Unikalne świadectwo Benedykta XVI, czyli papież-emeryt przerywa milczenie

O współpracy i przyjaźni z Janem Pawłem II opowiada Benedykt XVI w wywiadzie dla „Niedzieli”. Włodzimierz Rędzioch, nasz rzymski korespondent, został wybrany spośród wielu dziennikarzy z całego świata, któremu papież senior zgodził się udzielić wywiadu.

BENEDYKT XVI PRZERYWA MILCZENIE – WYWIAD DLA DZIENNIKARZA TYGODNIKA KATOLICKIEGO „NIEDZIELA”

MOJE ŻYCIE PRZY ŚWIĘTYM

Włodzimierz Rędzioch:  – Nazwiska kard. Wojtyły i kard. Ratzingera związane są nierozerwalnie z Soborem Watykańskim II. Czy poznaliście się w czasie prac soborowych?

Benedykt XVI: – Pierwsze moje w pełni świadome spotkanie z kard. Wojtyłą miało miejsce dopiero w czasie konklawe, na którym został wybrany papież Jan Paweł II. Wprawdzie podczas Soboru pracowaliśmy razem nad Konstytucją duszpasterską o Kościele w świecie współczesnym, jednak w różnych sekcjach i dlatego nie spotkaliśmy się ze sobą. W czasie wizyty polskich biskupów w Niemczech (we wrześniu 1978 r.) byłem w Ekwadorze jako osobisty wysłannik Jana Pawła I. Kościół monachijsko-fryzyngijski jest w związku partnerskim z Kościołem Ekwadoru, utworzonym przez abp. Echeverríę Ruiza (Guayaquil) i kard. Döpfnera. Dlatego, ku swemu wielkiemu żalowi, straciłem okazję osobistego spotkania się wtedy z krakowskim arcybiskupem. Słyszałem, oczywiście, o jego pracy filozoficznej i duszpasterskiej i od dawna pragnąłem się z nim poznać. Ze swej strony Karol Wojtyła czytał moje „Wprowadzenie w chrześcijaństwo”, a także przytaczał je w rekolekcjach, które w Wielkim Poście w roku 1976 głosił dla Pawła VI i Kurii. W duchu niejako czekaliśmy więc obydwaj na spotkanie ze sobą. Metropolitę krakowskiego od początku darzyłem głębokim szacunkiem i serdeczną sympatią. Podczas prekonklawe w roku 1978 dokonał on dla nas analizy istoty marksizmu, która wywarła na nas duże wrażenie. Przede wszystkim jednak bardzo wyraźnie od razu odczułem promieniowanie jego człowieczeństwa, a jego postawa modlitewna mówiła mi, jak głęboko jest zjednoczony z Bogiem.

Włodzimierz Rędzioch: – Od początku pontyfikatu Jan Paweł II pragnął mieć kard. Ratzingera przy sobie w Kurii Rzymskiej. Z jakimi uczuciami została przyjęta papieska propozycja?

– W roku 1979 Jan Paweł II powołał mnie na prefekta Kongregacji ds. Wychowania Katolickiego. Od moich święceń biskupich w Monachium upłynęły zaledwie dwa lata i uznałem za niemożliwe ponowne, tak szybkie, opuszczenie stolicy św. Korbiniana. Sakra biskupia była przecież w pewnym sensie przyrzeczeniem wierności złożonym mojej macierzystej diecezji. Dlatego poprosiłem wtedy Papieża o zrezygnowanie z tej nominacji. Na ten urząd powołał on wówczas kard. Bauma z Waszyngtonu, jednocześnie już wtedy jednak zapowiedział, że zwróci się do mnie z prośbą o pełnienie innego zadania. I rzeczywiście, w roku 1980 powiedział mi, że pod koniec roku 1981 będzie chciał zamianować mnie prefektem Kongregacji Nauki Wiary jako następcę kard. Šepera. Ponieważ nadal czułem się zobowiązany wobec swojej macierzystej diecezji, pozwoliłem sobie postawić warunek przyjęcia tego urzędu, uważany przeze mnie za niemożliwy do spełnienia. Powiedziałem, że czuję się w obowiązku dalszego publikowania prac teologicznych. Gdyby dało się to pogodzić z urzędem prefekta, wtedy tylko mógłbym go przyjąć. Papież, który zawsze okazywał mi wiele dobroci i wyrozumiałości, wyjaśnił mi, że poinformuje się w tej sprawie i wyrobi sobie opinię. Podczas następnej mojej wizyty oświadczył, że publikacje teologiczne dadzą się pogodzić z urzędem prefekta. Także kard. Garrone jako prefekt Kongregacji ds. Wychowania Katolickiego publikował dzieła teologiczne. Wobec tego przyjąłem wtedy tę funkcję, wiedząc, jak trudne jest to zadanie, jednak również ze świadomością, że teraz posłuszeństwo wobec Papieża zobowiązuje mnie do wyrażenia zgody.

