Z okazji Świąt Wielkiej Nocy…. popatrzmy na świat raz jeszcze „Oczami Jezusa”

Wszystkie nasze słowa nie zastąpią słów naszego Pana Jezusa Chrystusa. Wśród wszystkich cudów najpiękniejsze jest Jego Zmartwychwstanie, bo otwiera nam drogę do Nieba.  Świętując Zmartwychwstanie Pańskie oddajmy się lekturze słów Pana Jezusa i przeczytajmy jak żył, nauczał, uzdrawiał i leczył.
Wielu z Was pomyśli „ale to było kiedyś, dawno, jakieś 2000 lat temu…”
Nie! To jest również dzisiaj, teraz 🙂
Niech Ci się stanie wg wiary Twojej! – Wystarczy wiara, kościół i Eucharystia.
W kościele w Eucharystii spotykamy tego samego Zbawiciela, który przechadzał się po Kafarnaum, nad Jeziorem Tyberiadzkim, nauczał na Górze Błogosławieństw, który rozmnażał chleb i ryby, wypędzał złe duchy i leczył chorych, niewidomych, chromych  czy trędowatych.

Pójdźmy do Niego, bo On z Miłością czeka na nas. A gdzie czeka na nas Jezus Chrystus – zawsze obok wiernie trwa Najświętsza Maryja Panna, Matka Ukrzyżowanego i Zmartwychwstałego
.

Krzyż i pusty grób*******
JEZUS 11 GRUDNIA 1996

Następnego dnia obudził Mnie Dawid. Stał przy moim łóżku, trzymając jedzenie i picie, które przyniósł Mi na śniadanie.

– Panie – powiedział – jest już późny ranek. Nie chcieliśmy Cię budzić, bo wiemy, że jesteś zmęczony, ale na zewnątrz czeka na Ciebie wielu ludzi.

– Dziękuję, przyjacielu – odparłem, siadając i biorąc z jego rąk śniadanie. – Czy mógłbyś przekazać Moim uczniom, aby poprosili ludzi o cierpliwość? Chciałbym się jeszcze pomodlić, zanim do nich wyjdę.

– Oczywiście, Panie, oczywiście odpowiedział, wychodząc z pokoju, aby wykonać Moje polecenie. Tej nocy spałem w łóżku odstąpionym Mi przez Dawida. Miałem ochotę zostać w nim trochę dłużej i odpocząć wygodnie. W końcu ukląkłem na skraju posłania i zacząłem się modlić:

– Ojcze, proszę, daj Mi siłę, abym mógł wypełnić Twoją wolę. Jestem zmęczony, ale wiem, że muszę pomóc tym ludziom ku Twojej chwale. Uzdrowię ich.

– Synu, wkrótce będziesz miał czas na odpoczynek. Dziś jednak zanieś Naszą miłość do Naszych dzieci. Napełnij ich serca Naszym Duchem i daj im siłę, okazując Nasze Miłosierdzie – odpowiedział Mi Ojciec, który był teraz ze Mną.

– Ojcze, droga, po której stąpam, jest trudna. Tyle na niej smutku, tak wiele żądań, a jeszcze więcej grzechów… Mimo wszystko wiele też na niej miłości – powiedziałem.

– Jezusie, Synu Mój, tylko poprzez smutek osiągniesz radość, żądania zostaną spełnione, a grzech pokonany. Poprzez Ciebie, Synu, i Moją Miłość – mówił Ojciec, a z każdym Jego słowem czułem, że coraz bardziej jest częścią Mnie. Potem zstąpił na Mnie Duch Święty, który dodał Mi otuchy. Klęczałem, ponownie zjednoczony w Wiecznej Trójcy, która zawsze była, jest i będzie. Zmęczenie opuściło Moje ciało, czułem, że wstąpiły we Mnie nowe siły, a Ojciec powiedział:

– Idź do Naszych dzieci.

Wstałem, spożyłem otrzymany posiłek i wyszedłem do oczekujących na kazanie ludzi. Kiedy otworzyłem drzwi na zewnątrz, ze środka wyleciał piękny biały gołąb, który usiadł na dachu jednego z pobliskich domów.

– Jezusie! – krzyczał tłum. – Jezusie, Jezusie!

Piotr zbliżył się do Mnie.

– Jest ich tak wielu, Panie. Nawet z okolicznych wiosek przybyli do miasta ludzie, którzy chcą Cię usłyszeć i zobaczyć. Wszystkie prowadzące do miasta drogi są zatłoczone, to niesamowite. Ten tłum musi liczyć około pięciu tysięcy ludzi! Skąd się tu wzięli?

– Mój Ojciec ich do Mnie sprowadził – odparłem. Piotr spojrzał na Mnie i uśmiechnął się, ponieważ nie za bardzo zrozumiał, o czym mówię, mimo że bardzo się starał.

Nagle pośród tłumu powstało zamieszanie – grupa rzymskich żołnierzy torowała sobie drogę. Ich przywódca wystąpił do przodu i zapytał głośno:

– Co tu się dzieje? Co tu robią ci ludzie?

Podszedł do niego Piotr i wytłumaczył:

– Ludzie ci przyszli, aby posłuchać Mistrza. To prorok i uzdrowiciel.

