie, Mario!» – w głosie i oczach Maryi znać łzy i wzruszenie.
    Maria Alfeuszowa odpowiada:
    «Jak chcesz, kochana. Chcę, żebyś we mnie miała siostrę i przyjaciółkę, a nawet trochę matkę, bo jestem o wiele starsza od Ciebie.»
    Teraz zbliża się druga niewiasta:
    «Ja też Cię witam, Maryjo. Jestem Sara, przyjaciółka Twej matki. Byłam przy Twoich narodzinach. A to Alfeusz, krewny Alfeusza, wielki przyjaciel Twojej matki. Chętnie zrobię dla Ciebie to, co czyniłam dla Twojej matki. Patrz, mój dom leży najbliżej Twojego, a Twoje pola należą teraz do nas. Jeśli będziesz chciała, możesz odwiedzać nas o każdej porze. Zrobimy przejście w żywopłocie i będziemy razem, a jednocześnie każdy u siebie. A to jest mój małżonek.»
    «Dziękuję wszystkim za wszystko. Za całe dobro wyświadczone Moim [rodzicom] i za to, które chcecie Mi jeszcze okazać. Niech Bóg Wszechmogący was za to błogosławi.»
    Wyładowano już ciężkie skrzynie Maryi i wniesiono je do środka. Wszyscy wchodzą. Rozpoznaję wnętrze domku w Nazarecie. Tak będzie też wyglądał w przyszłości, za życia Jezusa.
    Józef – jak jest w zwyczaju – bierze Maryję za rękę i wchodzą. Na progu jednak zatrzymuje się i mówi: «Teraz chcę, żebyś na tym progu mi przyrzekła, że cokolwiek się stanie lub czegokolwiek będziesz potrzebowała, nie będziesz szukać innego przyjaciela ani innego pomocnika, jak tylko Józefa, do którego będziesz się zwracać. Przyrzeknij mi, że nie będziesz się w samotności dręczyć żadnymi troskami. Ja cały należę do Ciebie, pamiętaj o tym. Obdarowywanie Cię szczęściem na Twej drodze będzie moją radością. A ponieważ dawanie szczęścia nie zawsze jest w naszej mocy, będę się starał przynajmniej o to, by [Twoja droga] była spokojna i bezpieczna.»
    «Obiecuję ci to, Józefie.»
    Otwierają drzwi i okna. Zachodzące słońce zagląda ciekawie [do wnętrza]. Maryja zdejmuje płaszcz i welon. Ma jeszcze na Sobie cały ślubny strój, z wyjątkiem mirtowego wianka. Wchodzi do ukwieconego ogrodu. Patrzy i uśmiecha się. Obchodzi ogród, trzymając ciągle Józefa za rękę. Zdaje się brać na nowo w posiadanie utracone miejsce. Józef pokazuje, co zrobił.
    «Widzisz? Wykopałem tu dół, żeby zbierała się woda deszczowa, bo winorośl jest wciąż spragniona. Tej oliwce uciąłem stare gałęzie, żeby odżyła. Dwie jabłonie zmarniały, więc posadziłem nowe i dodałem jeszcze figowce. Gdy podrosną, będą osłaniać dom przed palącym słońcem i ciekawskimi spojrzeniami. Winorośl jest stara. Wymieniłem tylko spróchniałe podpory i przyciąłem pędy. Mam nadzieję, że zrodzą wiele winogron. A tam, popatrz!» – dumnie prowadzi Ją na stok, który wznosi się, osłaniając dom, i stanowi granicę ogrodu od strony północnej.
    «Wydrążyłem małą grotę, zabezpieczyłem ją. Kiedy wyrosną rośliny, będzie prawie taka sama jak ta, którą miałaś. Nie ma źródła… ale myślę, że uda mi się doprowadzić tu wodę ze strumyka. Będę pracował w długie letnie wieczory, gdy Cię przyjdę odwiedzić…»
    «Jak to? – odzywa się Alfeusz – Nie urządzicie godów latem?»
    «Nie. Maryja pragnie jeszcze utkać ciepłe kołdry. To jedyna rzecz, której brakuje w wyprawie. Jestem z tego zadowolony. Maryja jest bardzo młoda. Nie ma znaczenia, jeśli poczeka się rok lub więcej. W międzyczasie przywyknie do Swego domu…»
    «No, tak! Zawsze nieco różniłeś się od innych i taki już pozostaniesz. Nie wiem, czy jest ktoś, kto by się nie śpieszył, żeby pojąć za żonę taki kwiat, jakim jest Maryja. Ty zaś chcesz zwlekać miesiącami!…»
    «Gdy długo czeka się na radość, tym bardziej ona cieszy…» – odpowiada Józef z delikatnym uśmiechem.
    Brat wzrusza ramionami i pyta: «Kiedy więc planujesz gody?»
    «Kiedy Maryja rozpocznie szesnasty rok… jednak dopiero po święcie Namiotów. Zimowe wieczory będą miłe dla nowożeńców!…»
    Patrzy na Maryję z uśmiechem pełnym słodyczy, tajemnego porozumienia i radosnej braterskiej czystości. Potem kontynuuje swój obchód:
    «Tu jest izba [wydrążona] we wzniesieniu. Jeśli pozwolisz, urządzę sobie tu pracownię, kiedy się wprowadzę. Jest połączona z domem, ale do niego nie należy. Nie będzie więc śmieci ani hałasu. Jeśli jednak wolisz, żeby było inaczej…»
    «Nie, Józefie, tak będzie najlepiej.» Wracają do domu i zapalają lampy.
    «Maryja jest zmęczona – mówi Józef. – Zostawmy Ją w spokoju z kuzynami.»
    Wszyscy żegnają się i wychodzą. Józef zostaje jeszcze na chwilę. Rozmawia po cichu z Zachariaszem, a następnie mówi:
    «Kuzyn zostawia Ci na jakiś czas Elżbietę. Cieszysz się? Ja tak, bo pomoże Ci… zostać doskonałą panią domu. Ułożycie razem – jak zechcesz – Twoje rzeczy i sprzęty. Ja też co wieczór przyjdę Ci pomóc. Elżbieta pomoże Ci zdobyć wełnę i wszystko, czego Ci potrzeba. Zapłacę za to. Pamiętaj, że obiecałaś mi zwracać się do mnie w każdej sprawie. Żegnaj, Maryjo. Śnij pierwszy sen pani w Swoim domu i niech anioł Boży czuwa nad tym, żeby był spokojny. Niech Pan zawsze będzie z Tobą.»
    «Żegnaj, Józefie. Bądź i ty pod skrzydłami Bożego anioła. Dziękuję, Józefie, za wszystko. Na ile mogę, odwzajemniam twoją miłość Moją [miłością].»
    Józef żegna kuzynów i odchodzi.
    Widzenie znika. Jezus mówi:
    «Ten cykl się zakończył. Podczas trwania tej tak miłej i słodkiej części twój Jezus unosił cię delikatnie daleko od zamętu ostatnich dni. Jak dziecina owinięta w miękką wełnę i złożona na aksamitnej poduszce zanurzałaś się w uszczęśliwiających widzeniach, żeby nie odczuwać strachu przed okrucieństwem ludzi, którzy nienawidzą się wzajemnie, zamiast miłować. Pewnych rzeczy nigdy nie będziesz mogła już znieść, a Ja nie chcę, żebyś umarła z ich powodu, dbam bowiem o Mojego “rzecznika”. Wkrótce ustanie na świecie przyczyna, z powodu której ofiary były dręczone różnymi utrapieniami. Także dla ciebie, Mario, ustanie czas tego okrutnego cierpienia z różnych przyczyn, wywołujących w tobie bolesne przeżycia. Ale nie przestaniesz cierpieć, jesteś bowiem ofiarą. Część twoich cierpień, tych [związanych z wojną], skończy się. Potem nadejdzie dzień, kiedy powiem ci jak umierającej Marii Magdalenie: “Odpocznij. Nadszedł dla ciebie czas odpoczynku. Daj Mi twe ciernie. Teraz jest czas róż. Odpocznij i czekaj. Błogosławię cię, błogosławiona…”
    Dałem ci to jako obietnicę, ale ty jej nie zrozumiałaś, gdy nadszedł czas, kiedy byłaś pogrążona, okręcona, związana, przeszyta cierniami aż do głębi… Powtarzam ci to teraz z radością, jakiej doznaje tylko taka Miłość, jaką Ja jestem, wtedy gdy sprawia, że ustaje cierpienie ukochanej [istoty]. Mówię ci to teraz, gdy czas ofiary ustaje. Ja, który wiem, mówię ci „dziękuję‟ w imieniu świata, który nie wie, w imieniu Włoch i Viareggio, w imieniu tej małej miejscowości, dokąd Mnie zaniosłaś (rozważ znaczenie tych słów). Mówię ci to „dziękuję‟, które jest zarezerwowane dla ofiar całopalnych za ich poświęcenie się. Kiedy ukazałem ci [świętą] Cecylię, dziewiczą małżonkę, powiedziałem ci, że była cała nasycona Moją wonią i tym zapachem pociągnęła za sobą małżonka, szwagra, sługi, krewnych i przyjaciół. Ty odegrałaś, choć o tym nie wiesz – a mówię ci to Ja, który wiem – rolę Cecylii w tym oszalałym świecie. Jesteś napełniona Mną, Moim Słowem i zaniosłaś Moje pragnienia do ludzi. Najlepsi zrozumieli Mnie i za przykładem twoim, ofiary, poszło bardzo wielu. I jeżeli nie jest całkowicie zniszczona twoja ojczyzna ani najdroższe dla ciebie miejsca, to dlatego że wiele ofiarnych hostii, zetliło się dzięki twemu przykładowi i twojej posłudze. Dziękuję, błogosławiona. Lecz jeszcze kontynuuj. Bardzo pragnę ocalić ziemię. Wykupić ziemię. Wy, ofiary, jesteście monetą. Mądrość, która pouczała świętych, uczy i ciebie bezpośrednio. Wznosi cię coraz wyżej w pojmowaniu Wiedzy o życiu i stosowaniu jej. Ty także rozbij swój mały namiot koło Domu Pana. Wbij kołki twego namiotu przy siedzibie Mądrości i pozostań tam, nigdy nie wychodząc. Wypoczywaj pod opieką miłującego cię Pana – jak ptaszek wśród kwitnących gałęzi – a On ochroni cię od wszelkiej duchowej niepogody. Oświetli cię chwała Boża, z której płyną dla ciebie słowa pokoju i prawdy. Zostań w pokoju. Błogosławię cię, błogosławiona.»
    Zaraz potem mówi Maryja:
    «Prezent dla Marii na imieniny od Mamy. Łańcuch prezentów. Jeśli znajdzie się pośród nich jakiś cierń, nie skarż się Panu, bo ukochał cię jak niewielu kocha. Na początku powiedziałam ci: “Piszesz teraz o Mnie. Ukoi to wszelkie twe troski.” Widzisz, że to prawda. Dar ten został zachowany dla ciebie na czas niepokoju, bo troszczymy się nie tylko o twego ducha, lecz umiemy też zatroszczyć się o materię. Nie jest ona królową, lecz służebnicą pożyteczną dla ducha, żeby mógł wypełnić swą misję. Bądź wdzięczna Najwyższemu, bo jest dla ciebie prawdziwym Ojcem, nawet w sensie ludzkiej uczuciowości. Kołysze cię słodkimi ekstazami, żeby ukryć przed tobą to, co cię przeraża. Kochaj Mnie coraz bardziej. Wprowadziłam cię w tajniki Moich pierwszych lat życia. Teraz wiesz wszystko o Mamie. W swoim losie ofiary kochaj Mnie jak córka i siostra. Kochaj miłością doskonałą Boga Ojca, Boga Syna i Boga Ducha Świętego. Niech błogosławieństwo Ojca, Syna i Ducha Świętego zstąpi na ciebie i pozostanie, przechodząc przez Moje ręce i nabierając woni Mojej macierzyńskiej miłości do ciebie. Bądź nadprzyrodzenie szczęśliwa.»

  4. wobroniewiary pisze:

    Myśli Św. o Pio – Lipiec 17.

    Zrobiło mi się niezmiernie przykro, gdy dowiedziałem się, że zachorowałaś. Ucieszyła mnie natomiast bardzo wiadomość, że wracasz do zdrowia, a jeszcze bardziej, że kwitnie w tobie prawdziwa pobożność i chrześcijańska miłość, która się ujawniła podczas twej choroby (Epist., s. 1081).

  5. joaneczka pisze:

    Ewangelia wg św. Mateusza 11,20-24.
    Jezus począł czynić wyrzuty miastom, w których najwięcej Jego cudów się dokonało, że się nie nawróciły.
    «Biada tobie, Korozain! Biada tobie, Betsaido! Bo gdyby w Tyrze i Sydonie działy się cuda, które u was się dokonały, już dawno w worze i w popiele by się nawróciły.
    Toteż powiadam wam: Tyrowi i Sydonowi lżej będzie w dzień sądu niż wam.
    A ty, Kafarnaum, czy aż do nieba masz być wyniesione? Aż do Otchłani zejdziesz. Bo gdyby w Sodomie działy się cuda, które się w tobie dokonały, zostałaby aż do dnia dzisiejszego.
    Toteż powiadam wam: Ziemi sodomskiej lżej będzie w dzień sądu niż tobie».

    Komentarz do Ewangelii
    Katechizm Kościoła Katolickiego
    § 1427-1432

    „Odtąd począł Jezus nauczać i mówić: «Nawracajcie się, albowiem bliskie jest królestwo niebieskie»” (Mt 4,17)

    Jezus wzywa do nawrócenia. To wezwanie jest istotnym elementem głoszenia Królestwa: “Czas się wypełnił i bliskie jest Królestwo Boże. Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię!” (Mk 1,15). W przepowiadaniu Kościoła to wezwanie jest skierowane najpierw do tych, którzy nie znają jeszcze Chrystusa i Jego Ewangelii. W ten sposób chrzest jest głównym miejscem pierwszego i podstawowego nawrócenia…
    Wezwanie Chrystusa do nawrócenia nadal jednak rozbrzmiewa w życiu chrześcijan. To drugie nawrócenie jest nieustannym zadaniem dla całego Kościoła, który obejmuje “w łonie swoim grzeszników” i który będąc “święty i zarazem ciągle potrzebujący oczyszczenia, podejmuje ustawicznie pokutę i odnowienie swoje” (Sobór Watykański II, LG 8) . Ten wysiłek nawrócenia nie jest jedynie dziełem ludzkim. Jest on poruszeniem “skruszonego serca” (Ps 51, 19), pociągniętego i dotkniętego łaską, pobudzającą do odpowiedzi na miłosierną miłość Boga, który pierwszy nas umiłował (por 1J 4,10)…
    Serce człowieka jest ociężałe i zatwardziałe. Trzeba, by Bóg dał człowiekowi serce nowe (Ez 36,26nn). Nawrócenie jest najpierw dziełem łaski Boga, który sprawia, że nasze serca wracają do Niego: “Nawróć nas, Panie, do Ciebie wrócimy” (Lm 5, 21). Bóg daje nam siłę zaczynania od nowa. Odkrywając wielkość miłości Boga, nasze serce zostaje wstrząśnięte grozą i ciężarem grzechu; zaczyna obawiać się, by nie obrazić Boga grzechem i nie oddalić się od Niego. Serce ludzkie nawraca się, patrząc na Tego, którego zraniły nasze grzechy (por Za 12,10; J 19,37) .

    Źródło: http://ewangelia.org/main.php?language=PL

  6. joaneczka pisze:

    TOMASZ A KEMPIS
    Rozdział XI

    O TYM, JAK OSIĄGNĄĆ SPOKÓJ DUCHA I DĄŻYĆ DO DOSKONAŁOŚCI
    1. Moglibyśmy cieszyć się pełnym pokojem, gdybyśmy nie zajmowali się ciągle tym, co do
    nas nie należy, co kto powiedział lub zrobił. Jak może trwać w pokoju ktoś, kto nieustannie
    miesza się do cudzych spraw? Kto na zewnątrz szuka rozrywki? Kto niewiele i rzadko skupia
    się w sobie? Błogosławieni prości, albowiem oni osiągną pokój.
    2. Dlaczego niektórzy święci byli tak doskonali i tak skupieni? Bo starali się tak siebie
    umartwić, by zdławić w sobie wszystkie ziemskie pragnienia i dzięki temu mogli całym
    żarem serca przylgnąć do Boga i uzyskać prawdziwą wolność ducha.
    My zaś ciągle jeszcze zajmujemy się własnymi uczuciami i nazbyt troszczymy się o to, co
    przemija. Rzadko udaje nam się pokonać choć jedną naszą wadę i nie ma w nas żarliwości
    codziennego doskonalenia się, jesteśmy chłodni albo letni.
    3. Gdybyśmy całkowicie umarli dla siebie samych, a mniej byli wewnętrznie uwikłani,
    moglibyśmy pojmować nawet rzeczy Boże i w zachwycie doświadczać już tchnienia niebios.
    Jedyną i największą naszą przeszkodą jest to, że nie jesteśmy wolni od uczuć i pożądań i nie
    próbujemy nawet wstąpić na drogę doskonałości świętych. Wystarczy najmniejsza
    przeszkoda, a od razu załamujemy się i szukamy wytchnienia u ludzi.
    4. Jeśli tylko jak dzielni rycerze spróbujemy trwać w boju, to na pewno ujrzymy, jak z góry
    Pan śpieszy nam z pomocą. On jeden bowiem potrafi wesprzeć walczących i tych, którzy
    ufają Jego łasce, bo On sam wyzywa nas do boju, aby dać nam szansę zwycięstwa. Jeśli
    religia polegać będzie dla nas tylko na zewnętrznym przestrzeganiu przepisów, wkrótce
    wyczerpie się pobożność. Lecz my przyłóżmy siekierę do pnia, aby oczyścić się ze zbędnych
    pragnień i zdobyć spokój ducha.
    5. Przypuśćmy, że co roku wykorzenimy z duszy jedną wadę. Niedługo osiągniemy
    doskonałość. Lecz z nami dzieje się czasem odwrotnie. Lepsi i czystsi bywamy na początku
    naszego nawrócenia niż po latach powołania. Nasza żarliwość i nasz rozwój powinny
    codziennie wzrastać, a dzisiaj zdaje się niekiedy, że to już wiele, jeśli kto potrafi zachować
    choć cząstkę swojej pierwszej gorliwości. Jeśli na początku zdołamy się trochę przełamać, to
    z czasem wszystko będzie nam przychodzić lekko i radośnie.
    6. Trudno jest pozbyć się złych nawyków, a jeszcze trudniej postępować wbrew własnej woli.
    Ale jeżeli nie zwyciężysz w rzeczach drobnych i łatwych, jakże poradzisz sobie z
    trudniejszymi? Już na początku staraj się opanować swoje skłonności i pozbyć się złych
    nawyków, bo inaczej powoli zabrniesz w prawdziwe trudności. Jeżeli to zrozumiesz, o, jaki
    spokój cię ogarnie, jaką radość sprawisz innym, ile przybędzie ci żarliwości w nieustannym
    duchowym doskonaleniu się.

    http://www.laudate.pl

  7. brygadzista pisze:

    Ontario 9 lipca :”Uwierzcie w KREW BARANKA! Będę czynił cuda łaski jeśli tylko Mi na to pozwolicie.” – ciekawe co na te słowa powiedzieliby obrońcy i fanatycy MK? Przecież według nich to jawne bluźnierstwo…

  8. wobroniewiary pisze:

    Ks. Stefano Gobbi – DO KAPŁANÓW, UMIŁOWANYCH SYNÓW MATKI BOŻEJ I. KAPŁAŃSKI RUCH MARYJNY RUCH SIĘ NARODZIŁ(1973)

    23. Zawsze z Papieżem
    a Tego wieczoru, Mój synu, chcę ci dać poznać czułość, którą Moje matczyne Serce otacza Papieża, Wikariusza Mojego Syna.
    b W obecnych chwilach, tak bolesnych dla Kościoła, Papież przeżywa w osamotnieniu godziny agonii i opuszczenia – jak Mój Syn Jezus w ogrodzie Getsemani.
    c Są to dla niego chwile głębokiej udręki. Śmiertelny smutek przygniata Jego serce, a krzyż niewymownego cierpienia znaczy godziny Jego dnia.
    d Jestem tuż przy Nim jako Mama, by go umocnić i podtrzymać.
    e Wszystkie cierpienia i bunty świata zadają sercu Papieża głęboką ranę, jak wszystkie grzechy świata zebrane w Sercu Mego Syna w godzinach Jego strasznego konania.
    f Powodem cierpień serca Papieża jest świat bardzo oddalony od Boga, odrzucanie Boga przez bardzo wielu ludzi, fala buntu i błota, która coraz bardziej się podnosi i chce zalać wszystko.
    g Przyczyną cierpień serca Papieża jest samotność i opuszczenie, w którym się znajduje. Najgłębszym i największym bólem Mojego Syna, w godzinach Jego konania, była zdrada Judasza i opuszczenie przez najdroższych przyjaciół wtedy, gdy – jako człowiek – najbardziej ich potrzebował.
    h Dziś Papież cierpi z powodu zdrady i opuszczenia przez wielu. Nawet niektórzy z jego najbliższych współpracowników często nie są mu posłuszni i przeszkadzają mu. Wielu Kapłanów – których tak bardzo kocha – przeciwstawia się mu. Liczni Moi synowie – ofiary szatana – wyszydzają go i potępiają.
    i Ileż osób, uważających się za chrześcijan i katolików, codziennie go krytykuje, zaprzecza mu i osądza go. Dla Mojego Kościoła jest to naprawdę godzina mocy ciemności.
    j Synu Mnie poświęcony, który chcesz być radością i pociechą Mojego zbolałego Serca, przekazuj z mocą Mój głęboki niepokój, Moją matczyną skargę.
    k Pocieszaj serce Papieża synowskim uczuciem i modlitwą. Dziel jego cierpienie, pomagaj mu dźwigać krzyż – nazbyt dziś ciężki.
    l Chcę, by Kapłani należący do Mojego Ruchu byli w Kościele przyjaciółmi, pocieszycielami i obrońcami Papieża.
    m – Przyjaciółmi, ponieważ napełnią jego samotność wielką miłością i modlitwą.
    n Zawsze będą z nim – nawet w chwili wielkiego opuszczenia. Poniosą z nim krzyż także wtedy, gdy – podobnie jak Mój Syn – będzie musiał iść drogą na Kalwarię.
    o Chcę, by razem ze Mną, Mamą, obok Papieża znajdującego się na krzyżu byli także jego najdrożsi przyjaciele: Kapłani należący do Mojego Ruchu.
    p – Pocieszycielami, gdyż przyniosą mu ulgę w jego opuszczeniu i cierpieniu. Podobnie jak on nie będą się bali dzielić losu czekającego dziś tych, których przygotowałam do złożenia najwyższej ofiary dla zbawienia świata.
    q – Obrońcami, ponieważ będą mu zawsze wierni. Będą walczyć przeciwko wszystkim, którzy mu się sprzeciwiają i oczerniają go.
    r W Fatimie zapowiedziałam Ojcu Świętemu wszystkie zdarzenia. Obiecałam mu również Moją specjalną pomoc i obronę. Będę go broniła i pomagała mu przez was, Moi Kapłani.
    s Wy jesteście Moim zastępem – gotowym do walki za Kościół i za Papieża. W tym okaże się wasza wierność Ewangelii i dzięki wam odniosę Moje największe zwycięstwo.
    31.10.1973

  9. wobroniewiary pisze:

    Myśli Św. o Pio – Lipiec 18.

    Nie mogę znieść krytyki i złego mówienia braci. Prawdą jest, że czasem bawią mnie docinki skierowane pod ich adresem, ale obmowa przyprawia mnie o mdłości. Mamy tak wiele błędów do krytykowania w nas samych! Po CÓŻ więc gubić się w występowaniu przeciw bliźnim? A my z powodu braku miłości podcinamy korzeń drzewa życia, narażając je na uschnięcie (GB, s. 62).

  10. wobroniewiary pisze:

    Maria Valtorta POEMAT BOGA-CZŁOWIEKA
    KSIĘGA I PRZYGOTOWANIE
    (FRAGMENT)

