O oryginalnym obrazie Miłosierdzia Bożego, namalowanym z polecenia św. Faustyny

PAN JEZUS POLECA ŚW. FAUSTYNIE NAMALOWAĆ
OBRAZ MIŁOSIERDZIA BOŻEGO

+ 22 lutego 1931 roku.
Wieczorem, kiedy byłam w celi, ujrzałam Pana Jezusa ubranego w szacie białej.

Jedna ręka wzniesiona do błogosławieństwa, a druga dotykała szaty na piersiach. Z uchylenia szaty na piersiach wychodziły dwa wielkie promienie, jeden czerwony, a drugi blady. W milczeniu wpatrywałam się w Pana, dusza moja była przejęta bojaźnią, ale i radością wielką. Po chwili powiedział mi Jezus: wymaluj obraz według rysunku, który widzisz, a podpisem: Jezu ufam Tobie. Pragnę, aby obraz ten czczono najpierw w kaplicy waszej i na całym świecie. (Dz 47)

„PRAGNĘ, ABY CAŁY ŚWIAT POZNAŁ MIŁOSIERDZIE MOJE” (Dz. 687).
(Słowa Pana Jezusa z DZIENNICZKA św. siostry Faustyny)

„Zdrój miłosierdzia mojego został otwarty na oścież włócznią na krzyżu
dla wszystkich dusz – nikogo nie wyłączyłem” (Dz. 1182).

Fragment  homilii wygłoszonej przez papieża Franciszka 17 marca 2013 r. w parafii Św. Anny w Watykanie:

„Sądzę, że także i my jesteśmy tym ludem, który z jednej strony pragnie słuchać Jezusa, ale z drugiej czasami ma ochotę przyłożyć innym, potępić innych. Zaś orędziem Jezusa jest miłosierdzie. Dla mnie – mówię to z pokorą – najmocniejszym orędziem Pana jest miłosierdzie”.

Zachęcam do obejrzenia krótkiego filmiku –  ma on tłumaczenie na język polski

Ten wpis został opublikowany w kategorii Pomoc duchowa i oznaczony tagami , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

58 odpowiedzi na „O oryginalnym obrazie Miłosierdzia Bożego, namalowanym z polecenia św. Faustyny

  1. wobroniewiary pisze:

    PAN JEZUS PRZYPOMINA O WIELKIEJ DUCHOWEJ MOCY KORONKI

    Kiedy weszłam do swej samotni, usłyszałam te słowa: każdą duszę bronię w godzinie śmierci, jako swej chwały, która odmawiać będzie tę koronkę, albo przy konającym inni odmówią, jednak odpustu tego samego dostępują.
    Kiedy przy konającym odmawiają tę koronkę, uśmierza się gniew Boży, a Miłosierdzie Niezgłębione ogarnia duszę i poruszą się wnętrzności Miłosierdzia Mojego, dla Bolesnej Męki Syna Mojego. O, gdyby wszyscy poznali, jak Wielkie jest miłosierdzie Pańskie, ale jak bardzo my wszyscy ludzie potrzebujemy tego niezgłębionego miłosierdzia, a szczególnie w tej stanowczej godzinie. (Dz 811)

    Po prawej stronie znajduje się u nas Koronka do MB w wersji you tube:

  2. Marakuja pisze:

    Najciekawsze jest to że twarz Pana Jezusa z wileńskiego obrazu jest identyczna z Jego twarzą na Całunie Turyńskim i na Chuście z Manopello. Tu na linku jest symulacja komputerowa Jego twarzy z obrazu i z Całunu, będąc w Manopello widziałam taką samą symulację pomiędzy Całunem i Chustą.
    http://www.faustina-messaggio.com/index.htm
    http://tiny.pl/gtrkr

  3. Sylwia pisze:

    A gdy słyszę tę Pieśń to się rozpływam modląc się jej słowami . Zamykam oczy i jest tylko Pan i ja ..

  4. Marakuja pisze:

    Sylwia masz rację, ja też mogę na Niego patrzeć godzinami 🙂 Jednak spodziewam się, za słowami św. Faustyny, że jest On milion razy piękniejszy i żaden obraz tego piękna nie odda. Piękne Twoje przemyślenia.. Jezu ufamy Tobie!

    • wobroniewiary pisze:

      Ja ten obraz pokochałam w Wąwolnicy, jest na lewo od głównego ołtarza, tam dostałam właśnie daru łez…

      • Sylwia pisze:

        Ewo ja ilekroć widzę ten obraz a szczególnie gdy jestem sama to łzy mi lecą , nie wiem jak to się dzieje , ale przyciąga mnie jak magnez i łzy wzruszenia się tez pojawiają .

        Racja Pan może być piękniejszy ,ale skoro On sam chciał by Go namalowano to myślę że po to by ludzie wierzyli , kochali ale też i czuli Jego wyjątkową bliskość .
        Św. Siostra Faustyna pięknie mówi że Pan Jest piękniejszy i też tak myślę że żaden obraz na świecie nie jest w stanie tego uchwycić .

        Marakujo tak w ogóle mogłabym pisać na temat tego obrazu stale i wiele więcej słów . Nie umiem tego nazwać .. po prostu porusza mnie dogłębnie , ale wiem że i nie tylko mnie . ❤

        • Marakuja pisze:

          Może zróbmy WOWiT- ową pielgrzymkę do Wilna przez Sokółkę co Wy na to? Oczywiście jesienią, po rekolekcjach ❤

    • Bogusia pisze:

      To przenikanie się obrazu Miłosierdzia i z obrazem z Całunu jest dowodem, że Miłosierdzie wypłynęło z Męki Pana, to z Jego Najświętszej Krwi jest zbudowane, z każdej Kropli Jego Krwi!
      „Miłosierdzie Boże utkane jest z kropel Krwi Jezusa, przelanej za nas podczas Męki Jego. Miłosierdzie Boże jest mocą Krwi Jezusa przelanej za nas podczas Jego Męki”.
      Adorujmy Ją!

  5. Marakuja pisze:

    Dar łez.. a ja myślałam, że powinnam iść do psychiatry na terapię bo ciągle wyję 🙂 na modlitwie też często 🙂

    http://www.katolik.pl/bozy-dar-lez,24146,416,cz.html

    • Sylwia pisze:

      Większość z nas musiała by pójść 😀 rozbawiłaś mnie 😀 , też czasem wyję jak bóbr . co do Pielgrzymki było by super , myślę zę to dobry pomysł 🙂 kto wie może się kiedyś uda .