– Nie możecie doprowadzać do takiego zamieszania. Zgromadzone tłumy powodują chaos! – wrzasnął oficer.

– Zatem gdzie powinniśmy się udać? zapytał z pokorą Piotr.

– Nie wiem, ale na pewno nie możecie zostać tutaj – odrzekł Rzymianin

Zebrani krzyczeli:

– Chcemy usłyszeć Jezusa. Chcemy, aby Jezus nas uzdrowił.

Rzymski oficer spojrzał na Mnie i wzruszył ramionami. Widziałem jego serce i to, że jest dobrym człowiekiem, ale musiał wypełniać rozkazy zwierzchników. Podszedł do Mnie i powiedział:

– Nie przeszkadza mi, że do nich przemawiasz, ale nie mogę wam pozwolić na gromadzenie się w tym miejscu. Mogą być przez to kłopoty.

– Przyjacielu – powiedziałem, kładąc dłoń na jego ramieniu – możemy pójść na należący do ciebie teren za miastem.

– Oczywiście, tak będzie dobrze – odparł i uśmiechnął się do Mnie łagodnie. – Możecie z niego skorzystać. – Odwrócił się w stronę tłumu i powiedział: – Pozwolę wam pójść na mój teren za północną bramą miasta. Proszę, abyście udali się tam, zachowując porządek i spokój.

Tłum szemrał, ale ruszył w kierunku miejsca wskazanego przez oficera.

– Skąd wiedziałeś, że to mój teren? – zapytał. – Nie znam Cię, a przecież nie jesteś tutejszy.

– Ale Ja ciebie znam – odpowiedziałem. – Znam cię od dnia, w którym się narodziłeś.

– Niemożliwe – odparł Rzymianin.

– Widziałem cię tego dnia, gdy znalazłeś się na polu bitwy, ale nie chciałeś nikogo zabić. Wiem, że prędzej oddałbyś swoje życie, niż odebrał je innemu człowiekowi. Cenisz ludzkie życie. Wiem też o tym, że jedynie dzięki interwencji wuja nie zostałeś ukarany przez dowódcę za tchórzostwo. Wuj znalazł dla ciebie to oddalone od głównych szlaków miasto, abyś nie musiał walczyć. Twój wuj, ojciec, bracia, a nawet podlegli ci żołnierze sądzą, że jesteś tchórzem. Ja natomiast wiem, że jesteś odważnym człowiekiem, ponieważ trzeba niezwykłej odwagi, aby obiecać sobie, że nigdy nie odbierze się życia bliźniemu. Tylko odważny człowiek stawi czoło odrzuceniu i obelgom z powodu miłości bliźniego, tylko nieustraszony mąż jest gotów oddać życie, byleby nie odebrać go innemu. Jesteś dobrym człowiekiem, którego z przyjemnością nazwę przyjacielem!

Rzymianin był najwyraźniej wstrząśnięty.

– Jak to możliwe, że o tym wszystkim wiedziałeś? – zapytał.

– Po prostu wiedziałem. Wiem też, że w przyszłości będziesz Moim dobrym przyjacielem, który odda Mi całego siebie – odpowiedziałem, delikatnie ściskając jego rękę i widząc, jak będzie cierpiał za Mnie, a w końcu zginie w Moim imieniu za to, że nazwie Mnie swoim Panem.

Odwzajemnił uśmiech i powiedział:

– Mam na imię Aloysius. Ja także chętnie zostanę Twoim przyjacielem.

Wiedziałem, że mówi szczerze oraz że jest prawdziwym dzieckiem Bożym.

************
JEZUS 13 GRUDNIA 1996

 Tłum zgromadził się na terenie za miastem i cierpliwie na Mnie czekał. Kiedy przyszedłem na miejsce, słychać było pełne podekscytowania okrzyki. Razem z Piotrem i innymi uczniami zatrzymałem się pośrodku, w miejscu, gdzie znajdowało się kilka ławek. Stanąłem na jednej z nich i przemówiłem:

– Dziękuję, przyjaciele, za to, że byliście tak cierpliwi i wyrozumiali. Obiecałem dziś do was przemówić i spędzić z wami nieco czasu, uzdrawiając potrzebujących. Przyszło was tak wielu, a dla Mnie przebywanie z wami jest źródłem radości, przyjaciele – powiedziałem, a potem poczekałem chwilę, aż ludzie usiądą wygodnie na trawie. – Chciałbym opowiedzieć wam historię o rybaku, który łowił ryby na Jeziorze Galilejskim. Rybak łapał ilość ryb wystarczającą, aby wykarmić całą rodzinę, a dodatkowo udawało mu się też zarobić i odłożyć trochę pieniędzy.

Był on zadowolony z życia, jakie prowadził. Nie próbował łowić więcej, niż potrzebował. Wierzył, że powinien zostawić resztę ryb dla innych, należało bowiem dzielić się z pozostałymi i brać tylko to, co niezbędne. Wielu innych rybaków nazywało go głupim i leniwym, ponieważ nie pracował tak ciężko jak oni i nie łapał więcej ryb. Większość z nich łowiła tyle, ile tylko dali radę, ponieważ chcieli zarobić jak najwięcej pieniędzy. Czasem kupowali drugą łódź, aby łowić jeszcze więcej i wzbogacić się. Niektórzy wynajmowali pracowników do pomocy, ale często płacili im najmniej, jak to możliwe, ab ich własny dochód pozostawał możliwie wysoki.

