4 października: Wspomnienie obowiązkowe św. Franciszka z Asyżu,
w zakonach franciszkańskich: UROCZYSTOŚĆ ŚW. FRANCISZKA, DIAKONA, założyciela trzech zakonów
Święty Franciszek z Asyżu, syn zamożnego kupca, zrezygnował z dostatniego i ustabilizowanego życia, a wybrał głoszenie Ewangelii w ubóstwie i pokucie. Mówimy o nim, że upodobnił się do Chrystusa. Droga do podobieństwa – to poznać i zrozumieć słowa Boga, a następnie wyruszyć w drogę, która prowadzi do misterium krzyża. Droga ta obiecuje radość doskonałą, radość w Duchu Świętym – której nikt i nic nie zdoła odebrać.
Błażej Matusiak OP, „Oremus” październik 2008, s. 17
Chciał okazywać wielki szacunek dłoniom kapłańskim, które otrzymały boską władzę sprawowania tegoż Sakramentu. Często mawiał: „Gdyby mi się przydarzyło spotkać razem jakiegoś świętego z nieba i jakiegoś biednego księdza, to najpierw uczciłbym kapłana i pośpieszyłbym co rychlej ucałować mu ręce. Powiedziałbym: „Ach, święty Wawrzyńcze, zaczekaj, ponieważ jego ręce dotykają „Słowa żywota” (1 J 1, 1) i mają w sobie coś ponadludzkiego” – kliknij
Św. Franciszek nakazuje szanować Kapłanów! On w nich widzi Chrystusa.
Św. Franciszek okazywał zawsze wielki szacunek kapłanom i polecał, aby zawsze ich szanowano, nawet wówczas, gdy osobiście byli mało tego godni. Jako uzasadnienie tego głębokiego szacunku przyjmował on fakt, że otrzymali oni dar konsekrowania Eucharystii.
Św. Franciszek o kapłanach:
“… dał mi Pan i daje tak wielkie zaufanie do kapłanów, którzy żyją według zasad świętego Kościoła Rzymskiego ze względu na ich godność kapłańską, że chociaż prześladowaliby mnie, chcę się do nich zwracać. I chociaż miałbym tak wielką mądrość jak Salomon, a spotkałbym bardzo biednych kapłanów tego świata, nie chcę wbrew ich woli nauczać w parafiach, w których oni przebywają. I tych, i wszystkich innych chcę się bać, kochać i szanować jako moich panów. I nie chcę dopatrywać się w nich grzechu, ponieważ rozpoznaję w nich Syna Bożego i są moimi panami. I postępuję tak, ponieważ na tym świecie nie widzę niczego wzrokiem cielesnym z Najwyższego Syna Bożego, tylko Jego Najświętsze Ciało i Najświętszą Krew, które oni przyjmują i oni tylko innym udzielają” (Testament 6-10)
“Całując wam stopy, błagam was wszystkich, bracia, z taką miłością na jaką mnie stać, abyście tak jak tylko możecie, okazywali wszelkie uszanowanie i wszelką cześć Najświętszemu Ciału i Krwi Pana naszego Jezusa Chrystusa, w którym to, co jest w niebie i to, co jest na ziemi, zostało obdarzone pokojem i pojednane z Wszechmogącym Bogiem. (…) Posłuchajcie moi bracia: Jeśli błogosławiona Dziewica odbiera, i słusznie, taką cześć, ponieważ nosiła Go w najświętszym łonie; jeśli św. Jan Chrzciciel zadrżał i nie śmiał dotknąć świętej głowy Boga; jeśli szanujemy grób, w którym przez pewien czas spoczywało [Ciało Chrystusa], jakżeż święty, sprawiedliwy i godny powinien być ten, który rękami dotyka, sercem i ustami przyjmuje i innym do spożywania podaje [Pana], który już nie podlega śmierci, lecz żyje w wiecznej chwale, na którego pragną patrzeć aniołowie. Patrzcie na swoją godność, bracia kapłani, i bądźcie świętymi, bo On jest święty. I jak Pan Bóg ze względu na tę posługę uczcił was ponad wszystkich ludzi, tak i wy więcej od innych kochajcie Go, szanujcie i czcijcie. Wielkie to nieszczęście i pożałowania godna słabość, że gdy macie Go wśród siebie obecnego, wy zajmujecie się czymś innym na świecie. Niech zatrwoży się cały człowiek, niech zadrży cały świat i niech rozraduje się niebo, gdy na ołtarzu w rękach kapłana jest Chrystus, Syn Boga żywego! O przedziwna wielkości i zdumiewająca łaskawości! O wzniosła pokoro! O pokorna wzniosłości, bo Pan wszechświata Bóg i Syn Boży, tak się uniża, że dla naszego zbawienia ukrywa się pod niepozorną postacią chleba! Patrzcie, bracia, na pokorę Boga i wylewajcie przed nim serca wasze, uniżajcie się i wy, abyście zostali wywyższeni przez Niego. Nie zatrzymujcie więc niczego z siebie dla siebie, aby was całych przyjął Ten, który cały wam się oddaje” (List do Zakonu 12-13, 21-29)
źródło cytatów: http://kazania.wordpress.com/2009/08/06/modlcie-sie-za-kaplanow/
Pieśń słoneczna Św. Franciszka
Najwyższy, wszechmogący, dobry Panie,
Twoja jest sława, chwała i cześć,
i wszelkie błogosławieństwo.