  6. Bogusia pisze:

    O modlitwie łzami pięknie pisze ojciec James Manjackal w książce „Modlitwa czyni cuda”. Polecam tę książkę, wiele wyjaśnia i uczy jak się modlić.
    Tu można zamówić Jego książki po polsku:
    http://jmanjackal.net/daria/ksiazki.html

    • wobroniewiary pisze:

      Do pierwszego podpalenia doszło 10 stycznia w 16-tysięcznym Fontainebleau niedaleko Paryża. Tamtejszy kościół pod wezwaniem św. Ludwika przechodzi właśnie renowację.
      Świątynia została podpalona w trzech miejscach. Strażakom udało się szybko ugasić pożar, ale nie zdołali oni uratować XIV-wiecznego posągu Matki Boskiej i zabytkowego ołtarza. Doszło także do kradzieży kilku przedmiotów, a hostia została rzucona na ziemię

      — informuje Polskie Radio.

      To było świętokradztwo, a sprawcy oprócz zniszczeń materialnych sprofanowali Najświętszy Sakrament

      — przyznał miejscowy proboszcz.

  7. Marakuja pisze:

    Ze łzami jest tak, jak z wnętrzem człowieka. Kto często płacze na pewno zauważył, że one są ciepłe. Łzy mają taką samą temperaturę jak krew. Jeśli się pojawiają na zewnątrz- na skórze, twarzy, lub na dłoniach, to wywołują konsternację, bo są ciepłe, a skóra jest letnia. Łzy reprezentują coś, co jest głęboko ukryte, a mimo tego ujawnia się na zewnątrz. To właśnie wtedy można powiedzieć o działaniu Ducha Świętego, który przychodzi aby doprowadzić człowieka do Prawdy. Tak delikatnie i subtelnie.. I jest to dyskretne i bardzo delikatne, indywidualne 🙂

    • Bogusia pisze:

      Nie tylko temperatura łez jest interesująca, ale i ich smak. 🙂 Inaczej smakują jak to są łzy smutku a inaczej jak płaczemy ze szczęścia czy miłości.

  8. Jakub pisze:

    Szczęść Boże !
    Czytam tę stronę od ponad 4 lat. Dziś po raz pierwszy się wpisałem. Bóg zapłać za tą Bożą stronę ! Niech Bóg błogosławi adminom i wszystkim którzy tu piszą i czytają !

  9. Kamuc73 pisze:

    Szczesc Boze,po wczorajszym wysluchaniu konferencji z ks.Glasem dotarlo do mnie ze zgrzeszylam przeciwko Duchowi SW,jestem zalamana tym,..:-( Otrzymalam wspanialy dar nawrocenia i potem tak okropnie postapilam.Co mam teraz zrobic?,mam straszny zal za ten grzech,ale czasu nie cofne(chodzi o grzech nieczystosci popelniony swiadomie dzien przed spowiedzia).Prosze o modlitwe

    • wobroniewiary pisze:

      To nie jest grzech przeciwko Duchowi Św., idź jeszcze dziś do spowiedzi św. a będziesz spokojna i na nowo narodzona 🙂

    • Sebro pisze:

      Każdy grzech, żeby był uznany za grzech musi zostać popełniony świadomie i z własnej nieprzymuszonej woli.
      Nie ma sensu załamywać się i dopisywać sobie teorii, bo to najprostsza droga do rozpaczy, która odciąga od Boga tak samo jak pycha. Idziesz do spowiedzi i wyznajesz księdzu dokładnie okoliczności zdarzenia i wtedy on Cię uświadomi co i jak.

  10. Sebro pisze:

    Dobre wieści z jednej z amerykańskich diecezji.
    „Biskup Rober Morlino zarządził, aby księża przywrócili należne miejsce tabernakulom w kościołach swojej diecezji do 2018 roku.
    Tabernakulum to nie jest kolejny mebel, który może stać w każdym, dowolnym miejscu. To jest dom Boga żywego i chcemy, aby zajmowało szczególne miejsce, gdzie ludzie mogą się przed nim pomodlić kiedy tylko zechcą- powiedział Patrick Gorman, dyrektor Biura do Spraw Kultu Bożego Diecezji Madison.”

    http://www.pch24.pl/amerykanski-biskup-zmienia-wystroj-kosciolow—przywraca-tabernakulum-nalezne-mu-miejsce,40542,i.html

  11. Maria pisze:

    Ważne, o duchach wegetarianizmu:

    Dostałem pod choinkę arcyciekawą książkę, „Być jak Hiob”, autorstwa ks. Michała Olszewskiego, znanego egzorcysty. Książka prostym językiem omawia wiele zagrożeń duchowych i przytacza przykłady konkretnych egzorcystów, z których jeden przykuł moją uwagę. Był on odprawiany nad byłą satanistką, członkinią Hare Krishna, Amnesty International, Greenpeace i wegetarianką w jednym. Opis wypędzania ducha jest na tyle szczególny, że pozwolę go sobie zacytować (str. 20):

    Pytam: „Kim jesteście”, a one mówią, że są demonami wegetarianizmu. Rozkazałem im, żeby wyszły, a one na to, że nie wyjdą. Pytam: „Jakie są przeszkody do wyjścia”?, na to one: „Nie nakarmisz jej mięsem”. Mamy w nowicjacie, gdzie pracuję, dwadzieścia parę świnek, co jakiś czas bijemy jedną świnkę dla siebie na mięso i akurat była świeżo zrobiona kiełbasa. Więc mówię do księdza, który się ze mną modlił: „Mamy trochę swojskiej kiełbaski, przynieś i poczęstujemy te duszki”. Duchy zaczęły krzyczeć: „Nie, nie wa się przynosić kiełbasy” i mówią do tego księdza: „Bądź człowiekiem, nie idź po tę kiełbasę” (:-)). Wtedy mi przyszło do głowy, że jest coś lepszego, niż kiełbasa i mówię: „Salceson przynieś”. Przyniósł ten salceson. Trzymam figurkę Matki Bożej z Guadelupe i powiedziałem: „Pod rozkazami Matki Najświętszej macie jeść ten salceson”. Zaczęły jeść, w końcu rzekły: „Nie wytrzymamy tego” i wyszły.

  12. Małgosia pisze:

    Co tam gwałty, gdy w Polsce krzywdzi się Lisa…
    KE zajmie się Polską. I w sumie trudno się dziwić. Europa nie ma przecież obecnie większych problemów niż sytuacja osobista Tomasza Lisa czy Piotra Kraśki, o sędzim Rzeplińskim nie wspominając.