Z czasem niektóre z dużych łodzi zajęły łowisko rodziny rybaka. Łowili ryby w miejscu, gdzie dotychczas robił to on, twierdząc, że mają do tego prawo. Mawiali: „Ryby nie należą do nikogo, możemy zarzucać sieci, gdzie tylko chcemy. Poza tym mamy większe wydatki niż ten mało ważny rybak. Musimy utrzymywać pracowników”. Po jakimś czasie bliscy rybaka ledwo wiązali koniec z końcem, ponieważ inni odbierali im ryby.

Kiedy rybak próbował z nimi rozmawiać, rybacy-przedsiębiorcy odpowiadali: „Dobrze ci tak. Nie powinieneś spodziewać się, że słabszy sobie poradzi”. On odpowiadał: „Ale przecież ryb starczy dla wszystkich, możemy się podzielić. Kiedy mieliście jedną łódź, nigdy nie zabierałem waszych ryb. Łowiłem tylko te, których potrzebowałem, i zostawiałem resztę dla innych”. „Ależ byłeś naiwny. Należy brać, co się da, aby czuć się bezpiecznie i zapewnić pracę innym. W ten sposób dzielisz się tym, co masz”, mówili.

W końcu człowiek ten musiał sprzedać łódź i zaczął pracować dla innych, otrzymując za to niskie wynagrodzenie. Mimo kłopotów on i jego rodzina pozostali szczęśliwi. Ludzie mówili: „Chyba oszaleli. Stracili wszystko, a zachowują się, jakby nic się nie stało”.

Pewnego dnia rybak zranił się podczas pracy na łodzi, więc zabrano go na brzeg. Kiedy leżał na piasku bliski śmierci, wciąż czuł się szczęśliwy. Wszyscy zgromadzeni nie mogli wyjść z podziwu. Przyszli członkowie rodziny rybaka, którzy także nie wyglądali na smutnych. Owszem, przejęli się bólem ojca i męża, ale nie byli smutni.

Rybak spojrzał na rodzinę i powiedział: „Myślę, że już czas, abym wrócił do domu”. Następnie uśmiechnął się, zamknął oczy i umarł. Nikt z członków jego rodziny nie płakał. Po chwili ciszy zaczęli się modlić.

Zgromadzeni ludzie zdziwili się, a kiedy modlitwy ucichły, niektórzy pytali: „Czy nie zamierzacie płakać po stracie męża i ojca? Wyglądacie na zadowolonych. Czyżbyście byli szaleńcami tak jak on?”.

Wstała żona zmarłego i powiedziała: „Żył uczciwie, kochał Boga, rodzinę i bliźnich, nigdy nie wziął więcej, niż było mu potrzebne, nigdy nikogo nie wykorzystał, a zawsze był chętny do dzielenia się z innymi. Nawet kiedy zabrano mu źródło utrzymania, wybaczył winowajcom i modlił się za nich. A gdy musiał pracować na waszych łodziach za psie pieniądze, praca nadal sprawiała mu przyjemność. Starał się robić wszystko jak najlepiej i nikogo o nic nie obwiniał. Gdy wreszcie brakowało mu jedzenia i kiedy marzł, a także nie mógł zaspokoić potrzeb rodziny, czuł się szczęśliwy. Być może zapytacie: „dlaczego?”. Dlatego, że kochał Boga, wiedząc, że On właśnie tego oczekuje. Rozumiał, że wszystko dzieje się z woli Boga, więc nie powinien się martwić. Wiedział, że Bóg wybaczy mu grzechy, więc jak mógłby nie wybaczyć innym? Smutno nam, że odszedł, ale nie będziemy szlochać czy zawodzić, ponieważ żył tak, jak chciał tego Bóg, i wiedział, że czeka go nagroda w Niebie.

Ludzie umilkli, a potem przemówił jeden z rybaków: „Tak, taki właśnie był… dobry człowiek. Przebywanie z nim było przyjemnością. Na pewno odszedł do Nieba!”. Wielu obecnych zgodziło się z nim. Ludzie pogrążyli się w myślach o tym, co powiedziała żona zmarłego, ale za kilka dni zapomniano o tym, a życie toczyło się tak jak dotychczas. Bogaci gromadzili majątek, wykorzystując biednych, a biedni zgadzali się na to, uważając, że taki już jest życie.

Kiedy skończyłem, wielu ze zgromadzonych na łące ludzi płakało. Większość jednak siedziała w milczeniu, aż w końcu przemówił człowiek, który wyglądał na zamożnego:

– Nie zgadzam się. Nie wszyscy bogaci wykorzystują biednych; poza tym, gdyby nie my, nie mieliby żadnej pracy!