Tobie jednemu, Najwyższy, one przystoją
i żaden człowiek nie jest godny wymówić Twego Imienia
Pochwalony bądź, Panie mój,
ze wszystkimi Twymi stworzeniami,
szczególnie z panem bratem słońcem,
przez które staje się dzień i nas przez nie oświecasz.
I ono jest piękne i świecące wielkim blaskiem:
Twoim, Najwyższy jest wyobrażeniem.
Pochwalony bądź, Panie mój,
przez brata księżyc i gwiazdy,
ukształtowałeś je na niebie jasne i cenne, i piękne.
Pochwalony bądź, Panie mój, przez brata wiatr i przez powietrze,
i chmury, i pogodę, i każdy czas,
przez które Twoim stworzeniom dajesz utrzymanie.
Pochwalony bądź, Panie mój, przez siostrę wodę,
która jest bardzo pożyteczna i pokorna, i cenna, i czysta.
Pochwalony bądź, Panie mój, przez brata ogień,
którym rozświetlasz noc: i jest on piękny, i radosny, i krzepki, i mocny.
Pochwalony bądź, Panie mój, przez siostrę naszą matkę ziemię,
która nas żywi i chowa,
wydaje różne owoce z barwnymi kwiatami i trawami.
Pochwalony bądź, Panie mój, przez tych,
którzy przebaczają dla Twej miłości i znoszą słabości i prześladowania.
Błogosławieni ci, którzy je zniosą w pokoju,
ponieważ przez Ciebie, Najwyższy, będą uwieńczeni.
Pochwalony bądź, Panie mój, przez naszą siostrę śmierć cielesną,
której żaden człowiek żywy uniknąć nie może.
Biada tym, którzy umierają w grzechach śmiertelnych;
Błogosławieni ci, których [śmierć] zastanie w Twej najświętszej woli,
albowiem śmierć druga nie wyrządzi im krzywdy.
Chwalcie i błogosławcie mojego Pana,
i dziękujcie Mu, i służcie z wielką pokorą.
Modlitwa franciszkańska
O Panie, uczyń z nas narzędzia Twojego Pokoju
Abyśmy siali miłość, tam gdzie panuje nienawiść
Wybaczenie, tam gdzie panuje krzywda
Jedność, tam gdzie panuje zwątpienie
Nadzieję, tam gdzie panuje rozpacz
Światło, tam gdzie panuje mrok
Radość, tam gdzie panuje smutek.
Spraw abyśmy mogli nie tyle szukać pociechy, co pociechę dawać
Nie tyle szukać zrozumienia, co rozumieć
Nie tyle szukać miłości co kochać
Albowiem dając, otrzymujemy
Wybaczając, zyskujemy przebaczenie
A umierając rodzimy się do wiecznego życia
Do codziennego odmawiania
Boskie Serce Jezusa, ofiaruję Ci przez Niepokalane Serce Najświętszej Maryi Panny wszystkie modlitwy, sprawy, prace i krzyże dnia dzisiejszego jako wynagrodzenie za grzechy moje i całego świata. Łączę je z tymi intencjami w jakich Ty ofiarowałeś się za nas na krzyżu i ofiarujesz się codziennie na ołtarzach całego świata. Ofiaruję Ci je za Kościół katolicki, za Ojca Świętego, a zwłaszcza na intencje miesięczną, oraz na intencję misyjną, jako też na intencje dziś potrzebne. Pragnę też zyskać wszystkie odpusty jakich dostąpić mogę i ofiaruję Ci je za dusze w czyśćcu. Amen
Do codziennego odmawiania przez niewolników NMP:
Ja, N…, grzesznik niewierny, odnawiam i zatwierdzam dzisiaj w obliczu Twoim śluby Chrztu Św. Wyrzekam się na zawsze szatana, jego pychy i dzieł jego, a oddaję się całkowicie Jezusowi Chrystusowi, Mądrości wcielonej, by pójść za Nim, niosąc krzyż swój po wszystkie dni życia.