    Furda kryzys imigracyjny, spalone ośrodki dla uchodźców, kolejne zamieszki w Kolonii. Kto by tam zajmował się zachodnią prasą, która nie zajmuje się, by zrobić dobrze pani kanclerz gwałtami na Niemkach. To wszystko są tematy zastępcze, gdy w Polsce dzieje się krzywda „swoim”. To w taką kwestię musi wkroczyć z całą mocą Komisja Europejska i zająć się kontrolowaniem sytuacji, tak by przypadkiem Polacy nie pomyśleli sobie, że mają prawo decydować sami o sobie. To by było przecież niedopuszczalne, by demokratyczne wybory odsuwały od władzy tych, których wspiera Europa. Nie wolno na to pozwolić, by demokratycznie wybierano nie tych, co trzeba.

    A jakby tego było mało, minister obrony narodowej już zapowiada, że zamiast zlecać produkcję broni zachodnim firmom, on będzie wspierał polski przemysł i tam inwestował pieniądze. To też powiedzmy sobie szczerze jest absolutnie niedopuszczalne. Nie po to Polska wchodziła do UE, żeby sobie sama produkowała broń i może jeszcze własny przemysł rozwijała. Ona ma dostarczać tanią siłę roboczą, a nie samodzielnie się rozwijać. Komisja Europejska musi więc zakasać rękawy i kontrolować, czy przypadkiem interesy Niemiec i Francji nie są tu naruszane.

    W takiej sytuacji Komisja Europejska nie zajmie się rzecz jasna Niemcami, gdzie masowo molestuje się i gwałci kobiety, a media, politycy i policja to kryją. Nie znajdzie też czasu, by zająć się zabijaniem (także bez ich zgody) niepełnosprawnych czy osób z demencją w Belgii i Holandii. Ale za to pochyli się nad losem Tomasza Lisa, który cierpi wielce i kilkunastu dziennikarzy, co ich nie będzie w telewizji publicznej i zajmie się prześladowaniem sędziego Rzeplińskiego. Europa musi mieć priorytety. I tylko podli polscy faszyści ich nie rozumieją

    • Bogumiła pisze:

      Kochani a ja z innej beczki. Znalazłam cytat św. Augustyna i jestem zmieszana i kontempluję tę myśl i jestem ciekawa Waszego zdania i odbioru tej sentencji?
      Oto ona:
      „W swej Mądrości Bóg uznał, że dobro płynące ze zwycięstwa nad złem jest lepszym wyjściem niż niedopuszczenie do zaistnienia zła.”
      Jak to rozumiecie?

      • wobroniewiary pisze:

        Na przykład:
        Nie sposób się chełpić, że się nie piło, nie kradło itp. Ważniejsze chyba jest pokonanie tego, że się np. było pijakiem, złodziejem, a przestało pić, kraść bo… ten bardziej kocha komu więcej dano (łaski) i komu więcej darowano?

      • babula pisze:

        myślę (podaję to jako przykład) , że może chodzi tu o sytuację, w której ktoś dobry wpływa na osobę czyniącą zło i tym samym powoduje, że zmienia się ona i staje się dobra. Uogólniając:uruchamia się taki mechanizm gdy czynne dobro przekształca to co złe w dobro.

      • eska pisze:

        Największym dobrem jest miłość. Nie jest „wielką filozofią” kochać kogoś, kto jest dla mnie cały czas dobry. Prawdziwej miłości uczę się dopiero wówczas, gdy przychodzi mi pokonywać siebie w miłości do osoby, która mnie krzywdzi. Tylko doświadczając zła mam okazję wznieść się na wyższy poziom miłości, przekraczając granice w postawi własnego ego, przyjmując okazywaną mi wyższość w duchu ofiary za osobę poniżającą itp… Gdybym nigdy nie doświadczyła zła, moja zdolność do prawdziwej miłości nie miałaby sposobności dojrzeć.
        Dobro płynące ze zwycięstwa nad złem widzę tu w kontekście mojego zwycięstwa (poprzez miłość) nad złem ze strony drugiej osoby. Pokonanie tego zła poprzez rozwój zdolności do kochania takiej osoby jest większym dobrem niż gdyby mnie zło nie spotakało i gdybym tej zdolności w sobie nie rozwinęła. Jest więc dobrem dla mnie, ale i dla owej osoby, ponieważ kochając ją – obdarzam ją modlitwą i błogosławieństwem, a zatem i ona zyskuje.
        To jeden z możliwych aspektów, oprócz tego, co Admin(ka) napisał(a).

        • eska pisze:

          Pisałam to w pierwszej osobie, bo tak było zgrabniej w sensie jasności wypowiedzi niż używać „ktoś – kogoś” itp.
          Były w jednym z Pouczeń Alicji, takie słowa Pan Jezusa, których nie przytoczę dokładnie, ale zapamiętałam sens: „zło, które jest na ciebie dopuszczone jest po to, żebyś odkryła zło, które jest w tobie – w tym sensie, jak reagujesz na to zło, które cię spotkało; żeby ci pokazać, że jeszcze nie z wystarczającą miłością”. – coś w tym sensie.

      • Maggie pisze:

        @Bogumiła:
        Niżej @Ewangeliadlanas podaje wspaniały przykład: syn marnotrawny wraca (!), ale jakaż to REAKCJA dobrego syna, który siedział w domu (jak u Pana Boga za piecem) … i zazdrości/nurtuje się – czyżby nie miał w sercu przebaczającej miłości?
        To podobnie jak z najemnikami pracującymi cały dzień w pocie czoła, którzy dostali taką samą zapłatę jak ci zatrudnieni u schyłku dnia – cień na nich, jak na tego dobrego syna rzuca REAKCJA.

        Czasem los rzuca na wielką próbę, którą ktoś uważany za bez skazy, może jednak mieć trudności aby przejść, gdy brak pokory, posłuszeństwa i nade wszystko miłości … a to … obniża wartość dotychczasowych osiągnięć.

  13. Bogumiła pisze:

    OK, przyjmuję takie tłumaczenie. Jednak czy zapobieganie złu nie jest cnotą? Nie powinno być obiektem naszych starań?

    • Maria pisze:

      Powinno, jak najbardziej ale zawsze mamy mieć przed oczyma uwagę, że to „ostatni będą pierwszymi”
      I mały cytat z Ewangelii:

      Skromność
      7 Potem opowiedział zaproszonym przypowieść, gdy zauważył, jak sobie pierwsze miejsca wybierali. Tak mówił do nich: 8 «Jeśli cię ktoś zaprosi na ucztę, nie zajmuj pierwszego miejsca, by przypadkiem ktoś znamienitszy od ciebie nie był zaproszony przez niego. 9 Wówczas przyjdzie ten, kto was obu zaprosił, i powie ci: „Ustąp temu miejsca”, a wtedy musiałbyś ze wstydem zająć ostatnie miejsce. 10 Lecz gdy będziesz zaproszony, idź i usiądź na ostatnim miejscu. A gdy przyjdzie ten, który cię zaprosił, powie ci: „Przyjacielu, przesiądź się wyżej”. I spotka cię zaszczyt wobec wszystkich współbiesiadników. 11 Każdy bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się uniża, będzie wywyższony».