    23. ZWIASTOWANIE (por. Łk 1,26-38)
    Napisane 8 marca 1944. A, 2238-2246
    Oto co widzę:
    Maryja, młodziutka dziewczyna – z wyglądu może mieć najwyżej piętnaście lat – znajduje się w małej prostokątnej izbie. To prawdziwie dziewczęcy pokój. Przy jednej dłuższej ścianie stoi niskie łóżko, bez boków, przykryte matami lub kilimami. Wyglądają jak rozpostarte na stole lub na trzcinowym koszu, bo są bardzo sztywne i bez fałd, jak to bywa na naszych łóżkach. Przy przeciwległej ścianie stoi półka. Na niej – lampka oliwna, zwoje pergaminu, starannie złożona robótka ręczna, która wygląda na haft. Obok – przy drzwiach otwartych na ogród, lecz zasłoniętych poruszaną lekkim wiatrem zasłoną – siedzi na niskim stołku Dziewica.
    Przędzie bielusieńki len, delikatny jak jedwab. Drobne ręce, niewiele ciemniejsze od lnu, zwinnie obracają wrzeciono. Twarzyczka – młodziutka, lekko pochylona i z ledwie dostrzegalnym uśmiechem – jest bardzo, bardzo piękna i jakby zajęta jakąś słodką myślą. W domku i w ogrodzie jest zupełnie cicho. Głęboki pokój maluje się na twarzy Maryi oraz w Jej otoczeniu. Spokój i ład. Wszystko jest czyste i uporządkowane. Otoczenie – wyglądające bardzo pokornie z powodu prostoty sprzętów i pustki jak w celi – posiada w sobie coś surowego i równocześnie królewskiego. Jest tak z powodu wielkiej czystości i staranności, z jaką ułożone są na łóżku narzuty, zwoje pergaminu, lampa, a koło niej – małe miedziane naczynie z wiązką rozkwitłych gałązek brzoskwini czy gruszy. Nie wiem. Są to z pewnością gałęzie drzew owocowych, obsypane bladoróżowym kwieciem. Maryja zaczyna śpiewać, najpierw cichutko, potem coraz mocniej podnosi głos. Nie śpiewa bardzo głośno, jednak Jej głos wibruje w małej izdebce i można w nim wyczuć poruszenia duszy. Nie rozumiem słów śpiewanych z pewnością po hebrajsku. Jednak z powtarzającego się słowa: “Jahwe”, wnioskuję, że to jakaś pieśń nabożna, może psalm. Może Maryja wspomina pieśni ze Świątyni? Musi to być miłe wspomnienie, złożywszy bowiem na kolanach dłonie, w których trzyma nić i wrzeciono, unosi głowę i opiera ją o ścianę znajdującą się za Nią. Piękna twarz Maryi płonie rumieńcem, a oczy zatopione w jakiejś słodkiej zadumie lśnią od napływu łez, które nie spływają, lecz czynią je większymi. Mimo to Jej oczy się śmieją, uśmiechają się do myśli, która przybyła i czyni Ją niewrażliwą na otoczenie. Różowa twarz Maryi, otoczona koroną warkoczy, odcina się od skromnej białej sukni i wygląda jak piękny kwiat. Pieśń zamienia się w modlitwę:
    «Panie, Boże Najwyższy, nie zwlekaj z zesłaniem Twego Sługi, żeby przyniósł ziemi pokój. Spraw, niech czasy będą sprzyjające i niech pojawi się czysta dziewica, aby przyszedł Twój Chrystus. Ojcze, Święty Ojcze! Pozwól Twojej służebnicy ofiarować w tym celu życie. Pozwól Mi umrzeć po ujrzeniu Twego Światła i Twej Sprawiedliwości na ziemi i po poznaniu, że Odkupienie się dokonało. O, Ojcze Święty! Daj ziemi Utęsknionego przez Proroków. Ześlij Twej służebnicy Odkupiciela, bym u kresu dni zastała Twój dom otwarty, bo Twój Chrystus otworzy jego bramy dla wszystkich ufających Tobie. Przyjdź, przyjdź, o Duchu Pana. Przyjdź do wiernych, którzy wyczekują Ciebie. Przybądź, o Książę Pokoju!…»
    I Maryja trwa tak, pogrążona [w modlitwie]…
    Zasłona faluje mocniej, jak gdyby ktoś znajdujący się za nią wywołał prąd powietrza lub ją poruszył, żeby ją odsunąć. Światło o bieli perły zatopionej w czystym srebrze rozjaśnia żółtawe ściany, ożywia barwy tkanin i bardziej uduchawia uniesioną twarz Maryi. W tym świetle, nie odsuwając zasłony nad dokonującą się tajemnicą, upadł na twarz Archanioł. Zasłona już się nie porusza, lecz zwisa sztywno w futrynie, jakby była częścią ściany, odgradzając wnętrze od tego, co na zewnątrz.
    Musiał koniecznie przybrać wygląd ludzki. Nie przypomina jednak zwykłego człowieka. Z jakiego ciała jest ukształtowana ta przepiękna, jaśniejąca postać? Z jakiej substancji Bóg ją zmaterializował, by stała się dostępna dla zmysłów Dziewicy? Tylko Bóg posiada takie substancje i potrafi się nimi tak doskonale posługiwać. Ma twarz, ciało, oczy, usta, włosy i ręce jak nasze, lecz nie jest to nasza nieprzezroczysta materia. Jest to światło, które przybrało kolor ciała, oczu, włosów i ust. Światło to porusza się, uśmiecha, patrzy i mówi:
    «Bądź pozdrowiona, Maryjo, pełna Łaski, bądź pozdrowiona!»
    Głos ten to słodki akord harfy, jakby dźwięk perły spadającej na drogocenny metal. Maryja drży i spuszcza oczy. Drży mocniej na widok tej jaśniejącej, klęczącej około metra od Niej istoty, która ze skrzyżowanymi na piersiach rękoma patrzy na Nią z bezgraniczną czcią. Maryja wstaje i przywiera do ściany. Blednie i płoni się na przemian. Twarz Jej wyraża zdziwienie i przestrach. Przyciska odruchowo dłonie do piersi, chowając je w długich rękawach. Kuli się, jakby chciała ukryć Swe ciało – najbardziej, jak to możliwe. To postawa pełnego wdzięku zawstydzenia.
    «Nie. Nie lękaj się. Pan jest z Tobą! Błogosławiona jesteś między wszystkimi niewiastami!»
    Maryja jednak nadal się lęka. Skąd przybyła ta niezwykła istota? Jest to posłaniec Boga albo Zwodziciela? «Nie lękaj się, Maryjo! – powtarza Archanioł – Jestem Gabriel, anioł Boga. Mój Pan przysłał mnie do Ciebie. Nie lękaj się, bo znalazłaś Łaskę u Boga. Teraz poczniesz i urodzisz Syna i nadasz Mu imię “Jezus”. On będzie wielki, będzie nazwany Synem Najwyższego – i naprawdę Nim będzie – bo Pan Bóg da Mu Tron Jego ojca Dawida i będzie wiecznie królował nad domem Jakuba, a królestwo Jego nie będzie miało nigdy końca. Pojmij – o Święta Dziewico, umiłowana przez Pana, Jego Córko błogosławiona, wezwana, by stać się Matką Jego Syna – jakiego Syna urodzisz.»
    «Jakże się to stanie, skoro nie znam męża? Czy Pan Bóg nie przyjmuje już ofiary Swojej służebnicy i nie chce, żebym z miłości do Niego była nadal dziewicą?»
    «To nie przez działanie męża staniesz się Matką, o Maryjo. Będziesz Wieczną Dziewicą, Świętą Boga. Duch Święty zstąpi na Ciebie i Moc Najwyższego Cię osłoni. Dlatego Ten, który z Ciebie się narodzi, będzie się nazywał Świętym i Synem Boga. Wszystko może Pan, nasz Bóg. Bezpłodna Elżbieta w swej starości poczęła syna. Będzie on Prorokiem Twojego Syna – tym, który przygotuje Mu drogi. Pan zdjął z niej hańbę. Pamięć o niej pozostanie wśród narodów złączona z Twoim imieniem, tak jak imię jej dziecka – z Imieniem Twojego Świętego. Aż do końca wieków ludy zwać was będą błogosławionymi z powodu Łaski Pana, która zstąpiła na was, szczególnie na Ciebie, a za Twym pośrednictwem – na wszystkie narody. Elżbieta jest już w szóstym miesiącu, a brzemię, które nosi, wzmaga jej radość. Będzie ona jeszcze większa, gdy pozna radość Twoją. Nie ma nic niemożliwego dla Boga, Maryjo, Pełna Łaski. Co mam powiedzieć mojemu Panu? Nie trap się żadną myślą. On sam zajmie się Twoimi sprawami, jeśli Mu zaufasz. Świat, Niebiosa i Przedwieczny czekają na Twoje słowo!»
    Maryja krzyżuje teraz ręce na piersi i – chyląc się w głębokim ukłonie – mówi: «Oto Ja, służebnica Boga. Niech Mi się stanie według Jego słowa.»
    Anioł [jeszcze bardziej] jaśnieje od radości. Trwa w adoracji, bo z pewnością widzi Ducha Bożego zstępującego na Dziewicę, która pochyla się [w geście] przyzwolenia. Potem znika bez odsuwania zasłony. Pozostawia ją zaciągniętą nad świętą Tajemnicą.

  11. wobroniewiary pisze:

    Z DZIENNICZKA ŚW. FAUSTYNY
    Zeszyt I

    23.
    POD KONIEC NOWICJATU DUSZA ŚW. FAUSTYNY POGRĄŻONA ZOSTAŁA W
    CIEMNOŚCIACH DUCHOWYCH, POJAWIA SIĘ BOLESNA MYŚL O
    ODRZUCENIU PRZEZ BOGA
    Pod koniec pierwszego roku nowicjatu zaczęło się ściemniać w duszy mojej. Nie czuję
    żadnej pociechy w modlitwie, rozmyślanie przychodzi mi z wielkim wysiłkiem, lęk zaczyna
    mnie ogarniać. Wchodzę głębiej w siebie i nic nie widzę oprócz wielkiej nędzy. Widzę także
    jasno wielka świętość Boga, nie śmiem wznieść oczu do Niego, ale rzucam się w proch pod
    stopy Jego i żebrzę o miłosierdzie. Upłynęło tak blisko pół roku, a stan duszy nic się nie
    zmienia. Nasza kochana Matka Mistrzyni dodaje mi odwagi w tych chwilach trudnych.
    Jednak cierpienie to coraz więcej się wzmaga. Zbliża się drugi rok nowicjatu. Na
    wspomnienie, że mam złożyć śluby, dreszcz przenika moją duszę. Cokolwiek czytam nie
    rozumiem, rozmyślać nie mogę. Zdaje mi się, że moja modlitwa jest Bogu niemiła. Kiedy
    przystępuję do sakramentów św. zdaje mi się, że tym jeszcze więcej obrażam Boga. Jednak
    spowiednik nie pozwolił mi opuścić ani jednej Komunii św. – Dziwnie Bóg działa w duszy
    mojej. Nie rozumiem absolutnie nic z tego co do mnie mówił spowiednik. Proste prawdy
    wiary stawały się niepojęte, dręczyła się dusza moja nie znajdując nigdzie zadowolenia. W
    pewnej chwili przyszła mi taka silna myśl, ze jestem od Boga odrzucona. Ta straszna myśl
    przebiła duszę moja na wskroś. W tym cierpieniu zaczęła konać dusza moja. Chciałam
    umrzeć, a nie mogłam. Przyszła mi myśl – po cóż się starać o cnoty? Po co się umartwiać,
    kiedy to wszystko jest niemile Bogu. Kiedy o tym powiedziałam Matce Mistrzyni,
    otrzymałam taka odpowiedź: Niech siostra wie, ze Bóg siostrę chce mieć w niebie bardzo
    blisko siebie. Niech Siostra ufa bardzo Panu Jezusowi.
    Ta straszna myśl odrzucenia od Boga jest to męka, którą prawdziwie cierpią
    potępieńcy. Uciekałam się do Ran Jezusowych, powtarzałam słowa ufności, jednak słowa te
    stawały mi się jeszcze większą mękę. Poszłam przed Najświętszy Sakrament i zaczęłam
    mówić do Jezusa: Jezus, Tyś powie ział, że pierwej zapomni matka niemowlęcia, aniżeli Bóg
    stworzenia Swego, a chociażby ona zapomniała, Ja Bóg, nie zapomnę stworzenia Swego.
    Jezu, czy słyszysz jak jęczy dusza moja? Chciej usłyszeć kwileń bolesnych dziecka Swego.
    Ufam Tobie, o Boże, bo niebo i ziemia przeminą, ale Słowo Twoje trwa na wieki. Jednak ani
    na chwile nie znajdowałam ulgi. (Dz 23)

  12. joaneczka pisze:

    Ewangelia wg św. Mateusza 11,28-30.
    W owym czasie Jezus przemówił tymi słowami: «Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię.
    Weźcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych.
    Albowiem jarzmo moje jest słodkie, a moje brzemię lekkie».

    Komentarz do Ewangelii
    Bł. Matka Teresa z Kalkuty (1910-1997), założycielka Zgromadzenia Sióstr Misjonarek Miłości
    No Greater Love

    “Uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem”

    Aby stać się świętymi, potrzebujemy pokory i modlitwy. Jezus nauczył nas, jak się modlić i powiedział nam, abyśmy uczyli się, na Jego przykładzie, być cichymi i pokornymi sercem. Nie dojdziemy ani do jednego, ani do drugiego, jeśli nie wiemy, co to jest milczenie. Pokora, jak i modlitwa, pochodzą z ucha, rozumu i języka, które zakosztowały ciszy przy Bogu, ponieważ Bóg przemawia w ciszy serca. Zadajmy sobie ten trud nauki świętości od Jezusa, którego serce było ciche i pokorne. Pierwszą lekcją, daną przez to serce, jest zbadanie naszego sumienia, a reszta – kochać i służyć – następuje natychmiast. Ten rachunek sumienia nie jest jedynie w naszej mocy, ale wynika ze współpracy z Jezusem. Nie warto tracić czasu na niepotrzebne kontemplowanie naszej nędzy; trzeba wznieść nasze serca do Boga i pozwolić, aby oświeciło nas Jego światło.
    Jeśli jesteś pokorny to nic cię nie dosięgnie, ani pochwała, ani niełaska, bo wiesz, kim jesteś. Jeśli słyszysz zarzuty, to nie będziesz zniechęcony; jeśli ktoś nazywa cię świętym, nie wzniesiesz się na piedestał. Jeśli jesteś świętym, dziękuj Bogu, jeśli jesteś grzesznikiem, nie stój w miejscu. Chrystus mówi ci, abyś mierzył wysoko: nie był jak Abraham, Dawid lub inny święty, ale jak nasz Ojciec niebieski (Mt 5,48). „Nie wyście Mnie wybrali, ale Ja was wybrałem” (J 15,16).

  13. joaneczka pisze:

    PRAWDZIWE ZYCIE W BOGU
    Wyrywają Moje Tradycje, aby ustanowić wymysły i ludzkie doktryny.
    Powiedz im, że Bóg, o którym zapomnieli, nigdy o nich nie zapomniał…

    27 maja 1993– Pokój niech będzie z tobą. Jam jest Alfa i Omega. Pozostań we Mnie, aby ogłaszać Moje Orędzie tak wyraźnie, jak powinnaś to uczynić. Niech rozszerza się Moje Słowo. Niech wszyscy usłyszą Moje Wezwanie i zrozumieją, jak ich kocham. Niech wiedzą, że Pięć Moich Ran jest szeroko otwartych. Ludzie mają nieograniczoną zdolność do zdrady i do uderzania Mnie…
    Z bólem i żalem w Moim Sercu muszę wam powiedzieć o wszystkim, co widzę w Moim własnym Domu: dziś Tyran depcze już Moje Ciało i chce całkowicie usunąć Moją Stałą Ofiarę. Zdradza Mnie jeden z tych, którzy żyją pod Moim dachem. Głosi pokój, lecz szuka jedynie zła. Pali kadzidło, ale po to, aby wezwać szatana i zdobyć więcej mocy.
    – O, Panie! Nie mogę w to uwierzyć, że to się właśnie dokonuje…
    – A jednak to się dzieje, lecz wy zdajecie się nie rozumieć… On i jego zwolennicy zdecydowani są zasiąść na Moim Tronie w szatach proroków, aby kierować światem i… Ach! Tylu Moich pasterzy zbłądziło z powodu ich fałszywych nauk i przez ich błędy! Zeszli z prawej drogi i błądzą, idąc za tradycją, która nie pochodzi ode Mnie. Porzucają święte zasady, które im dałem. Ostrzegłem was przed tymi fałszywymi nauczycielami i fałszywymi prorokami. Ostrzegłem was, że w ostatnich dniach Babilon zostanie wzniesiony w sercu Mojego Sanktuarium, zamieniając Moje Święte Miejsce w kryjówkę złodziei, siedlisko demonów! O, córko!… W schronienie, w którym mieszkają i królują wszelkie duchy nieczyste… Zajęci są kupczeniem w Moim własnym Domu. Handlarze wspierają się wzajemnie w Moim Domu, zastawiając pułapki na życie Mojego Ludu. Przeganiają Moich proroków, zabijają Moich rzeczników, cały czas ochraniając swych własnych fałszywych proroków, rozpowszechniających herezje i błędy! Zniesławiają Moich proroków przed światem; kłamią wobec świata, który uwielbia słuchanie oszczerstw i zniewag. Wyrywają Moje Tradycje, aby ustanowić wymysły i ludzkie doktryny. Wszystko to robią przed Moim Tronem… Handlarze ci zwodzą właśnie bardzo wielu podstępnymi argumentami. Umieszczają swoich na najlepszych miejscach, aby panować z berłem Kłamstwa.
    Przeznaczyłem cię, abyś była Moim Echem, zatem idź, ogłaszaj to, co usłyszałaś. Powiedz im, że wszyscy żyjecie w czasie Wielkiego, przepowiedzianego Odstępstwa. Powiedz Moim pasterzom, niech otworzą oczy i uszy na Moje zaniepokojone wezwania, bo wkrótce zostaną zmuszeni do spożywania i picia trucizny. Wezwijcie wasze wspólnoty i przygotujcie je do czuwania na modlitwie i poście. Szatan nadchodzi, aby każdego wystawić na próbę. Przychodzi zmusić was do ucieczki i podzielić. Zbliża się do Mojego Tronu, do Mojego Tabernakulum, aby sprzedać Moją Krew i usunąć Moją Nieustanną Ofiarę.
    Ludu Mój… Dziedzictwo Moje… do ciebie wołam: kapłani i słudzy Mojego Ołtarza, wy, którzy podnosicie Mnie każdego dnia, nigdy Mnie nie opuszczajcie, nigdy Mnie nie sprzedajcie…
    Już słychać jęki aniołów, a niebiosa drżą przed tym, co nadchodzi. Nawet demony są przerażone i bledną… Nieprzyjaciel, który wynosi się ponad wszystko, co odbiera cześć, sam posadzi się na tronie w Moim Sanktuarium. Przychodzi mając w rękach pętlę. Idzie w kierunku tego, który przeze Mnie został wyznaczony i który powstrzymuje bunt mający właśnie wybuchnąć. On jest skromny i odważny, a jego życie właśnie przemija w ofierze… Błogosławię go za to, że ściśle zachował niezmienne Przesłanie Tradycji, szatan jednak chce go doprowadzić do milczenia, aby móc przez usta tych, którzy sprzedają Moją Krew, rozszerzyć swe błędy i doprowadzić was wszystkich do zniszczenia. Oto godzina szatana planującego nikczemnie zniszczyć Moje stworzenia.
    Wołaj, córko, ponieważ ten dzień jest bliski, a on przygotowuje się, aby spustoszyć naród po narodzie.
    Moje Serce jest złamane… Miłość nie bała się śmierci. Zatem wy też, Moi przyjaciele i Moi pasterze, nie bójcie się, idźcie za Mną. Wasza rola polega na obronie aż do śmierci Mojego Słowa i Mojego Kościoła. Nie mówcie: «Pozwól Mi najpierw iść pożegnać się z moimi». Powiadam wam: «Kiedy już ręka trzyma laskę pasterską, żaden z tych, którzy patrzą za siebie, nie jest Mnie godzien ani nie nadaje się do Mojego Królestwa.» Podążajcie za Mną aż na Kalwarię po skąpanych we Krwi śladach Moich Kroków.
    Córko, Moja błogosławiona, twój Pocieszyciel jest zadowolony, że Go pocieszyłaś i że pozwoliłaś Mu posługiwać się twoją ręką. Ach… Vassiliki, te Krwawe Łzy, które wylewam każdego dnia, wywołane są nieprawością i złem.
    Epoko! O, epoko! Dlaczego opuściłaś swego Boga?
    Mój aniele uformowany przeze Mnie, nie rań Mnie ani nie puszczaj Mojej Ręki. Niektórzy będą cię kamienować, niektórzy będą cię wlec w błocie, niektórzy podniosą pięści i będą ci grozić. Mówisz, że gromadzą na twoją głowę zniewagę za zniewagą, oszczerstwo za oszczerstwem. Powiadam ci, że gromadzą jedynie nagrodę za nagrodą dla ciebie tu, w Niebie, i Moje błogosławieństwo za błogosławieństwem na twoim czole. Ogłaszaj więc bez lęku Moje Orędzie, dawaj świadectwo, Mój aniele. A z powodu otrzymywanych przez ciebie ran, wielu duszom zaoszczędzony będzie wyrok. Dam ci odpowiednią zapłatę za rany, które otrzymujesz w Domu Moich przyjaciół. Wybrałem cię, abyś była ofiarą Mojej Męki, ołtarzem, na którym złożę Jedność. Czy możesz więc prosić o coś więcej? Cóż więcej mogę ci dać, czego ci jeszcze nie udzieliłem? Została ci udzielona Mądrość i Mój Duch jest z tobą, aby ci pomóc znieść biczowanie przez świat. Ach!… Udzieliłem ci też daru bezcennego: daru pragnienia Mnie i tęsknoty za Mną. Idź więc ze Mną, pozwól Mi posługiwać się tobą i posyłać cię od narodu do narodu, aby im powiedzieć, że Bóg, o którym zapomnieli, nigdy o nich nie zapomniał.
    http://www.voxdomini.pl
    Przypomnij im, że Serce Pana jest Miłosierdziem. Tak, powiedz im, że jestem łagodny i pokorny sercem. Jezus jest Moje Imię. ic

  14. joaneczka pisze:

    Ewangelia wg św. Mateusza 12,1-8.
    Pewnego razu Jezus przechodził w szabat wśród zbóż. Uczniowie Jego, odczuwając głód, zaczęli zrywać kłosy i jeść.
    Gdy to ujrzeli faryzeusze, rzekli Mu: «Oto Twoi uczniowie czynią to, czego nie wolno czynić w szabat».
    A On im odpowiedział: «Nie czytaliście, co uczynił Dawid, gdy był głodny, on i jego towarzysze?
    Jak wszedł do domu Bożego i jadł chleby pokładne, których nie było wolno jeść jemu ani jego towarzyszom, tylko samym kapłanom?
    Albo nie czytaliście w Prawie, że w dzień szabatu kapłani naruszają w świątyni spoczynek szabatu, a są bez winy?
    Oto powiadam wam: Tu jest coś większego niż świątynia.
    Gdybyście zrozumieli, co znaczy: Chcę raczej miłosierdzia niż ofiary, nie potępialibyście niewinnych.
    Albowiem Syn Człowieczy jest Panem szabatu».

    Komentarz do Ewangelii
    List Barnaby (ok 130 roku)
    § 15-16

    “Tu jest coś większego niż świątynia”

    Dlatego on mówi do nich „ Waszych nowi i sabatów nie mogę ścierpieć” (Iz 1,13). Czy rozumiecie, co to znaczy? Obecne sabaty nie są akceptowanym czasem, ale te, które ja uczynię, w których dam odpoczynek wszystkim rzeczom i uczynię początek ósmego dnia. To jest początek nowego świata. Co więcej my również świętujemy z radością ósmy dzień w którym Jezus również powstał ze śmierci i ukazał się, i wstąpił do nieba.
    Powiem wam jeszcze, co do świątyni, i pokaże wam jak nieszczęśni ludzie pobłądzili, przez położenie ich nadziei na budowli, a nie na Bogu, który stworzył ich… Ale zapytajmy, czy świątynia Pana istnieje. Tak! ona istnieje, gdzie On sam. Powiedział, że zrobi i udoskonali ją. Ponieważ jest napisane, „A po ukończeniu tygodnia, świątynia Boga będzie zbudowana w chwale imienia Pana” (por Tb 14.5). Odkrywam, zatem, że świątynia istnieje. Dowiedzmy się, w jaki sposób będzie odbudowana w imię Pana. Zanim uwierzyliśmy w Boga zwyczajem naszego serca był upadek i słabość, jak świątynia, rzeczywiście zbudowana rękami, ponieważ była pełna bałwanów, i była domem demonów, przez robienie rzeczy, które były przeciwne Bogu.
    ”Ale to będzie zbudowane w imieniu Pana” Teraz uważajcie, aby świątynia Pana mogła być budowana w chwale. Dowiedzmy się, w jaki sposób. Kiedy otrzymujemy odpuszczenie naszych grzechów, i kładziemy naszą nadzieję w Imieniu, stajemy się nowymi, będąc stworzeni znowu od początku, gdzie Bóg prawdziwie mieszka w nas, w miejscu pobytu którym my jesteśmy.

    Źródło: http://ewangelia.org/main.php?language=PL

  15. joaneczka pisze:

    TOMASZ A KEMPIS
    Rozdział XII
    O POŻYTKU Z TRUDNOŚCI
    1. To dobrze, że niekiedy napotykamy trudności i przeszkody, bo one zmuszają człowieka,
    aby wejrzał w swoje serce i przypomniał sobie, że jest tu tylko przechodniem i nie ma prawa
    budować nadziei na żadnej rzeczy tego świata. To dobrze, że cierpimy czasem zarzuty i
    oskarżenia i że niektórzy źle o nas myślą, nawet jeśli staramy się i czynimy dobrze.
    To pomaga nam wyrobić w sobie pokorę i nie dopuszcza do nas próżnego rozgłosu. Wtedy
    bowiem, kiedy ludzie nie doceniają nas i niedobrze o nas sądzą, usilniej szukamy naszego
    wewnętrznego świadka, Boga.
    2. Dlatego człowiek powinien opierać się wyłącznie na Bogu, aby nie musiał szukać
    nieustannie potwierdzenia siebie u ludzi. Człowiek dobrej woli, dopiero kiedy gnębią go
    pokusy albo złe myśli, pojmuje, jak bardzo potrzebny mu jest Bóg i już wie, że bez Niego nie
    mógłby zdziałać nic dobrego. A przecież kiedy jest smutny, jęczy i modli się, aby Bóg odjął
    mu cierpienie. Czasem wydaje mu się, że nie warto żyć dłużej, przywołuje śmierć, aby
    uwolnić się od bólu i móc już przebywać z Chrystusem. Dopiero wtedy zaczyna rozumieć, że
    tu, na świecie, nie ma trwałego bezpieczeństwa i pokoju.
    http://www.laudate.pl