Bym zaś wierniejszy Mu był, niż dotąd, obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego za swą Matkę i Panią. Oddaję Ci i poświęcam jako niewolnik Twój, ciało i duszę swą, dobra wewnętrzne i zewnętrzne, nawet wartość dobrych moich uczynków, zarówno przeszłych, jak obecnych i przyszłych, pozostawiając Ci całkowite i zupełne prawo rozporządzania mną i wszystkim bez wyjątku co do mnie należy, według Twego upodobania, ku większej chwale Boga w czasie i wieczności.
Módlmy się za siebie nawzajem, przyzywając opieki św. Michała Archanioła
Święty Michale Archaniele wspomagaj nas w walce a przeciw niegodziwości i zasadzkom złego ducha bądź naszą obroną. Oby go Bóg pogromić raczył, pokornie o to prosimy, a Ty, Wodzu niebieskich zastępów, szatana i inne duchy złe, które na zgubę dusz ludzkich po tym świecie krążą, mocą Bożą strąć do piekła. Amen!
Święty Michale Archaniele, który w brzasku swego istnienia wybrałeś Boga i całkowicie oddałeś się spełnianiu Jego świętej woli. Wstaw się za mną do Stwórcy, abym dzisiaj, za Twoim przykładem, na początku nowego dnia, otwierając się na działanie Ducha Świętego, w każdej chwili dawał się Bogu, wypełniając z miłością Jego świętą wolę. Niech razem z Tobą wołam bez ustanku: Któż jak Bóg! Przez Chrystusa Pana naszego. Amen
Módlmy się o ochronę dla siebie i swoich bliskich
„Zanurzam się w Najdroższej Krwi naszego Pana Jezusa Chrystusa. Krwią Jezusa pieczętuję wszystkie miejsca w moim ciele, poprzez które duchy nieczyste weszły, lub starają się to uczynić. Niech spłynie na mnie, Panie, Twoja Najdroższa Krew, niech oczyści mnie z całego zła i z każdego śladu grzechu. Amen!”
„Panie, niech Twoja Krew spłynie na moją duszę, aby ją wzmocnić i wyzwolić, – na tych wszystkich, którzy dopuszczają się zła, aby udaremnić ich wysiłki i ich nawrócić – a na demona, aby go powalić.”
Modlitwa na cały rok
Jezu, Maryjo, Józefie – kocham Was, ratujcie dusze! Święta Rodzino opiekuj się moją rodziną i uproś nam wszystkim pokój na świecie. Amen!
Matko Boża Niepokalanie poczęta – broń mnie od zemsty złego ducha!
MODLITWA DO NASZEJ PANI OD ARKI
Wszechmogący i Miłosierny Boże, który przez Arkę Noego ocaliłeś rodzaj ludzki przed karzącymi wodami potopu, spraw litościwie, aby Maryja Nasza Matka była dla nas Arką Ocalenia w nadchodzących dniach oczyszczenia świata, uchroniła od zagłady i przeprowadziła do życia w Nowej Erze Panowania Dwóch Najświętszych Serc, przez Chrystusa Pana Naszego. Amen.
Pani od Arki, Maryjo Matko nasza, Wspomożenie wiernych, módl się za nami!
Kiedyś od pierwszej niedzieli października rozpoczynał się „Tydzień Miłosierdzia” https://pl.wikipedia.org/wiki/Tydzie%C5%84_Mi%C5%82osierdzia (w którym więc z reguły przypadało jutrzejsze wspomnienie obowiązkowe św. FAUSTYNY):
– – – http://organum.pl/images/pdf/Godzinki%20o%20milosierdziu.pdf – http://milosierdzie.info.pl/upload/godzinki.pdf
Na dzisiaj zaś:
– – – https://piosenkireligijne.pl/godzinki-ku-czci-sw-franciszka-z-asyzu/
„54. W dniu liturgicznego obchodu świętego odmówienie modlitwy mszalnej (kolekty) lub innej, zatwierdzonej ku czci danego świętego – odpust cząstkowy.” – http://www.swzofia.warszawa.opoka.org.pl/modlitwy/odpusty.htm
Wspaniała konferencja ks M Bąka!!