    • Sebro pisze:

      Jak najbardziej jest cnotą. Ale pamiętać też należy, że „większa jest radość w niebie z jednego nawróconego grzesznika niż z 99 sprawiedliwych”.
      Oczywiście to nie jest zielone światło do tego, żeby popaść w jakiś nałóg po to, by potem z nim walczyć dla zwycięstwa.

  14. „31 Lecz on mu odpowiedział: „Moje dziecko, ty zawsze jesteś przy mnie i wszystko moje do ciebie należy. 32 A trzeba się weselić i cieszyć z tego, że ten brat twój był umarły, a znów ożył, zaginął, a odnalazł się””.

    Łk 15,11-32
    Syn marnotrawny

    11 Powiedział też: „Pewien człowiek miał dwóch synów. 12 Młodszy z nich rzekł do ojca: „Ojcze, daj mi część majątku, która na mnie przypada”. Podzielił więc majątek między nich. 13 Niedługo potem młodszy syn, zabrawszy wszystko, odjechał w dalekie strony i tam roztrwonił swój majątek, żyjąc rozrzutnie. 14 A gdy wszystko wydał, nastał ciężki głód w owej krainie i on sam zaczął cierpieć niedostatek. 15 Poszedł i przystał do jednego z obywateli owej krainy, a ten posłał go na swoje pola żeby pasł świnie. 16 Pragnął on napełnić swój żołądek strąkami, którymi żywiły się świnie, lecz nikt mu ich nie dawał. 17 Wtedy zastanowił się i rzekł: Iluż to najemników mojego ojca ma pod dostatkiem chleba, a ja tu z głodu ginę. 18 Zabiorę się i pójdę do mego ojca, i powiem mu: Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Bogu i względem ciebie; 19 już nie jestem godzien nazywać się twoim synem: uczyń mię choćby jednym z najemników. 20 Wybrał się więc i poszedł do swojego ojca. A gdy był jeszcze daleko, ujrzał go jego ojciec i wzruszył się głęboko; wybiegł naprzeciw niego, rzucił mu się na szyję i ucałował go. 21 A syn rzekł do niego: „Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Bogu i względem ciebie, już nie jestem godzien nazywać się twoim synem”. 22 Lecz ojciec rzekł do swoich sług: „Przynieście szybko najlepszą szatę i ubierzcie go; dajcie mu też pierścień na rękę i sandały na nogi! 23 Przyprowadźcie utuczone cielę i zabijcie: będziemy ucztować i bawić się, 24 ponieważ ten mój syn był umarły, a znów ożył; zaginął, a odnalazł się”. I zaczęli się bawić.
    25 Tymczasem starszy jego syn przebywał na polu. Gdy wracał i był blisko domu, usłyszał muzykę i tańce. 26 Przywołał jednego ze sług i pytał go, co to ma znaczyć. 27 Ten mu rzekł: „Twój brat powrócił, a ojciec twój kazał zabić utuczone cielę, ponieważ odzyskał go zdrowego”. 28 Na to rozgniewał się i nie chciał wejść; wtedy ojciec jego wyszedł i tłumaczył mu. 29 Lecz on odpowiedział ojcu: „Oto tyle lat ci służę i nigdy nie przekroczyłem twojego rozkazu; ale mnie nie dałeś nigdy koźlęcia, żebym się zabawił z przyjaciółmi. 30 Skoro jednak wrócił ten syn twój, który roztrwonił twój majątek z nierządnicami, kazałeś zabić dla niego utuczone cielę”. 31 Lecz on mu odpowiedział: „Moje dziecko, ty zawsze jesteś przy mnie i wszystko moje do ciebie należy. 32 A trzeba się weselić i cieszyć z tego, że ten brat twój był umarły, a znów ożył, zaginął, a odnalazł się””.

  15. Daniel pisze:

    Taka drobna uwaga obraz został namalowany z polecenia Pana Jezusa.

  16. Magda pisze:

    ….uchodźcy wybili szybę w autokarze. Jedno z wystraszonych dzieci dostało ataku epilepsji

    Kolejne wydarzenie z udziałem imigrantów, a zagraniczne media MILCZĄ! Uchodźcy zaatakowali autobus z dziećmi
    Kolejne wydarzenie, o którym opinia publiczna dowiaduje się z opóźnieniem, a które dotyczy tak zwanych „uchodźców”. Tym razem imigranci zaatakowali autobus pełen… brytyjskich dzieci.

    Autobus pełen brytyjskich dzieci wracających z nart we Włoszech został zaatakowany przez uchodźców w pobliżu Calais. Chociaż do zdarzenia doszło w poniedziałek rano, angielskie media poinformowały o tym dopiero teraz.

  17. Magda pisze:

    POTRZEBNA MODLITWA! Marszałek senior Kornel Morawiecki w szpitalu!
    Legenda Solidarności Walczącej Kornel Morawiecki w szpitalu. Rzeczniczka placówki przy Weigla we Wrocławiu Marzena Kasperska potwierdza, że poseł ruchu Kukiz 15 został przyjęty wczoraj i miał kłopoty z oddychaniem. – informuje Radio Wrocław.

    Radio Wrocław podaje, że Kornel Morawiecki znajduje się na oddziale kardiologicznym. Już czuje się lepiej, jednak pozostanie w szpitalu na obserwacji.

    W ubiegłym roku polityk przeszedł poważną operację serca.

    Jak potwierdza rzeczniczka placówki przy Weigla Marzena Kasperska, poseł ruchu Kukiz 15 został przyjęty na odział wczoraj. Teraz znajduje się na oddziale kardiologicznym. Pozostanie w szpitalu na obserwacji, potrzebna jest dalsza diagnostyka.

    Rodzina przyznaje, że pogorszenie stanu zdrowia posła Morawieckiego może wynikać z bardzo intensywnych ostatnich tygodni. W ubiegłym roku polityk, po zawale, przeszedł operację serca. Kornel Morawiecki ma 76 lat.

    Pamiętajmy o nim w modlitwie!

  18. Anna pisze:

    Modląc się przed obrazem Jezusa milosiernego dostąpiłam wielu łask, sprawy po ludzku niemożliwe okazały się możliwe. Nigdy nie wolno wątpić w miłosierdzie Boże, ja doświadczyłam tego, teraz polecam w opiekę i modlę się za osoby , które bardzo mnie skrzywdzilły i liczę na to, że Jezus będzie je mial w swojej opiece i odstapią od grzechu. Swoją drogą mam w mojej klasie dziewczynkę, która ma oczy dokladnie takie jak Jezus na namalowanym obrazie. Dziecko to ma autyzm i sprawia wiele kłopotów ale stara się jak może, ja też bardzo staram się jej pomóc a gdy patrzę w jej oczy, myślę o obrazie z Łagiewnik i o tym, że w każdym człowieku jest iskra Boża.