  16. Barbar3 pisze:

    ”MISTYCZNE MIASTO BOŻE” Marii z Agredy
    Fragment:
    ROZDZIAŁ XXVII
    Pobyt świętej Rodziny w Heliopolis. Powrót do Nazaretu.
    Dziecię Boże już od swego narodzenia rozmawiało ze swoją Bożą Matką. Kiedy Jezus skończył pierwszy rok życia donośnym i wyraźnym głosem zwrócił się, do św. Józefa: „Mój ojcze, przybyłem z nieba, aby stad się Światłem świata i
    wybawić ludzi z ciemności grzechu; przyszedłem, aby jako dobry Pasterz szukać mych owieczek, prowadzić je na pastwiska wiecznego żywota, pokazać im drogę do nieba i otworzyć przed nimi bramy niebios. Chcę, abyście oboje byli dziećmi Światła, albowiem Światło to macie tak blisko siebie”.
    Słowa Boskiego Dziecięcia, pełne życia i mocy Boskiej, napełniły serce św. Józefa nową miłością, czcią i radością. W najgłębszej pokorze padł na kolana przed Jezusem i podziękował Mu, że pierwszym słowem, które usłyszał z Jego ust, było słowo „ojcze”. Prosił Go o oświecenie i umożliwienie doskonałego wypełnienia Jego woli oraz o naukę, jak ma się odwdzięczyć za te niewysłowione dobrodziejstwa, jakie odbiera z Jego hojnych rąk. Rodzice w sposób naturalny kochają swe dzieci i cieszą się, gdy spostrzegają ich mądrość i cnotę; z radością obserwują wszystko, co czynią i mówią ich dzieci. Wszystko to wynika z ich naturalnego przywiązania do potomstwa. Wprawdzie św. Józef nie był naturalnym ojcem Dziecięcia Bożego, tylko Jego opiekunem, lecz jego miłość do Jezusa nie znała granic i przewyższała wszystkie ludzkie miłości ojcowskie. Bezmierna była, więc radość jego najczystszej duszy, gdy posłyszał, jak Dziecię nazwało go ojcem Syna Bożego, Syna odwiecznego Ojca; radował się, gdy widział, z jaką wzniosłą radością przemówiło do niego Dziecię Boże.
    Przez cały pierwszy rok życia Maryja owijała Dziecię Boże w pieluszki, tak jak to czynią matki wszystkich dzieci. Syn Boży nie chciał odróżniać się pod tym względem od innych dzieci — częściowo, aby dać dowód swego prawdziwego Człowieczeństwa, częściowo, aby okazać miłość do śmiertelników. Ponieważ Najmędrsza z Matek uznała, że nadszedł czas, aby ubierać Dziecię Boże w stosowne do Jego wieku szaty, z największą czcią i miłością sporządziła dla Niego koszulkę, szatę i sandałki; następnie upadła przed Jezusem na kolana i rzekła: „Najwyższy Panie, Stworzycielu nieba i ziemi, gdyby to było możliwe, przyodziałabym Ciebie odpowiednio do godności Twej Boskiej Osoby; pragnęłabym sporządzić Ci ubranie z krwi mego serca. Myślę jednak, że i to będzie Ci się podobało, bo jest jedyne i ubogie. Przebacz mi, mój Panie i Boże, jeżeli czegoś mu brakuje. Przyjmij pragnienie marnego stworzenia, które jest tylko prochem i popiołem, pozwól mi, abym Cię ubrała”.
    Dziecię Boże z upodobaniem przyjęło tę posługę swej najczystszej Matki. Maryja odziała Je w szatę i trzewiczki, a następnie postawiła na ziemi. Szata była odpowiednio długa, bo zakrywała nóżki Dziecięcia, nie sięgając jednak ziemi; rękawki dochodziły do łokci — wszystko pasowało, chociaż Najświętsza Panna nie przymierzała wcześniej szaty. Kołnierz szaty, był okrągły, zapinany z przodu, wysoki i przylegający do szyi; Najświętsza Panna wkładała Dziecięciu szatę przez głowę, nawet nie odpinając kołnierzyka, albowiem szata układała się według Jej woli. Pan Jezus chodził w tej szacie aż do chwili, gdy zdarli Mu ją z
    ciała oprawcy; szata bowiem powiększała się w miarę jak rosło Jego Najświętsze Ciało. To samo działo się z sandałami, w które ubrała Go Najświętsza Matka. Przez trzydzieści dwa lata nic z odzieży Jezusa nie zniszczyło się, nie ubrudziło, nic nie straciło ze swej świeżości. Tak samo powiększał się płaszcz, który Maryja sporządziła dla Jezusa po powrocie do Nazaretu.
    Pan wieczności, od swego urodzenia owijany w pieluszki i noszony przez swą Najświętszą Matkę na rękach, stanął teraz na nóżkach, jako „najpiękniejsze dziecko ludzkie”. Aniołowie dziwili się, że Ten, który ubiera niebo w światło, a pola w zieleń wybrał dla siebie tak marne i ubogie ubranie. Boskie Dziecię zaczęło natychmiast chodzić, co sprawiło niewysłowioną radość Maryi i Józefowi.
    Jezus często wchodził do alkowy, w której zazwyczaj modliła się Jego Matka i przebywał w niej samotnie. Najmędrsza Królowa pragnęła poznać wolę swego Najświętszego Syna — czy życzył sobie towarzystwa Matki, czy też wolał być sam. Podczas gdy zastanawiała się nad tym rzekł do Niej Jezus: „Kochana Matko, możesz zawsze być przy Mnie, naśladować Mnie i w miarę swych sil czynić to, co Ja czynię; jest bowiem moją wolą, aby wszelka doskonałość, jakiej pragnę dla dusz ludzkich, urzeczywistniła się w Tobie. Gdyby ludzie nie opierali się memu pragnieniu, jakie od początku żywiłem, to obdarzyłbym ich świętością i łaską jak najhojniej. Ponieważ jednak rodzaj ludzki przeszkodził Mi w spełnieniu tego zamiaru, więc chcę, aby życzenia moje spełniły się w Tobie i żeby wszystkie skarby łaski, których reszta ludzi sama się pozbawiła, złożone zostały w twojej duszy. Zważaj na to, co czynię i staraj się Mnie naśladować”.
    Na skutek otrzymanej wskazówki Królowa niebios stała się uczennicą swego Syna. Pomiędzy nimi spełniły się tak wielkie i głębokie tajemnice, że niepodobieństwem jest je opisać — ujawnią się one dopiero w wieczności. Dziecię Boże często padało na kolana lub unosiło się nad ziemią i ze złożonymi na krzyż rękoma modliło się do odwiecznego Ojca o zbawienie ludzkie. Jego najmiłościwsza Matka naśladowała Je we wszystkim — wewnętrzne akty najświętszej Duszy Jej najukochańszego Syna były dla Niej tak samo widoczne jak Jego uczynki cielesne. Widzenia Najczystszej Dziewicy były dla Niej światłem i wzorem, według którego odzwierciedlała się w Niej świętość Jezusa. Łaski, jakiej dostępowała Maryja stworzenia ludzkie nie są w stanie ani pojąć, ani wysłowić.
    Wyłącznym przywilejem dziewiczej Matki było dokładne rozpoznanie Człowieczeństwa i Najświętszej Duszy Syna — nawet, kiedy nie doznawała bezpośredniego widzenia Bóstwa zawsze mogła odczytywać wewnętrzny akt duszy swego Syna. Zdarzało się nieraz, że w obecności Matki Jezus płakał i
    spływał krwawym potem — miało to miejsce jeszcze przed wydarzeniami w Ogrodzie Oliwnym. Najświętsza Panna ocierała Mu wówczas oblicze, a w Jego wnętrzu widziała przyczynę tego wielkiego smutku — Jezus martwił się upadkiem tych wszystkich, którzy okazali niewdzięczność wobec dobrodziejstw swego Stwórcy i Odkupiciela i stracili dary Jego nieskończonej potęgi i dobroci. Innym razem najszczęśliwsza Matka widziała, jak Jej Syn promieniał w najświętszej jedności; słyszała, jak aniołowie śpiewali Mu słodkie pieśni pochwalne i patrzyła w objawieniu na to, jak Ojciec niebiański znajdował upodobanie w swym ukochanym Jednorodzonym Synu.
    Cuda te zaczęły się zdarzać, kiedy Dziecię Boże skończyło rok i zaczęło chodzić. Jego Najświętsza Matka sama musiała poznać je swym sercem, albowiem stała się jedyną wybranką swego Syna i Stworzyciela. Akty miłości, czci i wdzięczności, w których Maryja jednoczyła się ze swym Boskim Synem, modlitwy, jakie odprawiała za rodzaj ludzki — wszystko to przechodzi moje pojęcie i nie umiem wysłowić tego, co z nich zrozumiałam; pozostawiam to, więc wierze i chrześcijańskiej pobożności czytelników.
    Kiedy minęło siedem lat pobytu Świętej Rodziny w Egipcie, upłynął czas Jej wygnania postanowiony przez mądrość Bożą. Jezus i Jego Najświętsza Matka wiedzieli o tym; św. Józefowi natomiast ukazał się w nocy anioł i oznajmił mu, aby z Dzieciątkiem i Jego Matką powrócił do ziemi izraelskiej, albowiem Herod umarł. Święta Rodzina rozdała swoje nieliczne sprzęty pomiędzy ubogich i w towarzystwie aniołów udała się w podróż do ojczyzny. Droga prowadziła znowu przez pustynię, gdzie narażeni byli na doświadczenia podobne do tych, jakich zaznali po raz pierwszy, gdy uciekali z Palestyny. Pan zsyłał na nich utrapienia i mozoły, aby we właściwym czasie udzielać im pomocy. Gdy przybyli do granic Palestyny przezorny Józef dowiedział się, że na tronie ziemi judzkiej zasiadał Archeleusz. Obawiając się, aby wraz z tronem nie odebrał w spadku po Herodzie także jego okrucieństwa, święty oblubieniec zmienił plan dalszej podróży. Nie poszli, więc do Judei, lecz przez ziemie należące do pokoleń Dana i Issachara udali się do Galilei, wzdłuż wybrzeża Morza Śródziemnego, omijając leżące po prawej stronie Jeruzalem.
    Po długiej podróży przybyli do Nazaretu, swego rodzinnego miejsca; albowiem Dziecię Boże miało być nawane „Nazarejczykiem”. Znaleźli w najlepszym porządku swój stary, ubogi domek, którym opiekowała się owa święta niewiasta, która niegdyś — gdy Królowa niebios przebywała u św. Elżbiety — posługiwała św. Józefowi. Stara krewna przyjęła ich z wielką radością, bowiem kochała bardzo naszą Królową, mimo że nie znała przecież Jej godności. Wszyscy troje weszli do domu. Maryja padła na ziemię, aby oddać Panu boski hołd i podziękować Mu, że ocalił ich od okrucieństwa Heroda, otaczał opieką
    podczas wygnania i szczęśliwie przyprowadził do tego miejsca odpoczynku; przede wszystkim jednak dziękowała Mu za to, że przybyła tu ze swoim Boskim Synem, który był już tak wielki, pełen cnót i łask.
    Najświętsza Panna urządziła swoje życie według wskazówek Boskiego Dziecięcia. Najbardziej starała się o to, aby wraz ze swym Boskim Synem działać na korzyść zbawienia dusz ludzkich, albowiem to właśnie dzieło powierzył Jej Ojciec odwieczny. Stało się to najwznioślejszym celem i głównym zajęciem Jezusa i Maryi. Św. Józef zajął się pracą, aby zarobić na utrzymanie Boskiego Dziecięcia i Jego Matki. Jakże wielka to była radość dla tego świętego Patriarchy. Praca w pocie czoła, która dla reszty dzieci Adama była karą i ciężarem, stanowiła do Józefa błogosławieństwo i radość. Z pracy swoich rąk żywił Matkę Boską i samego Boga — tego Boga, którego własnością jest niebo, ziemia i wszystko, co się w niebie i na ziemi znajduje.
    Wdzięczna za pieczołowitość i pracę Królowa niebios posługiwała św. Józefowi i przyrządzała mu skromną strawę z niezrównaną troskliwością i przywiązaniem; była mu posłuszna we wszystkim. O sobie miała jak najmarniejsze wyobrażenie, jak gdyby była jego służącą, a nie oblubienicą; w jeszcze mniejszym stopniu poczuwała się, jako Matka Stworzyciela i Pana świata. Uważała siebie za niegodną każdej rzeczy, nawet ziemi, która Ją nosiła; wierzyła w to, że właściwie powinna się bez tego wszystkiego obywać. Na mocy przekonania, że stworzona jest z niczego i że nie zasługuje ani na to, że Bóg Ją stworzył, ani na żadne otrzymane od Niego dobrodziejstwa, Maryja wyrobiła w sobie taką pokorę, że we własnych oczach porównywała siebie do marnego prochu ziemi. Za każde, nawet najmniejsze dobrodziejstwo, dziękowała w swej cudownej mądrości Bogu, jako źródłu wszystkiego dobra, i stworzeniom, jako narzędziom jego potęgi i dobroci. Jednym dziękowała za to, że świadczyli Jej dobrodziejstwa, innym, że ich Jej odmawiali, jeszcze innym za to, że Jej okazywali tyle cierpliwości. Uważała siebie za dłużniczkę wszystkich, udzielała wszystkim łask i błogosławieństwa, poniżała się w najwyższym stopniu. Korzystała z wszystkich środków i sposobów, aby nie stracić ani chwili czasu i ani jednej możliwości w ćwiczeniu się we wszystkim, co było najświętsze, najdoskonalsze, najwyższe i najcnotliwsze; działo się to wszystko ku wielkiemu podziwowi aniołów i ku radości i upodobaniu Najwyższego.
    Nauka Najświętszej Królowej niebios skierowana do czcigodnej Marii z Agredy.
    „Moja córko! Od czasu, kiedy otrzymałaś polecenie napisania tej historii mego życia zrozumiałaś, że Najwyższy chciał przy tej okazji dać poznać światu, ile ludzie zawdzięczają Jego i mojej miłości, na którą tak mało zważają i o której
    nawet zupełnie zapomnieli. Historia ta mówi o tym, jak Zbawiciel kochał nas aż do swej śmierci na krzyżu — jest to ostateczna granica, do której mogło dojść działanie Jego niezmiernej miłości, jednak jest wielu niewdzięcznych, którzy nie chcą o tym pamiętać. Dla nich, jak i dla wszystkich innych, byłoby pożyteczną nauką, gdyby dowiedzieli się, co Jego Majestat uczynił dla nich przez trzydzieści dwa lata swego życia na ziemi; przecież każdy z Jego czynów posiada nieskończoną wartość i każdy zasługuje na wiekuistą wdzięczność. Wszechmocny uczynił mnie świadkiem tego wszystkiego i mogę cię, moja córko, zapewnić, że od pierwszej chwili Wcielenia w moim łonie Syn Boży nigdy nie przestał wołać do swego Ojca i błagać Go o zbawienie ludzi. Już od owej chwili zaczął nosić krzyż i objawił to nie tylko poprzez pragnienie swego Serca, ale i w ten sposób, że jako dziecko przybierał postawę człowieka przybitego do krzyża i ćwiczenie to powtarzał przez całe swoje życie.
    Naśladowałam Go i przyłączałam się do Jego modlitw za ludzi i to już od pierwszego aktu, w którym dziękował za dobrodziejstwa udzielone Jego Najświętszemu Człowieczeństwu. Niechaj, więc śmiertelnicy pomyślą o tym, że ja, która byłam świadkiem i współuczestnikiem ich zbawienia, w dniu Sądu także wydam świadectwo, na ile ważna była dla nich sprawa Boża. Niech sobie to rozważą, że odmówię wtedy mego poparcia tym wszystkim, którzy w szalony sposób wzgardzili tylu hojnymi łaskami i dobrodziejstwami, którymi obdarzyła ich moja miłość i miłość mego Najświętszego Syna! Jaką odpowiedź i jakie usprawiedliwienie znajdą wówczas ci wszyscy, którzy zostali o tym pouczeni i którzy otrzymali światło prawdy?
    Jakże tacy niewdzięcznicy i zatwardzialcy oczekiwać mogą miłosierdzia od nieskończenie sprawiedliwego Boga, który dał im wystarczający czas, wołał ich i obdarzał niezmierzonymi bogactwami, podczas gdy oni lekkomyślnie pozbyli się tego wszystkiego, ubiegając się o marności tego świata?
    Strzeż się, moja córko, tego największego niebezpieczeństwa i zaślepienia! Wspominaj często dzieła mego Najświętszego Syna i moje czyny, naśladuj je gorliwie. Za pozwoleniem przełożonej powtarzaj często ćwiczenia krzyża, pamiętając o tym, co naśladujesz i za co dziękujesz. Wiedz o tym, że mój Syn i Pan mógł zbawić świat nie cierpiąc tyle; jednak z niezmiernej miłości ku ludziom chciał powiększyć swoje cierpienia. Odpowiednie za taką miłość podziękowanie powinno polegać na tym, aby ludzie nie zadowalali się drobnymi uczynkami spełnianymi na cześć Boga, a tak przecież w swym nieszczęsnym zaślepieniu czynią śmiertelnicy. Nie szczędź ćwiczenia się w cnotach, dodawaj jeden wysiłek do drugiego, abyś spełniła twój obowiązek i towarzyszyła memu Panu w cierpieniach. Ofiaruj to wszystko na intencję dusz i zjednocz się przed Obliczem odwiecznego Ojca z zasługami Zbawiciela”.

    • Styrlitz pisze:

      Witam.
      Zabieram się już któryś raz do czytania tej książki. Jednak nie mogę „strawić” języka w jakim jest ona napisana. Same „najwyższe oświecenia”, podniesienia do stopnia chwały, objawienia, i jeszcze raz oświecenia. Odnoszę wrażenie że Matka Boża wg tej autorki żyła samymi objawieniami i oświeceniami. Nie wiem kim była tam Maria z Agredy ale czy to wiarygodne źródło, bo jako pisarzowi to średnio jej poszło.

      • Barbar3 pisze:

        Autorką ”Mistycznego Miasta Bożego” jest Maria od Jezusa,przeorysza klasztoru Franciszkanek w Agredzie(Hiszpania)Zmarła w 1665 r.Orginał hiszpański przetłumaczono na język niemiecki ta wersja z kolei została spolszczona przez księdza Franciszka Vogla w 1889r.Dokonana obecnie adaptacja zmierza do usunięcia niezrozumiałych dziś archaizmów,uproszczenia zbytnich komplikacji barokowego stylu,ominięcia powtórzeń.Starano się jednak zachować charakterystyczną metaforykę oraz wzorcowany na biblijnym,poetycki styl. Tak pisze na wstępie tej książki. Książka ta została wydana za zgodą Kurii Metropolitalnej z dn 28 03 1985 r czyli jest pozwolenie na jej czytanie.
        Ta lektura prowadzi nas ku nadprzyrodzoności i na pewno wzbogaci nas duchowo.Moim zdaniem każdy katolik powinien ją przeczytać.Napewno nie zaszkodzi 🙂

  17. Tuptusia pisze:

    23 lipca
    Święta Brygida, zakonnica, patronka Europy

    Brygida urodziła się w 1303 r. na zamku w Finstad koło Uppsali. Jej rodzina była spokrewniona z dynastią królewską w Szwecji. Rodzina ta była bardzo religijna. Ojciec co tydzień przystępował do sakramentów pokuty i Eucharystii. Odbył także podróż do Hiszpanii na grób św. Jakuba w Compostelli.
    Według żywotów Brygida miała od dziecka cieszyć się oznakami szczególnej przyjaźni Pana Jezusa. Kiedy miała 7 lat, ukazała się jej Najświętsza Maryja Panna i złożyła na jej głowie tajemniczą koronę. Kiedy miała lat 10, zjawił się jej Chrystus na krzyżu. Na widok męki Pana Jezusa Brygida miała zawołać: „O, mój kochany Panie! Kto Ci to zrobił? Nie chcę niczego, jak tylko miłować Ciebie!” Kiedy Brygida miała 12 lat, zmarła jej matka (1314). Ojciec złożył wtedy kapłanom na ofiarę, by modlili się o spokój duszy dla małżonki, sumę 200 marek w złocie, co było dużym majątkiem. Po śmierci żony ojciec wziął rodzeństwo Brygidy – Katarzynę i Izraela – na swój zamek, a Brygidę oddał na wychowanie do wujenki, na zamek w Aspanas. Surowy tryb życia, jaki na zamku wprowadziła wujenka odpowiadał Brygidzie, która chciała cała należeć do Chrystusa.
    Wbrew swojej woli Brygida została wydana w czternastym roku życia za syna gubernatora Wastergotlandu, 19-letniego Ulfa Gotmarssona.

    Ciąg dalszy: http://brewiarz.pl/czytelnia/swieci/07-23.php3

    • Tuptusia pisze:

      Św. Brygida Szwedzka napisała modlitwy podyktowane przez Pana Jezusa znane jako TAJEMNICA SZCZĘŚCIA.
      Jest także kojarzona z modlitwami do Krwi Pana Jezusa tzw “7 Ojcze nasz, 7 Zdrowaś Maryjo”.

      Wielkim dziełem są “Objawienia Świętej Brygidy”, to pisma, które nie są za bardzo znane, mówią o tym co spotka nas po śmierci na sądzie Bożym.
      Kiedy pierwszy raz czytałam te objawienia byłam wyjątkowo wstrząśnięta.
      Może ktoś wie gdzie można znaleźć pełny tekst. Niecały jest na stronie http://www.prophecyfilm.com

      KSIĘGA I ROZDZIAŁ 1

      Początek „Księgi niebieskich objawień” świętej Brygidy Szwedzkiej.

      Słowa naszego Pana Jezusa Chrystusa do swojej wybranej i umiłowanej oblubienicy, w których mówi o swoim przesławnym wcieleniu, napiętnuje profanację chrztu i brak wiary oraz zaprasza oblubienicę do miłowania Go.

      Ja jestem Stwórcą nieba i ziemi, jeden w Bóstwie z Ojcem i z Duchem Świętym. Ja jestem Tym, który przemawiał przez usta proroków i którego oni oczekiwali. Ze względu na ich pragnienie i moją obietnicę Ja – bez grzechu i bez pożądliwości -przyjąłem ciało, wchodząc w dziewicze wnętrzności niczym promienne słońce w najczystszą skałę. Bo jak słońce, przechodząc przez szkło, nie uszkadza go, tak również dziewictwo Dziewicy nie doznało uszczerbku, kiedy przyjąłem ciało.

      Poza tym przyjąłem ciało w taki sposób, by nie opuścić Bóstwa. Kiedy stałem się człowiekiem w łonie Dziewicy, nie byłem mniejszy od Ojca i Ducha Świętego w Bóstwie, wszystkim rządząc i wszystko napełniając. Bo jak światło nigdy nie oddziela się od ognia, tak moje Bóstwo nigdy nie oddzieliło się od człowieczeństwa, nawet w śmierci.

      Ponadto chciałem, aby moje przeczyste ciało zostało ukrzyżowane i rozdarte od stóp do czubka głowy za grzechy wszystkich. Obecnie to samo ciało jest każdego dnia ofiarowane na ołtarzu, aby jeszcze bardziej kochał Mnie człowiek i częściej pamiętał o moich dobrodziejstwach.

      Teraz jednak jestem całkowicie zapomniany, pomijany i pogardzany, czuje się jak król wygnany ze swego królestwa.

      Na jego miejsce został wybrany najgorszy łotr i to jemu oddaje się cześć. A Ja chciałem w człowieku mieć swoje królestwo, aby z mocy prawa być jego królem i panem, ponieważ go stworzyłem i odkupiłem.

      Lecz teraz on zdradził i zbezcześcił wiarę przyrzeczoną mi na chrzcie, złamał i zlekceważył moje prawa, które mu zaproponowałem. Kocha swą własną wolę i brzydzi się słuchaniem Mnie. Co więcej, woli ode Mnie tego najgorszego łotra, którym jest diabeł i jemu się powierzył. A on naprawdę jest łotrem, ponieważ bierze sobie w posiadanie jego duszę, odkupioną przeze Mnie za cenę krwi; podżega ją do zła i obiecuje fałsz. I wcale nie porywa jej, jakby był silniejszy ode Mnie, gdyż Ja jestem tak potężny, że mam całą władzę w jednym słowie, i tak sprawiedliwy, że nie czynię najmniejszej niesprawiedliwości, choćby Mnie prosili o to wszyscy święci. Lecz ponieważ człowiek, obdarzony wolną wolą, w sposób wolny poddaje się diabłu, gardząc mymi przykazaniami, to jest rzeczą słuszną, aby doświadczył on tyranii diabła.

      Bo sam diabeł, stworzony przeze Mnie dobrym, lecz upadły wskutek swej złej woli, jest jakby moim sługą, żeby pomścić zło. Choć do tego stopnia pogardzany, jestem jednak miłosierny, tak iż tym, którzy się upokarzają, przebaczę wszystko, co uczynili, i uwolnię ich od niegodziwego łotra. Tych zaś, którzy uparcie będą Mną gardzić, potraktuję ze sprawiedliwością, tak iż doświadczając jej, powiedzą: „Biada nam, bo zakosztowaliśmy Bożego gniewu!”

      Ty natomiast, córko moja, którą wybrałem i z którą rozmawiam moim duchem, kochaj Mnie z całego serca. Nie jak syna, córkę lub rodziców, ale bardziej niż cokolwiek na świecie. Bo Ja, którym cię stworzył, dla ciebie nie uchylałem się od udręki w żadnej mojej części. I także teraz kocham tak miłosiernie twą duszę, że gdybym się miał jej pozbawić, znów pozwoliłbym się przybić do krzyża, jeśliby to było możliwe. Naśladuj moją pokorę. Ja, król chwały i aniołów, włożyłem na siebie liche odzienie i moimi uszami słuchałem straszne obelgi i pogardę.

      Wybieraj raczej moją wolę niż swoją, ponieważ moja Matka a twoja Pani przez całe życie nie pragnęła niczego innego, jak tylko tego, czego Ja chciałem. Jeśli tak będziesz czynić, twoje serce będzie w moim i rozpali się moją miłością. Tak jak coś suchego natychmiast zapala się od ognia, tak twoja dusza zostanie przeze Mnie napełniona i Ja będę w tobie, i wszystkie rzeczy doczesne będą dla ciebie goryczą, a trucizną będzie wszelka przyjemność cielesna. Spoczywać będziesz w objęciach mojego Bóstwa, gdzie nie ma żadnej przyjemności cielesnej, lecz wesele i szczęście duchowe. Bo dusza uradowana pełna jest wesela, w środku i na zewnątrz. I o niczym nie myśli ani niczego nie pragnie, jak tylko radości, którą ma. Kochaj więc tylko Mnie, a będziesz mieć wszystko, czego pragniesz, i to w obfitości.

      Czyż nie jest napisane, że nie ubywało oliwy u wdowy do czasu, aż Bóg zesłał deszcz na ziemię, jak zapowiedział prorok? Ja jestem prawdziwym prorokiem; jeśli uwierzysz mym słowom i będziesz je zachowywać, nie zabraknie ci na wieki oliwy, radości i wesela.

      • wobroniewiary pisze:

        Tu możesz kupić: http://jednosc.com.pl/product_info.php?products_id=193
        „Brygida Szwedzka – Święta Europejka” jest monografią włoskiej pisarki, znanej z wnikliwych badań hagiograficznych i twórczości o świętych różnych epok. Książka jest dopełnieniem wydanego w tym roku przez „Jedność” wyboru objawień XIV-wiecznej mistyczki pt. „Co Chrystus powiedział do Świętej Brygidy?”

        Ta wykształcona średniowieczna księżniczka była najpierw dobrą żoną i matką, a potem dzieliła swoje życie pomiędzy doświadczenia ascetyczne i mistyczne a pełną zapału, energiczną działalność na polu społecznym i politycznym. Wiek XIV, w którym przyszło jej żyć, musiał stawić czoła licznym trudnościom natury społecznej i politycznej (najważniejsze z nich to tzw. wojna stuletnia, niezliczone konflikty pomiędzy władcami świeckimi a Kościołem, straszliwe epidemie dżumy, pobyt papieży w Awinionie i bolesne skutki tego faktu). Misją Świętej, wyznaczoną w objawieniach przez Boga, była odnowa Kościoła i duchowe odrodzenie oraz naprawa obyczajów całych społeczeństw i poszczególnych osób, a także stosunków między narodami i państwami w średniowieczu. Jej pisma stanowią doskonałe świadectwo tego wszystkiego, co działo się wtedy w świecie i Kościele. Są wyrazem wielkiego natchnienia mistycznego i równie dużego zaangażowania się w sprawy tego świata. Św. Brygida jest ogłoszona przez Jana Pawła II współpatronką Europy.

        Większy fragment:

        Objawienia świętej Brygidy z Szwecji

        Księga 1 – Rozdział 1, 5, 7, 8, 10, 22, 29, 30, 31, 36, 37, 42, 43, 44, 50

        Księga 2 – Rozdział 3, 5, 6, 12, 15, 18, 20, 21, 22, 23

        Księga 3 – Rozdział 5, 13, 19, 21, 24, 27, 29, 30

        Księga 6 – Rozdział 6, 28, 38, 39, 40, 42, 44, 46, 58, 116

        Księga 7 – Rozdział 15, 21, 30, 31

        Księga 8 – Rozdział 48, 56

        CO CHRYSTUS POWIEDZIAŁ DO ŚWIĘTEJ BRYGIDY – KSIĘGA PIERWSZA

        Początek „Księgi niebieskich objawień” świętej Brygidy Szwedzkiej. Słowa naszego Pana Jezusa Chrystusa do swojej wybranej i umiłowanej oblubienicy, w których mówi o swoim przesławnym wcieleniu, napiętnuje profanację chrztu i brak wiary oraz zaprasza oblubienicę do miłowania Go.

        KSIĘGA PIERWSZA – ROZDZIAŁ 1

        Ja jestem Stwórcą nieba i ziemi, jeden w Bóstwie z Ojcem i z Duchem Świętym. Ja jestem Tym, który przemawiał przez usta proroków i którego oni oczekiwali. Ze względu na ich pragnienie i moją obietnicę Ja – bez grzechu i bez pożądliwości – przyjąłem ciało, wchodząc w dziewicze wnętrzności niczym promienne słońce w najczystszą skałę. Bo jak słońce, przechodząc przez szkło, nie uszkadza go, tak również dziewictwo Dziewicy nie doznało uszczerbku, kiedy przyjąłem ciało.

        Poza tym przyjąłem ciało w taki sposób, by nie opuścić Bóstwa. Kiedy stałem się człowiekiem w łonie Dziewicy, nie byłem mniejszy od Ojca i Ducha Świętego w Bóstwie, wszystkim rządząc i wszystko napełniając. Bo jak światło nigdy nie oddziela się od ognia, tak moje Bóstwo nigdy nie oddzieliło się od człowieczeństwa, nawet w śmierci.

        Ponadto chciałem, aby moje przeczyste ciało zostało ukrzyżowane i rozdarte od stóp do czubka głowy za grzechy wszystkich. Obecnie to samo ciało jest każdego dnia ofiarowane na ołtarzu, aby jeszcze bardziej kochał Mnie człowiek i częściej pamiętał o moich dobrodziejstwach.

        Teraz jednak jestem całkowicie zapomniany, pomijany i pogardzany, czuję się jak król wygnany ze swego królestwa. Na jego miejsce został wybrany najgorszy łotr i to jemu oddaje się cześć. A Ja chciałem w człowieku mieć swoje królestwo, aby z mocy prawa być jego królem i panem, ponieważ go stworzyłem i odkupiłem.

        Lecz teraz on zdradził i zbezcześcił wiarę przyrzeczoną mi na chrzcie, złamał i zlekceważył moje prawa, które mu zaproponowałem. Kocha swą własną wolę i brzydzi się słuchaniem Mnie. Co więcej, woli ode Mnie tego najgorszego łotra, którym jest diabeł i jemu się powierzył. A on naprawdę jest łotrem, ponieważ bierze sobie w posiadanie jego duszę, odkupioną przeze Mnie za cenę krwi; podżega ją do zła i obiecuje fałsz. I wcale nie porywa jej, jakby był silniejszy ode Mnie, gdyż Ja jestem tak potężny, że mam całą władzę w jednym słowie, i tak sprawiedliwy, że nie czynię najmniejszej niesprawiedliwości, choćby Mnie prosili o to wszyscy święci. Lecz ponieważ człowiek, obdarzony wolną wolą, w sposób wolny poddaje się diabłu, gardząc mymi przykazaniami, to jest rzeczą słuszną, aby doświadczył on tyranii diabła.

        Bo sam diabeł, stworzony przeze Mnie dobrym, lecz upadły wskutek swej złej woli, jest jakby moim sługą, żeby pomścić zło. Choć do tego stopnia pogardzany, jestem jednak miłosierny, tak iż tym, którzy się upokarzają, przebaczę wszystko, co uczynili, i uwolnię ich od niegodziwego łotra. Tych zaś, którzy uparcie będą Mną gardzić, potraktuję ze sprawiedliwością, tak iż doświadczając jej, powiedzą: „Biada nam, bo zakosztowaliśmy Bożego gniewu!”

        Ty natomiast, córko moja, którą wybrałem i z którą rozmawiam moim duchem, kochaj Mnie z całego serca. Nie jak syna, córkę lub rodziców, ale bardziej niż cokolwiek na świecie. Bo Ja, którym cię stworzył, dla ciebie nie uchylałem się od udręki w żadnej mojej części. I także teraz kocham tak miłosiernie twą duszę, że gdybym się miał jej pozbawić, znów pozwoliłbym się przybić do krzyża, jeśliby to było możliwe. Naśladuj moją pokorę. Ja, król chwały i aniołów, włożyłem na siebie liche odzienie i moimi uszami słuchałem straszne obelgi i pogardę.