Włodzimierz Rędzioch: – Jak układała się współpraca między Papieżem a Prefektem Kongregacji Nauki Wiary?

– Współpraca z Ojcem Świętym zawsze była nacechowana przyjaźnią i zaufaniem. Przede wszystkim odbywała się ona na dwóch płaszczyznach: oficjalnej i prywatnej. Prefekt Kongregacji Nauki Wiary ma w każdy piątek o godzinie 18 audiencję u Papieża i przedkłada mu wtedy do rozstrzygnięcia aktualne problemy. Są to, rzecz jasna, w pierwszym rzędzie problemy dotyczące nauki wiary, także jednak kwestie dyscyplinarne: przeniesienie do stanu świeckiego proszących o to księży, udzielenie przywileju Pawłowego małżeństwom, w których jedna strona jest niechrześcijańska itd. Później dołączyły do tego bieżące prace nad Katechizmem Kościoła Katolickiego. Za każdym razem Ojciec Święty otrzymywał w odpowiednim czasie istotną dokumentację, znał więc już wchodzące w grę kwestie. W ten sposób zawsze mogliśmy prowadzić ze sobą owocną dyskusję nad problemami teologicznymi. Papież był bardzo oczytany, znał również najnowszą literaturę niemiecką i dla obydwu stron zawsze było piękną rzeczą szukanie w tych sprawach właściwych decyzji.

Obok tych ściśle oficjalnych kontaktów były różnego rodzaju spotkania półoficjalne i nieoficjalne. Półoficjalnymi nazwałbym audiencje, podczas których w grupach ze zmieniającym się składem przez wiele lat omawiane były we wtorkowe przedpołudnia środowe katechezy. Papież podjął decyzję omawiania w nich Katechizmu; wcześniej podawał tematy i polecał przygotować pierwsze punkty widzenia, służące ich opracowaniu. Ponieważ na tych audiencjach zawsze byli obecni przedstawiciele rozmaitych specjalizacji, były to bardzo piękne i pouczające rozmowy, które chętnie wspominam. Również tutaj wychodziła na jaw teologiczna kompetencja Papieża. Jednocześnie jednak podziwiałem jego gotowość uczenia się. Papież miał wreszcie zwyczaj zapraszać na obiad biskupów przybywających z wizytą „Ad limina”, jak również inne, przy różnych okazjach obecne grupy biskupów i kapłanów. Były to zawsze „posiłki robocze”, podczas których często omawiany był jakiś temat teologiczny. Na początku była cała seria obiadów, podczas których dyskutowano nad kolejnymi tematami Kodeksu. Mieliśmy do dyspozycji prowizoryczną wersję końcową, nad którą pracowaliśmy w czasie tych posiłków, przygotowując wersję ostateczną. Później debatowano nad najrozmaitszymi innymi tematami. Ze względu na dużą liczbę obecnych w rozmowie zawsze zwracano uwagę na wiele aspektów. Nigdy jednak nie brakło też elementów humorystycznych. Papież śmiał się chętnie, tak że te „posiłki robocze”, przy całej powadze omawianych tematów, dawały sposobność do radosnego bycia razem.

Włodzimierz Rędzioch: – Jakimi najważniejszymi wyzwaniami doktrynalnymi musiał zająć się Jan Paweł II z Prefektem Kongregacji Nauki Wiary?