Nic i nikt nas nie zwalnia z dążenia do prawdy – ks. Marek Bąk
Bardzo Was proszę o modlitwę
Nie mogę nic więcej napisać poza tym, że jeśli wydaje nam się, że już nam nie straszne, to świat potrafi zawalić się w 1 sekundzie.
Już 3 dzień jak nie mogę spać, jeść…w oczekiwaniu na cud, na lepsze wiadomości…
+++ za wstawiennictwem bł ks Jerzego Popiełuszki
Jezu Ty się tym zajmij.
+++
Pod Twoją Obronę…
+++
+++ Zdrowaś Maryjo…
+++
+++
+++
Pod Twoją obronę uciekamy się …
💕🙏🏻❣️
Jak to najczęściej bywa i jak już wcześniej zauważyłam, że równolegle z problemami Ewy, różnymi wypadkami, dziwnymi zdarzeniami czy chorobami, przypadłościami dotyczącymi bezpośrednio Jej samej lub rodziny, to u mnie dzieje się często dokładnie to samo, lub prawie to samo, lub czasem tylko podobnie, różne zdarzenia, przypadłości lub problemy wydarzające się niespodziewane i nie do przewidzenia, jednego dnia w tym samym czasie. Przytrafia się coś Ewie lub Jej rodzinie a ja mam w tym czasie podobnie, aż mnie to nie raz zastanawiało. Jak Ewie coś jest z nogą, to u mnie też z nogą itp. i to w tym samym momencie – zauważyłam, że dzieje się tak i zawsze jednocześnie, zdarzenia bardzo podobne lub zbliżone albo dotyczące tej samej części ciała. Zauważyłam to już od lat, że jeśli nawet spotyka mnie coś innego, to jest to w tym samym czasie co Ewie. Jeśli dzieje się coś złego Ewie, to i mnie i rzeczywiście nie raz się o tym przekonałam.
Ewa jest dla mnie jak siostra, choć przecież nie rodzona, bardziej jak siostra duchowa.
Tym razem teraz także w tym samym czasie coś złego się nam wydarzyło, i u mnie i u Ewy. Stres ogromny. Dokładnie wtedy kiedy Ewa ma problem, to i mnie też coś niedobrego spotyka i nieraz Jej o tym mówiłam, że tak się dzieje, że akurat w tym samym czasie. I tym razem też tak było a właściwie jest nadal, w jednym czasie, choć co innego wydarzyło się u Ewy a co innego mnie dotknęło ale i tak nas to przerasta, wykańcza, daje popalić.
U mnie sprawa nie dotyczy bezpośrednio mnie ale mojego męża ale przecież jesteśmy jednością. A skutkiem tak dużego stresu z tym związane u mnie nieprzeciętna biegunka, bo niestety zawsze gdy jestem w tak dużym stresie, niepewności, nerwach, to natychmiast występuje całkowite przeczyszczenie, totalna biegunka, reakcje nerwicy wegetatywnej – woda leje się z człowieka jak z kranu, gdy otworzy się kurek. Od szkoły średniej stres natychmiast wywołuje biegunkę, w sekundzie, która jeść nie daje, spania też nie ma. Przyczyna? Tym razem Mąż trafił w piątek po 6-godzinnym oczekiwaniu na SOR-ze do szpitala z żółtaczką mechaniczną (zastoinową), zapaleniem trzustki, zablokowanym przewodem żółciowym i kamieniami w woreczku żółciowym, które się ruszyły, popularnie mówiąc i jak w takich razach bywa, trzeba natychmiast, w miarę szybko udrożnić przewód żółciowy, by żółć nie była blokowana i w drugiej kolejności po kilku dniach wyciąć pęcherzyk żółciowy. Zresztą sam lekarz na SOR-ze mówił, że tak właśnie zrobią. Więc liczyłam, że faktycznie tak będzie i nic nie wskazywało na to, że będzie inaczej. Badania i diagnoza już były, choć też nie bez problemów, bo od początku były kłody, bo lekarka rodzinna, mimo, że dostrzegła żółtaczkę i wprost mówiła o tym, że widziała białka oczu żółte i skórę żółtą, bo trudno było nie zauważyć ale pokpiła sprawę, zbagatelizowała i nawet badań jej się nie chciało odczytać, jak już były te wyniki badań a przedtem to nawet nie chciała dać skierowania na badania (próby wątrobowe, bilirubinę, białko ogólne), więc trzeba było prywatnie płacić, mimo płaconego ubezpieczenia. Po iluś dniach cierpienia i jasno wskazujących objawach co trzeba zbadać w pierwszej kolejności. Zdiagnozowany w szpitalu kamień blokujący przewody uniemożliwia odpływ żółci, więc nie ma na co czekać, trzeba działać ale zamiast tego chcą Go wypisać jutro ze szpitala. Badania robili w szpitalu, wszystko wiedzą co i jak ale chcą wypisać. Szok! Jakieś kuriozum. Jadę jutro z rana rozmawiać z ordynatorem, żeby tego nie robił, żeby cofnął decyzję i ratował mojego męża. Sytuacja jest jasna i wiadomo, że w takim stanie pacjenta się ratuje i to bez zwlekania a nie wypisuje ze szpitala. To tak jakby z ostrym wyrostkiem wypisać. Stolec bialutki jak kreda, mocz ciemny jak ciemna herbata. Chcą, żeby sobie jechał sam na własną rękę do innego szpitala na przepchanie kamienia z dróg żółciowych. A potem dopiero zapisał się w kolejkę do wycięcia woreczka. Więc nie wiadomo kiedy operacja a dni mijają – od piątku. W pierwszej wersji miał być udrażniany na drugi dzień, bo z tym się nie czeka. Ale to nie ten lekarz, który przyjmuje decyduje ale ordynator.