        Wybieraj raczej moją wolę niż swoją, ponieważ moja Matka a twoja Pani przez całe życie nie pragnęła niczego innego, jak tylko tego, czego Ja chciałem. Jeśli tak będziesz czynić, twoje serce będzie w moim i rozpali się moją miłością. Tak jak coś suchego natychmiast zapala się od ognia, tak twoja dusza zostanie przeze Mnie napełniona i Ja będę w tobie, i wszystkie rzeczy doczesne będą dla ciebie goryczą, a trucizną będzie wszelka przyjemność cielesna. Spoczywać będziesz w objęciach mojego Bóstwa, gdzie nie ma żadnej przyjemności cielesnej, lecz wesele i szczęście duchowe. Bo dusza uradowana pełna jest wesela, w środku i na zewnątrz. I o niczym nie myśli ani niczego nie pragnie, jak tylko radości, którą ma. Kochaj więc tylko Mnie, a będziesz mieć wszystko, czego pragniesz, i to w obfitości.

        Czyż nie jest napisane, że nie ubywało oliwy u wdowy do czasu, aż Bóg zesłał deszcz na ziemię, jak zapowiedział prorok? Ja jestem prawdziwym prorokiem; jeśli uwierzysz mym słowom i będziesz je zachowywać, nie zabraknie ci na wieki oliwy, radości i wesela.

        Słowa przepełnione miłością, którymi oblubienicy Chrystusa ukazany jest Kościół, walczący pod postacią okazałego zamku, oraz jak będzie odbudowany Kościół Boga dzięki modlitwom chwalebnej Dziewicy i świętych.

        ROZDZIAŁ 5

        Ja jestem Stwórcą wszystkich rzeczy. Ja, Król chwały i Pan aniołów, zbudowałem sobie okazały zamek i umieściłem w nim moich wybranych. Tymczasem nieprzyjaciele moi podkopali jego fundamenty i przeważyli nad przyjaciółmi moimi, aż z ich przywiązanych do słupa nóg wypłynie szpik. Kamienie uderzają w ich usta, cierpią z głodu i pragnienia. Ponadto tamci prześladują swego Pana. Już moi przyjaciele proszą z jękiem o pomoc, sprawiedliwość domaga się zemsty, miłosierdzie każe przebaczyć. Wtedy sam Bóg przemawia do obecnego tam wojska niebieskiego: „Co myślicie o nich, o tych, co zajęli mój zamek?” A wszyscy niemal jednym głosem odpowiadają: „Panie, w Tobie jest wszelka sprawiedliwość i wszystkie rzeczy w Tobie widzimy. Ty istniejesz bez początku i bez kónca, Synu Boży, Tobie został dany wszelki sąd, Ty jesteś ich sędzią”. Na co On rzecze: „Choć wszystko wiecie i widzicie we Mnie, to jednak nad tą obecną tu oblubienicą wy wydajcie słuszny sąd”. Ci zaś mówią: „Sprawiedliwość jest taka: ci, którzy wydrążyli dziurę w murze, niech zostaną ukarani jak złodzieje. A ci, którzy upierają się w złu, niech będą ukarani jak najeźdźcy. Ci zaś, którzy są więźniami, niech zostaną uwolnieni, a głodni nasyceni”.

        Następnie przemawia Matka Boża, Maryja, uciszając wcześniejsze głosy. Tak rzecze: „Panie mój i Synu najdroższy, Ty byłeś w moim łonie, prawdziwy Bóg i prawdziwy człowiek. Ty przez swą łaskawość uświęciłeś mnie, naczynie gliniane. Błagam Cię, zlituj się raz jeszcze nad nimi”.

        Wtedy odpowiada Pan Matce: „Błogosławione słowo ust Twoich. Ono wznosi się ku Bogu jak przemiła woń. Tyś jest chwałą aniołów i wszystkich świętych, bo przez Ciebie Bóg doznał pociechy i rozweselili się święci. A ponieważ od samej młodości Twoja wola była jak moja, raz jeszcze uczynię tak, jak tego chcesz Ty”.

        I mówi do wojska: „Walczyliście mężnie, dlatego ze względu na waszą miłość jeszcze uśmierzę mój gniew. Dzięki waszym modlitwom odbuduję mój mur. Ocalę i uzdrowię tych, którzy doznali przemocy i stokrotnie wynagrodzę im wycierpianą obrazę. Także gwałtownikom dam pokój i miłosierdzie, jeśli o nie prosić będą. Ci, którzy nim pogardzą, doświadczą mojej sprawiedliwości”.

        A teraz wyjaśnię ci, co oznaczają te rzeczy. Zamkiem, o którym ci mówiłem, jest sam święty Kościół, zbudowany krwią moją i moich świętych, wzmocniony cementem mojej miłości; w nim umieściłem moich wybranych i przyjaciół. Jego fundamentem jest wiara, to znaczy przeświadczenie, że Ja jestem Sędzią sprawiedliwym i miłosiernym. Lecz teraz fundament jest podkopany, ponieważ wszyscy wierzą we Mnie i głoszą, że jestem miłosierny, ale prawie nikt nie głosi i nie wierzy, że jestem Sędzią sprawiedliwym. Uważają Mnie niemal za niegodziwego sędziego. Niegodziwy bowiem byłby sędzia, który przez miłosierdzie odsyłałby bezkarnie niegodziwców, tak, by jeszcze bardziej uciskali sprawiedliwych. Lecz Ja jestem Sędzią sprawiedliwym i miłosiernym, tak, że nie pozostawię bez kary nawet najmniejszego grzechu i bez nagrody choćby najmniejszego dobra. Przez wydrążoną dziurę w murze weszli do świętego Kościoła ci, którzy grzeszą bez obawy, negują moją sprawiedliwość, dręczą moich przyjaciół jak tych, co są związani łańcuchami. Dla moich przyjaciół bowiem nie ma radości ni pociechy. Lecz jest im zadawana wszelka możliwa obelga i wszelki ból, jakby byli złymi duchami. Jeśli mówią o Mnie prawdę, zbija się ich twierdzenia i oskarża o kłamstwo. Gorąco pragną słuchać i mówić rzeczy prawe, ale nie ma nikogo, kto by ich słuchał lub mówił im o nich.

        Tamci bluźnią nawet przeciwko Mnie samemu, Panu i Stwórcy. Mówią bowiem: „Nie wiemy, czy jest Bóg. A jeśli jest, to co nas to obchodzi”. Strącają i depczą moją chorągiew, mówiąc: „Po co cierpiał? Komu to potrzebne? Niech da nam naszą wolę i to nam wystarczy, a niech dla siebie zachowa swoje królestwo i swoje niebo”. Ja chcę przebywać w nich, lecz oni mówią: „Raczej umrzemy, niż oddamy naszą wolę”.

        Tacy oni są, moja oblubienico. Ja ich stworzyłem i jednym słowem mógłbym ich zniszczyć. Jakże się unoszą pychą przeciwko Mnie! Lecz teraz, dzięki modlitwom Matki mej i wszystkich świętych, jestem jeszcze tak miłosierny i cierpliwy, że chcę, aby dotarły do nich słowa, które wyszły z moich ust i chcę ofiarować im moje miłosierdzie. Jeśli zechcą je mieć, uśmierzę mój gniew; w przeciwnym razie doświadczą mojej sprawiedliwości, tak, iż będą jak złodzieje publicznie zawstydzeni przed aniołami i przed ludźmi, będą osądzeni przez ludzi. Jak bowiem ci nabici na widły są pożerani przez kruki, tak tamci będą pożerani przez demony, a nie zostaną zjedzeni. Jak ci przykuci do pala nie znajdują pokoju, tak oni cierpieć będą wszędzie ból i gorycz. Płonąca rzeka płynąć będzie w ich ustach, a ich brzuch się nie nasyci, lecz każdego dnia odnawiać się będzie ich męka.

        Przyjaciele moi natomiast będą zbawieni i doznają pociechy przez słowa, które wychodzą z mych ust. Ujrzą moją sprawiedliwość wraz z miłosierdziem. Przyoblekę ich w zbroję mojej miłości i uczynię ich tak mocnymi, iż nieprzyjaciele rozpłyną się jak glina. A widząc to, będą czerwienić się wiecznym wstydem, ponieważ nadużyli mojej cierpliwości.

        Słowa chwalebnej Dziewicy do córki na temat sposobu ubierania się oraz w jakie szaty i ozdoby powinna stroić się córka.

        ROZDZIAŁ 7

        Ja jestem Maryja, która porodziłam prawdziwego Boga i prawdziwego człowieka, Syna Bożego. Ja jestem Królową aniołów. Syn mój kocha cię całym sercem. Ty powinnaś wystroić się w najbardziej odpowiednie szaty. Pokażę ci, jak to zrobić i jakie mają być te szaty.

        Jak więc najpierw wkładasz na siebie koszulę, potem suknię, buty, płaszcz i naszyjnik na piersi, tak też powinnaś się przyodziewać duchowo.

        Koszulą jest skrucha. Jak bowiem koszula jest najbliższa ciału, tak skrucha i spowiedź są pierwszą drogą do nawrócenia do Boga. Przez nie oczyszcza się umysł, który przedtem rozkoszował się w grzechu i poskromione zostaje nieczyste ciało. Para butów to dwie władze duchowe, a mianowicie wola usunięcia braków oraz wola czynienia dobra i powstrzymywania się od zła.

        Twoją suknią jest nadzieja w Bogu, ponieważ tak jak suknia ma dwa rękawy, tak w nadziei jest sprawiedliwość i miłosierdzie. A zatem, mając nadzieję na Boże miłosierdzie, nie zapominasz o Jego sprawiedliwości. Przypomina ci o Jego sprawiedliwości i sądzie, ale w taki sposób, żebyś nie zapomniała o miłosierdziu. Nie wymierza On bowiem nigdy sprawiedliwości bez miłosierdzia ani miłosierdzia bez sprawiedliwości.

        Płaszczem jest wiara: jak bowiem płaszcz wszystko przykrywa i wszystko trzyma zamknięte, tak przez wiarę człowiek może wszystko zrozumieć i uzyskać. Ten płaszcz powinien nosić znaki miłości twego Oblubieńca, to znaczy powinien wskazywać, że On cię stworzył, On cię odkupił, On cię wykarmił, On cię pociągnął do swego ducha i otworzył ci duchowe oczy.

        Naszyjnikiem jest rozważanie Jego męki. Niech zawsze spoczywa On na twej piersi. Jak był wyszydzany, biczowany, zakrwawiony i przybity żywcem do krzyża, a Jego nerwy zerwane. Jak przy śmierci całe Jego ciało drżało z powodu przenikliwego bólu. Jak w ręce Ojca polecał swego ducha. Ten naszyjnik niech zawsze będzie na twej piersi.

        Wieniec na twojej głowie oznacza czystość w uczuciach, tak abyś wolała raczej być pobita niż splamiona. Bądź więc przyzwoita i czysta. Nie myśl, nie pragnij niczego innego, jak tylko twego Boga. Gdy będziesz mieć Jego, będziesz mieć wszystko.

        Tak przystrojona oczekuj twego Oblubieńca.

        Słowa Królowej nieba do najdroższej córki, oznajmiające jej, jak powinna kochać i wielbić Syna wraz z Matką.

        ROZDZIAŁ 8

        Ja jestem Królową nieba. Martwisz się, jak masz mnie wielbić. Niech będzie dla ciebie rzeczą pewną, że wszelka chwała oddana memu Synowi jest chwałą dla mnie. Kto zniesławia Jego, zniesławia mnie. Tak bowiem gorąco Go kochałam, a On mnie, że byliśmy niemal jednym sercem. On kochał mnie, naczynie gliniane, i taką mnie darzył czcią, że wyniósł mnie ponad aniołów. Tak zatem masz mnie czcić:

        „Błogosławiony bądź, Boże, Stwórco wszystkich rzeczy, który raczyłeś zstąpić w łono Dziewicy Maryi. Błogosławiony bądź, Boże, który chciałeś dokonać tego bez jakiegokolwiek uszczerbku Dziewicy Maryi i raczyłeś wziąć od Niej niepokalane ciało – bez grzechu. Błogosławiony bądź, Boże, który wyszedłeś naprzeciw Dziewicy w radości Jej duszy i wszystkich Jej zmysłów, i z Niej zrodziłeś się w radości całego Jej ciała, bez grzechu. Błogosławiony bądź, Boże, który po swym wniebowstąpieniu częstymi pociechami radowałeś Dziewicę Maryję, Matkę swoją, i sam nawiedzałeś Ją, przynosząc Jej pociechę. Błogosławiony bądź, Boże, który wziąłeś do nieba z ciałem i duszą Dziewicę Maryję, swoją Matkę, i z wielką czcią umieściłeś Ją ponad aniołami obok swego Bóstwa. Przez Jej modlitwy – zmiłuj się nade mną”.

        Słowa Dziewicy Maryi do córki, zawierające pożyteczne pouczenia na temat życia oraz wiele wspaniałych rzeczy o męce Chrystusa.

        ROZDZIAŁ 10

        Ja jestem Królową nieba, Matką Boga. Powiedziałam ci, abyś nosiła zawsze na piersi naszyjnik. Teraz ukażę ci wyraźniej, jak ja od dzieciństwa, słuchając i rozumiejąc, że Bóg istnieje, zawsze zabiegałam i lękałam się o swoje zbawienie i starałam się okazywać Mu we wszystkim posłuszeństwo. Kiedy potem dowiedziałam się, że to Bóg jest moim Stwórcą i Sędzią wszystkich moich czynów, ukochałam Go mocno i zawsze się Go lękałam. Postanowiłam nigdy Go nie obrazić ani słowami, ani czynami. Dowiedziawszy się następnie, że dał prawo i swoje nakazy ludowi oraz że uczynił dla niego wiele cudów, postanowiłam mocno nikogo innego nie kochać, jak tylko Jego, i niezmiernie przykre stały się dla mnie sprawy ziemskie.

        Potem, kiedy poznałam również, że sam Bóg miał odkupić świat, rodząc się z dziewicy, umiłowałam Go tak bardzo, że nie myślałam o niczym innym, jak o Bogu i nie chciałam niczego, jak tylko Jego samego. Ile tylko to było możliwe, uciekałam od rozmów i od obecności krewnych i przyjaciół. Wszystko, co mogłam, oddałam ubogim. Dla siebie zachowałam jedynie trochę pożywienia i odzienia. Nic mi się nie podobało, tylko Bóg. Zawsze pragnęłam w swoim sercu, aby żyć w czasie Jego narodzin i zasłużyć sobie w miarę możliwości na to, by być służebnicą Matki Boga.

        Złożyłam także ślub w moim sercu, że pozostanę dziewicą i nigdy niczego nie będę posiadać na świecie. A jeśliby Bóg chciał inaczej, niech się dzieje Jego wola, a nie moja, ponieważ wierzyłam, że On może wszystko i pragnie dla mnie tylko tego, co pożyteczne. Dlatego oddałam Mu całą moją wolę.

        Kiedy potem nadszedł czas, w którym dziewice miały z mocy prawa być przedstawione Panu w świątyni, ja także byłam między nimi przez posłuszeństwo moim rodzicom, myśląc sobie, że skoro dla Boga nie ma nic niemożliwego i że skoro wie, iż ja niczego innego nie pragnę i niczego nie chcę, jak tylko Jego, to może On ustrzec moje dziewictwo, jeśli tak Mu się spodoba, albo niech się wypełni we mnie Jego wola. Dowiedziawszy się następnie w świątyni wszystkiego, co mam czynić, wróciłam do domu i rozpaliłam się miłością Bożą jeszcze bardziej niż przedtem. Każdego dnia zapalał się we mnie nowy płomień i pragnienie miłości. Dlatego bardziej jeszcze niż zwykle odsuwałam się od wszystkich, dniem i nocą trwając w samotności, lękając się otworzyć usta lub uszy na coś przeciwnego memu Bogu albo oczy na rzeczy przyjemne. Jednak w tej ciszy ogarnął mnie lęk i wielki niepokój, żeby mi się nie zdarzyło, że przemilczę rzeczy, o których raczej powinnam mówić. Kiedy byłam w takim zakłopotaniu serca i pokładałam całą nadzieję w Bogu, zaraz przyszła mi myśl o wielkiej potędze Boga, jak aniołowie i wszystkie stworzenia służą Mu i jak Jego chwała jest niewysłowiona i nieskończona.

        Tak rozważając, ujrzałam trzy wspaniałe rzeczy. Zobaczyłam najpierw gwiazdę, ale nie z tych, co lśnią na niebie. Ujrzałam światło, ale nie to, co rozbłyska w świecie. Poczułam woń nie ziół lub czegoś podobnego, lecz niezwykle miłą i niemal niewysłowioną, którą cała zostałam napełniona, i nie posiadałam się z radości. Zaraz potem usłyszałam głos, ale nie z ludzkich ust. A usłyszawszy go, zlękłam się silnie na myśl, że może to być jakaś iluzja. Zaraz jednak ukazał się przede mną anioł Boga pod postacią przepięknego mężczyzny, ale nie w ciele. Powiedział do mnie: Bądź pozdrowiona, pełna łaski… Usłyszawszy to, starałam się zrozumieć, co znaczą te słowa i dlaczego skierował do mnie to pozdrowienie.

        Czułam się bowiem niegodna czegoś podobnego lub w ogóle czegokolwiek dobrego. Niemniej jednak wiedziałam, że dla Boga nie ma nic niemożliwego.

        Wtedy anioł powiedział: To, które się w tobie narodzi, jest święte i będzie nazwane Synem Bożym, i jak się Jemu podoba, tak się stanie. A jednak nie uważałam, że jestem tego godna. Nie zapytałam go ani dlaczego, ani kiedy się to stanie, lecz tylko jak się to stanie, ponieważ nie jestem godna być Matką Boga i nie znam męża. Anioł zaś odrzekł, tak jak już powiedziałam: Dla Boga nie ma nic niemożliwego, ale wszystko, co On chce, stanie się…

        Usłyszawszy te słowa anioła, miałam bardzo silne wrażenie, że jestem Matką Boga, a dusza ma mówiła z miłością: „Oto jestem, niech się dzieje Twoja wola we mnie”. Po tych słowach natychmiast Syn mój począł się w moim łonie, przynosząc niewypowiedzianą pociechę duszy i wszystkim zmysłom moim. A mając Go w swym łonie, nosiłam Go bez bólu, bez jakiegokolwiek obciążenia i przykrego doznania na ciele. Upokarzałam się we wszystkim, wiedząc, że Ten, którego noszę w łonie, jest Wszechmocny. Kiedy potem Go urodziłam bez bólu i bez grzechu, podobnie jak Go poczęłam, radość duszy i ciała była tak wielka, że nie czułam ziemi, na której stawiałam stopy. I jak wszedł w moje członki ku radości całej duszy mojej, tak również w radości wszystkich zmysłów i niewysłowionym weselu duszy wyszedł ze mnie, nie naruszając mojego dziewictwa. Widząc i rozważając Jego piękno, dusza moja jakby rosą oblewała się radością, mając świadomość, że stała się godną takiego Syna. Kiedy zaś rozważałam miejsca gwoździ na rękach i stopach, które jak słyszałam od proroków, miały być przybite do krzyża, moje oczy napełniały się łzami, a serce niemal pękało z bólu. A gdy Syn mój widział mnie płaczącą, zasmucał się bardzo, niemal od tego umierając.

        Rozważając jednak potęgę Jego Bóstwa, pocieszałam się, wiedząc, że tego właśnie chciał i że tak było właściwie. W pełni upodobniłam swoją wolę do Jego woli, tak iż radość moja zawsze złączona była z bólem. Kiedy nadszedł czas męki mojego Syna, schwycili Go Jego nieprzyjaciele, bijąc Go po twarzy i plując na Jego oblicze. Zaprowadzono Go do kolumny i On sam zdjął z siebie szaty. Sam przyłożył ręce do kolumny, a nieprzyjaciele związali je bezlitośnie…

        Tak związany, nie miał niczego, co by Go okrywało, lecz stał tak, jak się urodził, cierpiąc wstyd z powodu swej nagości. Powstali wówczas wrogowie Jego, którzy po ucieczce przyjaciół byli wszędzie. I biczowali Jego ciało, czyste od wszelkiej zmazy i grzechu. Przy pierwszym uderzeniu ja, która stałam najbliżej Niego, upadłam jak martwa. Potem, odzyskawszy świadomość, ujrzałam Jego ciało pobite i ubiczowane aż do kości, które były widoczne. Najboleśniejsze było to, że bicze, cofając się, zostawiały bruzdy w ciele.

        I podczas gdy Syn mój był cały skrwawiony i poszarpany, tak iż nie było w Nim żadnej zdrowej i jeszcze nie ubiczowanej cząstki, ktoś gwałtownie zapytał: „Czy chcecie zabić Go bez sądu?” I zaraz Go rozwiązał. Potem Syn mój został ubrany na nowo i ujrzałam wówczas ślady Jego stóp pełne krwi. Dzięki tym śladom znałam drogę mojego Syna. Dokądkolwiek bowiem szedł, ziemia była zbroczona krwią. Nie mieli oni cierpliwości, aby poczekać, aż się ubierze, lecz przymuszali Go i popychali, żeby się pośpieszył. Gdy prowadzono mego Syna jak złodzieja, wycierał sobie oczy od krwi. A jak już Go osądzili, włożyli nań krzyż, aby go niósł. Dźwigał go przez chwilę, po czym ktoś podszedł, żeby pomóc memu Synowi i dalej ponieść krzyż za Niego.

        Podczas gdy Syn mój zmierzał na miejsce swej męki, jedni bili Go po barkach, inni po twarzy. A uderzano Go tak mocno i gwałtownie, że choć nie widziałam sprawcy, słyszałam wyraźnie trzask uderzeń.

        Kiedy wraz z Nim doszłam na miejsce męki, zobaczyłam tam przygotowane wszystkie narzędzia do zadania Mu śmierci. Dotarłszy na miejsce, Syn mój sam zdjął z siebie szaty, a słudzy mówili między sobą: „Te szaty są nasze, już ich nie odzyska, bo jest skazany na śmierć”. Kiedy Syn mój stał nagi, tak jak się urodził, podbiegł ktoś i przyniósł Mu welon, a On, uradowany wewnętrznie, okrył nim sobie intymne części.

        Potem okrutni oprawcy wzięli Go i rozciągnęli na krzyżu. Najpierw przybili prawą rękę do drzewa, gdzie już był otwór na gwóźdź; rękę przebili w miejscu, gdzie była najtwardsza. Podciągając następnie sznurem drugą rękę, przybili ją w ten sam sposób do drzewa. Potem przybili prawą nogę, a na niej ułożyli lewą. Zrobili to dwoma gwoździami, tak iż nerwy i żyły naprężały się i zrywały. Następnie nałożyli Mu koronę cierniową tak mocno, że przekłuła czcigodną głowę mojego Syna, oczy Jego napełniły się tą spływającą krwią, zatkały się uszy i splamiła się cała broda.

        Kiedy tak cały był pokryty krwią i ranami w mojej obecności, pełnej bólu i jęku, spojrzał tymi zakrwawionymi oczyma na Jana, syna mojej siostry, i polecił mnie jemu.

        Wtedy usłyszałam, jak niektórzy mówili, że mój Syn jest łotrem, a inni, że kłamcą albo że nikt bardziej od Niego nie był godzien śmierci. Pod wpływem tych słów ból mój stawał się znów okropny. Lecz, jak powiedziałam, gdy tylko wbili Mu pierwszy gwóźdź, przy pierwszym uderzeniu padłam omdlała, jakby martwa, zaćmił mi się wzrok, drżały mi ręce i nogi. Nie odzyskałam świadomości, zanim dokończyli ukrzyżowania. Kiedy się podniosłam, ujrzałam mego Syna nędznie wiszącego i ja, matka najsmutniejsza i przygnębiona, z trudem zdołałam znieść ten ból.

        Potem Syn mój, widząc Mnie i swoich przyjaciół płaczących bez ukojenia, słabym głosem zwrócił się od Ojca swego i powiedział: „Ojcze, czemuś Mnie opuścił?”, niemal jakby chciał rzec: „Nie ma nikogo, kto by mi współczuł, tylko Ty, Ojcze”. Wtedy oczy Jego zdały się na wpół martwe, Jego policzki wybladłe, twarz zagubiona, usta otwarte i język zakrwawiony, brzuch jakby pozbawiony wnętrzności, przyklejony do pleców. Całe ciało było blade i wychudłe z powodu ogromnego wykrwawienia. Jego ręce i nogi były zesztywniałe, rozciągnięte i wydłużone na kształt krzyża; broda i włosy zalane krwią.

        Kiedy Syn mój był pokryty ranami i zsiniały, tylko serce się trzymało, gdyż było mocne i zdrowe z natury. Z mego ciała wziął bowiem ciało bardzo czyste i doskonale zbudowane. Jego skóra była bardzo miękka i delikatna, gdy tylko została choćby lekko draśnięta, natychmiast tryskała krwią. A tak żywa była to krew, że można ją było dostrzec pod skórą. Ponieważ miał silną budowę i naturę, w Jego zranionym ciele toczyły ze sobą walkę życie i śmierć. Ból płynący z członków i nerwów zranionego ciała przechodził niekiedy do serca, które było bardzo zdrowe i nieskalane, i wywoływał w nim rozdarcia i wstrząsy. Kiedy indziej od serca ból rozchodził się na zranione członki i tak opóźniał ich śmierć, dolewając goryczy.

        Pośród tylu boleści Syn mój patrzył na swoich przyjaciół, którzy płakali i woleliby sami cierpieć te męki z Jego pomocą lub cierpieć wieczne piekło, aniżeli widzieć Jego rozszarpanego tymi boleściami. Ból, który płynął z cierpienia przyjaciół, przerastał wszelką gorycz i udrękę, jaką mógł wycierpieć w ciele i w duszy, ponieważ kochał ich czule. Dlatego z powodu nadmiaru swej ludzkiej udręki zawołał: „Ojcze, w ręce Twoje powierzam ducha mojego”.

        Gdy to usłyszałam, we Mnie, w Jego boleściwej Matce, zadrżały wszystkie członki z wielką goryczą. Ilekroć potem wracał w pamięci do mnie ten głos, rozbrzmiewał jakby na nowo w moich uszach i stawał się jakby teraz obecny.

        Gdy zaś zbliżała się śmierć, serce kruszyło Mu się z powodu gwałtownych cierpień i wszystkie członki zaczęły drżeć. Wtedy lekko podniósłszy głowę, skłonił ją. Widać było otwarte usta i krwawiący język. Ręce rozluźniły się nieco i ciężar ciała spadł bardziej na nogi. Palce i ramiona w jakiś sposób się wydłużyły i plecy mocno przylgnęły do drzewa krzyża.

        Wtedy niektórzy mi powiedzieli: „Mario, twój Syn umarł”. Inni dodali: „Umarł, ale zmartwychwstanie”. I kiedy wszyscy mówili, przyszedł ktoś i włócznią przebił Mu serce tak gwałtownie, że omal nie przeszła na drugą stronę.

        A cofając się, włócznia miała ostrze czerwone od krwi. Wtedy, widząc zranione serce mego najdroższego Syna, miałam wrażenie, jakby zranione zostało moje serce.

        Następnie został zdjęty z krzyża i wzięłam Go na kolana. Był jak trędowaty, cały pełen sińców. Jego oczy były zamknięte, zalane krwią; usta zimne jak śnieg; broda szczeciniasta, twarz ściągnięta, ręce ułożone koło pępka. Tak jak był na krzyżu, tak Go przyjęłam na moje kolana, zesztywniałego we wszystkich swych członkach.

        Potem ułożyli Go na czystym prześcieradle. A swoim przemyłam Mu rany i członki. Zamknęłam Mu oczy i usta, które po śmierci zostały otwarte. Potem złożyli Go w grobie. O, jakże pragnęłam żywa być pochowana razem z moim Synem, gdyby taka była Jego wola.

        Kiedy to uczynili, przyszedł dobry Jan i zaprowadził mnie do swego domu.

        Oto, córko moja, co wycierpiał dla ciebie mój Syn.

        Pełne słodyczy pytanie Matki, skierowane do oblubienicy i odpowiedź oblubienicy dana Matce. Słowa Matki o pożytku z dobrych pośród złych.