– Pierwszym wielkim wyzwaniem, z którym się spotkaliśmy, była szerząca się w Ameryce Łacińskiej teologia wyzwolenia. Ogólna opinia o niej – zarówno w Europie, jak i w Ameryce Północnej – była następująca: W grę wchodziło tu świadczenie pomocy ubogim, a więc sprawa, której, ogólnie rzecz biorąc, można tylko przyklasnąć. Jest to jednak błąd. Ubóstwo i ubodzy byli niewątpliwie tematem teologii wyzwolenia, jednak w perspektywie bardzo specyficznej. Pomoc wyświadczana bezpośrednio ubogim, reformy polepszające ich położenie były uważane za utrwalający system reformizm. Tłumią one gniew i wzburzenie – mówiono – jednak konieczne są do rewolucyjnej przemiany systemów. Potrzebne są nie bezpośrednia pomoc i reformy, lecz radykalny przewrót, który by doprowadził do powstania nowego świata. Wiarę chrześcijańską traktuje się przy tym jako motor tego rewolucyjnego ruchu i w ten sposób przemienia się ją w siłę polityczną. Religijne tradycje wiary służą akcji politycznej. Tym samym wiara zostaje pozbawiona swej istotnej treści, osłabiona zostaje również autentyczna miłość do ubogich. Idee te występują, oczywiście, w rozmaitych wariantach i nie zawsze obecne są w całej swej ostrości, jednak ogólny ruch zmierzał w tym kierunku. Temu wypaczaniu wiary chrześcijańskiej – właśnie też ze względu na ubogich i na służenie im – należało się przeciwstawić. Opierając się na doświadczeniach swej polskiej ojczyzny, papież Jan Paweł II rzucał na to istotne światło. Z jednej strony przeżył on zniewolenie, do którego doprowadza ideologia marksistowska, będąca matką chrzestną teologii wyzwolenia. Dlatego – z powodu jego własnego bolesnego doświadczenia – oczywiste było dla niego, że temu typowi „wyzwolenia” musimy się przeciwstawić. Z drugiej strony – właśnie w sytuacji swojej ojczyzny widział, że Kościół musi prowadzić działalność zmierzającą do wolności i wyzwolenia nie metodami politycznymi, lecz budząc w ludziach – przez wiarę – siły prowadzące do autentycznego wyzwolenia. Papież uczył nas mówienia o jednym i drugim: z jednej strony demaskowania błędnej idei wyzwolenia, a z drugiej – ukazywania rzeczywistego powołania Kościoła do wyzwalania ludzi. Próbowaliśmy powiedzieć to w obydwu instrukcjach o teologii wyzwolenia, które powstały na początku mojej pracy w Kongregacji Nauki Wiary.

Głównym problemem naszej pracy w latach, w których byłem prefektem, była walka o właściwe rozumienie ekumenizmu. Również tutaj mamy do czynienia z dwojakim stanem rzeczy. Z jednej strony trzeba z całą mocą ukazywać zadanie przywracania jedności i otwierania prowadzących do tego dróg, z drugiej zaś – odrzucać błędne wizje jedności, które przez rozmywanie wiary otwierałyby drogę do jedności wiary idącą na skróty. W powiązaniu z tym powstały teksty poświęcone różnym aspektom ekumenizmu. Największe emocje wzbudził dokument „Dominus Iesus”, zawierający streszczenie niepodważalnych elementów wiary katolickiej. Istotnym tematem jest nadal dialog międzyreligijny; temu tematowi mogliśmy jednak poświęcić tylko kilka pomniejszych tekstów. Kwestię tę usiłowaliśmy powoli zgłębiać przede wszystkim przez rozmowy prowadzone z teologami i z Konferencjami Episkopatów. Istotne znaczenie miało tu przede wszystkim spotkanie z komisjami wiary z krajów azjatyckich w Hongkongu. Kwestia ta pozostanie niewątpliwie na dłuższy czas jeszcze jednym z najważniejszych wyzwań.

Wielkim wyzwaniem był wreszcie nasz udział w przygotowywaniu encykliki Ojca Świętego poświęconej problemom teologii moralnej – „Veritatis splendor”.