Jaka więc musi być teraz zapaść służby zdrowia, która chyba już teraz niewiele ze służbą ma wspólnego? Jak bardzo to się zmieniało z tym co było kiedyś i tu nie chodzi tylko o efekt „pandemii” i tłumaczeniem się covidem. Z takimi objawami, dolegliwościami i diagnozą wypisywać ze szpitala? Przepełnienia aż takiego nie było, łóżko obok Niego było puste i sam leżał na dwuosobowej sali.
Tak jak tu na WOWIT pisałam jeszcze we wrześniu, ta sama lekarka dosłownie życzyła mi choroby, tylko dlatego, że się nie zaszczepiłam a niewiele wcześniej proponowała mi jogę jako formę leczenia. Gdzie etyka i moralność u lekarzy? Nie wiem co będzie jutro, bo jak wypiszą męża ze szpitala, to nie wiadomo czy Go przyjmą do innego i tak naprawdę kiedy a tu czas się liczy, by udrożnić te zatkane przewody. To sytuacja awaryjna i to przecież nie może czekać, bo już jest zapalenie trzustki wywołane żółtaczką a ta z kolei zatkanymi przewodami, co wyszło w USG. Kiedyś to nikt by nie uwierzył, że można coś takiego zrobić z pacjentem, to się logiki żadnej nie trzyma, bo po co było robić w szpitalu badania krwi i USG, i postawić właściwą diagnozę, trzymać te 3 dni, by teraz bez skutecznego zadziałania i zlikwidowania przyczyny żółtaczki, tak jak to powinno być i tak jak obiecywano, to wypuścić teraz do domu? Problem nie zniknął, kamień się sam nie usunął.
Ewa ma inny problem ale znów, jak zwykle w tym samym czasie. Ona mając cukrzycę musi szczególnie uważać ze stresem, bo będzie huśtawka w poziomach cukru a taka huśtawka to zabija, to jest bardzo niedobre. Ja już od wielu dni nie śpię i nie mogę jeść, bo zaraz biegunka ze stresu. Jeszcze zanim mąż trafił do szpitala zero snu przez dwie noce aż do rana i za dnia wtedy też nie spałam a i w inne noce też bardzo niewiele spałam, i ponad dobę do ust nic nie wzięłam, nawet łyka wody. Grześ tydzień przed szpitalem się męczył, sporo wycierpiał a tak naprawdę już ze dwa lata to się ciągnie, jak ma z tymi kamieniami jazdę i całkiem duże urosły przez jeden rok, aż doszło do takiego stanu, że blokada i żółtaczka a mimo to lekarka rodzinna czekała i nadal czeka, i ma wszystko gdzieś, nawet na badania nie wyśle, bo po co. Prywatnie po lekarzach chodził, bo do skierowania od niej to cudu potrzeba. Całe dwa lata, prawie nikogo do ośrodka nie wpuszczała i do tej pory boi się jak diabeł święconej wody każdego kontaktu z ludźmi, nadal tele-porady. Do dziś taka panika tej lekarki na widok człowieka – czegoś takiego nikt by nie wymyślił. Kiedyś coś takiego było nie do pomyślenia. Ale po tym jak tyle czasu nie jadłam, bo mi apetyt wszelki odszedł, to przynajmniej wiem, że cukrzycy nie mam, bo by mi nie dało przez tak długi czas nie jeść, zaraz by jakaś śpiączka wyskoczyła.