  19. Weronika pisze:

    Terroryści z IS szkolą już 9-​latków. Uczą ich jak ścinać głowy
    • Wstrząsające ustalenia holenderskiego wywiadu
    • Bojownicy IS uczą 9-latków przeprowadzania egzekucji
    • Dziewczynki zmuszane są do zawierania małżeństw
    • Ich zadaniem jest rodzenie dzieci

    Dżihadystyczna organizacja Państwo Islamskie (IS) prowadzi dla chłopców od 9. roku życia szkolenie w wykonywaniu egzekucji; chłopcy mają też obowiązek asystowania przy publicznych egzekucjach – podał w ogłoszonym w środę raporcie holenderski wywiad AIVD.

    Po ukończeniu 13 lat ci chłopcy są wysyłani na front.

    – Terroryści z IS zmuszają ponadto dziewczęta do zawierania małżeństw w bardzo młodym wieku, a od 9. roku życia są one zobowiązane chodzić z całkowicie zasłoniętą twarzą. Ich pierwszym obowiązkiem jest jak najwcześniejsze urodzenie dziecka, co nastąpi w warunkach niespełniających minimalnych standardów medycznych – powiedział w telewizji Nos dyrektor generalny tajnych służb holenderskich Bob Bertholee.

    Zadaniem tych dziewcząt jest również werbowanie kandydatów do udziału w aktach terrorystycznych i walce prowadzonej przez IS.

    http://wiadomosci.wp.pl/kat,1356,title,Terrorysci-z-IS-szkola-juz-9-latkow-Ucza-ich-jak-scinac-glowy,wid,18101144,wiadomosc.html?ticaid=1164b4&_ticrsn=5

  20. Monika0603 pisze:

    Kochani obejrzyjcie prosze swiadectwo chlopaka, ktory niestety juz nie zyje. Zmarl w noc Bozego Narodzenia.

    • Sylwia pisze:

      Monika0603 , dziękuję ci za to że pokazałaś to świadectwo , nie umiem znaleźć słów .. nie umiem bo wzruszenie i smutek nie dają mi mówić . Ale w głębi serca czuję też pewną radość bo wiem że Pan Bóg przyjął Daniela do siebie i że tam w Niebie jest szczęśliwy . ❤

    • J pisze:

      Piekne, poprostu piekne swiadectwo mlodego Daniela. Ja tez mysle ze jest u Boga Ojca.

  21. Maggie pisze:

    PODBOJE MUZULMANSKIE ….

    ZWYCIĘSTWO RÓŻAŃCOWE W BITWIE MORSKIEJ POD LEPANTO

    „Największym, a jednocześnie pierwszym historycznie udokumentowanym cudem różańcowym było zwycięstwo floty chrześcijańskiej w bitwie pod Lepanto. Wydarzenie to zadecydowało o przyszłości Europy, zaś jedną z konkurujących wówczas ze sobą form modlitwy różańcowej – tą znaną po dzień dzisiejszy – uczyniło modlitwą cenioną przez ludzi, propagowaną przez duchownych, przez papieży połączoną z odpustami (Wincenty Łaszewski)…

    Arabowie wywodzili się z Półwyspu Arabskiego, który zamieszkiwali już od drugiego tysiąclecia p.n.e. częściowo osadzeni na stałe, głównie w osadach nadmorskich, częściowo jako koczownicze plemiona Beduinów. Żyjąc na styku kultur: rzymskiej, żydowskiej i perskiej, czerpali z ich dorobku. Praktykowali politeizm wyznając swoich bogów związanych z siłami przyrody. Jednak odkąd w VI wieku naszej ery pojawił się Mahomet ustanawiając nową religię – monoteistyczny islam, niespójna społeczność arabska zaczęła integrować się i tworzyć trwałą wspólnotę kulturowo-polityczną opartą na nowej religii.

    UWAGA NA PONIZSZE ZDANIE O OBOWIAZKACH MUZULMANINA:

    Ponieważ pośród pięciu najważniejszych obowiązków muzułmanina istnieje obowiązek walki za wiarę, w imię tegoż obowiązku, wyznawcy islamu rozpoczęli podboje państw wyznających inne religie. Starając się wprowadzić religię Mahometa do wszystkich ludów i narodów, Arabowie już w VII wieku, pod wodzą władcy kalifa Omana, zaatakowali tereny judeo-chrześcijańskie i wkrótce zdobyli Jerozolimę. Kalif wjechał do miasta na białym wielbłądzie i od tej chwili Ziemią Świętą zawładnęli muzułmanie… Następnie podbijali coraz dalsze tereny, rozprzestrzeniając się wokół całego basenu Morza Śródziemnego, co szybko doprowadziło do powstania wielkiego państwa arabskiego, które po pewnym czasie, z powodu trudności administracyjnych w zarządzaniu tak wielkim obszarem, rozpadło się na trzy odrębne państwa obejmujące tereny: byłej Persji, północnej Afryki oraz Hiszpanii.

    Obok Arabów Azję Mniejszą zamieszkiwały inne plemiona, spośród których najbardziej bitne były koczownicze plemiona Turków seldżuckich. Turcy także przyjęli islam i z jeszcze większą gorliwością zaczęli szerzyć nową wiarę pośród innowierców. Tych jednak, po podbojach arabskich, niewielu pozostało, więc Turcy seldżuccy w XI wieku najechali swych pobratymców, doprowadzając do rozpadu powstałych państw arabskich.

    W XIV wieku turecki bej noszący imię Osman, będący początkowo wasalem Seldżuków, mając w swoim władaniu ziemie graniczące z Cesarstwem Bizantyjskim, w imię ogłoszonego dżihadu czyli tak zwanej „świętej wojny”, podejmował wielokrotne podboje swoich sąsiadów, chrześcijan, wskutek których, z wydartych ziem utworzył własne państwo i ogłosił się sułtanem, dając „podwaliny pod nazwane od jego imienia Imperium Osmańskie. W XIV wieku Imperium Osmańskie opanowało większą część Półwyspu Bałkańskiego” (wg Paula Badde). Jego następcy w XV wieku doprowadzili do upadku Bizancjum, a także do połączenia wszystkich wyznawców Allacha i zjednoczyli się w jedno wielkie imperium pod władzą jednego monarchy Sulejmana II. Większość podbitych krajów stałą się prowincjami wielkiego imperium. Trzy wielkie patriarchaty prawosławne znajdowały się pod panowaniem islamu… Na gruzach podbitego Cesarstwa Bizantyjskiego Turcy stworzyli sobie drogę do podboju Europy.