– Przyjacielu, to nie grzech być bogatym. Grzechem jest bogacić się kosztem innych. Masz rację, mówiąc, że nie każdy bogaty człowiek wykorzystuje pozostałych, jednak wielu właśnie tak postępuje. Niejeden proponuje niską płacę, przez co ludzie muszą pracować ciężej i dłużej. Często wymaga też, aby inni dali z siebie wszystko bez względu na ich zobowiązania wobec rodziny. Chcą, aby inni stali się ich sługami, i uważają ich za gorszych od siebie. Traktują ich jak rzeczy, a nie jak ludzi i nie okazują im szacunku.

Bogaci powinni pamiętać, że posiedli majątek jedyni dzięki Boskiej łasce. Nie mają większych praw od biednych, a ci, którzy myślą inaczej, są w błędzie. Bogaci nie powinni rościć sobie żadnych praw do majątku, żadne prawo też nie mówi, że biedni mają pozostać biednymi. Jeśli zamożni członkowie społeczności nie dzielą się tym, co mają, pewnego dnia okaże się, że to oni są prawdziwymi biedakami – wyjaśniłem.

Człowiek, który odezwał się ostatni, zrobił się czerwony na twarzy, ponieważ wiele z tego, co powiedziałem, dotyczyło go. Inny mężczyzna krzyknął:

– Zatem twierdzisz, że jeśli każdy z nas podzieli się tym, co ma, i będzie traktował innych jak równych sobie, będziemy żyli według Boskich przykazań?

– Przede wszystkim musicie miłować Boga całą duszą. Kiedy tak się stanie, dzielenie się z innymi i obdarzenie ich miłością będzie dla was naturalne, ponieważ przemówi przez was miłość Boża – odpowiedziałem, uśmiechając się lekko, ponieważ wiedziałem, że tym pytaniem chciał zastawić na Mnie pułapkę.

– Mistrzu, biednemu rybakowi musiało być trudno powstrzymać złość. Na jego miejscu wpadłbym w gniew – zawołał szczerze jakiś młody człowiek.

– Dobrze, że znasz swoje słabości – odparłem – ale wiedz, że w Bożej miłości nie ma złości, nienawiści, zazdrości… jest tylko miłość i przebaczenie. – Mężczyzna spojrzał na Mnie i skinął głową.

Zszedłem z ławki i razem z uczniami chodziłem pomiędzy ludźmi, dotykając i uzdrawiając wielu z nich. Zebrani wyciągali ręce w Moim kierunku, starając się Mnie dotknąć, więc krzyknąłem:

– Niech chorzy zostaną uzdrowieni… Niech ci, którzy potrzebują przebaczenia, otrzymają je, a ci, którzy pragną miłości, niech będą kochani.

Ze wszystkich stron rozległy się głosy:

– Zostałem uzdrowiony!

– Widzę, widzę!

– Spójrzcie, mogę chodzić. Ja chodzę!

– Ja także chodzę!

– Odzyskałem słuch! To On mnie uleczył!

Piotr krzyknął:

– Panie, przecież nawet ich nie dotknąłeś, a oni i tak zostali uzdrowieni!

Uśmiechnąłem się tylko i powiedziałem:

– Wracajmy do domu.

Opuściliśmy łąkę, która wyglądała teraz jak miejsce, w którym trwało wielkie przyjęcie. Wielu ludzi tańczyło i śpiewało radośnie, ponieważ odzyskali dziś zdrowie.

– Panie – odezwał się młody człowiek, który przedtem rozmawiał ze Mną na łące – czy mogę pójść z Tobą?

– Tak, przyjacielu. Oczywiście, że możesz. Jak masz na imię? – zapytałem.

– Zachariasz.

– Witaj wśród nas, Zachariaszu – powiedziałem, obejmując go ramieniem. – Witaj.

*******
JEZUS 14 GRUDNIA 1996

Przyszedł do Mnie Judasz Iskariota.

– Panie, pozwoliłeś, aby dołączyło do nas tak wielu ludzi – zauważył. – Jak ich wszystkich nakarmimy?

– Zaufaj Mi, Judaszu, a wówczas wszyscy dostaną to, czego potrzebują – odparłem, przyglądając się otaczającym Mnie uczniom. Dołączali do nas kolejni uczniowie, ale zarazem niejeden decydował się odejść, stwierdziwszy, że droga, którą musi podążać, jest zbyt trudna.

Rozdzieliliśmy się i każdy miał iść do domu, w którym poprzednio spędził noc. Zanim jednak rozeszliśmy się, powiedziałem głośno:

– Za godzinę pójdę pomodlić się w synagodze, aby podziękować Ojcu za to, co uczynił. – Następnie każdy odszedł w swoją stronę.

Idąc razem z Piotrem z powrotem do domu, minęliśmy małego chłopca, który bawił się na ziemi. Był cały w kurzu, wybrudzony od stóp do głów. Spojrzałem na niego i uśmiechnąłem się:

– Czy dobrze się bawisz? Wygląda na to, że tak.

Chłopiec podniósł głowę. Miał duże, kasztanowe oczy. Odpowiedział:

– Tak. Buduję gospodarstwo, a to są domy – wskazał na górki piasku. – A to są zwierzęta – wyjaśnił, pokazując Mi kilka lśniących kamyków.