        ROZDZIAŁ 22

        Matka tak mówiła do oblubienicy Syna: „Ty jesteś oblubienicą mego Syna. Powiedz mi, co masz w sercu i czego pragniesz?” Oblubienica odparła: „Dobrze wiesz, Pani, bo Ty przecież znasz wszystko”. Wtedy błogosławiona Dziewica powiedziała: „Wprawdzie ja wiem wszystko, ale ty powiedz mi to swoimi słowami i w obecności wszystkich”.

        Na to oblubienica: „Dwóch rzeczy – rzekła – lękam się, o Pani. Pierwszą są grzechy, których nie opłakuję i nie boję się tak, jak tego bym chciała. Drugą jest to, że smucę się z powodu tak wielu nieprzyjaciół Syna Twego”.

        Wtedy Dziewica Maryja powiedziała: „Na pierwszą rzecz dam ci trzy lekarstwa. Pierwsze jest takie: pomyśl, że wszystkie istoty żyjące, które mają ducha, tak jak żaby i wszystkie inne zwierzęta, niekiedy cierpią niewygody. Ich duch jednak nie żyje na wieki, lecz umiera wraz z ciałem. Twoja dusza natomiast, podobnie jak dusza każdego człowieka, żyje na wieki. Drugie jest takie: pomyśl o miłosierdziu Bożym, gdyż żaden człowiek nie jest tak wielkim grzesznikiem, aby jego grzech nie został przebaczony, jeśli poprosi o to z postanowieniem poprawy i ze skruchą. Trzecie jest takie: pomyśl, jaka jest chwała duszy, która w Bogu i z Bogiem żyje bez końca.

        Co do drugiej sprawy, a mianowicie że liczni są nieprzyjaciele Boga, również dam ci trzy lekarstwa. Pierwsze jest takie: rozważ, że twój Bóg i Stwórca jest także ich Sędzią i nigdy nie będą oni sędziami, choć On znosi z wielką cierpliwością ich niegodziwość w czasie tego życia.

        Drugie jest takie: rozważ, że są oni synami zatracenia oraz jak ciężki i straszliwy będzie dla nich ogień wieczny. Są oni najgorszymi sługami, pozbawionymi dziedzictwa, natomiast synowie je otrzymają. „Czy zatem – powiesz – nie trzeba by im głosić Ewangelii?” Tak, oczywiście. Pomyśl, że często obok złych są i dobrzy. Również przybrani synowie niekiedy oddalają się od dobra, tak jak uczynił to ów syn marnotrawny, który odszedł do dalekiego kraju i żył niegodziwie. Lecz oni, skruszeni pod wpływem przepowiadania, powracają do Ojca i będą tym goręcej przyjęci, im bardziej zgrzeszyli. Im zatem trzeba przepowiadać jeszcze więcej; niech więc kaznodzieja, który uważa, że wszyscy są źli, zastanowi się, czy nie ma wśród nich także przyszłych synów mojego Pana. Niech zatem im głosi Ewangelię. Taki kaznodzieja otrzyma wspaniałą nagrodę. Trzeci środek jest następujący: rozważ, że źli są tolerowani za życia jako próba dla dobrych, aby drażnieni ich obyczajami, zbierali owoce cierpliwości, co wyjaśnię ci za pomocą przykładu.

        Róża cała pachnie, ma piękny wygląd, jest delikatna w dotyku, a jednak rośnie wśród cierni, które kłują przy dotknięciu, są brzydkie i bez zapachu. Tak również ludzie dobrzy i sprawiedliwi, choć łagodni ze względu na cierpliwość, piękni z racji obyczajów, pachnący dobrym przykładem, nie mogą jednak postępować naprzód i być doświadczani inaczej, jak tylko pośród złych. Niekiedy zdarza się, że cierń broni różę, aby nie została zerwana przedwcześnie. Tak też źli są dla dobrych okazją, by nie popadli w grzech. Niekiedy są powstrzymywani przez złość niedobrych, aby nie zgubił ich błogostan lub inne grzechy. Tak również wino nie zachowuje nigdy swego dobrego smaku inaczej, jak tylko wśród mętów; tak samo dobrzy i źli nie mogą pozostać cnotliwi i przynosić pożytku, jeśli nie są doświadczani przez ucisk i prześladowania ze strony złych.

        Dlatego znoś chętnie nieprzyjaciół Syna mego i pomyśl, że On jest ich Sędzią i że – gdyby chodziło o samą sprawiedliwość – musieliby być zniszczeni wszyscy i spokojnie mógłby ich zniszczyć w jednej chwili. Zatem znoś ich, dopóki On również ich znosi”.

        Słowa Dziewicy do córki na temat dwóch pań, z których jedna nazywa się Pycha, a druga Pokora. Przez tę ostatnią rozumie się Dziewicę, która w momencie śmierci przychodzi z pomocą swoim czcicielom.

        ROZDZIAŁ 29
        Matka Boża mówiła do oblubienicy Syna: „Są też dwie panie. Jedna, która nie ma jakiegoś szczególnego imienia, bo nie jest godna go nosić. Drugą jest Pokora i ma na imię Maria. Nad pierwszą panuje sam diabeł, który nią rządzi. Powiedział do niej jeden z jej żołnierzy: „O moja pani, jestem gotów uczynić wszystko, byle tylko przespać się z tobą choć jeden raz. Mam bowiem dużo energii, szczodre serce, nie boję się niczego i jestem gotowy nawet umrzeć za ciebie”. Ona mu odpowiedziała: „O sługo mój, wielka jest twoja miłość ku mnie. Ale ja siedzę wysoko i nie ma tu nic, tylko to krzesło. Prowadzą tu trzy bramy.

        Pierwsza jest tak wąska, że cokolwiek człowiek ma w swym ciele, jeśli przechodzi przez tę bramę, wszystko się kruszy i rozpływa. Druga jest tak spiczasta, że kłuje aż po nerwy. Trzecia brama jest tak płonąca, że ktokolwiek w nią wchodzi, nie wytrzymuje od żaru i topi się jak brąz. Ale ja jestem wysoko, a ponieważ posiadam tylko jedno krzesło, kto będzie chciał być ze mną, stoczy się w ogromną przepaść”. On odpowiedział: „Ja oddam moje życie za ciebie, bo spadanie nie przestrasza mnie”.

  18. Tuptusia pisze:

    24 lipca świętej Kingi

    „Jakie były losy patronki Polski i Litwy, świętej Kingi?”

    Wszyscy kojarzymy ją Wieliczką oraz górnikami. Była żoną Bolesława Wstydliwego. Węgierka, która przyczyniła się do zjednoczenia Polski. Patronka Polski i Litwy, a także górników.

    Święta Kinga przyczyniła się do zjednoczenia Polski po rozbiciu dzielnicowym.

    Święta Kinga przybyła do Polski w wieku zaledwie pięciu lat jako narzeczona dwunastoletniego wówczas Bolesława Wstydliwego. Pochodziła ona z rodu królewskiego, jej ojcem był węgierski król Beli IV z rodu Arpadów. Gdy tylko ukończyła dwunasty rok życia ogłoszone zostały książęce zaślubiny, wkrótce też odbył się ślub młodej pary. Różnicy pomiędzy nimi na szczęście nie było dużej, więc umieli nawiązać ze sobą kontakt. Bolesław, jak głoszą opowiadania i historie, był bezsprzecznie zakochany w swojej żonie, był w stanie poświęcić dla niej wszystko, gdyby tylko od niego tego zażądała. Jednak i ona kochała swojego męża, była mu wierna i oddana.

    Kinga była osobą bardzo wierzącą, więc szybko przekonała swojego męża do przyjęcia ślubów czystości, miała wówczas zaledwie dwanaście lat. Uroczystość dokonała się w katedrze na Wawelu przed biskupem Prandotą. Ze względów strategicznych było to oczywiście bardzo złe posunięcie, gdyż uniemożliwiało przedłużenie rodu piastowskiego, ale dla Kościoła ten gest okazał się niezwykle istotny.

    W połowie XIII wieku księżna uruchomiła pierwszy szyb w kopalni soli w Bochni, niedługo przed tym sprowadziła do Polski węgierskich górników. Stąd też uznaje się ją obecnie za jedną z patronek górników właśnie.

    W 1253 roku wraz z biskupem Prandotem urzeczywistniła kanonizację biskupa krakowskiego Stanisława, który według legendy zginął męczeńską śmiercią z rąk król Polski – Bolesława Śmiałego. Postać biskupa została dobrze opisana w Kronice według Wincentego zwanego Kadłubkiem. Ten też kronikarz odpowiedzialny jest za rozpowszechnienie legendy o zrastających się członkach biskupa – analogia do pojednania dzielnicowego i zjednoczenia Polski. Święta Kinga sprosiła na uroczystości kanonizacyjne możnych z całego kraju – symboliczny motyw pojednania. Faktycznie też wkrótce święty Stanisław został uznany za patrona Polski, sam kraj zaś zjednoczył się pod rządami Władysława Łokietki na początku wieku XIV.

    Księżna założyła również pierwszy w Polsce zakon klarysek w Starym Sączu. W przyszłości, po śmierci męża, miejsce to stało się jej domem. Tu także zmarła po długiej chorobie. Historia przekazuje nam, że dzięki Kindze właśnie w zakonach zaczęto śpiewać pieśni religijne po polsku.

    Pod koniec XVII wieku papież Aleksander VIII potwierdził istnienie kultu księżnej, jego następca, Klemens XI ogłosił zaś Kingę patronką Polski i Litwy.
    W 1999 roku została ona wreszcie też i uznana za świętą za sprawą Jana Pawła II. Jej święto obchodzi się w Kościele 24 lipca, czyli w dzień jej śmierci.

    http://imiona.wieszjak.pl/patroni/281287,Jakie-byly-losy-patronki-Polski-i-Litwy-swietej-Kingi.html

    O świętej Kindze także na stronie: http://www.brewiarz.katolik.pl/czytelnia/swieci/07-24.php3

  19. Specjalnie dla Tuptusi i dla innych prezent – objawienia św. Brygidy Szwedzkiej
    „Słowa Pana Naszego Jezusa Chrystusa do swej wybranej Oblubienicy
    Najmilszej, o upewnieniu swego Przezacnego Wcielenia, i o zelżeniu, i złamaniu
    Wiary naszej, i Chrztu; y jako do zamiłowania samego siebie, wzywa
    pomienionej Oblubienice” – całość do pobrania w pdf -zaraz wgramy i podamy link pod najnowszym wpisem (tutaj też): proszę 🙂

    Kliknij, aby uzyskać dostęp ksiega1-8.pdf

    i w Wordzie: https://wobroniewiaryitradycji.files.wordpress.com/2012/07/sw-brygida.doc

  20. Barbar3 pisze:

    ”MISTYCZNE MIASTO BOŻE”Marii z Agredy
    Fragment:
    ROZDZIAŁ XXVIII
    Wewnętrzne cierpienia Najświętszej Panny. Jezus w świątyni.
    Jezus, Maryja i Józef wybrali sobie Nazaret na stałe miejsce pobytu. Pan postanowił swą najczystszą Matkę wznieść na jeszcze wyższy poziom mądrości i świętości niż ten, na którym się dotąd znajdowała. Zamiarem Jego było wykształcenie uczennicy, która byłaby tak mądra i doskonała, żeby mogła później stad się mistrzynią i żywym obrazem nauki swego Mistrza — po wniebowstąpieniu Syna Maryja taką się właśnie stała. Cześć Jezusa Chrystusa wymagała, aby skuteczność siły Jego nauki, na której zamierzał oprzeć święte i niepokalane prawo łaski, zadokumentowana została w ten sposób, że wychował Istotę, która była tylko stworzeniem, a jednak doskonałość objawiła się w Niej w sposób widoczny i pełny. Stworzenie to miało być w tym względzie najdoskonalsze, stanowiąc przykład i wskazówkę życia dla innych. Było rzeczą naturalną, że stworzeniem tym mogła być tylko Najświętsza Maryja Panna, albowiem będąc Matką Jezusa stała najbliżej swego Mistrza i Pana świętości.
    Aby ta duchowa budowla w sercu Najświętszej Matki przewyższała wszystko, co nie jest Bogiem, Pan nasz sam zbudował fundamenty tej budowli; uczynił to w ten sposób, że doświadczył moc miłości i wszelkich cnót Maryi. W tym celu dał Jej odczuć swą nieobecność przez pozbawienie Jej przywileju patrzenia w swą duszę, co zawsze dotąd było Jej ustawiczną, najwyższą radością. Nie oznacza to, że Ją opuścił, albowiem przebywał przy Niej, i w Niej, poprzez nadmiar łask w sposób niewysłowiony, ale zakrył przed Jej wzrokiem swą duszę i pozbawił Ją tym samym słodkiej rozkoszy, jakiej dotąd zażywała. Równocześnie Pan zataił przed Królową niebios, w jaki sposób i dlaczego to się stało. Ponadto — nic nie wyjaśniając — zachowywał się wobec Niej poważniej niż zwykle i rzadziej sprawiał Jej radość swą cielesną obecnością — często odsuwał się od Niej, mówił z Nią mało i to z wielką powagą i majestatem.
    Ta niespodziewana zmiana była piecem ognistym, w którym najczystsze złoto świętej miłości naszej Królowej dostąpiło odnowienia i nabyło doskonalszej czystości. Zdziwiona tym, co Ją spotkało, przyczyn tego odmiennego zachowania się Jej najukochańszego Syna Maryja szukała najpierw w samej sobie — uważała się za niegodną oglądania Pana i Stworzyciela, przypisując sobie brak wdzięczności; sądziła, że nie odpowiadała w należny sposób łaskom, jakie odebrała z tak hojnej ręki Najwyższego.
    Najmędrsza Królowa smuciła się nie z tej przyczyny, że utraciła słodkie pociechy, jakich Jej Pan udzielał, lecz Jej niewinne serce raniła obawa, że zasłużyła sobie na Jego niezadowolenie, lub że służąc Mu niedbale wypełniała swe obowiązki. Cierpiała tym samym straszne męczarnie, jakich ludzki ani
    nawet anielski rozum nie jest w stanie pojąć. Tylko Maryja, która jako Matka „świętej miłości” osiągnęła najwyższy stopień miłości, była wystarczająco mądra i silna, aby móc znieść taką męczarnię, która przewyższała wszystkie katusze męczenników i wszystkie pokuty wierzących. W tym czasie zapominała o wszystkim, co zostało stworzone, nawet o własnym życiu. Dokładała wszelkich starań, aby odzyskać łaskę i przyjaźń Najświętszego Syna i Boga; wprawdzie naprawdę posiadała te dary, ale Ona sama obawiała się, że je straciła.
    Minęło trzydzieści dni, zanim zakończyła się ta walka. Dla Maryi były one wiekami, bo przecież ani chwili nie mogła żyd bez wzajemnej miłości najmilszego Syna. Ale i Serce Jezusa nie mogło dłużej opierać się miłości do najsłodszej Matki; Jezus sam musiał zadawać sobie gwałt, aby pozostawiać Maryję w smutku i obawie. Pewnego dnia pokorna Królowa weszła do Boskiego Dziecięcia, upadła Mu do nóg i wśród łez i westchnień rzekła do Niego: „Moja najsłodsza Miłości, moje najwyższe Dobro, czymże jestem, marny proch i popiół, w porównaniu do Twej niezmierzonej potęgi? Cóż znaczy nędzne stworzenie wobec Twej nieskończonej dobroci? Niewysłowienie wyższy jesteś ponad naszą marność. W niezmierzonym morzu Twego miłosierdzia znikają wszystkie nasze niedoskonałości i ułomności. Jeżeli, jak to uznaję, nie służyłam Ci tak jak to było moim obowiązkiem — ukarz moją niedbałość i przebacz mi; pozwól jednak, mój Synu i Panie, abym znowu mogła oglądać radość Twego oblicza, co jest moim najwyższym szczęściem, pozwól mi znowu oglądać to utęsknione Światło, które dawało mi życie. Spojrzyj na mnie biedną, schyloną do ziemi; nie odejdę od Twoich stóp dopóki nie ujrzę znowu tego zwierciadła, w którym przeglądała się moja dusza”.
    W pełnych mądrości i miłości słowach nasza wielka Królowa przemawiała klęcząc przed swym Boskim Synem. A ponieważ Jego Majestat jeszcze bardziej niż Maryja pragnął, aby Jego Matka znowu brała udział w Jego rozkoszach, przeto odrzekł z najwyższym upodobaniem: „ Wstań moja Matko!”. Wyrazy te wypowiedziane przez Słowo Ojca przedwiecznego posiadały taką moc, że Matka Boska została przemieniona i popadła w zachwycenie, w którym oglądała Bóstwo. W objawieniu tym Pan powitał Ją najczulszymi objawami miłości i Maryja przeszła nagle od łez do najwyższej radości, z cierpienia do najwyższego szczęścia, z goryczy do niewysłowionej słodyczy. Jego Majestat objawił Jej wielkie tajemnice dotyczące prawa Nowego Zakonu. Aby zostały one zapisane w Jej Najczystszym Sercu Trójca Przenajświętsza nazwała Maryję pierworodną i pierwszą Uczennicą Wcielonego Słowa. Słowo Odwieczne miało w Niej stworzyć wzór i obraz, według którego mieli się kształcić wszyscy święci apostołowie, męczennicy, nauczyciele Kościoła, wyznawcy, wszystkie święte panny i inni sprawiedliwi nowego Kościoła i nowego prawa łaski, jakie
    ustanowić miał Zbawiciel rodzaju ludzkiego. Wzniosła Królowa niebios miała się stad prawdziwą Arką Nowego Testamentu, aby z nadmiaru Jej mądrości i łaski, jak z niezmierzonego morza, wypływało to wszystko, co inni święci odebrali, jako łaski i co odbierać będą aż do końca świata.
    Gdy Dziecię Boskie miało lat dwanaście, macierzyńskie serce Maryi doznało ciężkiego doświadczenia. Jezus, Maryja i Józef chodzili corocznie na Święto Paschy do świątyni. Kiedy Jezus skończył dwanaście lat i nadszedł czas, w którym powoli zaczęły się ukazywać pierwsze promienie Jego Boskiego światła, również udali się do Jeruzalem. Święto niekwaszonego chleba według przepisu prawa trwało siedem dni, z których pierwszy i ostatni były najuroczystsze. Nasi niebiańscy pielgrzymi pozostali przez te siedem dni w Jeruzalem, spędzając Święto Paschy na modlitwie, jak to czynili inni Izraelici.
    Gdy minął dzień siódmy udali się w podróż do domu. Kiedy wychodzili z miasta, Jezus oddalił się od rodziców, którzy tego nie spostrzegli i niczego się nie spodziewając szli dalej. Przyczynił się do tego wielki tłok i ówczesny zwyczaj, że mężczyźni podróżowali osobno, niewiasty osobno, a dzieci towarzyszyły albo ojcu, albo matce. Dlatego św. Józef myślał, że Jezus idzie ze swą Najświętszą Matką, przy której zazwyczaj przebywał. Nie mógł przypuszczać, że Maryja idzie bez Boskiego Dziecięcia, które kochała ponad wszystko. Natomiast na niebiańską Królową Pan Jezus zesłał zachwycenie i zajął Jej uwagę innymi myślami. Gdy zauważyła nieobecność Najświętszego Syna sądziła, że Pan Jezus towarzyszy Józefowi, aby napełnić go radością.
    W tym mniemaniu Maryja i Józef podróżowali — jak pisze św. Łukasz — cały dzień. Podróżni opuszczali Jerozolimę różnymi drogami, a później rodziny łączyły się w oznaczonym miejscu. Również Maryja i Józef spotkali się wieczorem i zauważyli nieobecność Jezusa. Oboje zaniemówili ze zdziwienia i przerażenia; każde z nich sobie przypisywało winę, albowiem nie znali sposobu, w jaki Pan Jezus odłączył się od nich.
    Następnie zaczęli naradzać się, co czynić dalej. Najmiłościwsza Matka rzekła, do św. Józefa: ,,Serce moje nie zazna spokoju, dopóki nie wrócimy i nie odnajdziemy mego Najświętszego Syna”. Tak też uczynili i zaczęli pytać o Niego krewnych i znajomych; nikt jednak nie umiał im nic powiedzieć o Jezusie. Cierpienie ich powiększało się, bo wszędzie odpowiadano im, że przez całą drogę z Jerozolimy nikt nie widział wracającego chłopca.
    Trzy dni najmiłościwsza Matka spędziła we łzach, nie odpoczywając i nie jedząc. Ból, jaki w tym czasie odczuwała, był większy od cierpień wszystkich męczenników; w swym Boskim Synu utraciła przecież więcej niż cały świat. Równie wielka była jednak Jej cierpliwość i poddanie się woli Bożej. Przez trzy
    dni Pan pozostawiał Ją w zwyczajnym stanie łaski, pozbawiając szczególnych względów i pociech, którymi zazwyczaj Ją obdarzał. Wielka była bezradność i ból Najświętszej Matki, która nie znała przyczyny tego nowego doświadczenia. A jednak — o cudzie świętości, mądrości i doskonałości — nie utraciła mimo tego niezmiernego cierpienia ani odwagi, ani wewnętrznego, ani zewnętrznego spokoju. Wprawdzie ból przeszywał Jej serce, a cierpienia przechodziły wszelkie pojęcie, ale we wszystkich Jej czynnościach objawiał się zwyczajny porządek. Ani na chwilę nie zaniedbała swych modlitw za rodzaj ludzki, ani błagań o łaskę odnalezienia Najświętszego Syna.
    Również św. Józef bardzo cierpiał w tych dniach. Życiu jego zagrażało nawet niebezpieczeństwo, gdyby go Pan nie wspierał, a najświętsza Królowa nie pocieszała i nie pamiętała o jego odpoczynku i posiłkach, czego zaniedbywał szukając gorliwie Jezusa.
    Tymczasem Jezus rozstawszy się z rodzicami szedł ulicami Jerozolimy. W swej Boskiej wszechwiedzy widział wszystkie przyszłe cierpienia, jakie miał ponieść na tej drodze i już teraz ofiarowywał je Ojcu niebiańskiemu w intencji zbawienia dusz. Aby utrzymać się przy życiu raczył w swej nieskończonej pokorze prosić o jałmużnę. Odwiedzał także ubogich i chorych w szpitalach i pocieszał ich. Potem wszedł do świątyni, gdzie uczeni w Piśmie omawiali przyjście Mesjasza. Zbliżył się do nich, jak gdyby pragnął przysłuchać się uczonym rozprawom i uczyć się. Kiedy jednak zgromadzeni orzekli, że Mesjasz jeszcze nie przyszedł i że przybędzie z wielkim majestatem, wtedy Boski chłopiec wystąpił przed nimi i na podstawie ksiąg proroków wykazał, że spełnił się czas, w którym Mesjasz miał się ukazać i że nie przybędzie On, jako król ziemski w przepychu i wyniosłości, lecz jako Wybawiciel ludzi w pokorze i ubóstwie. Mówił to z mocą i powagą, jaka tylko Jemu była właściwa.
    Wszyscy uczeni zamilkli i spoglądali po sobie z podziwem pytając: ,,Cóż to za cud? Jakiż to cudowny chłopiec! Skąd się wziął? Czyim jest dzieckiem?” Jednak daremnie pytali kto jest Ten, który ich pouczył; niczego nie dowiedzieli się, a nawet nie domyślali. Kiedy Jezus kończył swoją mowę nadeszła Jego Najświętsza Matka i Józef.
    Wszyscy uczeni pełni podziwu powstali z miejsc, a Matka Boska pogrążona w morzu rozkoszy zbliżyła się do Syna i rzekła do Niego —jak pisze św. Łukasz — te słowa: „Synu, czemuś nam to uczynił? Oto ojciec Twój i ja z bólem serca szukaliśmy Ciebie”. Matka Boska wypowiedziała tę pełną miłości skargę z całą czcią i serdecznością, oddając Jezusowi hołd jako swemu Bogu i przedstawiając swoje cierpienia jako swemu Synowi. Pan Jezus odrzekł: ,,Czemuście Mnie szukali? Czy nie wiedzieliście, że powinienem być w tym, co należy do mego
    Ojca?”Zdziwieni uczeni oddalili się i Matka Boska pozostała ze swoim Najświętszym Synem. Przytuliła Go z macierzyńską czułością i rzekła: ,,0 mój Synu! Pozwól memu zbolałemu sercu okazać cierpienia i męczarnie, aby boleść moja mnie nie zabiła, jeżeli życie moje może być pożyteczne na to, abym Ci służyła. Nie odtrącaj mnie od swego oblicza i przyjmij mnie za swoją niewolnicę. A jeżeli przez niedbałość utraciłam Cię z oczu — przebacz mi, uczyć mnie godną Siebie i nie karz mnie Twoją nieobecnością.” Boski chłopiec miłościwie powitał Matkę i przyrzekł, że będzie odtąd Jej Mistrzem i nieodłącznym Towarzyszem aż do odpowiedniego czasu. Słowa te uspokoiły pałające miłością serce Królowej niebios. Następnie święta Rodzina udała się w podróż do domu.
    Po pewnym czasie Jezus, Najświętsza Panna i Św. Józef przybyli do Nazaretu, co Św. Łukasz opisuje w następujących słowach: „Potem poszedł z nimi i wrócił do Nazaretu; i był im poddany. A Matka Jego chowała wiernie wszystkie te wspomnienia w swym sercu. Jezus zaś czynił postępy w mądrości, w latach i w łasce u Boga i u łudzi.” Co sama widziałam — opowiem później; teraz chcę tylko zaznaczyć, że pokora i posłuszeństwo naszego Boskiego Mistrza wprawiały aniołów w największy podziw; zachwycali się też wzniosłą powagą Jego Najświętszej Matki, która dostąpiła tej godności, że Bóg, który został Człowiekiem, oddał się Jej pod opiekę, aby Go przy pomocy św. Józefa wychowała i rozporządzała Nim jak swą własnością.
    Temu posłusznemu poddaniu się Jezusa Matce odpowiadały cnotliwe uczynki Maryi. Pomiędzy innymi wzniosłymi cnotami posiadała Ona niezwykle wielką pokorę, poświęcenie i wdzięczność za to, że Jego Majestat raczył znów pozostawać w Jej towarzystwie. Dziękowała Mu tak niestrudzenie i służyła na klęczkach z takim oddaniem, że napełniała podziwem najwyższych serafinów. Usiłowała gorliwie naśladować Syna we wszystkich czynnościach.
    Takimi objawami świętości wzruszała serce naszego Pana i przywiązywała Go do siebie łańcuchami niezwyciężonej miłości. Ponieważ Jezus, jako prawdziwy Bóg i prawdziwy człowiek, był ściśle połączony z Matką, istniało między nimi wzajemne oddanie, miłość i czynienie sobie nawzajem dobrych uczynków; potężne strumienie łask i doskonałości Wcielonego Słowa przelewały się do niezmiernego oceanu Serca Maryi, a ocean ten nie przepełniał się nigdy, bo był dostatecznie ogromny, aby pomieścić w sobie wszystkie te strumienie.
    Nauka Najświętszej Królowej niebios skierowana do czcigodnej Marii z Agredy.
    „Moja córko! Kto z należną czcią rozważa wszystkie dzieła mego Boskiego Syna, jak również moje własne czyny, znajduje w nich mnóstwo pełnych tajemnic nauk. Pan nasz odłączył się ode mnie, abym wśród łez i cierpienia szukała Go a
    następnie odnalazła z radością i pożytkiem dla duszy. Powinnaś naśladować mój przykład: i ty powinnaś wśród gorzkich boleści szukać Pana, a boleść ta powinna cię skłaniać do nieustannej gorliwości, abyś przez całe życie nie ustawała dopóki Go nie znajdziesz, abyś następnie trzymała Go przy sobie i już więcej się od Niego nie oddalała.
    Aby lepiej zrozumieć tę tajemnicę powinnaś wiedzieć, że Jego nieskończona mądrość wiedzie dusze do wiecznej szczęśliwości w ten sposób, że wskazuje im drogę prowadzącą ku niej i pozostawia je w wątpliwości, czy osiągną cel. Chodzi o to, aby pozostawiać ludzi w ciągłej trosce i bólu, dopóki nie dojdą do wiecznej szczęśliwości. Troska ta powinna obudzić w człowieku ustawiczną obawę przed popełnieniem grzechu, albowiem tylko przez grzech człowiek może utracić wieczną szczęśliwość. Troska ta powinna również pomóc człowiekowi w tym, aby wśród światowego zgiełku nie dał się usidlić marnym rzeczom ziemskim. Stwórca do rozumu, jaki człowiek posiada z natury, dodał cnoty wiary i nadziei; cnoty te budzą miłość, z pomocą, której człowiek szuka ostatecznego celu i osiąga go. Oprócz tych, i innych cnót otrzymanych podczas chrztu świętego, Pan zsyła jeszcze zbawienne natchnienia i łaski posiłkowe; przez nie upomina i pobudza duszę, aby w czasie kiedy musi żyd z dala od Jego najmiłościwszej obecności nie zapominała o Nim ani o sobie, ale nieustannie dążyła do upragnionego celu, gdzie znajdzie spełnienie wszystkich swych pragnień.
    Możesz teraz zrozumieć jak wielka jest ślepota śmiertelników i jak mała liczba tych, którzy poświęcają czas na gorliwe rozważanie cudownego porządku Stworzenia i Odkupienia. Następstwem tej niedbałości jest całe zło, któremu śmiertelnicy podlegają przez to, że ubiegają się o ziemskie dobra i rozkosze, jak gdyby to one były zbawieniem i celem ostatecznym. Jest to najgorszą przewrotnością wobec porządku ustanowionego przez Boga: ludzie pragną w swym krótkim, marnym życiu zażywać ziemskości, jak gdyby ta była celem ostatecznym, podczas gdy powinni posługiwać się rzeczami stworzonymi po to, aby osiągnąć najwyższe Dobro, a nie żeby Je utracić”.