    Za czasów Sulejmana II Wspaniałego, imperium tureckie było u szczytu swej potęgi. „Na początku XVI wieku zagarnęli cały Bliski Wschód, a w 1571 roku również Cypr. Także Kreta, będąca ostatnim punktem oparcia handlujących ze Wschodem Wenecjan i ich floty – była zagrożona” (P.B.jw.). Sam władca był dowódcą kilkunastu wypraw wojennych, w których pokonał Węgrów i zajął Budę, zdobył Belgrad, południową Mezopotamię oraz część Azerbejdżanu; zdobył wyspę Rodos, Jemen, Aden, Oman, Tunis i Trypolitanię. Powierzchnia ziem, którymi władał liczyła 14 milionów 702 tysiące km². Z tego powodu „islamizacja groziła całej Europie, gdyż napór Turków wydawał się nie do powstrzymania” (wg P.B.jw.).

    Na morzu prowadzili walki przede wszystkim z Wenecją, ale podjęli też dużą morską wyprawę w celu podboju Indii… Także za jego rządów „muzułmańskie imperium kończyło budować ogromną flotę. Turcy planowali zająć chrześcijańskie porty śródziemnomorskie, a z nich ruszyć na podbój Rzymu, a potem dalej w głąb Europy. Bazylikę papieską chcieli zamienić na stajnię dla swych koni” (wg W.Ł.jw.)..

    Jego następca, Selim II, kontynuował politykę religijną swego sławnego poprzednika, zamierzając rozszerzyć islam na wszystkie kraje świata, a szczególnie na chrześcijańską Europę, stąd nienawiść muzułmanów do wiary katolickiej i nieokiełznana chęć nowych podbojów terytorialnych były dla niej poważnym zagrożeniem nie tylko religijnym, ale także politycznym. „Przez krótki czas inwazja mahometan była skutecznie powstrzymywana przez wyprawy krzyżowe, jednak niebawem islam znów zaczął przeć na zachód” (W.Ł.jw.).

    W tym czasie na Stolicy Piotrowej zasiadał „papież św. Pius V. Pisano o nim, że był on „jednym z niewielu chrześcijan traktujących dosłownie słowa i czyny Chrystusa, nie uznającym wyjątków i ograniczeń, człowiekiem, który przeszedł przez świat jak jasna pochodnia rozświetlająca mroki”. Ten pobożny dominikanin w starości wybrany na stolicę św.Piotra był wielkim czcicielem Maryi i gorącym propagatorem różańca… Sława świętości Piusa V była tak wielka, że dotarła aż do sułtana Selima II, „pana całej ziemi”, który do swych licznych tytułów pragnął dopisać tytuł władcy Europy. Skrzętni kronikarze odnotowali fakt, że kiedyś, spoglądając na Adriatyk, wyszeptał, że bardziej niż wszystkich galeonów chrześcijańskich boi się modlitw Piusa V. Niebawem miało się okazać, jak dalece lęk jego był słuszny” (W.Ł.jw.), lecz kiedy w 1570 roku Selim II zajął Cypr, papież doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że Europa może nie oprzeć się islamowi i że zagraża on nie tylko miastom włoskim, ale nawet całemu światu chrześcijańskiemu” (wg P.B.jw.).

    Trzeba było pomyśleć o skutecznej obronie, jednak „żadne państwo chrześcijańskie nie miało tylu okrętów, żeby stawić czoła nieprzyjacielowi” (Ewa Hanter). Tak więc papież zmuszony był podjąć energiczne kroki, by w oparciu o kraje chrześcijańskie, zorganizować koalicję antyturecką, która byłaby w stanie odeprzeć nieprzyjaciół. W dniu 7 marca 1571 roku podpisał dokument wzywający do założenia Świętej Ligi przeciw osmańskiemu imperium Turcji i sprawę chrześcijaństwa złożył w ręce Najświętszej Maryi Panny. Do wszystkich europejskich krajów chrześcijańskich rozesłał swoich posłów, którzy mieli przekonać władców do wzięcia udziału w nowej krucjacie, ale jego wezwanie spotkało się z dość sceptycznym przyjęciem. Oprócz Wenecji poparła je bowiem tylko Hiszpania i joannici z Malty. „Inne państwa nakłaniane przez niego: Francja, cesarstwo, Moskwa i Polska, kierowały się własnymi interesami i nie chciały włączyć się do walki z Turcją” (ks.Marian Banaszak)…

    „Był wrzesień 1571 r., kiedy do Europy dotarła wieść, że armada turecka opuściła porty Konstantynopola. [„Siły tureckie były tak wielkie, że zdawało się, iż to nie okręty, ale całe olbrzymie miasta wypłynęły na otwarte morze, toteż sułtan był pewien zwycięstwa” (E.H.jw.). Od tej chwili] ważyły się losy – nie tylko Europy, ale i chrześcijańskiej wiary” (W.Ł.jw.)… „Sama flota Świętej Ligi nie miałaby szans w starciu z flotą turecką, ale „dzięki wytrwałym zabiegom dyplomatycznym i po wielu wysiłkach, udało się temu wielkiemu papieżowi stworzyć flotę złożoną z prawie dwustu galer dostarczonych przez królestwa Hiszpanii, Neapolu i Sycylii, republiki Wenecji i Genui, a także przez Zakon Maltański i samo Państwo Kościelne” (Antonio A.Borelli). Koszty wojenne miały być rozłożone pomiędzy trzech najważniejszych uczestników walki: połowę zobowiązała się pokryć Hiszpania, 1/3 kosztów miała uiścić Wenecja, a 1/6 – papiestwo. Ponadto „Święta Liga zjednoczyła przeciwko muzułmańskim wojskom kwiat europejskiej młodzieży. Król Hiszpanii Filip II, dowództwo całej floty powierzył młodemu, ale doświadczonemu w walkach na południu kraju, dwudziestoczteroletniemu swojemu bratu przyrodniemu Don Juanowi de Austria” (wg P.B.jw.)..

    Ta chrześcijańska flota, a szczególnie „flota papieska, cały swój los złożyła w ręce Boga i Najświętszej Maryi Panny, jako że papież „postanowił zarządzić wielką, błagalną modlitwę różańcową. Żołnierze przystępowali do sakramentów i przygotowywali się do bitwy poprzez trzydniowy post i modlitwę różańcową” (E.H.jw.). „Sam papież zatroszczył się o to, aby wszyscy żołnierze posiadali koronkę rózańca, jak i o to, aby na wszystkich statkach chrześcijańskich codziennie odmawiano różaniec. Gdy na Sycylii zebrały się wszystkie okręty Ligi, przybyli jezuici oraz dominikanie, którzy wchodząc na statki odprawiali Msze święte, a także zaopatrywali wojsko i marynarzy na ewentualną śmierć, wysłuchując spowiedzi i rozgrzeszając ich. A kiedy okręty, jeden po drugim mijały cypel portu, wypływając na spotkanie z wrogiem, znajdujący się na ich pokładach ludzie klękali, aby otrzymać błogosławieństwo nuncjusza papieskiego” (Andelo Figurelli). Natomiast papież zobowiązał wszystkie rzymskie klasztory do nieustannych modłów. Także on sam, będąc dominikaninem, w wigilię bitwy poprowadził różaniec w klasztorze swych współbraci..