Pod Twoją obronę….
Moniko, jesteśmy w połowie NP. Zazwyczaj ok.27 dnia i potem ok. 54 dnia „wszystko przeszkadza” i coś się „knoci” aby „zawalić modlitwę”. Jeśli możecie, to oboje z mężem zmieńcie lekarza – nawet jeśli dalej trzeba jechać. Nie zwlekajcie z usunięciem tych kamieni … na podobnej zasadzie jak z wyrostkiem, kiedy trzeba usunąć i nie można czekać/zwlekać tzw emergency. Nie mam pojęcia czy nadal obowiązuje rejonizacja, tak jak w czasach kiedy mieszkałam w Polsce.
💕🙏🏻❣️
Ks.S.Kostrzewa, 5 sposobów na zwyciężanie złego ducha:
„jedni drugich brzemiona nosić”
Czy nie o to właśnie chodziło w ostatniej nowennie pompejańskiej ?
W nowennie jak w nowennie ale właśnie chyba o to chodzi w życiu, w całym życiu – i tak się dzieje, i tak czynimy, przynajmniej się staramy. Nowenna to tylko o tym przypomina. Ważne, by żadne, nawet najmniejsze cierpienie nie zmarnowało się i o tym trzeba pamiętać. A nie pytać w kółko z żalem i pretensjami do Boga: dlaczego? czemu mnie to spotkało? – jak niektórzy to czynią – pytają z wyrzutem do Boga, nie godząc się na to cierpienie, które spada przecież na każdego, z różnym nasileniem i częstotliwością. Skoro jest, to znaczy, że jest potrzebne. Zawsze są jakieś przyczyny i skutki, i konsekwencje. Tylko my zwyczajnie ich nie znamy i nie o to chodzi by tu i teraz wszystko poznać, na siłę dociekać, bo to wszystko poznamy i dowiemy się w swoim czasie ale Wola Boża ma się wypełnić teraz a my mamy się na Nią pokornie, z miłością, cierpliwością i łagodnością zgodzić a nawet Jej szukać i to jest nasze zadanie.
A lekarkę to ja już wczoraj zmieniłam, bo tak można, raz w roku lekarza rodzinnego można zmienić. Mąż na razie nie chce jeszcze zmieniać ale będę go przekonywać, mam nadzieję, że zmieni decyzję. Jednak ma chorego tatę i wozi go na zastrzyki często na miejscu więc może być z tym problem, bo kto się wypisze to zaraz wróg. Miejscowi mówią, że jak ktoś się od niej wypisze, to już od tego momentu dzień dobry nawet nie mówi, czyli kasa, kasa się tylko liczy, za każdego zapisanego. A ośrodek do dziś zamknięty dla większości na klucz, bo lekarz się coronawirusa boi, teleporady królują, woli nie oglądać pacjentów, a zdjęcia ran czy wszelkich zmian można było jedynie wysyłać przez SMS. A jak zdjęcie wyszło niewyraźne, to kazała jeszcze raz zrobić i jeszcze się złościła, denerwowała, że zdjęcie niewyraźne.
Po zmianie będzie się teraz jeździć 40 minut w jedną stronę. Już dawno miałam ją zmienić ale jak ostatnio powiedziała mi na poważnie, że życzy mi choroby, to decyzja zapadła. Nie będę czekać aż mi truciznę poda, skoro życzy tylko choroby. Lekarka niby „wierząca” ale do kościoła nie chodzi. Raz jeden ją widziałam w kościele. W tak małej miejscowości to wiadomo kto chodzi a kto nie, nic się nie ukryje. To takie chodzenie: na I Komunię Św. własnego dziecka, na ślub czy na pogrzeb. A skutki widzimy i konsekwencje ponosimy, i to każdy ponosi, kto jest u niej zaopcjowany, niektórzy faktycznie nie mają wyboru. Dużo starszych osób tu jest na nią skazanych, bo tu u nas prawie sami emeryci mieszkają a miejscowość liczy ok. 3000 mieszkańców. Mimo, że to gmina a w dawniejszych czasach było tu miasto, to autobusów PKS w ogóle nie ma, ani jednego, busów prywatnych prawie w ogóle i są dni, jak sobota czy niedziela, kiedy jest zero busów przez cały dzień, żadnej komunikacji. Nie wszyscy mają czym dojechać do lekarza, bo ludzie starsi samochodów nie mają, nawet jeśli wcześniej byli kierowcami a młodzi i ci co mają samochody już dawno od tej lekarki uciekli.