Ukląkłem przy nim i zapytałem:

– Czy chcesz mieć gospodarstwo, kiedy dorośniesz?

– Tak, wtedy nigdy nie będziemy głodni! – obwieścił takim tonem, jak gdyby to było dla każdego oczywiste.

– A czy teraz jesteś głodny? – zapytał Piotr.

– Tak – odpowiedział mały chłopiec. – Dziś jadłem tylko małe śniadanie. Mama powiedziała, że do jutra nic więcej nie dostaniemy. Ale zjadłem trochę trawy – powiedział, podnosząc z ziemi kilka źdźbeł.

– Często bywasz głodny? – zapytał Piotr z troską w głosie.

– Zazwyczaj – odparł chłopiec, dalej bawiąc się piaskiem i kamieniami.

– A gdzie jest twój ojciec? – dopytywał się Piotr, który teraz miał już łzy w oczach.

– Mama powiedziała, że tata zginął w wypadku, ale koledzy mówią, że ukrzyżowali go Rzymianie. Co to jest ukrzyżowanie? – zapytał niewinnie chłopiec.

Nachyliłem się i pogłaskałem go po głowie, mówiąc:

– O tym musisz porozmawiać z mamą. Piotrze – zwróciłem się do ucznia – czy mamy coś, co moglibyśmy dać matce tego chłopca?

– Tak, Panie – odparł Piotr, a łzy spływały mu po policzkach. Wyjął niewielką sakiewkę i podał ją chłopcu. – Proszę, synu. Zanieś to matce.

Sięgając po sakiewkę, chłopiec zapytał Mnie:

– Dlaczego on płacze? Coś go zmartwiło?

– Płacze, ponieważ jego serce jest pełne miłości – odpowiedziałem.

Chłopiec zbliżył się do Piotra i objął go rękoma, mówiąc:

– Nie płacz. Kiedyś dużo płakałem, ale i tak wciąż byłem smutny. Nie płacz. – Następnie pocałował Piotra w policzek i dodał: – Będę twoim przyjacielem, nie płacz.

Teraz Piotr płakał jeszcze bardziej. Ja także się rozpłakałem, widząc w tym dziecku tyle miłości i niewinności. Chłopiec wiele wycierpiał, ale cierpienie nie odebrało mu miłości.

Ujrzałem przed sobą ojca dziecka, który za życia był dobrym człowiekiem, ale nie mógł wyżywić rodziny z powodu choroby, która nie pozwoliła mu pracować. Pewnego dnia, zdesperowany, ukradł rzymskiemu żołnierzowi pieniądze i miecz. Sprzedał miecz, aby kupić jedzenie. Żołnierze złapali go i pobili. Potem powiedzieli, że próbował ich zabić przy pomocy tego miecza, co nie było prawdą. Ich dowódca kazał ukrzyżować mężczyznę. Widząc, jak człowiek ten został zmuszony wejść na drogę grzechu, ponieważ jego sąsiedzi mu nie pomogli w potrzebie, czułem, że Moje serce krwawi. Gdyby sąsiedzi i znajomi biednego, chorego człowieka zlitowali się nad nim, rozpacz nie kazałaby mu dopuścić się kradzieży.

Widziałem też, jak często grzech przynosi jeszcze więcej cierpienia, zamiast je łagodzić. Człowiek ten cierpiał, umierając na krzyżu, cierpiała też jego owdowiała żona i osierocone dziecko, a sąsiedzi zadawali im jeszcze więcej bólu. Nawet teraz, po śmierci tego człowieka, nie pomogli jego rodzinie. Jakże ciężki był ich grzech.

Przyszła matka chłopca i zobaczyła nas płaczących. Dziecko obejmowało nas, powtarzając:

– Nie płaczcie, wszystko będzie dobrze. Nie płaczcie.

– Co się dzieje? Co robicie z moim dzieckiem? – zapytała, biorąc go na ręce.

Piotr spojrzał na nią i powiedział:

– Tylko rozmawialiśmy, a on opowiedział nam trochę o swoim życiu.

– Och – westchnęła, patrząc w ziemię ze wstydem.

Wstałem i podszedłem do niej. Dotknąłem ręką jej twarzy, mówiąc:

– Nie masz się czego wstydzić. Masz wspaniałego syna i kochające serce.

– Muszę już iść – odpowiedziała nerwowo.

– Mamo, spójrz, co ci mili panowie nam dali – odezwał się chłopiec, kiedy odwróciła się, aby odejść, i pokazał jej sakiewkę z pieniędzmi.

Spojrzała z niedowierzaniem:

– Nie ukradłeś tego, prawda?

– Nie, daliśmy mu to dla ciebie – powiedział Piotr.

– Ale dlaczego?

– To dla was, abyście mogli wrócić do rodziny w Cezarei – odpowiedziałem, uśmiechając się lekko.

– Skąd wiedziałeś, że mam tam rodzinę? – zapytała zdziwiona.

– Wiem, że masz tam wuja, który zajmie się tobą i twoim synem, jeśli się do niego udasz – poradziłem.

– Ale… ale… skąd o tym wiesz? Nikt w tym mieście nie ma o tym pojęcia – krzyknęła.