  21. joaneczka pisze:

    Ewangelia wg św. Jana 15,1-8.
    Jezus powiedział do swoich uczniów: “Ja jestem prawdziwym krzewem winnym, a Ojciec mój jest tym, który go uprawia.
    Każdą latorośl, która we Mnie nie przynosi owocu, odcina, a każdą, która przynosi owoc, oczyszcza, aby przynosiła owoc obfitszy.
    Wy już jesteście czyści dzięki słowu, które wypowiedziałem do was.
    Wytrwajcie we Mnie, a Ja będę trwał w was. Podobnie jak latorośl nie może przynosić owocu sama z siebie – jeśli nie trwa w winnym krzewie – tak samo i wy, jeżeli we Mnie trwać nie będziecie.
    Ja jestem krzewem winnym, wy latoroślami. Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić.
    Ten, kto we Mnie nie trwa, zostanie wyrzucony jak winna latorośl i uschnie. I zbiera się ją, i wrzuca do ognia, i płonie.
    Jeżeli we Mnie trwać będziecie, a słowa moje w was, poproście, o cokolwiek chcecie, a to wam się spełni.
    Ojciec mój przez to dozna chwały, że owoc obfity przyniesiecie i staniecie się moimi uczniami”.
    Komentarz do Ewangelii
    Papież Benedykt XVI
    Audiencja generalana z 27/10/2010

    Święta Brygida i domowy Kościół

    W życiu tej świętej możemy wyróżnić dwa okresy. W pierwszym była ona szczęśliwą małżonką. Jej mąż nazywał się Ulf i był zarządcą ważnego regionu w królestwie Szwecji. Małżeństwo trwało 28 lat, aż do śmierci Ulfa. Urodziło się im ośmioro dzieci, z których drugie, córka Karin (Katarzyna) jest czczona jako święta. Jest to wymowny znak, świadczący o tym, jak starannie Brygida wychowywała swoje dzieci…

    Brygida, która pod duchowym przewodnictwem uczonego zakonnika zaczęła zgłębiać Pismo Święte, wywierała bardzo pozytywny wpływ na swoją rodzinę, która dzięki jej obecności stała się prawdziwym «kościołem domowym». Razem z mężem przyjęła regułę tercjarzy franciszkańskich. Wielkodusznie oddawała się dziełom miłosierdzia na rzecz potrzebujących; założyła również szpital. Przy małżonce Ulf nauczył się pracować nad swoim charakterem i czynić postępy w życiu chrześcijańskim. Po powrocie z długiej pielgrzymki do Santiago de Compostela…, małżonkowie postanowili żyć w czystości; niedługo potem w zaciszu klasztoru, w którym zamieszkał, Ulf zakończył swoje ziemskie życie.

    Ten pierwszy okres w życiu Brygidy pomaga nam dostrzec wartość tego, co dziś moglibyśmy nazwać autentyczną «duchowością małżeńską»: małżonkowie chrześcijańscy mogą razem iść drogą świętości, umacniani łaską sakramentu małżeństwa. Niejednokrotnie, tak jak w życiu św. Brygidy i Ulfa, to właśnie kobiecie, dzięki jej wrażliwości religijnej, delikatności i słodyczy, udaje się skierować męża na drogę wiary. Z wdzięcznością myślę o licznych kobietach, które również w naszych czasach dzień po dniu oświecają swoje rodziny świadectwem chrześcijańskiego życia. Oby Duch Pana również dzisiaj pobudzał do świętości chrześcijańskich małżonków, by ukazywali światu piękno życia małżeńskiego, opartego na wartościach ewangelicznych: miłości, czułości, wzajemnej pomocy, wielkodusznego wydawania na świat i wychowywania dzieci, otwartości na świat i solidarności z nim, uczestniczenia w życiu Kościoła.

    Źródło: http://ewangelia.org/main.php?language=PL

  22. joaneczka pisze:

    TOMASZ A KEMPIS
    Rozdział XIII
    O PRZEZWYCIĘŻANIU POKUS
    1. Póki żyjemy na ziemi, nie możemy uniknąć cierpienia i pokus. Dlatego w Księdze Hioba
    czytamy: Bojowaniem jest żywot ludzi na ziemi. Niech więc każdy strzeże się pokus i czuwa
    w modlitwie, aby nie wtargnął którędy wróg i nie usidlił go, nie śpi on bowiem, ale krąży
    szukając, kogo by pożreć. Nikt nie jest aż tak doskonały i święty, aby nie doświadczał pokus,
    pozbyć się ich zupełnie nie zdołamy.
    2. A przecież pokusy bywają nawet pożyteczne, choć są uciążliwe i męczące, bo przez nie
    człowiek staje się pokorniejszy, czystszy i mądrzejszy. Wszyscy święci przechodzili przez
    rozliczne udręki i pokusy, a jednak nie przestawali się doskonalić. Ci zaś, którzy nie zdołali
    oprzeć się pokusom, odpadli i zginęli. Nie ma zakonu tak świętego ani miejsca tak ukrytego,
    gdzie nie wdarłyby się pokusy i trudności.
    3. Człowiek nie może być bezpieczny od pokus, dopóki żyje, ponieważ to w nas samych tkwi
    źródło pokusy, jako że urodziliśmy się z pożądania. Ledwo odrzucimy jedną pokusę i udrękę,
    a już nadciąga druga i ciągle mamy powód do cierpienia, bo utraciliśmy zdolność
    prawdziwego szczęścia. Niektórzy, uciekając od pokus, wpadają w nie jeszcze głębiej.
    Ucieczka nie prowadzi do zwycięstwa; tylko cierpliwością i pokorą możemy okazać się
    silniejsi od tych naszych wrogów.
    4. Kto tylko zewnętrznie unika pokus, nie wyrywając ich korzenia, niewiele osiągnie; tym
    rychlej wrócą i tym bardziej dręczyć go będą. Stopniowo, cierpliwie i wytrwale – lepiej nad
    nimi zapanujesz z Bożą pomocą, niż gdybyś działał ostro i surowo. Przyjmuj chętnie rady,
    jeśli odczuwasz pokusę, i nie odnoś się surowo do kogoś innego, kto cierpi pokusy, ale staraj
    się go podtrzymać na duchu, jak chciałbyś, aby ciebie podtrzymano.
    5. Przyczyną tych wszystkich złych pokus jest chwiejność ducha i mała ufność do Boga. Bo
    jak okręt bez sternika fale ciskają to tu, to tam, tak człowiek słaby i niestały w swoich
    postanowieniach miota się pośród pożądań. Ogień hartuje żelazo, a pokusa człowieka
    sprawiedliwego.
    Często nie wiemy, do czego jesteśmy zdolni, dopiero pokusa ujawnia nam, kim jesteśmy.
    Czuwajmy więc zwłaszcza na początku, bo wtedy łatwiej pokonać wroga, jeśli nie dopuści się
    go pod żadnym pozorem do bram duszy, lecz odpędza go się od progu, choćby już i kołatał do
    wrót. Dlatego powiedział ktoś: Szukaj rady zawczasu, za późno będzie na leki, Kiedy
    zwlekając dłużej osłabniesz w chorobie. Najpierw przychodzi do głowy tylko zwykła myśl,
    od niej rozpala się wyobraźnia, a potem już człowiek zaczyna lubować się obrazami, jeden
    niedobry poryw i – przyzwolenie. Tak pomalutku wkracza w nas przebiegły wróg, jeżeli nie
    wyparliśmy go na początku. A jeśli kto zwleka i ociąga się w tej walce, staje się coraz
    bardziej bezsilny, gdy wróg rośnie w siłę.
    6. Niektórzy więcej pokus znoszą na początku nawrócenia, niektórzy zaś przy końcu. Inni
    znowu prawie przez cały czas żyją w udręce. Są też tacy, którym pokusy nie tak bardzo dają
    się we znaki, a sprawia to Boska mądrość i sprawiedliwość, która waży i możliwości, i
    zasługi i czyni wszystko dla dobra swoich wybranych.
    7. Dlatego nie wpadajmy w rozpacz z powodu pokus, ale tym gorliwiej błagajmy Boga, aby w
    każdej udręce raczył nas wspierać: bo według powiedzenia Pawła, Bóg tyle dopuszcza, ile
    potrafimy wytrzymać. A więc znośmy z pokorą wszelkie pokusy i udręki ufając Bogu, bo
    wybawi On i podniesie pokornych.
    8. Pokusy i cierpienia duchowe są próbą człowieka, próbą jego doskonałości; i zasługa przez
    to większa i cnota widoczniejsza. Cóż to wielkiego, że ktoś jest pobożny i żarliwy, gdy mu to
    nie sprawia trudności, ale jeśli przetrzyma czas próby, to dopiero nadzieja doskonałości.
    Niektórym udaje się uniknąć wielkich pokus, ale nie potrafią oprzeć się drobnym i
    codziennym, niech się przez to uczą pokory i nie będą zbyt zadufani w ważnych sprawach,
    gdy w drobnych okazują się tak słabi.
    http://www.laudate.pl

  23. Tuptusia pisze:

    25 lipca św.Jakuba Apostoła

    UKAZANIE SIĘ MARYI W HISZPANII (pierwsze w historii świata)

    Matka Boża na Kolumnie (Madonna del Pilar) – hasło to dotyczy ukazania się Maryi, Matki Bożej, jakie miało miejsce 2 stycznia 40 r. naszej ery (jeszcze za ziemskiego życia Maryi – czyli była to tzw. bilokacja). Upamiętnieniem tego wydarzenia jest sanktuarium Matki Bożej w Saragossie (tzw. bazylika Nuestra Señora del Pilar).

    Bazylika ta jest:
    – największą świątynią barokową w Hiszpanii i jedną z najważniejszych świątyń w tym kraju; otoczona jest czterema najwyższymi wieżami w Hiszpanii – z centralną kopułą, otoczoną dziesięcioma mniejszymi wieżami;

    – uważana za pierwszą na świecie świątynię Maryjną, ponieważ zachowuje się w niej kolumnę [hiszp. el pilar – kolumna, filar], na której według tradycji Maryja – żyjąc jeszcze w Jerozolimie – ukazała się w ciele apostołowi Jakubowi (2 stycznia 40 r.); środkiem sanktuarium jest jaspisowa kolumna z XV-wieczną figurką Madonny z Dzieciątkiem.

    Madonna del Pilar jest patronką Hiszpanii oraz wszystkich krajów z kręgu kultury i języka hiszpańskiego; Jej święto (12 października) jest świętem narodowym Hiszpanii.(…)

    W pierwszych latach Kościoła (po Zmartwychwstaniu Jezusa Chrystusa) św. Jakub Apostoł rozpoczął misję ewangelizacyjną na Półwyspie Iberyjskim (Caesaraugusta – dziś Saragossa). Jego starania odnosiły jednak marny skutek – miejscowa ludność odrzucała jego naukę. Zniechęcony chciał wracać do Jerozolimy…

    W nocy 2 stycznia 40 r. udało się św. Jakubowi zebrać tylko ośmiu uczniów. Spotkali się wszyscy za murami rzymskiej wtedy Saragossy, na prawym brzegu rzeki Ebro – w miejscu, gdzie wyrzucano słomę i śmieci. Zniechęcony kompletnym fiaskiem swojej misji św. Jakub planował natychmiastowy powrót do Palestyny. Właśnie wtedy – jak mówi tradycja – w mroźną, styczniową noc, na niebie pojawiła się dziwna jasność i ukazali się aniołowie, niosący kolumnę (pilar), na której ukazana była Matka Boża. Aniołowie postawili kolumnę na ziemi, a Maryja tak przemówiła do św. Jakuba:

    „Synu, to miejsce jest przeznaczone do oddawania Mi czci. Dzięki tobie na moją pamiątkę ma tu być wzniesiony kościół. Troszcz się o tą kolumnę, na której ja jestem, ponieważ mój Syn, a twój Mistrz, nakazał aniołom, aby przynieśli ją z nieba. Przy tej kolumnie postawisz ołtarz. W tym miejscu, przez moją modlitwę i wstawiennictwo, moc Najwyższego dokonywać będzie niezwykłych znaków i cudów, szczególnie dla tych, którzy będą Mnie wzywać w swoich potrzebach. Kolumna ta będzie stać tutaj aż do skończenia świata”.

    W miejscu, gdzie stoi kolumna, św. Jakub wybudował małą kaplicę, która nazywa się Santa Capilla [obecnie znajduje się ona w środku potężnego sanktuarium]. Tradycja mówi, że to aniołowie przynieśli tą kolumnę i tam ją postawili. Jest ona z jaspisu, bez dekoracji, jedynie okryta srebrną blachą; ma 177 cm wysokości i 24 cm średnicy. Stoi na niej 38-centymetrowej wysokości figura Matki Bożej z Dzieciątkiem, wykonana z czarnego drewna, pochodząca z XVI w. Kolumna ta symbolizuje stałość wiary i wskazuje na sanktuarium jako miejsce Bożego miłosierdzia. [***]

    Jakub Apostoł – kilka lat po ww. ukazaniu się Matki Bożej – poniósł śmierć męczeńską w Jerozolimie, jednak jego zwłoki wróciły na hiszpańską ziemię i spoczęły w Santiago de Compostela. Chrześcijańscy rycerze, którzy walczyli o niepodległość Hiszpanii z wojskami muzułmańskimi, często mówili, że św. Jakub wielokrotnie pokazywał się na białym koniu, aby prowadzić ich armię do ataku na islamistów. Dopiero w roku 1170 (po 450 latach nieustannej walki) Hiszpanie zdołali się wyzwolić spod panowania muzułmanów. Od tamtego czasu każdego roku, 12 października, w sanktuarium Pilar uroczyście obchodzone jest święto poświęcenia kościoła. Również 12 października Krzysztof Kolumb po raz pierwszy zobaczył brzegi Ameryki.

    Niepowtarzalność sanktuarium Pilar polega na tym, że miały tu miejsce nie tyle objawienia Najświętszej Dziewicy Maryi, lecz tajemnicze Jej przyjście „w śmiertelnym ciele” – a więc wtedy, gdy jeszcze żyła na ziemi i mieszkała w Jerozolimie.

    Źródło: http://www.blessedvirginmarysbower.blogspot.com

    Szczegóły duchowe z momentu ukazania się Matki Bożej Jakubowi Apostołowi

    Cztery dni przed opuszczeniem przez Jakuba Apostoła miasta Efezu, Matka Najświętsza zapytała naszego Pana, Jezusa Chrystusa:

    „Panie, co polecasz mi czynić? Co pragniesz, abym uczyniła?”.

    Powtarzając te słowa, widziała Swego Boskiego Syna zstępującego w ludzkiej postaci, wychodzącego Jej na spotkanie. Pokorna Dziewica oddała Mu cześć z głębi Swej przeczystej duszy. Nasz Pan zaś tak odpowiedział na Jej prośbę:

    „Moja najukochańsza Matko… Uważnie wysłuchuję wszystkich Twoich pragnień, które jako święte są miłe Memu Sercu. Zawsze będę stawał w obronie Mych Apostołów, Mojego Kościoła. Zawsze będę dla nich Ojcem i Obrońcą, ażeby nie zostali przezwyciężeni – aby bramy piekielne ich nie przemogły [Mt 16,18]. Potrzeba dla Mej chwały, aby Apostołowie w trudzie naśladowali Mnie, umierając na ziemi na wzór Mego cierpienia, jakie poniosłem dla każdego człowieka. Pierwszym, który Mnie naśladuje, jest Mój oddany sługa Jakub – i pragnę, aby cierpiał męczeńsko w Jerozolimie. Pragnę, ukochana Matko, abyś zstąpiła do Saragossy – gdzie Jakub obecnie przebywa – i poleciła mu wrócić do Jerozolimy. Zanim jednak opuści Saragossę, niech wybuduje tam kościół poświęcony Twemu imieniu”.

    Matka Boża wyraziła najszczerszą wdzięczność za to, co usłyszała od Swojego Boskiego Syna, a zaraz po tym poprosiła Go, by umożliwił Jej przekazanie ludziom obietnicy szczególnej ochrony Jej Boskiego Syna oraz by zezwolił Jej na udzielanie wszelkich łask każdemu, kto z wiarą w Święte Imię Jej Syna poprosi Ją o wstawiennictwo w określonych intencjach. Nasz Boski Pan obiecał Swojej Świętej Matce, że o cokolwiek poprosi, będzie spełnione – zgodnie z Jej wolą i mocą, jaka zostanie Jej udzielona w miejscu wybudowania Jej Sanktuarium.

    Na polecenie Pana naszego, Jezusa Chrystusa, ogromna liczba Aniołów umiejscowiła Matkę Najświętszą na tronie, utworzonym z olśniewającego obłoku, i poczęła wielbić Maryję, ogłaszając Ją Królową i Panią wszelkiego stworzenia. Najczystsza Matka, niesiona przez Serafinów i innych Aniołów, ciałem i duszą przeniosła się do Saragossy w Hiszpanii. Z chwilą, gdy Aniołowie niosący tron ze swą Królową i Panią pojawili się w zasięgu wzroku świętego Jakuba i jego uczniów, apostoł ten był zanurzony w głębokiej modlitwie. Aniołowie mieli również ze sobą małą kolumnę z marmuru/jaspisu oraz nieduży obraz swej Królowej. Maryja Dziewica ukazała się świętemu Jakubowi siedząc na tronie z chmur. Apostoł upadł przed Nią na twarz i z najgłębszym szacunkiem oddał cześć Najświętszej Matce swego Stworzyciela i Zbawiciela. Naraz ujrzał w rękach Aniołów obraz i kolumnę. Ukochana Królowa pobłogosławiła go, a następnie powiedziała:

    „Jakubie, Mój drogi synu, Najwyższy i Wszechmogący Bóg Niebios wybrał ciebie, abyś w Jego Imię poświęcił to miejsce, wznosząc tu kościół, w którym ludzie będą mogli – za Moim Matczynym wstawiennictwem – wychwalać, wielbić, błogosławić i wysławiać Boga. On obiecał zesłać obfite łaski każdemu, kto z wiarą i szczerą pobożnością zwróci się do Niego za Moją Matczyną przyczyną. Niech ta kolumna i umieszczony na niej obraz Mojego oblicza, będzie znakiem upamiętniającym daną przez Boga obietnicę. Pozostaną one w wybudowanym tu przez ciebie kościele aż do końca świata. Natychmiast rozpocznij budowę tegoż kościoła, a gdy ją ukończysz, wracaj czym prędzej do Jerozolimy”.

    Na polecenie Królowej, Aniołowie święci usytuowali kolumnę na ziemi, a na niej umieścili poświęcony obraz – do dziś znajduje się ona w tym samym miejscu. Święty Jakub, wraz ze świętymi Aniołami, celebrował otwarcie pierwszego kościoła ofiarowanego Najświętszej Maryi Pannie – Królowej Nieba i ziemi.

    Apostoł Jakub w pokorze podziękował Matce Bożej za wszystko i poprosił, aby wzięła pod Swoją specjalną opiekę całe królestwo Hiszpanii, a w szczególności tą nowo wybudowaną Świątynię, poświęconą Jej imieniu. Maryja obiecała spełnić wszystkie te prośby, udzieliła mu Swego błogosławieństwa, a następnie powróciła do Jerozolimy.

    Od tamtego czasu Hiszpania stała się gorliwym Królestwem (Wizygotów), a w tej starożytnej Świątyni Maryi Dziewicy – Matki Apostołów i Matki Kościoła – zdążyło wydarzyć się tysiące cudów. I wciąż dzieją się kolejne…

    MODLITWA

    O Maryjo, Dziewico del Pilar, któraś zechciała obdarzyć Świętego Jakuba, Swego ukochanego ucznia, łaską ujrzenia Cię, ażeby pokrzepić jego serce obietnicą zwycięstwa nad pogaństwem oraz by obficie pobłogosławić jego trud szerzenia Prawdziwej Wiary Katolickiej – zachowaj nas, dzieci tej samej Wiary, w zwycięstwie nad naszymi licznymi wrogami i nad pogaństwem, które zbiera dziś tak liczne żniwo dusz.

    Maryjo, przez wstawiennictwo Twego Apostoła, Świętego Jakuba, daj nam (za przyczyną Ducha Świętego – Twego Małżonka) zaprowadzać wszędzie prawdziwe nabożeństwo do Twego Niepokalanego Serca. Jezus Chrystus – Twój Syn, a nasz Pan – pragnie przez Twoje Niepokalane Serce przyjmować do Siebie każdego grzesznika. Amen.

    Zdrowaś Maryjo, łaskiś pełna…

    Modlitwę tą odmawia się w poniedziałki, środy i piątki października oraz w ramach Triduum przed Uroczystością Matki Bożej del Pilar w Hiszpanii.

    Źródło: http://www.salvemariaregina.info

    http://www.tajemnicamilosci.pl/cudowne-zjawiska/objawienie-sie-matki-bozej-w-hiszpanii-pierwsze-w-historii-swiata.html

    • Tuptusia pisze:

      SZLAK PIELGRZYMKI: El Camino de Santiago

      Rozpoczyna się na granicy z Francją dwiema drogami: przez Jaca w Aragonii i Roncesvalles w Nawarrze, które łączą się potem i za Estellą podążają już razem. Zacznijmy podróż razem z pielgrzymami u stóp Pirenejów w malowniczym krajobrazie Pirenajów…
      Po drodze mijamy 116 miejscowości i miast, przebędziemy 750 kilometrów, mijamy małe kościoły i wielkie katedry: razem 1800 historycznych budowli. Spotykamy architekturę przedromańską, która inspirowała później budowniczych w innych częściach Europy oraz późniejsze dzieła mistrzów tworzących piękno i niepowtarzalny nastrój tych stron. Dla nas to miła i niedługa podróż, kiedy jedziemy samochodem. Jednak średniowieczny podróżnik musiał przebyć niebezpieczne wąwozy, unikać dzikich zwierząt, uważać na rozbójników i nieuczciwych handlarzy. Pokonywał górskie przełęcze spowite mgłą nawet w pełni lata, nocą doskwierał mu chłód, deszcze padały często i obficie, pokonywał przełęcze i rwące potoki…

      Mimo tych utrudnień trasa ta zwana szlakiem Świętego Jakuba była w niektórych okresach dziejów popularna niemal tak, jak pielgrzymki do Rzymu. Jak głosi legenda w początkach IX wieku pustelnik Pelagiusz został zaprowadzony do grobu Św. Jakuba przez niezwykłe światło na niebie i od tego czasu król Alfons II ogłosił Św. Jakuba patronem Hiszpanii. Pierwszą pielgrzymkę zza granicy odbył francuski biskup Godescalc z Le Puy w Auvergne.

      Teraz niewielka tylko część pielgrzymów podróżuje piechotą, ale mają oni wsparcie mieszkańców i klasztorów po drodze jak niegdyś. Podróż taka jest mimo trudów niezwykłym przeżyciem. Jej uwieńczeniem jest uroczyste wejście na Plaza de Obradoiro w Santiago, a następnie do katedry.

      Informacje o szlaku: http://www.caminodesantiago.pl

      Więcej:
      http://www.adalbertus.katowice.opoka.org.pl/santiago.html

  24. Tuptusia pisze:

    25 lipca św.Krzysztofa

    ŚWIĘTY KRZYSZTOF PATRON KIEROWCÓW

    (…)Najstarszym dowodem kultu św. Krzysztofa z Licji jest napis z roku 452, znaleziony w Haidar-Pacha, w Nikomedii, w którym jest mowa o wystawionej ku czci Męczennika bazylice w Bitynii. Dowodzi to niezawodnie, że w tym czasie nasz Święty odbierał szczególną cześć w Nikomedii i w Bitynii. Jest także podana wzmianka, że na synodzie w Konstantynopolu w 536 roku niejaki Fotyn z klasztoru św. Krzysztofa brał udział w tymże synodzie. Św. Grzegorz I Wielki, papież (+ 604) pisze, że w Taorminie na Sycylii był za jego czasów klasztor pw. św. Krzysztofa.(…)
    (…)pierwotne imię Krzysztofa miało brzmieć Reprobus (z greckiego Odrażający), gdyż miał on mieć głowę podobną do psa. Wyróżniał się za to niezwykłą siłą. Postanowił więc oddać się w służbę najpotężniejszemu na ziemi panu. Służył najpierw królowi swojej krainy. Kiedy przekonał się, że król ten bardzo boi się szatana, wstąpił w jego służbę. Pewnego dnia przekonał się jednak, że szatan boi się imienia Chrystusa. To wzbudziło w nim ciekawość, kim jest ten Chrystus, którego boi się szatan. Opuścił więc służbę u szatana i poszedł w służbę Chrystusa. Zapoznał się z nauką chrześcijańską i przyjął Chrzest św. Za pokutę i dla zadośćuczynienia, że służył szatanowi, postanowił zamieszkać nad Jordanem, w miejscu, gdzie woda była płytsza, by przenosić na swoich potężnych barkach pielgrzymów, idących ze Wschodu do Ziemi Świętej.

    Pewnej nocy usłyszał głos Dziecka, które prosiło go o przeniesienie na drugi brzeg. Kiedy je wziął na ramiona, poczuł ogromny ciężar, który go przytłaczał tak, iż zdawało mu się, że zapadnie się w ziemię. Zawołał: „Kto jesteś, Dziecię?” Otrzymał odpowiedź: „Jam jest Jezus, twój Zbawiciel. Dźwigając Mnie, dźwigasz cały świat”. Pan Jezus miał mu wtedy przepowiedzieć rychłą śmierć męczeńską. Ten właśnie fragment legendy stał się natchnieniem dla niezliczonej liczby malowideł i rzeźb św. Krzysztofa. Tradycja miała Reprobusowi nadać tytuł „Krzysztofa”, czyli „nosiciela Chrystusa” (gr. Christoforos). Pan Jezus po przyjęciu przez Krzysztofa Chrztu świętego miał mu przywrócić wygląd ludzki.(…)

    W ikonografii Święty przedstawiany jest jako młodzieniec, najczęściej jednak jako olbrzym przechodzący przez rzekę, na barkach niesie Dzieciątko Jezus, w ręku trzyma maczugę, czasami kwitnącą; także jako potężny mężczyzna z głową lwa. Jego atrybuty to m. in.: dziecko królujące na globie, palma męczeńska, pustelnik z lampą, ryba, sakwa na chleb, wieniec róż, wiosła.