Na koniec zajmowaliśmy się także kwestią istoty i zadań teologii w naszych czasach. Naukowy wymiar i posłuszeństwo Kościołowi są dzisiaj często odbierane jako sprzeczność. Wbrew tej opinii teologia może jednak istnieć tylko w Kościele i z Kościołem. Na ten temat opublikowaliśmy instrukcję.

Pełny wywiad ukaże się w numerze 11. Tygodnika Katolickiego „Niedziela” z datą 16 marca, dostępny w kioskach od 14 marca, a w parafiach w niedzielę 16 marca.
Źródło: Tygodnik Katolicki Niedziela

*****************

A w kolejnym numerze „Niedzieli” Książka „PASJA” ANNY KATARZYNY EMMERICH bezpłatnym dodatkiem do tygodnika „Niedziela” jak zapowiedział wczoraj podczas Apelu Jasnogórskiego ks. Ireneusz Skubiś.

Reklama
Ten wpis został opublikowany w kategorii Papież Benedykt XVI, Świadectwa i oznaczony tagami , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

5 odpowiedzi na „Unikalne świadectwo Benedykta XVI, czyli papież-emeryt przerywa milczenie

  1. Adminka pisze:

    Jezu przyjdź i nie zwlekaj ani minuty dłużej!
    Papież Jan Paweł II – Święty Papież tak bronił dzieci i czystości wychowania

    BOŻE RATUJ!!!!
    Myślałam, że już nic mnie nie zdziwi 😦
    Przed chwila odbyłam rozmowę z panią wychowawczynią mojej 7,5-letniej Ani
    Myślałam, czy dziewczynka nie zmyśla, może gdzieś coś usłyszała ale to co mi opowiedziała zmusiło mnie do telefonu do nauczycielki. Pani powiedziała mi, że to prawda, zrobiła raban wezwała rodziców słynnej „trójcy od sexu”.
    Druga klasa szkoły podstawowej (nie gimnazjum)
    Ania jadąc ze mną na Drogę Krzyżowa opowiedziała mi w samochodzie że trzech chłopców bawiło się tak: jeden napisał na tablicy sex, drugi wziął gumkę („trza nałożyć gumkę”) ale wziął gumkę do ścierania ołówka podał trzeciemu a ten wskoczył na ławkę i trzymając gumkę do ścierania między nogami robił i przysiady z przyśpieszonym oddechem i tak oto 8-letnia trójca klasowa tłumaczyła dzieciom co to jest sex.
    Mała spytała mnie jeszcze „mamo a zgwałcona to znaczy duszona i pobita, aby nic nie mówiła”?
    Zatkało mnie….
    Powtarzam – to druga klasa podstawówki 😦

    • Margaretka pisze:

      Skandal !! Co ci rodzice robią dzieciom w tym wieku z mózgu!! Współczuję ,że twoja córka musiała tego już doświadczyć w taki sposób obrzydliwy.Tego nie można zostawić,powinien jakiś psycholog z tą trójcą pogadać.

    • Piotr pisze:

      A mnie to nie dziwi… Choć to nie dopuszczalne. Za komuny by takie dzieciaki dostały linijka po łapkach – co najmniej 🙂
      Mam znajomą która pracuje w szkole podstawowej już dobre 20 lat i zawsze mi mówi że teraz to co się dzieje z tymi małymi dzieciakami – tzn. jakie mają wychowanie i system moralny po rodzicach – jest okropne. Nic nie można nawet dziecku zwrócić uwagę, bo potem przychodzi taka wydarta i rozkapryszona matą do pokoju nauczycielskiego i drze mor… na cały pokój jakim prawem nauczyciel ośmielił się zwrócić uwagę dziecku!
      Po roku 90 ludzie zachłysnęli się kapitalizmem, który uczy: zysk najważniejszy oraz lepiej mieć więcej niż mniej. Takie są efekty materializmu. Mamy upadek moralny i respektu do nauczycieli jakiego za komuny i wcześniej nie było!

  2. mariaP pisze:

    Benedykt XVI powiedzial bardzo duzo !!

    Dziekuje!

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s