A przy okazji: rząd obiecywał kiedyś wsparcie finansowe dla miejscowości wykluczonych komunikacyjnie a skończyło się zlikwidowaniem PKS-u, który był na wykończeniu ale jeszcze był a teraz już go nie ma, finito i to zlikwidowany w mieście powiatowym a dawniej wojewódzkim. Ludzie są zostawieni sami sobie, ze wsi do miasta nie ma czym dojechać i to nie tylko ta gmina tak ma. Jest jedna miejscowość gminna w powiecie przekształcona od kilku lat na miasto i też ani jednego busa przez cały dzień w weekend. Kto by w to uwierzył? Kto by przewidział, że tak się stanie? A tak jest. Była gmina, była komunikacja, jest miasto, nie ma komunikacji. Jak się mają do tego obietnice rządu?
Starsi ludzie, emeryci i renciści często samochodów nie mają, bo tu emerytury są z KRUSu, przemysłu nie było, tylko rolnictwo a ziemie marniutkie, słabiutkie, to się nie dorobili, ekologia pełną parą, prawie bez nawożenia i ochrony, nic albo niewiele się rodzi, więc często nie zbiera się nic na słabych ziemiach, przy takich suszach jak ostatnio, więc nierzadko zbioru z pola nie ma, gdyż nawet na kombajn by nie wystarczyło, więc się talerzuje lub orze – za mało urosło, by zebrać plon. Jeden największy rolnik w gminie wyjątkowo ma dwa samochody i dwa traktory. To nie hrubieszowskie z ziemiami najlepszymi w Polsce. Jeden sklep spożywczy z zaopatrzeniem mizernym jak kiosk „Ruchu”, nic prawie tam nie ma, drugi Lewiatan, tak malutki, że pewnie najmniejszy w Polsce. Zresztą do Lewiatana w ogóle nie wchodzę. A trzeci – ostatni ze spożywczych – to ceny jak w Nowym Jorku lub W-wie, aż nie do uwierzenia i właśnie przez te wygórowane ceny, to towary do tego stopnia nieświeże, że dosłownie spleśniałe są sprzedawane – sama nie raz tego doświadczyłam, spleśniałe i skiśnięte ale właściciel zamiast obniżyć cenę, to woli wyrzucić albo sprzedać zepsute. Taka jest rzeczywistość. Prawie nikt tam nie kupuje a lokalni mieszkańcy mówią, że to sklep dla bogaczy, ceny zaporowe. Nawet zatrudniona przez właściciela sprzedawczyni sama odradza kupna, autentycznie sugeruje, by nie kupować, bo nieświeże mięso, wędliny czy ciasto. Warzywa czy owoce z chmarą muszek nad nimi. Większość tutaj, to starzy i mocno schorowani ludzie, rehabilitacji nie ma na miejscu ani żadnych specjalistów. Odległy Hrubieszów jest jedynym miejscem gdzie faktycznie jest wiele gabinetów rehabilitacji i kolejek tam nie ma od lat, więc można byłoby z marszu iść ale do Hrubieszowa stąd niczym się nie dojedzie, nie ma ani jednego busa a to dosyć daleko. Poza jedyną lekarką tutaj, nie ma żadnych białych niedziel ani niczego takiego, nawet raz do roku, żaden lekarz specjalista tu nie zawitał i nie zawita, mimo tylu starych i schorowanych ludzi. Pozostaje im często cierpieć w ciszy i samotności, bo młodzi, ich dzieci i wnuki wyjechali za granicę albo do dużych miast. Jednego czego tu nie brakuje to cierpienia a ksiądz proboszcz nieraz mówił, że to jest tak naprawdę największe bogactwo. Kościół mamy zabytkowy, barokowy ołtarz, obraz Matki Bożej z dzieciątkiem jak się niedawno okazało starszy niż ten słynny z Sanktuarium na Górze Chełmskiej, sami wyremontowaliśmy jako parafia a remont obrazu naprawdę niemało kosztował, sam kościół szmat czasu nie remontowany, fizycznie w ruinie, zwłaszcza wieże, które są w trakcie remontu. Wciąż kościół czeka na wsparcie, konieczny pilny remont, to spora inwestycja a funduszy brak, więc zorganizowano zbiórkę na zrzutka.pl ale kiepsko idzie – skąd aż tak biedni emeryci mają wziąć? Kościół nie jest wpisany do międzynarodowego rejestru zabytków, więc dopłat żadnych nie będzie. Konserwator już sprawdzał. Choć wymogi, wymagania konserwatorskie jak najbardziej są, bo to zabytek, tyle, że nie wpisany tam gdzie trzeba, by starać się o dofinansowanie.