    Modlitwa kierowcy i podróżnych

    Ciebie Panie Boże wszechmogący, na każdym miejscu obecny, biorę sobie z ufnością jak największą za przewodnika i towarzysza mojej podróży. W ojcowską opiekę Twoją, i w ciągłą straż świętych Aniołów Twoich poruczam pokorną modlitwą dom mój i wszystkich moich, czuwaniu ich i rozrządzeniom Twej Boskiej Opatrzności bezpiecznie oddając. Racz mnie Panie prowadzić szczęśliwie i łaskawie, jakoś przed wieki prowadził miłego Tobie Syna Tobiaszowego; abym, gdziekolwiek się obrócę, i cokolwiek z woli Twojej doświadczę na każdym miejscu, Ciebie Pana i Ojca mojego, pokornym sercem czciła i chwaliła, i wszędzie przykazania Twoje wypełniała a pamiętając statecznie, iż dla nas całe to doczesne życie jest tylko podróżą nietrwałą, zasługiwała sobie na szczęśliwe przybycie do błogosławionego domu Świętych Twoich, i z nimi chwaliła Cię wiecznie, przez Jezusa Chrystusa Pana naszego. Amen.

    RYMOWANKA Helci

    Po drogach nas prowadź świety Krzysztofie
    Aby zapobiegać w drodze katastrofie
    Trzymaj pewną rękę i daj bystre oko
    Rozpoznać pokusy i wierzyć głęboko
    Od nieszcześć wszelakich żadne talizmany
    Nie chronią naprawdę to fakt zakłamany
    I w każdej dziedzinie patron święty czuwa
    Emituje energię przeszkody usuwa

    Kierowcy podróżni pielgrzymi żeglarze
    I oni cię proszą o ostrożność w darze
    Eskortuj szczęśliwie doprowadź do celu
    Rozumem nas obdarz bo nas grzeszy wielu
    Od nieprzestrzegania zasad i przepisów
    Wielokrotnie życie pełne jest kryzysów
    Czułe serce święte miej młodzież w opiece
    Ósmym cudem świata ogłoś w przewodniku
    Wiara czyni cuda drogi podróżniku

    Więcej: http://dzieciecakraina.blox.pl/2010/07/Swiety-Krzysztof-patron-kierowcow-Modlitwa.html

    • Tuptusia pisze:

      Ze strony parafii w Wąwolnicy (gdzie Msze św. uzdrowieniowe odprawiane są przez diecezjalnego księdza egzorcystę)

      Zestaw pobożnych pieśni, które można śpiewać jadąc samochodem.
      Zostały dobrane według aktualnie rozwijanej prędkości.

      80 km/h – „Pobłogosław Jezu drogi”
      90 km/h – „To szczęśliwy dzień”
      100 km/h – „Cóż Ci, Jezu, damy”
      110 km/h – „Ojcze, Ty kochasz mnie”
      120 km/h – „Liczę na Ciebie, Ojcze”
      130 km/h – „Panie, przebacz nam”
      140 km/h – „Zbliżam się w pokorze”
      150 km/h – „Być bliżej Ciebie chcę”
      160 km/h – „Pan Jezus już się zbliża”
      170 km/h – „U drzwi Twoich stoję Panie”
      180 km/h – „Jezus jest tu”
      200 km/h – „Witam Cię, Ojcze”
      220 km/h – „Anielski orszak niech twą duszę przyjmie”

      Warto pamiętać, że do 120 km/h opiekuje się nami św. Krzysztof. Przy większych prędkościach jego rolę przejmuje św. Piotr. Szerokiej drogi i pamiętaj: Jedź tak, żeby Twój Anioł Stróż nadążył za Tobą!!!
      Święty Krzysztofie, módl się za nami!

  25. Barbar3 pisze:

    ”MISTYCZNE MIASTO BOŻE” Marii z Agredy:
    Fragment:
    ROZDZIAŁ XXIX
    Jak Jezus pouczał swoją Najświętszą Matkę o prawie łaski.
    Powiedzieliśmy już poprzednio, że Królowa niebios była na swój sposób pierwszą i jedyną uczennicą swego Najświętszego Syna. Została Ona wybrana z wszystkich stworzeń żeby wyryła w sobie prawo Ewangelii i żeby w Kościele chrześcijańskim była wzorem i obrazem, według którego wszyscy inni święci mieli prowadzić swe życie i w którym miały się objawić wszystkie działania Zbawienia. Nasz Boski Zbawiciel działał jak znakomity malarz, który zna
    doskonale swą sztukę i pomiędzy licznymi dziełami swej ręki pragnie stworzyć jedno o najwyższej doskonałości, aby utwierdziło jego sławę, jako mistrza, — aby było dziełem mistrzowskim.
    Jest rzeczą pewną, że wszelka świętość i wspaniałość świętych jest dziełem miłości Jezusa Chrystusa i Jego zasług, i że te dzieła Jego rąk były doskonałe; jednak porównane z wielkością Maryi wydają się małe, jak gdyby były tylko próbami w sztuce; żaden ze świętych nie był przecież wolny od ułomności ludzkich. Tylko w Maryi, tym żywym obrazie Jednorodzonego, nie pozostała żadna ułomność W chwili stworzenia otrzymała cudowną piękność, przewyższającą wszystkie duchy anielskie i wszystkich świętych. Maryja jest wzorem wszelkiej świętości i wszystkich cnót; jest najwyższym stopniem, jaki miłość Jezusa Chrystusa osiągnęła w zwyczajnym stworzeniu. Żadne ze stworzeń nie uzyskało łaski lub wspaniałości, której nie miała Maryja; natomiast Maryja otrzymała wszystkie łaski, które nie mogły być udzielone innym. Syn Boży dał Jej wszystkie łaski wspaniałości, jakie Maryja mogła przyjąć i jakich Jej zdołał udzielić.
    Święci uhierarchizowani są pod względem różnego stopnia świętości: albowiem wobec małych wielcy zdają się być jeszcze większymi — wszyscy razem wzięci powołani zostali do uwielbienia Najświętszej Maryi Panny. Niewysłowiona świętość Maryi przewyższa ich wszystkich, a biorą oni udział w Jej szczęśliwości w tej mierze i w tym stopniu, w jakim są podobni do Maryi, przez większe lub mniejsze zbliżenie się do tego wzoru, którego doskonałość przechodzi na wszystkich. A jeżeli Maryja jest najwyższa i porządek następstwa sprawiedliwych osiąga w Niej swój szczyt, to jest Ona zarazem przyczyną i celem chwały, właściwej wszystkim świętym na rozmaitych stopniach. Aby poznać doskonałość tego obrazu świętości naszego Pana z rodzaju i sposobu, w jaki takowy stworzył, należy zastanowić się nad tym, ile pracy Pan poświęcił Maryi, a ile reszcie Kościoła.
    Na założenie i wyposażenie Kościoła, na powołanie Apostołów, na zaprowadzenie nowego prawa Ewangelii wystarczyło nauczanie w ciągu trzech lat; przez ten czas Jezus spełnił dzieło usprawiedliwienia i uświęcenia wszystkich wiernych, jakie powierzył Mu Ojciec Przedwieczny. Do wyrycia i udoskonalenia obrazu swej świętości w Najświętszej Matce Zbawiciel zużył nie trzy lata, ale trzy razy po dziesięć lat — przez cały ten czas działał całą potęgą swej miłości, aby zgromadzić w Niej wszystkie łaski, dary i całą świętość, jaką posiadała. Ponadto Maryja była w stanie przyjąć ostatni akt owej łaski, co dokonało się po Wniebowstąpieniu Jej Najświętszego Syna. Gdy zastanawiamy się nad tą wielką Panią i Królową — Jej blask nas oślepia. Była Ona przecież
    ,,wybraną jako słońce” i żadne oko, ani pielgrzyma ziemskiego, ani żadnego innego stworzenia nie jest w stanie patrzeć na Jej promienistą piękność.
    Swoje postanowienie woli Boski Zbawiciel rozpoczął spełniać na swej Najświętszej Matce po powrocie z Egiptu i przeprowadzał je nieustannie poprzez to, że pouczał Ją, jako Mistrz, a jako Bóg wszechmocny udzielał Jej nowych rozpoznań tajemnic odnoszących się do Wcielenia Słowa i do mającego się dokonać dzieła Odkupienia.
    Po powrocie z Jeruzalem, gdy Jezus miał lat dwanaście, wielka Królowa dostąpiła duchowego widzenia Bóstwa, które udzieliło Jej nowych łask, natchnień i wiedzy na temat tajemnych wyroków Najwyższego. Maryja poznała wyroki Boskie odnoszące się do prawa łaski, jakie ustanowić miał Zbawiciel oraz dotyczące władzy, jakiej w tym celu udzieliła Mu Trójca Przenajświętsza. Maryja widziała, jak Ojciec odwieczny wręczył w tym celu swemu Synowi ową zapieczętowaną siedmioma pieczęciami księgę, o której pisze w piątym rozdziale swego Objawienia św. Jan; nikt w niebie ani na ziemi nie mógł zerwać pieczęci i otworzyć księgi dopóki nie spełnił tego Baranek przez swoje cierpienie i śmierć, przez swoje nauki i zasługi. W ten sposób chciał Ewangelista po części wyjaśnić ludziom treść owej księgi — było to całe nowe prawo Ewangelii i Kościoła, które Zbawiciel ustanowić miał na ziemi.
    Królowa niebios widziała, jak na mocy wyroku Trójcy Przenajświętszej miała być pierwszą z wszystkich ludzi, którzy tę księgę będą czytali i rozumieli. Jej Syn najukochańszy miał Jej tę księgę otworzyć całkowicie i wyjaśnić, Ona natomiast miała wykonać jej treść — miała Ona Odwiecznemu Słowu, któremu dała ciało ludzkie, byd pierwszą towarzyszką i bezpośrednio po Nim zająć przynależne Jej miejsce na drodze do nieba, którą Jej Boski Syn miał ludziom objawić; testament ten miał być w Niej przechowywany, jako w Jego prawdziwej Matce. Maryja widziała, jak Jej Syn przyjął ten wyrok z najwyższym upodobaniem, jak mu się w swym Człowieczeństwie poddał w niewysłowionej radości z tego, że Maryja jest Jego Matką.
    Gdy Najświętsza Panna ocknęła się z tego widzenia udała się do Najświętszego Syna, upadła Mu do nóg i rzekła: „Mój Panie, moje Światło i mój Nauczycielu! Spojrzyj na swoją niegodną Matkę, jest ona gotowa spełnić Twoją świętą wolę. Przyjmij mnie na nowo, jako uczennicę i służebnicę; używaj mnie, jako narzędzie Twej mądrości i Twej woli!”
    Boski Zbawiciel przyjął Matkę z powagą Mistrza i udzielił Jej bardzo ważnej nauki. Wytłumaczył Jej wartość i głębokie znaczenie tajemnych dzieł, jakie powierzył Mu Ojciec odwieczny w celu odkupienia ludzi, ustanowienia Nowego Kościoła i prawa ewangelicznego według powziętych wyroków Boskich.
    Wyjaśnił Jej ponownie, że to Ona odbierze pierwociny łask i że ma się stad Jego Towarzyszką i Pomocnicą w wykonaniu tych wzniosłych tajemnic. W tym celu będzie musiała wytrwać przy Nim w trudach aż do Jego śmierci na krzyżu i podążać za Nim z ochoczym, wspaniałomyślnym i mężnym sercem. Następnie udzielił Jej jeszcze niebiańskiej nauki, jak powinna przygotować się do przyjęcia całego prawa Ewangelii, do jego poznania i zrozumienia, do jak najdoskonalszego wypełniania jego przykazań.
    Maryja oświadczyła, że jest gotowa na wszystko z sercem pełnym pokory, posłuszeństwa, czci, wdzięczności i że pełna jest ognistej, żarliwej miłości.
    Od tego dnia Jezus spędzał większą część czasu ze swoją Najświętszą Matką: modlił się z Nią, pouczał Ją i mówił z Nią o troskach, jakie sprawiała Mu, — jako dobremu Pasterzowi — Jego droga trzoda. Rozmawiał z Nią o zasługach, jakie pragnie zaskarbić dla pożytku ludzi oraz o środkach, których pragnie użyć ku ich zbawieniu. Najmędrsza Matka słuchała wszystkiego z największą uwagą. Rozmowy te wiedli ze sobą albo ustnie, albo za pomocą wewnętrznej wymiany myśli, albowiem i w ten sposób porozumiewali się ze sobą.
    Pewnego razu Boski Zbawiciel rzekł do Najświętszej Panny: „Moja Matko, owocem moich dzieł, na których chcę założyć Kościół, ma być nauka, która wszystkim wierzącym w nią przyniesie życie i zbawienie; owocem tym ma być święte, skuteczne i potężne prawo, które zniszczy śmiertelną truciznę, jaką w sercach ludzi zasiał Lucyfer przez pierwszy grzech. Chcę, aby ludzie z pomocą Moich przykazań i nauk uduchowili się, wznieśli do połączenia się ze Mną i stali się Mnie podobni. Mają oni — jeszcze w ciele śmiertelnym — być naczyniami moich skarbów łaski, a następnie dojść do uczestnictwa w mojej wiecznej wspaniałości. Chcę prawo, jakie dałem Mojżeszowi, dać światu w nowej, doskonalszej formie: ma ono mieścić w sobie nowe światło i nową siłę, zawierać nie tylko przykazania, ale i rady.”
    Maryja najgłębiej poznała wszystkie zamiary tego Mistrza życia; w imieniu całego rodzaju ludzkiego przyjęła te zamiary Pana z miłością, czcią i wdzięcznością. Podczas gdy Pan objawiał Jej coraz więcej tajemnic, zarówno w całości jak i w szczegółach, Maryja dowiadywała się, jaką siłę i skuteczność Najwyższy nadał tym tajemnicom — prawu i naukom Ewangelii. Maryja wiedziała, jakie skutki wywrze to prawo w tych duszach, które będą go przestrzegać i jaka je czeka nagroda. Sama przestrzegała tego prawa we wszystkim, jak gdyby miała to czynić za każdego człowieka z osobna. Poznała też wszystkie cztery Ewangelie wraz ze słowami, wyrażeniami i tajemnicami, które napisać mieli Ewangeliści. Maryja poznała naukę wszystkich czterech Ewangelii w sobie samej, poprzez widzenie bezpośrednie, a Jej wiedza była
    doskonalsza niż wiedza samych Ewangelistów; mogła być mistrzynią w wyjaśnianiu tych Ewangelii, nie potrzebując nawet zwracać uwagi na słowa.
    Oprócz tego Maryja miała świadomość, że Jej poznanie było jak gdyby odbiciem poznania, jakie posiadał Jezus Chrystus i że tym samym przyszłe Ewangelie zostaną złożone i przechowywane w Jej sercu, jakby w Arce Przymierza, aby służyły za prawdziwe i właściwe wzory wszystkim świętym i sprawiedliwym, którzy żyć mieli w prawie łaski. Albowiem wszyscy święci muszą swoją świętość i cnotliwość kształtować według tej świętości i cnotliwości, która znajduje się w Maryi, jako w skarbcu łask.
    Boski Mistrz dał także swojej Matce poznać, jaki nakłada na Nią obowiązek przestrzegania i pełnienia tej całej nauki i to w sposób jak najdoskonalszy, aby wypełniły się wzniosłe cele, dla których nauka ta została ustanowiona. Ten obowiązek nasza Pani i Królowa spełniała w sposób tak doskonały, że gdybym chciała to tutaj opisać, musiałabym przytoczyć w tym miejscu całe Jej życie. Albowiem całe Jej życie nie było niczym innym, jak tylko wypełnianiem Ewangelii według wzoru życia Jej Syna i Nauczyciela. Pomyślmy, jak wiele zdziałała ta nauka w odniesieniu do apostołów, męczenników, wyznawców, dziewic i w ogóle wszystkich świętych i sprawiedliwych, którzy żyli dotąd i żyć będą do końca świata. Nikt prócz Boga nie jest w stanie tego pojąć. Nie należy zapominać o tym, że wszyscy święci i sprawiedliwi poczęli się w grzechu i że nieraz opierali się łasce, chociaż tylko w drobnych rzeczach.
    Królowa niebios była natomiast pod względem swej świętości zupełnie wolna od jakichkolwiek błędów lub niedomagań. Tylko Ona sama była tym doskonałym stworzeniem, któremu Bóg mógł udzielić łask bez najmniejszej przeszkody. Tylko Maryja była tą istotą, która bez przeszkód i oporu przyjęła ów gwałtowny strumień Boskości, który spłynął na Nią przez prawdziwego Syna i Boga. Pamiętając o tym zrozumiemy, że dopiero w jasnym oglądaniu Boga i w wiecznej szczęśliwości niebiańskiej uzyskamy dokładne pojęcie o świętości i wielkości Maryi, tego cudownego dzieła Boskiej wszechmocy.
    Nauka Najświętszej Królowej niebios skierowana do czcigodnej Marii z Agredy.
    „Moja córko! Najwyższy, który z najczystszej miłości i dobroci daje wszystkim stworzeniom istnienie i żadnemu z nich nie odmawia swej ojcowskiej Opatrzności, udziela także wszystkim duszom swego światła, aby doszły do poznania Go i tym samym znalazły drogę do życia wiecznego; chodzi tylko o to, by dusza sama przez swoje grzechy nie odpychała od siebie tego światła, nie zaciemniała go i nie wyrzekła się osiągnięcia królestwa niebiańskiego. Tym wszystkim, którzy wskutek wyroku Boskiego powołani zostali na członków
    Kościoła, Bóg udziela tego światła już w chrzcie świętym i zarazem obdarowuje ich cnotami wrodzonymi, aby chętniej i gorliwiej przestrzegali Jego świętego prawa.
    Posłuchaj jednak, jak podstępnie obrzydliwy szatan usiłuje zniweczyć te dzieła Boże. Od chwili, w której dusza dojdzie do używania rozumu, na każdym kroku towarzyszy jej mnóstwo złych duchów, które pilnie na nią zważają. W tym czasie, kiedy dusze powinny wznosić swoje myśli ku Bogu i praktykować otrzymane na chrzcie cnoty, złe duchy z niewysłowioną wściekłością usiłują wykraść z dusz owo nasienie Boże, a przynajmniej przeszkodzić, aby nie przyniosło owocu; czynią to przez kuszenie ludzi do popełniania grzesznych, bezwartościowych i zbędnych uczynków. Przez takie bezbożne zamiary złe duchy usiłują wprawić dusze w stan roztargnienia, aby nie czyniły użytku z wiary, nadziei i innych cnót, aby nie pamiętały o tym, że są chrześcijanami i aby nie troszczyły się o poznanie Boga i tajemnic dotyczących Odkupienia i życia wiecznego. Ponadto zły duch zaszczepia w sercach rodziców wielką niedbałość albo ślepą miłość ku dzieciom. Nauczycieli natomiast pobudza do obojętności, tak, że nie spostrzegają złego wychowania dzieci i pozwalają na to, by nabierały one złych przyzwyczajeń a traciły cnoty i dobre skłonności, idąc w ten sposób drogą wiodącą do wiecznego potępienia.
    Jednak Bóg najmiłosierniejszy nie przestaje używać środków do zażegnania tego niebezpieczeństwa: udziela nowego, wewnętrznego światła przez święte natchnienia i nowej pomocy łaski przez naukę w Kościele głoszoną przez kapłanów, przez święte sakramenty; Pan usiłuje w ten sposób nawracać dusze na drogę wiodącą do życia wiecznego. Jeżeli zaś mimo tylu środków tylko niewielu ludzi powraca na drogę zbawienia, to przyczyna tego leży głównie w występkach i złych przyzwyczajeniach, wyssanych w wieku dziecięcym z mlekiem swych matek. Albowiem prawdziwe są słowa Pisma Świętego:, „Jakimi są dni twej młodości, taką będzie twoja starość.” Złe duchy nabierają coraz większej odwagi i zyskują coraz większą przewagę nad duszami, albowiem myślą tak:, jeżeli panowaliśmy nad nimi, choć grzechy ich były małe i nie tak liczne, to panowanie nasze będzie tym większe, skoro popełniać będą grzechy ciężkie i liczne. Do takich grzechów kuszą ludzi i stają się coraz bardziej zuchwałe. Przez każdy grzech dusza traci coraz więcej siły duchowej i coraz bardziej ulega złemu duchowi. A tyran ten, stawszy się jej całkowitym panem, rzuca ją poprzez grzech na dno upadku i popycha z jednej przepaści w drugą; jest to zasłużona kara dla każdego, kto przez popełnienie pierwszego grzechu oddał się pod władzę szatana. W ten sposób Lucyfer strącił do piekła mnóstwo dusz i czyni to jeszcze codziennie, pyszniąc się coraz bardziej wobec Boga; stał się panem świata i sprawił, że ludzie zapominają o rzeczach ostatecznych:
    śmierci, sądzie Bożym, niebie albo piekle. Wiele narodów prowadził od przepaści do przepaści, aż popadły w błędy, jakie widzimy u kacerzy i w fałszywych sektach niewiernych. Dlatego nie zapominaj nigdy o przykazaniach Boskich, o naukach Ewangelii i prawdach Kościoła katolickiego; myśl o tym każdego dnia. Albowiem zbawienia nie można osiągnąć inaczej jak przez żywą wiarę, silną nadzieję, gorącą miłość, przez pokorę i skruchę serca.”

  26. joaneczka pisze:

    Ewangelia wg św. Mateusza 13,10-17.
    Uczniowie przystąpili do Jezusa i zapytali: „Dlaczego w przypowieściach mówisz do nich?”
    On im odpowiedział: «Wam dano poznać tajemnice królestwa niebieskiego, im zaś nie dano.
    Bo kto ma, temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma.
    Dlatego mówię do nich w przypowieściach, że otwartymi oczami nie widzą i otwartymi uszami nie słyszą ani nie rozumieją.
    Tak spełnia się na nich przepowiednia Izajasza: Słuchać będziecie, a nie zrozumiecie, patrzeć będziecie, a nie zobaczycie.
    Bo stwardniało serce tego ludu, ich uszy stępiały i oczy swe zamknęli, żeby oczami nie widzieli ani uszami nie słyszeli, ani swym sercem nie rozumieli: i nie nawrócili się, abym ich uzdrowił.
    Lecz szczęśliwe oczy wasze, że widzą, i uszy wasze, że słyszą.
    Bo zaprawdę, powiadam wam: Wielu proroków i sprawiedliwych pragnęło ujrzeć to, na co wy patrzycie, a nie ujrzeli; i usłyszeć to, co wy słyszycie, a nie usłyszeli».

    Komentarz do Ewangelii
    Św. Augustyn, (354-430), biskup Hippony (Afryka Północna) i doktor Kościoła
    Mowa o psalmach, Ps 118, nr 20

    “Wielu proroków i sprawiedliwych pragnęło ujrzeć to, na co wy patrzycie”

    Prorok mówi w psalmie: „Ustaje moja dusza dążąc ku Twemu zbawieniu; pokładam ufność w Twoim słowie” (119,81)… Kto wyznaje to żarliwe pragnienie, jeśli nie „wybrane plemię, królewskie kapłaństwo, narodód święty, lód Bogu na własność przeznaczony” (1P 2,9), każdy w swojej epoce, w tych wszystkich, którzy żyli, żyją i będą żyli, od zarania rodzaju ludzkiego, aż do końca świata?… To dlatego Pan powiedział swoim uczniom: „Wielu proroków i sprawiedliwych pragnęło ujrzeć to, na co wy patrzycie”. To ich głos zatem trzeba rozpoznać w tym psalmie… To pragnienie nigdy nie zgasło w świętych i nie ustaje, jeszcze teraz w Ciele Chrystusa, jakim jest Kościół, aż przybędzie „pożądany przez wszystkie narody” (Ag 2,7 Wlg)…

    Pierwszy okres Kościoła, przed narodzinami z Dziewicy, liczył świętych, którzy pragnęli przyjścia Chrystusa w ciele; a czasy, w których jesteśmy od Wniebowstąpienia, liczą innych świętych, którzy pragną objawienia Chrystusa, aby sądzić żywych i umarłych. Nigdy, od początku aż do końca czasów, to pragnienie Kościoła nie straciło swego żaru, chyba tylko podczas gdy Pan żył na ziemi w towarzystwie swoich uczniów.
    http://www.ewangeliadlanas.wordpress.com

  27. joaneczka pisze:

    PRAWDZIWE ZYCIE W BOGU
    Pieśń Emmanuela

    11 listopada 1993
    – Pokój niech będzie z tobą. To twój Pan mówi do ciebie i to dla Mojej Chwały ukazuję się tobie i twej społeczności! Pójdź, pójdź zaśpiewać Mi kantyk.
    – Nie umiem śpiewać, Panie.
    – Nie umiesz śpiewać? Pozwól Mi więc zapisać razem z tobą słowa pieśni. Jeśli przeczytasz je z sercem, już ich intonacja przemieni je w melodię dla Moich Uszu. Pisz:
    Emmanuelu, przyjdź, przyjdź, Mój Umiłowany,
    przyjdź ożywić moją duszę. Przyjdź obdarzyć moją duszę życiem!
    O, Umiłowany Ojca! Otworzyłam bramy mojego serca,
    czy muszę bardzo długo czekać, abyś wszedł do moich komnat?
    Jedno Twoje przejście przez moje serce zostawi za sobą ślad woni
    najdelikatniejszego z Twoich zapachów,
    ponieważ Twoja Miłość uzdrowi moją godną pożałowania duszę.
    Duchu Miłości, udziel mi jedynie cząstki Twojej Miłości.
    Emmanuelu, przyjdź, przyjdź Mój Doskonały,
    przyjdź zachwycić moją duszę,
    w przeciwnym razie moje nędzne serce poczuje się nagle odrzucone!
    O, Umiłowany Ojca, jakże jesteś piękny!
    Synu Najwyższego, kto podobny jest do Ciebie?
    Przyjdź pociągnąć mnie śladami Twoich Kroków, razem udamy się w drogę.
    Będziemy szli za znakami uczynionymi Ręką Twego Ojca,
    prowadzącymi do Jego Ogrodu Rozkoszy.
    Zjednoczeni sercem i duchem, będziemy szli, mój Umiłowany,
    po delikatnie pachnącej ścieżce, którą Twój Ojciec zostawił dla mnie.
    Aby mi dodać odwagi, okrył szafirami moją drogę.
    Aby mnie utwierdzić, wszędzie wypisał na mnie olejem
    Święte Imię Swoje. O, Umiłowany Ojca, Ty, z którego Rąk
    od Twojego Zmartwychwstania wypływa czysta mirra,
    przyjdź zawładnąć moją duszą jednym ze Swoich spojrzeń.
    Wystarczy, że moja dusza jest spokojna i cicha,
    wystarcza mi rozradować oczy w Twojej Obecności.
    Tchnienie mojego ogrodu, Fontanno mojej duszy,
    Źródło Najwyższej Miłości, wszystko w Tobie tak samo godne uwielbienia i święte.
    Ty, od którego pochodzi wszelka płodność, wylej Swojego Ducha na całą ludzkość.
    Ukaż Twoją Ogromną Miłość w Niebiosach i na ziemi.
    O, Umiłowany Ojca, Tyś pełnią Wspaniałości.
    Z czym mogę Cię porównać, Ciebie, moje Życie?
    Z kolumną dymu kadzidła, z promieniem migocącego światła, z wylewem czystej mirry.
    Twoja Obecność, Panie, stoi z dostojeństwem przede mną.
    Ach! Podnosisz mnie, by ucałować mą duszę,jakbym ja była samą królową,
    delikatnie szepcząc mi do ucha Twoją Miłość:

    «Moja gołębico, chory jestem z miłości do ciebie.
    Z wysokości Niebios przychodzę, aby cię nawiedzić.
    Porzuciłem Moją Koronę i z Tronu Mojego zstąpiłem.
    Nie będę się opóźniał, jeszcze tylko jedna mała chwila,
    bardzo mała chwila, i klątwa zostanie odjęta.
    Odnowię was i przywrócę wam wasze przebóstwienie.
    Moja umiłowana, tobie, która jesteś spragniona Mojej Miłości,
    udzielę darmo wody ze źródeł życia.
    Twój Król nie spocznie wcale, dopóki
    o, umiłowana Mej Duszy, nie pozwolisz Mu położyć na swym sercu
    pieczęci Swego Boskiego Pocałunku, Pocałunku Jego Ust.
    Czy nie zauważyłaś, jak słońce się ściemnia za każdym razem,
    gdy wątpisz o Mojej Miłości?
    Zbliż się do Mnie, najdroższa duszo, a wyleję na ciebie
    niezliczone bogactwa Mojego Najświętszego Serca.
    Zachowałem je tylko dla ciebie, aby przywrócić twej duszy
    sprawiedliwość wiosny twego życia i przemienić ją
    w wieżę z kości słoniowej, w Niebo dla Mnie Samego.
    Czy nie uświadomiłaś sobie, jak cię wszczepiłem we Mnie?
    Pozwól Mi na nowo usłyszeć twój głos…»

    Jak wspaniały jesteś Ty, Namaszczony, Ofiarny Baranku Boży,
    otoczony Swymi aniołami i wszystkimi świętymi,
    Przemożny, Odbicie Ojca, Światłości po Trzykroć Święta,
    Jeden w Trzech, Trzech w Jednej Jedynej Światłości,
    Jaśniejszy bardziej niż tysiąc słońc.
    Jak to się stało, że uznałeś mnie godną zobaczenia Syna, a w Synu Ojca?