    „Nadszedł dzień 7 października. Papież trwający na modlitwie, ze łzami w oczach przyzywał pomocy Najświętszej Panienki: „Daj zwycięstwo. Nie dla naszej chwały, ale dla Twojej, Pani i Matko. Pod płaszcz Twego miłosierdzia uciekamy się… Otocz nas płaszczem, uznaj za swe dzieci, weź pod swoją opiekę”… Nagle usłyszał szum wiatru i łoskot żagli. Zdawało mu się, że znajduje się nie w watykańskiej kaplicy, lecz w gdzieś na pełnym morzu, wśród okrętów przygotowujących się do wielkiej bitwy…

    W tej samej chwili, wieleset kilometrów od Rzymu, w zatoce Lepanto zaczęła się podnosić spowijająca morze mgła. Gdy podniósł oczy, nagle zobaczył Matkę Bożą, jak rozpościera swój płaszcz nad flotą, a oczom chrześcijańskich żołnierzy ukazały się na horyzoncie setki żagli. Chrystusowy Namiestnik zacisnął złożone do modlitwy dłonie. Sto tysięcy ludzi po obu stronach zaczęło przygotowywać się do walki. Święty papież zapatrzył się w Niepokalaną Panienkę i Jej niebieski płaszcz. Ale ani chrześcijańscy, ani zgromadzeni pod znakiem półksiężyca marynarze i żołnierze nie wiedzieli, że poza nimi na polu bitwy jest jeszcze ktoś inny. Papież szepnął: „Matko, nie opuszczaj nas ze względu na swego Syna, Jezusa Chrystusa, który nas umiłował i umarł za nas na krzyżu” (W.Ł.jw.).

    „Tego samego dnia, w którym miała miejsce bitwa, bractwa różańcowe w Rzymie propagowały procesje i modlitwy publiczne o sukces wojsk katolickich” (A.A.B.jw.). Wszyscy należący do Bractwa Najświętszego Różańca na całym świecie, w ten dzień ofiarowali swą modlitwę różańcową w intencji zwycięstwa nad Turkami, odpowiadając na apel papieża Piusa V, [w którym wzywał ich do krucjaty różańcowej]. „Śpiewano różaniec, niesiono po ulicach obraz Matki Bożej Śnieżnej. W całej Europie zorganizowano procesje różańcowe” (E.H.jw.)…

    Przed bitwą, główny dowódca don Juan de Austria powiedział do żołnierzy: „Przybyliście tu walczyć za Święty Krzyż, zwyciężyć albo zginąć ! Czy macie jednak zwyciężyć czy zginąć, czyńcie dziś swą powinność, a zyskacie sobie chwalebną nieśmiertelność !”…

    „Flagowy okręt Ligi płynął pod ogromną banderą, z wizerunkiem Chrystusa Ukrzyżowanego z Całunu Turyńskiego, którą kazał wciągnąć na maszt admirał don Juan de Austria”. Na sztandarze zawieszono ogromny różaniec, ale już na początku chrześcijańska flota Świętej Ligi „płynąca w kierunku Morza Jońskiego [ku Zatoce Lapanto, gdzie były zgromadzone tureckie siły morskie], przepłynąwszy cieśninę, wpadła w pułapkę. Dwie wielkie flotylle weneckich i hiszpańskich okrętów pod rozkazami Don Juana oraz mniejsze flotylle z Parmy Sabaudii i Genui, którymi dowodził jego rówieśnik kondotier Andrea Doria, wpłynęły dokładnie w środek tureckiej pułapki… Dowódca floty muzułmańskiej Ali Pasza był genialnym strategiem, toteż tureckie okręty, ustawione w kształcie półksiężyca ciągnęły się od wybrzeża Grecji na północy po krańce Peloponezu na południu w dwóch szeregach. Naprzeciw siebie stanęło prawie pięćset okrętów i niemal dwieście tysięcy ludzi, przy czym wojska chrześcijańskie były nieporównanie słabsze od sił tureckich. [Gotowe do walki okręty obu stron, rozciągnięte były na olbrzymiej połaci morza o długości kilku mil morskich]…

    Rano na morzu nie było wiatru. Około godziny dziewiątej zaciemniło się na niebie. Sześć galeasów, wielkich, ale mało zwrotnych żaglowców z dodatkowymi wiosłami, stanowiło nadzieję chrześcijańskiej armii. Jednak przy bezwietrznym morzu znajdujących się na nich dalekosiężnych armat, nie można było użyć. Gdy strona turecka rozpoczęła atak, Andrea Doria wołając Ave Maria rzucił swe wojska do walki. Potrzebny był jednak wiatr z tyłu. Turcy wykonali unik, a statek admiralski został odcięty od głównych sił floty chrześcijańskiej.

    Turecki admirał Uluch Ali stopniowo zatapiał kolejne okręty Genueńczyków. Muzułmanie, [taranując najpierw okręt flagowy Don Juana wdarli się na pokład]. Klęska wydawała się nieunikniona. Turcy mieli przewagę taktyczną i wykorzystywali ją bezlitośnie. Ich wolę zwycięstwa potęgowała perspektywa czekających na nich ogromnych łupów. Za liniami chrześcijańskiej floty leżała jak otwarty skarbiec bezbronna Wenecja – a dalej Bari, Rzym, Neapol i wszystkie porty Zachodu… Zrozpaczony Andrea Doria zszedł pod pokład i padł przed cudownym obrazem Maryi. Jeśli cokolwiek ma być uratowane – błagał – pomóc może już tylko Królowa Niebios; jeśli tylko lud chrześcijański jest Jej jeszcze drogi. Młody kondotier wzywał pośród łez pomocy meksykańskiej Madonny. Była to bowiem pierwsza w Europie kopia Matki Bożej z Guadalupe. Obraz wykonany był rok wcześniej na polecenie Alonsa Montufara, następnie odbył podróż do Hiszpanii i został ofiarowany królowi Kastylii. Król przekazał dar Juanowi de Austria, a ten z kolei podarował go swemu rówieśnikowi, admirałowi Andrei Dorii. Wizerunek Madonny depczącej półksiężyc miał stać się znakiem przyszłego zwycięstwa i tarczą zapewniającą powodzenie w decydującej bitwie…

    Kiedy Doria wrócił na pokład, wiatr nagle zmienił kierunek. Zaczął się sztorm, który rozproszył tureckie szyki. Europejczycy mogli wreszcie wykorzystać siłę ognia swych dział. [Hasłem do walki były słowa: „Królowa Różańca Świętego !” (E.H.jw..)… Po „rzęsistym” ostrzelaniu wrogich jednostek], Hiszpanie dokonali abordażu flagowego okrętu Alego Paszy i jeszcze na pokładzie ścięli głowę admirałowi Selimowi. [Inni kronikarze podają, że w tym zamieszaniu, „turecki dowódca został uderzony kulą armatnią, która pozbawiła go głowy. To był punkt zwrotny w tej bitwie]… Turków ogarnęło przerażenie, a wszechobecna panika uniemożliwiła wykonanie jakiegokolwiek manewru obronnego.