– Po prostu wiem. Tak samo jak o tym, że codziennie modlisz się o wybaczenie dla męża i pomoc. Bóg słyszy twoje prośby i odpowiada na nie.

– Panie! – krzyknęła, padając na kolana.

– Ten człowiek też nazywał Go Panem – zauważył chłopiec, wskazując na Piotra.

Kobieta rozpłakała się. Nie patrzyła na Mnie, ale utkwiła wzrok w ziemi i wciąż powtarzała: „Panie”.

Schyliłem się i chwyciłem ją za rękę, aby pomóc jej podnieść się z ziemi.

– Twoje modlitwy zostały wysłuchane. Nigdy nie zapominaj dziękować Bogu za to, co dla ciebie zrobił.

Uniosła głowę i spojrzała na Mnie. Padła na kolana, tym razem całując Moje stopy i powtarzając: – Dziękuję, Panie. Dziękuję. Nie jestem tego warta, ale dziękuję.

Ponownie podniosłem ją z ziemi, mówiąc:

– Zabrałem smutek z twojego serca, aby zastąpiła go radość. Daję ją także dziecku, które nosisz w łonie.

– Dziecko! Panie, dziecko. Nie byłam pewna, ale… tak, masz rację. Dziecko mojego męża – krzyknęła radośnie.

Chłopiec uśmiechnął się do Mnie i powiedział:

– Cieszę się, że już nie płaczesz.

– Tak – odpowiedziałem. – Ja też.

Zostawiliśmy matkę i chłopca, po czym wróciliśmy do domu. Piotr zwrócił się do Mnie:

– Cóż za miły chłopiec; cieszę się, że im pomogłeś.

– Jeśli prosisz Boga o coś w modlitwie, jeśli okazujesz swą miłość i zaufanie, wierząc, że Bóg wysłucha twoich próśb, tak właśnie się dzieje – tłumaczyłem, kiedy wchodziliśmy do domu, aby przygotować się do odwiedzenia synagogi.

Gdy przybyliśmy do świątyni, Moi uczniowie już czekali. Jakub zbliżył się do nas.

– Martwiliśmy się, Panie – powiedział. – Minęły prawie dwie godziny.

– Przykro mi, że musieliście czekać, ale spotkaliśmy kogoś, kto potrzebował pomocy – odparłem. Jakub uśmiechnął się, ponieważ zrozumiał, że jeszcze jeden człowiek zaznał szczęścia za sprawą Mojej miłości.

Usiadłem pośród uczniów i słuchałem kazania rabina.

– W czasach Abrahama wielu ludzi żyło wedle przykazań Boskich, a dzięki wskazówkom Abrahama wielu zrozumiało miłość, jaką Bóg obdarza nas, Jego dzieci. Mam nadzieję, że Bóg wkrótce ześle kolejnego proroka, który przypomni nam o Jego miłości, ponieważ dzisiaj mało kto o niej jeszcze pamięta. Wielu ludzi myśli tylko o sobie, o wzbogaceniu się, o tym, jak widzą ich inni, o swojej pozycji w społeczeństwie. Niejeden zapomniał, że najważniejsze jest to, jak widzi nas Bóg, nasz stosunek do Boga i przestrzeganie Jego przykazań. Dzisiejsze pokolenie lubuje się w grzechu, jest dumne, a ja, będąc jego częścią, także poczuwam się do winy. Co w tym dobrego, że jestem rabinem, , że nauczam innych, prawiąc im o woli Bożej, jeśli ci, których nauczam, nie słuchają mnie lub nie rozumieją? Być może znaczy to, że nie potrafię odgadnąć, czego moi bracia i siostry potrzebują od Boga. Albo może z powodu dumy nie jestem na tyle pokorny, aby wytłumaczyć święte słowa Jego dzieciom. Czy można winić dzisiejsze pokolenie, skoro rabini i nauczyciele sami nie pokazują ludziom, jak żyć wedle Boskich przykazań?

Rozdarł szaty i krzyknął:

– Boże, wybacz mi moją dumę i to, że nie postępowałem zgodnie z twoją Wolą. – Następnie usiadł i zaczął cicho płakać.

Nie licząc szlochania starego człowieka, w synagodze zapanowała cisza. Wstałem więc i przemówiłem:

– Rabin mówi prawdę. Dzisiaj wielu ludzi odwraca się od Boga. Tak, niejednokrotnie przyczyną tego jest fakt, że kapłani dają zły przykład lub nauczają nie tak, jak powinni. Z drugiej strony jednak kapłani często uczą się błędów od innych, a co za tym idzie, przekazują je dalej. Bóg w swej łasce daje przebaczenie i miłość ludowi, kapłanom, nauczycielom – wszystkim. Pierwszym krokiem do przyjęcia Bożego przebaczenia jest uczciwe przyjrzenie się własnemu życiu, tak jak zrobił to ten człowiek, wyznanie swoich win, poproszenie Boga o wybaczenie i radę, o których On w swej łasce nie pożałuje wam.

Usiadłem, a ludzie szeptali między sobą, przyznając Mi rację. Stary człowiek znów przemówił:

– Oto słowa miłości i przebaczenia. Zaiste, to są słowa Boga, posłuchajcie ich!