    «Czy nie słyszałaś, Moja gołębico, że pokorni rozradują się we Mnie
    i że najubożsi rozweselą się w Mojej Obecności?
    Czy nie zauważyłaś słabości, jaką mam do biednych, i jak się rozkoszuję, pouczając ubogich?»
    Mój Boże, mój Boże! Kim jest ta, która wschodzi jak jutrzenka,
    połyskująca w półmroku jak gwiazda poranna?
    Kim jest ta piękniejsza niż księżyc,
    odziana w słońce i z Sercem Swym jak portal szeroko otwartym?

    «To Niebios Królowa, To Matka Moja i wasza,
    najbardziej zachwycająca z niewiast, piękna jak Niebiosa,
    promieniejąca Moją Chwałą, jedyna w Swej Doskonałości, Rozkosz Mojej Duszy.
    Ta jest Niewiastą jak koronę noszącą gwiazd dwanaście na Swojej Głowie,
    Naczynie Mojej Chwały, Odbicie Mej Wiecznej Światłości.
    Ona jest Tą, której Obecność na Moich Dziedzińcach przewyższa blask wszystkich gwiazd razem złączonych.
    Ona jest Naczyniem Prawdziwej Światłości,
    Słowa, które ciałem się stało i które zamieszkało pomiędzy wami.
    Ona jest Wdziękiem Wdzięku, Najsłodszym Kantykiem psalmistów.
    Jest źródłem Mojej Radości, Moim Zaszczytem i Dumą.
    Ona jest Bramą Niebios, Tą, która pokazuje Swoim dzieciom,
    jak wejść do Mojego Królestwa. Jest Moim Arcydziełem.
    Ona jest Pocieszycielką waszego Pocieszyciela,
    Współodkupicielką waszego Odkupiciela, Małżonką Mojego Świętego Ducha.
    Córko, nie spocznę wcale, dopóki nie zaprowadzę i ciebie
    do Domu Mojej Matki, do Jej Komnaty, w której Mnie poczęła,
    aby również tobie objawić Jej Piękno.
    Moja umiłowana, wszystkie tajemnice, które wydawały ci się studniami zagadek,
    jak błyskawica zostaną i tobie nagle objawione i zrozumiesz,
    dlaczego Niewiasta obleczona w Słońce zstępuje teraz z Moich Dziedzińców
    do was wszystkich, w chwili tak ponurej.
    Niech twoje oczy, Moja gołębico, patrzą w przyszłość.
    Niech twój wzrok skierowany będzie przed siebie.
    Powrócę Drogą, którą odszedłem, Moja miłości.
    Przyjdę Sam czuwać nad Moją Winnicą.
    Emmanuel będzie z wami.»

    Czy to ci się podoba?
    – Bardzo!
    – Błogosław Mnie zatem, uwielbiaj Mnie i kochaj Mnie…
    – Niech Twoje Imię będzie błogosławione i uwielbione, niech Miłość poucza nas, jak Ją kochać. Obyśmy mogli nauczyć się szukać Cię w prostocie serca. Niech Twój Święty Duch napełni cały świat. Nie pozwól, by zwiądł któryś z Twoich kwiatów, lecz spraw, by rozkwitły i wydały delikatny zapach, aby Cię uwielbić, o Święty Świętych.
    http://www.voxdomini.pl

  28. Tuptusia pisze:

    26 czerwca św.Anny i św.Joachima.

    Św. Anna i św. Joachim (+I w.). Rodzice Najświętszej Maryi Panny.
    Ewangelie nie przekazały o nich żadnej wiadomości. Milczenie Biblii dopełnia bogata literatura apokryficzna. Anna pochodziła z rodziny kapłańskiej z Betlejem. Od IV wieku do dzisiaj pokazuje się przy Sadzawce Owczej w Jerozolimie miejsce, gdzie stał dom Anny i Joachima. Obecnie wznosi się na nim trzeci z kolei kościół. Wybudowali go krzyżowcy. Św. Anna jest patronką diecezji opolskiej, miast, m.in. Hanoveru, oraz kobiet rodzących, matek, wdów, położnic, ubogich robotnic, górników kopalni złota, młynarzy powroźników, żeglarzy Św. Joachim czczony był w dawnej Polsce jako „protektor Królestwa”. Oboje patronują małżonkom.
    Apokryficzna „Protoewangelia Jakuba” z II wieku podaje, że Anna i Joachim byli bezdzietni. Joachim w podeszłym wieku udał się na pustynię, gdzie przez 40 dni i nocy modlił się oraz pościł, prosząc o potomstwo. Anna zaś błagała Boga w swoim domu o zdjęcie z niej piętna niepłodności. Zostali wysłuchani. Anioł zapowiedział im narodzenie się dziecka. Po urodzeniu się Maryi, spełniając uprzednio złożony ślub, oddali swą jedynaczkę na służbę w świątyni. Według jednej z legend Annie przypisuje się „trinubium” – po śmierci Joachima miała wyjść jeszcze dwukrotnie za mąż.

    W IKONOGRAFII św. Anna ukazywana jest w scenach z apokryfów oraz obrazujących życie Maryi. Przedstawiana jako starsza kobieta z welonem na głowie. Od XIV wieku pojawia się nowy motyw ikonograficzny, tzw. Anna Samotrzecia – ukazujący Annę z Maryją i Dzieciątkiem Jezus. Ulubionym tematem jest św. Anna ucząca czytać Maryję. Niektóre Jej atrybuty: palec na ustach, księga, lilia.

    Św. Joachim ukazywany jest jako starszy, brodaty mężczyzna w długiej sukni lub w płaszczu. Występuje w licznych cyklach mariologicznych oraz z życia św. Anny.
    Jego atrybutami są: anioł, Dziecię Jezus w ramionach, dwa gołąbki w dłoni, na zamkniętej księdze lub w małym koszyku, jagnię u stóp, laska, kij pasterski, księga, zwój.

    http://pustkow.freehost.pl/swieci.php?m=7

  29. joaneczka pisze:

    Ewangelia wg św. Mateusza 13,18-23.
    Jezus powiedział do swoich uczniów: “Posłuchajcie co znaczy przypowieść o siewcy.
    Do każdego, kto słucha słowa o królestwie, a nie rozumie go, przychodzi Zły i porywa to, co zasiane jest w jego sercu. Takiego człowieka oznacza ziarno posiane na drodze.
    Posiane na miejsce skaliste oznacza tego, kto słucha słowa i natychmiast z radością je przyjmuje;
    ale nie ma w sobie korzenia, lecz jest niestały. Gdy przyjdzie ucisk lub prześladowanie z powodu słowa, zaraz się załamuje.
    Posiane między ciernie oznacza tego, kto słucha słowa, lecz troski doczesne i ułuda bogactwa zagłuszają słowo, tak że zostaje bezowocne.
    Posiane w końcu na ziemię żyzną oznacza tego, kto słucha słowa i rozumie je. On też wydaje plon: jeden stokrotny, drugi sześćdziesięciokrotny, inny trzydziestokrotny”.

    Komentarz do Ewangelii
    św. Padre Pio z Pietrelciny (1887-1968), kapucyn
    Ep 3, 579; CE 54

    “Przynosić owoce, wolni od trosk świata”

    Postępuj z prostotą na drogach Pana i nie martw się. Znienawidź twoje wady, ale spokojnie, bez wzburzenia ani niepokoju. Musisz byś cierpliwy wobec nich i wyciągać korzyści dzięki świętej pokorze. Jeśli brakuje ci cierpliwości, twoje niedoskonałości wzrosną, zamiast zniknąć. Bo nic tak nie wzmacnia naszych wad jak niepokój i obsesja pozbycia się ich.

    Uprawiaj twoją winnicę zgodnie z Jezusem. Do ciebie należy zadanie usunięcia kamieni i wyrwania cierni. Do Jezusa – sianie, sadzenie, uprawa i podlewania. Nawet w twojej pracy to ciągle On działa. Bo bez Chrystusa nic nie możesz zrobić.

    Źródło: http://ewangelia.org/main.php?language=PL

  30. joaneczka pisze:

    Rozdział XIII
    O PRZEZWYCIĘŻANIU POKUS
    1. Póki żyjemy na ziemi, nie możemy uniknąć cierpienia i pokus. Dlatego w Księdze Hioba
    czytamy: Bojowaniem jest żywot ludzi na ziemi. Niech więc każdy strzeże się pokus i czuwa
    w modlitwie, aby nie wtargnął którędy wróg i nie usidlił go, nie śpi on bowiem, ale krąży
    szukając, kogo by pożreć. Nikt nie jest aż tak doskonały i święty, aby nie doświadczał pokus,
    pozbyć się ich zupełnie nie zdołamy.
    2. A przecież pokusy bywają nawet pożyteczne, choć są uciążliwe i męczące, bo przez nie
    człowiek staje się pokorniejszy, czystszy i mądrzejszy. Wszyscy święci przechodzili przez
    rozliczne udręki i pokusy, a jednak nie przestawali się doskonalić. Ci zaś, którzy nie zdołali
    oprzeć się pokusom, odpadli i zginęli. Nie ma zakonu tak świętego ani miejsca tak ukrytego,
    gdzie nie wdarłyby się pokusy i trudności.
    3. Człowiek nie może być bezpieczny od pokus, dopóki żyje, ponieważ to w nas samych tkwi
    źródło pokusy, jako że urodziliśmy się z pożądania. Ledwo odrzucimy jedną pokusę i udrękę,
    a już nadciąga druga i ciągle mamy powód do cierpienia, bo utraciliśmy zdolność
    prawdziwego szczęścia. Niektórzy, uciekając od pokus, wpadają w nie jeszcze głębiej.
    Ucieczka nie prowadzi do zwycięstwa; tylko cierpliwością i pokorą możemy okazać się
    silniejsi od tych naszych wrogów.
    4. Kto tylko zewnętrznie unika pokus, nie wyrywając ich korzenia, niewiele osiągnie; tym
    rychlej wrócą i tym bardziej dręczyć go będą. Stopniowo, cierpliwie i wytrwale – lepiej nad
    nimi zapanujesz z Bożą pomocą, niż gdybyś działał ostro i surowo. Przyjmuj chętnie rady,
    jeśli odczuwasz pokusę, i nie odnoś się surowo do kogoś innego, kto cierpi pokusy, ale staraj
    się go podtrzymać na duchu, jak chciałbyś, aby ciebie podtrzymano.
    5. Przyczyną tych wszystkich złych pokus jest chwiejność ducha i mała ufność do Boga. Bo
    jak okręt bez sternika fale ciskają to tu, to tam, tak człowiek słaby i niestały w swoich
    postanowieniach miota się pośród pożądań. Ogień hartuje żelazo, a pokusa człowieka
    sprawiedliwego.
    Często nie wiemy, do czego jesteśmy zdolni, dopiero pokusa ujawnia nam, kim jesteśmy.
    Czuwajmy więc zwłaszcza na początku, bo wtedy łatwiej pokonać wroga, jeśli nie dopuści się
    go pod żadnym pozorem do bram duszy, lecz odpędza go się od progu, choćby już i kołatał do
    wrót. Dlatego powiedział ktoś: Szukaj rady zawczasu, za późno będzie na leki, Kiedy
    zwlekając dłużej osłabniesz w chorobie. Najpierw przychodzi do głowy tylko zwykła myśl,
    od niej rozpala się wyobraźnia, a potem już człowiek zaczyna lubować się obrazami, jeden
    niedobry poryw i – przyzwolenie. Tak pomalutku wkracza w nas przebiegły wróg, jeżeli nie
    wyparliśmy go na początku. A jeśli kto zwleka i ociąga się w tej walce, staje się coraz
    bardziej bezsilny, gdy wróg rośnie w siłę.
    6. Niektórzy więcej pokus znoszą na początku nawrócenia, niektórzy zaś przy końcu. Inni
    znowu prawie przez cały czas żyją w udręce. Są też tacy, którym pokusy nie tak bardzo dają
    się we znaki, a sprawia to Boska mądrość i sprawiedliwość, która waży i możliwości, i
    zasługi i czyni wszystko dla dobra swoich wybranych.
    7. Dlatego nie wpadajmy w rozpacz z powodu pokus, ale tym gorliwiej błagajmy Boga, aby w
    każdej udręce raczył nas wspierać: bo według powiedzenia Pawła, Bóg tyle dopuszcza, ile
    potrafimy wytrzymać. A więc znośmy z pokorą wszelkie pokusy i udręki ufając Bogu, bo
    wybawi On i podniesie pokornych.
    8. Pokusy i cierpienia duchowe są próbą człowieka, próbą jego doskonałości; i zasługa przez
    to większa i cnota widoczniejsza. Cóż to wielkiego, że ktoś jest pobożny i żarliwy, gdy mu to
    nie sprawia trudności, ale jeśli przetrzyma czas próby, to dopiero nadzieja doskonałości.
    Niektórym udaje się uniknąć wielkich pokus, ale nie potrafią oprzeć się drobnym i
    codziennym, niech się przez to uczą pokory i nie będą zbyt zadufani w ważnych sprawach,
    gdy w drobnych okazują się tak słabi.

    http://www.laudate.pl

  31. Tuptusia pisze:

    Dzisiaj możemy zacząć odmawiać nowennę przed Świętem Przemienienia Pańskiego.

    Na każdy dzień 9-ciodniowej nowenny są takie same modlitwy.

    NOWENNA DO PRZEMIENIENIA PAŃSKIEGO

    (skuteczna w wypadkach beznadziejnych – odmawiać przez 9 dni)

    1. Jezu, tak jak się przemieniłeś
    będąc Bogiem a stając się człowiekiem,
    tak racz przemienić wszystkie utrapienia nasze
    w pożądanie i zbawienie pociechy.

    Ojcze nasz … Zdrowaś … Chwała Ojcu …

    2. Jezu, tak jak się przemieniłeś
    na górze Tabor dla utwierdzenia wiary
    o prawdziwym Bóstwie Twoim,
    tak racz przemienić wszystkie utrapienia nasze
    w pożądanie i zbawienie pociechy.

    Ojcze nasz … Zdrowaś … Chwała Ojcu …

    3. Jezu, tak jak się przemieniłeś
    przy Ostatniej Wieczerzy,
    gdyś chleb i wino przemienił
    w Ciało i Krew Swoją Przenajświętszą,
    tak racz przemienić wszystkie utrapienia nasze
    w pożądanie i zbawienie pociechy.

    Ojcze nasz …. Zdrowaś …. Chwała Ojcu …

    4. Jezu, tak jak się przemieniłeś
    w czasie Męki Swojej
    gdyś był sinością i Ranami oszpecony,
    będąc Bogiem nieśmiertelnym, umarłeś za nas,
    tak racz przemienić wszystkie utrapienia nasze
    w pożądanie i zbawienie pociechy.

    Ojcze nasz … Zdrowaś … Chwała Ojcu …

    5. Jezu, tak jak się przemieniłeś
    przy chwalebnym Zmartwychwstaniu Twoim,
    gdyż pocieszył Matkę Najświętszą,
    tak racz przemienić wszystkie utrapienia nasze
    w pożądanie i zbawienie pociechy.

    Chwała nasz … Zdrowaś …. Chwała Ojcu …

    Módlmy się:

    Panie Jezu, który w Kanie Galilejskiej przemieniłeś wodę w wino,
    a w drodze do Damaszku przemieniłeś Szałwa w Pawła,
    przemień nasze dusze, umysły i serca.
    aby stały się Świątyniami Ducha Świętego.
    Przemień nasze marne i grzeszne życie
    na życie w świątyni i miłości dla Chwały Twojej
    i ratowania dusz. Amen.

    Przemienienie Pańskie jest świętem nadziei i radości. Kieruje nasze oczy ku niebu, jako ostatecznemu celowi naszej wędrówki. Góra Tabor to symbol Kościoła, w którym Chrystus odsłania nam tajemnicę swego Bóstwa i prowadzi drogą dobrej przemiany.

    Nie można iść drogą dobrej przemiany bez trudu, walki i ofiary. Wysiłek przeżywany z Jezusem i dla Jezusa nie pójdzie w zapomnienie i stanie się drogą rzeczywistej przemiany.

    http://www.traditia.fora.pl/pan-jezus,18/nowenna-do-przemienienia-panskiego,370.html

  32. Barbar3 pisze:

    ”MISTYCZNE MIASTO BOŻE”” Marii z Agredy
    Fragment:
    ROZDZIAŁ XXX
    Jak Jezus i Maryja modlili się o zbawienie ludzi.
    Choćbyśmy nie wiem jak natężali nasz ograniczony rozum, aby wykazać i uczcić najświętsze dzieła Jezusa i Maryi, to nigdy nie dorównamy wielkości tych dzieł. Nawet rozum najwyższego serafina nie wystarczy do zgłębienia tych tajemnic, jakie zachodziły między Jezusem a Maryją w trakcie pobytu w Nazarecie, a zwłaszcza w tych latach, kiedy Mistrz światła pouczał swą niebiańską Matkę. Mówił Jej o wszystkim, co zamierzał uczynić w czasie prawa łaski. Pokazał Jej wszystko, co miało się stać w świętym Kościele podczas szóstego okresu czasu świata, który obejmuje lata obowiązywania prawa ewangelicznego i potrwa aż do końca świata. Pokazał Jej, co stało się w ciągu tych tysiąc sześćset siedemdziesięciu pięciu lat, które dotąd minęły i co stanie się w niewiadomej dla nas przyszłości, aż do dnia Sądu.
    Tego wszystkiego dowiedziała się nasza niebiańska Królowa w szkole swego Najświętszego Syna; Jego Majestat objaśnił Jej to wszystko i omówił z Nią. Pokazał Jej czasy, miejsca, królestwa, kraje i wszystko, co się w nich miało stać podczas trwania Kościoła; pokazał Jej to w sposób tak jasny i wyraźny, że gdyby wielka Pani żyła jeszcze teraz w swym ziemskim wcieleniu, to znałaby po imieniu wszystkich członków świętego Kościoła.
    Wszystkie te tajemnice dopełniały się zazwyczaj w skromnej alkowie, w której modliła się Królowa niebios i w której miała miejsce najwyższa ze wszystkich tajemnic: Wcielenie Odwiecznego Słowa w dziewiczym łonie Maryi. Uboga ta alkowa, ciasna i składająca się tylko z gołych ścian mieściła w sobie niezmierną wielkość niezmierzonego Boga. Z alkowy tej wyszło wszystko, cokolwiek po dzień dzisiejszy pod względem majestatu i świętości mieszczą w sobie najbogatsze świątynie i niezliczone święte miejsca na całej ziemi. W tym „najświętszym” ustroniu modlił się zazwyczaj najwyższy arcykapłan Nowego Zakonu, Jezus Chrystus, nasz Pan, a treścią Jego ustawicznej modlitwy były gorące prośby o ludzi, które przesyłał do swego Ojca. Omawiał także ze swoją dziewiczą Matką wszystkie dzieła Odkupienia, jak również owe bogate dary i skarby łask, które pragnął na zawsze złożyć w Kościele Nowego Zakonu i przez
    to przekazać je dzieciom światła, dzieciom tego Kościoła. Błagał Ojca niebiańskiego, aby grzechy ludzi i ich wielka niewdzięczność nie przeszkodziły ich zbawieniu. A ponieważ Chrystus Pan widział nawet przyszłe grzechy rodu ludzkiego i upadek wielu dusz, więc myśl, że ma za nich umrzeć, przyprawiała Go o gorzki żal i lęk powodujący, że oblewał się krwawym potem.
    Wprawdzie Ewangeliści wspominają tylko o jednym takim wypadku, bezpośrednio przed Jego męką, ale w wielu objawieniach oznajmiono mi, że miało to miejsce wielokrotnie podczas Jego najświętszego życia.
    Jezus Chrystus, nasz Mistrz i nasze najwyższe Dobro, modlił się zazwyczaj klęcząc lub leżąc twarzą na ziemi z rękoma wyciągniętymi na kształt krzyża; niekiedy unosił się nad ziemią ze skrzyżowanymi rękoma. Modląc się w obecności najświętszej Matki mówił: „O Krzyżu błogosławiony, kiedyż znajdę się na twoich ramionach; kiedyż przyjmiesz moje przybite do ciebie ręce, rozciągnięte, aby objąć wszystkich grzeszników. Przecież po to zstąpiłem z nieba, aby ich powołać do naśladowania Mnie i do współudziału w mojej szczęśliwości; dlatego ręce moje są zawsze otwarte, aby objąć i wzbogacić wszystkich. Przychodźcie, więc wszyscy ślepi, pójdźcie do światła! Przychodźcie ubodzy do skarbów mej łaski! Pójdźcie, o dzieci, w objęcia waszego prawdziwego Ojca! Pójdźcie smutni i znużeni a Ja was pocieszę i orzeźwię! Pójdźcie wy, sprawiedliwi, którzy jesteście moją własnością i moim dziedzictwem! Pójdźcie wszystkie dzieci Adama, bo wołam was wszystkie. Ja jestem Drogą, Prawdą i Życiem; nikomu nie odmówię moich łask, kto będzie chciał je przyjąć. O Ojcze odwieczny! Przecież oni są dziełem Twoich rąk — nie gardź nimi, bo za nich ofiaruję siebie na śmierć krzyżową, aby, gdy zechcą, mogli, jako usprawiedliwieni i odkupieni zaliczyć się do zastępów Twoich wybranych i dołączyć do Twego niebiańskiego królestwa ku większej chwale Twego Imienia”.
    Maryja, która była obecna podczas tych tajemnic odczuwała, jak światło Jej Boskiego Syna jaśniało w Jej duszy jak w najczystszym krysztale. Jak echo powtarzała wewnętrzne i zewnętrzne słowa Jezusa i przyłączała się do wszystkich Jego modlitw i próśb, czyniąc to w takiej samej postawie, jaką przybierał Boski Zbawiciel. Gdy po raz pierwszy ujrzała jak spływa krwawym potem odczuła w swym macierzyńskim sercu silny ból; z podziwem patrzyła na to, jakie skutki wywołały w naszym Panu grzechy ludzi i jak wielkie cierpienie sprawia Mu ich niewdzięczność, którą przewidywał, a którą Maryja znała. W pełnym bólu współczuciu zwracała się do ludzi i mówiła: „O ludzie! Czemuż nie wiecie, jak wysoko Stwórca ceni w was swój obraz i swoje podobieństwo, pragnąc was odkupić za cenę swojej krwi. Ceni was wyżej niż krew swoją, albowiem przelewa ją za was. O, gdybym posiadała władzę nad waszą wolą,
    abym mogła was doprowadzić do miłości i do posłuszeństwa wobec Niego! Niechaj Jego ręka pobłogosławi sprawiedliwych i wdzięcznych, którzy staną się wiernymi dziećmi Ojca niebiańskiego! Niech Jego światło i Jego niewyczerpany skarb łask napełni tych wszystkich, którzy żyją według woli mego Pana, który pragnie ich wiecznego zbawienia! Obym mogła być najniższą niewolnicą dzieci Adama, bym mogła moimi czynami pobudzić ich do tego, żeby odwrócili się od swoich grzechów i swego wiecznego zatracenia. O mój Panie, światło i życie mej duszy, któż może być tak zatwardziałego serca i w takim stopniu swoim własnym wrogiem, że nie wzruszają go Twoje dobrodziejstwa? Któż może być tak niewdzięcznym, aby nie chciał wiedzieć o Twojej gorącej miłości? Jak moje serce może znieść to, że obsypani przez Ciebie dobrodziejstwami ludzie buntują się przeciw Tobie? O dzieci Adama, zwróćcie raczej wasze nieludzkie okrucieństwo przeciwko mnie! Mnie zadawajcie katusze, mną pogardzajcie, byleście tylko czcili i miłowali mego Pana tak, jak na to zasługuje. Mój Synu i Panie! Ty jesteś Światłem światłości. Synem odwiecznego Ojca, tożsamością Jego Istoty, jesteś jak On wieczny i nieskończony. Jesteś Mu równy w Istocie i w doskonałościach, albowiem jesteś z Nim jednym Bogiem i jednym najwyższym Majestatem. Jakże to możliwie, że ludzie nie znają najszlachetniejszego przedmiotu swej miłości, nie znają źródła swego istnienia ani celu i końca, w których leży ich prawdziwe szczęście! O, gdybym mogła ofiarą z mego życia wyprowadzić ich z tego zaślepienia!”
    Serce mi pęka i braknie mi słów by opisać uczucia Matki Boskiej. Ożywiona taką miłością z najwyższym szacunkiem ocierała krwawy pot swego Syna. Niekiedy jednak spotykała swego Pana w zupełnie odmiennym nastroju — w pełnej chwale, w pełnym blasku i promieniującego; w takim stanie znajdował się później na górze Tabor. Otaczał Go wtedy zastęp aniołów, którzy oddawali Mu hołd w ludzkich postaciach i śpiewali Mu słodkie hymny i pieśni pochwalne. Taką niebiańską muzykę nasza Pani słyszała i w innych przypadkach, gdy Chrystus Pan nie był przemieniony. Brała wtedy udział w niebiańskiej rozkoszy.
    W owym czasie Święty Józef nie był jeszcze zbyt stary, ale troski, podróże i ustawiczna praca osłabiły go więcej niż wiek. Ponieważ Bóg chciał mu dać sposobność do ćwiczenia się w cierpliwości i w innych cnotach, więc zsyłał na niego choroby i cierpienia, które nieraz przeszkadzały mu w pracy dla utrzymania swej oblubienicy i Pana Świata. Maryja spostrzegła to i prosiła go, aby zaprzestał ciężkiej pracy. Sama pragnęła pracami ręcznymi zarabiać na najpotrzebniejsze utrzymanie. Św. Józef był posłuszny prośbom oblubienicy i zaprzestał wyczerpujących zajęć. Narzędzia ciesielskie podarowano ubogim, a św. Józef oddał się rozmyślaniom nad powierzonymi sobie tajemnicami i ćwiczeniu się w cnotach. Ponieważ dostąpił tego wielkiego szczęścia, że mógł
    obcować z Wcieloną Mądrością Bożą i Matką Mądrości, doszedł do tak wysokiego stopnia wewnętrznej świętości, że nikt nie był w stanie go w tym przewyższyć. Ponieważ Królowa z Boskim Synem troskliwie pielęgnowali go w chorobach, pocieszali i dodawali odwagi, więc pokora i miłość tego sługi Bożego nie znały granic.
    Nauka Najświętszej Królowej niebios skierowana do czcigodnej Marii z Agredy.
    „Moja córko! Jednym z powodów, dla których ludzie nazywają mnie Matką Miłosierdzia, jest pełna miłości litość, z jaką pragnę, aby wszyscy śmiertelnicy doszli do tego, żeby mogli nasycić się ze strumienia łaski i zakosztować słodyczy Pana, jak jej sama zakosztowałam. Wołam i zapraszam wszystkich spragnionych, aby poszli wraz ze mną do wód Boskości. Niechaj przyjdą najubożsi i najsmutniejsi; jeżeli tylko będą mnie słuchać i naśladować, to otoczę ich potężną opieką. Będę ich Pośredniczką u mojego Syna i wyproszę dla nich ową „ukrytą mannę”, która da im pożywienie i życie. Przyjdź i ty, moja przyjaciółko. Podnieś się z pyłu, otrząśnij z wszystkiego, co marne i ziemskie, przybliż się do rzeczy niebiańskich. Wyrzeknij się samej siebie i wszystkich dzieł ułomności ludzkiej. A ponieważ w świetle prawdy poznajesz owe dzieła, których dopełnił mój Syn najświętszy i których według Jego przykładu ja dopełniłam, więc przyjrzyj się temu pierwowzorowi i przeglądaj się w tym zwierciadle, abyś osiągnęła tę piękność, którą najwyższy Król pragnie w tobie widzieć.”

Dodaj odpowiedź do joaneczka Anuluj pisanie odpowiedzi