    Każdy, kto umiał pływać, skakał w czerwone od krwi wody zatoki i próbował dopłynąć do brzegu. Pozostali unosili się na falach, kurczowo uczepieni desek i innych szczątków okrętów. Przerażająca bitwa zakończyła się przygniatającym zwycięstwem wojsk chrześcijańskich. Od rana do wczesnego popołudnia zginęło około trzydzieści tysięcy Turków i siedem tysięcy sześciuset chrześcijan. Tego dnia z tureckich galer wyzwolono również piętnaście tysięcy przykutych do wioseł chrześcijańskich jeńców” (wg P.B.jw.).

    „Ta trwająca zaledwie około czterech godzin bitwa przeszła do historii z co najmniej kilku powodów. Po pierwsze była to ostatnia, duża bitwa średniowiecza, a nazywano ją tak dlatego, że praktycznie wszystkie uczestniczące w niej jednostki były napędzane wiosłami (czyli były to po prostu galery) z pomocniczym tylko ożaglowaniem, a także dlatego, że po raz ostatni zastosowano typowo średniowieczne metody walki, tzn. taranowanie, ostrzał z łuków i katapult (tylko sześć okrętów posiadało artylerię)… Po drugie bitwa ta, pomimo całego szeregu niezwykle krwawych wojen i bitew morskich, nadal pozostaje największym starciem morskim w historii, i to aż w trzech „konkurencjach”!!! Przede wszystkim, brało w niej udział najwięcej jednostek bo ponad 450. Ponadto brało w niej udział najwięcej ludzi, bo ok. 140.000. Bitwa ta dzierży również smutny prymat jeżeli idzie o ilość zabitych w boju członków załóg, gdyż pod Lepanto łącznie zginęło blisko 35.000 ludzi” (wg Edmunda Kosiarza).

    „Zniszczenie floty tureckiej stanowiło cios dla sułtana Selima II. I choć zwycięstwo chrześcijan pod Lepanto miało znaczenie bardziej moralne niż strategiczne, bo ani Hiszpania, ani Wenecja nie wykorzystały politycznie tego zwycięstwa, to wewnętrzne trudności Turcji sprawiły, że do połowy XVII wieku zaniechała wojen zaborczych” (wg ks.M.B.jw.). Tak więc, odniesione w dramatycznych okolicznościach zwycięstwo, na długi czas powstrzymało ekspansję islamu na Zachód. Wprawdzie Turcy w niedługim czasie odbudowali swoją flotę, ale już w żadnej z trzech bitew morskich, które na nowo sprowokowali, nie odnieśli zwycięstwa, gdyż po stracie setek doświadczonych, zapalonych do boju marynarzy, ich potęga morska nigdy nie zdołała się odrodzić.

    Zwycięstwo pod Lepanto stało się świadectwem skuteczności ufnego zawierzenia Bogu i Najświętszej Maryi Pannie; świadectwem wielkiego znaczenia modlitwy różańcowej w najtrudniejszych sprawach, co potwierdzili wszyscy uczestnicy tej bitwy. Wenecjanie, na jednej ze ścian kaplicy dziękczynnej, którą wznieśli w swym mieście po tym wydarzeniu, napisali: „Non virtus, non arma, non duces, sed Mariae Rosiae victores nos fecit”, czyli „Nie odwaga, nie broń, nie dowódcy, ale Maryja Różańcowa dała nam zwycięstwo”.

    Przekonanie to potwierdził sam papież, który był osobiście zaangażowany w zorganizowanie chrześcijańskiego odporu sił tureckich. Mając świadomość, komu zawdzięcza cudowne ocalenie Europy, ustanowił święto „Matki Boskiej Zwycięskiej”, które miało być obchodzone co roku w pierwszą sobotę października, tj. w dniu, w którym miała miejsce słynna bitwa. Polecił również dołączyć do Litanii Loretańskiej wezwanie: „Wspomożenie wiernych – módl się za nami”… Jego następca, papież Grzegorz XIII, w 1573 roku zmienił nazwę tego święta na święto „Matki Boskiej Różańcowej”, podkreślając wpływ nabożeństwa różańcowego na odniesione zwycięstwo. Z kolei papież Klemens XI, w 1716 roku rozszerzył święto „Matki Boskiej Różańcowej” na cały świat. Papież Leon XIII nazywany Papieżem Różańca, pod koniec XIX wieku dodał do Litanii Loretańskiej wezwanie: „Królowo Różańca Świętego – módl się za nami”, zaś papież Pius X, na początku XX wieku, ustalił dzień 7 października jako stałą datę tego święta. Wiele miast wprowadziło obraz Maryi depczącej półksiężyc do swych herbów.
    Paul Badde „Guadelupe, Objawienie, które zmieniło dzieje świata” (http://niepoprawni.pl/blog/3787/bitwa-pod-lepanto)
    Antonio A.Borelli „Różaniec – ratunek dla świata” Instytut im. ks.Piotra Skargi Kraków 2006
    Ewa Hanter „Zwycięstwa różańcowe” Wydawnictwo Sióstr Loretanek Warszawa 1995
    Wincenty Łaszewski „Świat Maryjnych objawień” t. I i II Wydawnictwo „Fons Omnis” Góra Kalwaria 2003, 2007,
    „Sailor” oprac. na pdst. książki Edmunda Kosiarza „Bitwy morskie” (http://www.zaglowce.ow.pl/bitwy/lepanto/lepanto.html)
    ks.Marian Banaszak „Historia Kościoła katolickiego” t. II i III Akademia Teologii Katolickiej Warszawa 1989
    Wydawnictwo Edukacyjne „Wiking” (www.wiking.edu.pl/article.php?id=739)

Dodaj odpowiedź do J Anuluj pisanie odpowiedzi