Jakiś czas później opuściliśmy synagogę, aby rozejść się do domów na wieczorny posiłek

*******

A na koniec przypominamy artykuł polecany przez ks. Adama: Świadectwa historyków na temat głównego wydarzenia naszej ery

Ks. Adam Skwarczyński proponuje nam dzisiaj lekturę fragmentu ciekawego artykułu zza naszej wschodniej granicy, otrzymanego od tłumacza. Może się to wydać paradoksem, że dawni „ateiści” mogą umocnić nas w wierze w zmartwychwstanie Chrystusa!

Zmartwychwstanie

Świadkowie Zmartwychwstania Chrystusa
Świadectwa historyków na temat głównego wydarzenia naszej ery

Tłumaczył Andrzej Leszczyński (19.7.2013 r.)
Przywykliśmy uważać wszystkich uczonych czasów radzieckich za ateistów. Ale to wcale tak nie było. Oto referat-sprawozdanie znanego filologa radzieckiego, akademika Akademii Nauk ZSRR Aleksandra Iwanowicza BIELECKIEGO (+1961 r.), który on zatytułował – “Niektóre uwagi o literaturze ateistycznej ostatnich lat”. Zadziwia odwaga, jaką wykazał akademik, kierujący wówczas Instytutem Literatury w Kijowie, prezentując te “uwagi”.

Oto fragment tego referatu-sprawozdania, wykonanego na polecenie KC KP Ukrainy.

Całość: Ks. A. Skwarczyński poleca: „Świadkowie Zmartwychwstania Chrystusa. Świadectwa historyków tamtego czasu….”

Reklama
Ten wpis został opublikowany w kategorii Aktualności i oznaczony tagami , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

16 odpowiedzi na „Z okazji Świąt Wielkiej Nocy…. popatrzmy na świat raz jeszcze „Oczami Jezusa”

  1. Małgosia pisze:

    Abp Jędraszewski: Polscy politycy to hipokryci!
    Abp Jędraszewski: Jak można ogłaszać rok 2015 rokiem Jana Pawła II, a jednocześnie przyjmować prawo sprzeczne z nauczaniem Papieża?
    http://www.fronda.pl/a/abp-jedraszewski-jak-mozna-oglaszac-rok-2015-rokiem-jana-pawla-ii-a-jednoczesnie-przyjmowac-prawo-sprzeczne-z-nauczaniem-papieza,49572.html

  2. Maggie pisze:

    Zdrowych i radosnych Świat Wielkanocnych i jak najliczniejszych Łask Zmartwychwstalego Pana oraz Nieustannej Opieki Matki Najswietszej.

  3. wobroniewiary pisze:

    Nowenna przed Świętem Bożego Miłosierdzia
    Dzień trzeci: Dusze pobożne i wierne

    Dziś sprowadź mi wszystkie dusze pobożne i wierne, i zanurz je w morzu miłosierdzia Mojego; dusze te pocieszyły mnie w drodze krzyżowej, były tą kroplą pociech wśród goryczy morza.

    Jezu najmiłosierniejszy, który wszystkim udzielasz łask swych nadobficie ze skarbca swego, przyjmij nas so mieszkania najlitościwszego Serca swego i nie wypuszczaj nas z niego na wieki. Błagamy Cię o to przez niepojętą miłość Twoją, jaką pała Twe Serce ku Ojcu niebieskiemu.

    Są niezbadane miłosierdzia dziwy,
    Nie zgłębi ich ni grzesznik, ni sprawiedliwy,
    Na wszystkich patrzysz okiem litości,
    I wszystkich pociągasz do swej miłości.

    Ojcze Przedwieczny, spójrz okiem miłosierdzia na dusze wierne jak na dziedzictwo Syna swego i dla Jego bolesnej męki, udziel im swego błogosławieństwa i otaczaj ich swą nieustanną opieką, aby nie utraciły miłości i skarbu wiary świętej, ale aby z całą rzeszą aniołów i świętych wysławiały niezmierzone miłosierdzie Twoje na wieki wieczne. Amen. (1214-1215)

    Koronka do Miłosierdzia Bożego.

  4. Bogusia pisze:

    ADMINOM i CALEJ RODZINIE WOWiT zycze blogoslawienstwa od Zmartwychwstalego Chrystusa…!!!

  5. kasiaJa pisze:

    Bardzo radosne ALLELUJA!!!!!

  6. Maria Magdalena pisze:

  7. Maria Magdalena pisze:

    Wiele osób zachwyca się nawróceniem Ani Świątczak, byłej żony Michała Wiśniewskiego.
    Jej wystąpienie „Jestem druga” oglądało tysiące osób.
    Ale musicie wiedzieć, że Ania nie nawróciła się na katolicyzm ale na jakiś twór powstały na podstawie Odnowy, zielonoświątkowców i luteranów.
    To jest jakiś chrześcijański Kościół Reformacyjny inaczej Kościół Chwały, zbór protestancki
    Trochę poszukałam i piszą, że Chrześcijański Kościół Reformacyjny jest niezależnym kościołem protestanckim.

    • Krzysztof pisze:

      „twór powstały na podstawie Odnowy, zielonoświątkowców i luteranów.”

      Ten twór jak to piszesz, nigdy nie miał nic wspólnego z Odnową. Czy możesz nie oczerniać odnowy ?

  8. wobroniewiary pisze:

    Wejdź w misterium zmartwychwstania!
    Do zachwytu i kontemplacji misterium Zmartwychwstania Pana zachęcał Franciszek podczas liturgii Wigilii Paschalnej odprawianej w Wielką Sobotę późnym wieczorem w Bazylice św. Piotra w Watykanie. Papież wyjaśniał znaczenie pojęcie „wejścia w misterium” i wskazał na jego podstawowy warunek jakim jest pokora i uniżenie. „Aby wejść w misterium potrzebne jest to uniżenie się, które jest bezsilnością, ogołoceniem z naszych idolatrii… uwielbieniem” – powiedział Ojciec Święty. W czasie Liturgii Sakramentów papież udzielił sakramentów chrztu, komunii św. i bierzmowania dziesięciu katechumenom pochodzącym z Włoch, Portugalii, Albanii, Kenii i Kambodży.
    http://gosc.pl/doc/2420563.Wejdz-w-misterium-zmartwychwstania

  9. wobroniewiary pisze:

    Wzór Matki Bolesnej, czyli bój z szatanem o macierzyństwo

    W „Pasji” Mela Gibsona Maryja musi się mierzyć z krążącym nieustannie wśród oprawców Chrystusa szatanem. Zły, drżąc na jej widok, stara się kusić w jeden tylko sposób – zabić nadzieję, iż cierpienie Boga za ludzkie grzechy ma jakiś sens. Współczesną areną walki z Matką Bożą stało się macierzyństwo, którego Ona jest nieskazitelnym wzorem.
    http://www.pch24.pl/wzor-matki-bolesnej–czyli-boj-z-szatanem-o-macierzynstwo,34976,i.html#ixzz3WFcPco1N

  10. wobroniewiary pisze:

    „Jezus Chrystus zmartwychwstał! Miłość pokonała nienawiść, życie zwyciężyło śmierć, światło rozproszyło ciemności! Jezus Chrystus z miłości do nas ogołocił się ze swej Boskiej chwały; ogołocił samego siebie, przyjął postać sługi i uniżył się aż do śmierci, i to śmierci krzyżowej. Dlatego też Bóg wywyższył Go i uczynił Panem wszechświata. Jezus jest Panem!” – rozpoczął papież swe przemówienie.
    http://gosc.pl/doc/2421269.Urbi-et-Orbi-Bog-wywyzszyl-Chrystusa-Sluge

  11. wobroniewiary pisze:

    I coś ku rozwadze, smutne ale prawdziwe 😦
    Lekarze alarmują, że coraz więcej rodzin przedświątecznym okresie oddaje dziadków i babcie do szpitali tylko po to, żeby mieć tzw. święty spokój. To, co się dzieje przed świętami „przechodzi ludzkie pojęcie”.

    Według jednego z pracowników Szpitalnego Oddziału Ratunkowego w Zielonej Górze sytuacja, kiedy rodziny na święta wypychają ludzi starszych do szpitali, jest nagminna.

    Ludzie, którzy podrzucają swoich bliskich „na przechowanie”, mówią coś w stylu: „Bo mamusia źle się czuje” lub „z dziadkiem jest słaby kontakt słowny” i znikają
    http://www.fronda.pl/a/plaga-porzuconych-dziadkow-i-babc-na-swieta,49506.html

  12. Maria Magdalena pisze:
  13. Alina pisze:

    A ja przeczytałam prasę po obiedzie wielkanocnym i zamarłam. Co się wyprawia na świecie i w Polsce. Mieszkańcy stolicy województwa śląskiego nie mogą w to uwierzyć. Bezdomna kobieta została zgwałcona przez 12-latka. Do zdarzenia doszło na dworcu autobusowym w Katowicach. 12-latek trafił pod opiekę rodziców, a za popełnione przestępstwo prawdopodobnie nie odpowie, bo polskie prawo nie karze dzieci.
    http://wiadomosci.onet.pl/slask/katowice-dwunastolatek-zgwalcil-bezdomna-kobiete-miasto-zszokowane/bh0rwp

  14. wobroniewiary pisze:

    Chrystus Zmartwychwstał, Prawdziwie Zmartwychwstał.
    Wszystkim Czytelnikom składam najserdeczniejsze życzenia, wielu łask Bożych, zdrowych wesołych świąt Wielkiej Nocy.
    Dziękuję za modlitwę i wsparcie, szczególnie dziękuję Ewie która przyjęła na siebie całość prowadzenia strony podczas mojej bardzo ograniczonej chorobą obecności. Pozdrawiam serdecznie Was wszystkich, Kazimierz.

  15. AnnaSawa pisze:

    Wszelkich błogosławieństw od Zmartwychwstałego Chrystusa dla Ewy, Kazimierza, Ks Adama, Ks Stanisława i wszystkim innym księżom oraz dla wszystkich domowników tej strony :).

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s