Może ktoś tutaj przeczyta i się dorzuci, choćby skromnym groszem? Naprawdę każda kwota się liczy i ma znaczenie, zwłaszcza, że to czynimy dla Boga i dla przyszłych pokoleń, którzy będą się u nas w kościele modlić.
Dziś akurat mam urodziny i byłoby miłym i super prezentem, gdyby ktoś zechciał wpłacić jakiś, choćby skromny grosz na ten dobry cel.
https://zrzutka.pl/3v3tun
Nasza siostra zakonna (na emeryturze) – Sabina Maria Kościuk pisze na fb:
„W dalszym ciągu prośba do Dubieniaków którzy wyjechali od nas, mieszkają i pracują gdzieś indziej. Pomóżcie nam proszę w tym remoncie. To, co w tej chwili robi się, wykonuje się raz na 100 lub więcej lat. Jest to remont, który przejdzie do historii. Jeśli ktoś dorzucił cegiełkę niech zatem jakoś pochwali się, zachęci innych… Dobry przykład działa! A może ktoś zrobi zrzutkę w swoim miejscu pracy – jak np. nasz GOK lub UG.. Po kilka zł (lub innej waluty) i razem wpłacić od Waszej firmy, koniecznie napisać skąd. Na stronę naszej Zrzutki naprawdę zaglądają ludzie z całej Polski. Przy okazji jest reklama firmy.. ZACHĘCAMY 😀”
Moniko obejmuje twojego męża również modlitwą, miałam kamienie żółciowe więc wiem co to znaczy. Oby zrobili ten zabieg i nie odkładali tego szkoda że nie masz jak może go przetransportować do innego szpitala, ale teraz w obecnym czasie jest cyrk z lekarzami i też nie wiadomo na kogo by trafił.
Mam wrażenie że służba zdrowia kuleje i to mocno i że co niektórzy lekarze nic sobie nie robią z tego co mówi pacjent czy rodzina.. to smutne co się teraz dzieje. Ogarniam modlitwą. +💝
Dziękuję Sylwio za modlitwę. Ostatecznie tak jak miało być w pierwszej wersji przewieźli męża karetką z jednego szpitala do drugiego, będącego w niedalekiej odległości i tam zrobiono dziś zabieg w narkozie. Musiałam wcześniej interweniować, by Go z pierwszego szpitala nie wypisali. Ordynator chciał tak zrobić, bo twierdził, że mąż sam chciał się wypisać ale nic takiego nie miało miejsca, mąż chciał się leczyć a nie opuszczać szpital. Grześ powiedział mi nawet, że to sam lekarz w trakcie obchodu próbował Go skłonić do wypisania się, sugerował Mu to wyraźnie i trochę to męża zdziwiło ale nad tym się nie zastanawiał, czemu tak mówi lekarz, skoro zabiegu pilnego i koniecznego nie było. W każdym razie na pewno nie dał mu podstaw by nawet tak pomyślał, że On chce się wypisać i rezygnuje z leczenia. Nie wiem co tu jest grane ale z lekarzami teraz nie dojdziesz. Tam w szpitalu jest taki kołowrót i taka rotacja, że operacja za operacją non stop. Ratują w pierwszej kolejności tych co są bardziej zagrożeni, przynajmniej w teorii. Zawsze trzeba jednak walczyć o swoje, nie poddawać się.
Dziś koło południa, już w tym drugim szpitalu miał zabieg udrożniania, inaczej oczyszczania przewodów żółciowych z kamieni i dopiero po 6 dniach doszło do tego zabiegu. Kamienie z przewodów więc usunęli. Długie kolejki, a tu liczył się każdy dzień, bo pęknięcie woreczka zablokowanego przez kamienie kończy się raczej śmiercią, gdy żółć się wyleje. W pierwszej wersji lekarz mówił, zaraz po przyjęciu na SOR-ze, że już jutro mu zrobią ten zabieg i że tak byłoby najlepiej, tak powinno być, bo nie można czekać. A potem chcieli męża wypisać bez zabiegu, po 4 dniach trzymania na kroplówkach. A dziś po zabiegu w drugim szpitalu dyżurny lekarz mówił, że jutro Go wypisują, chyba, że będzie się czuł źle. Rano zdecydują. Na razie jest osłabiony, wycieńczony. Dopiero teraz po udrożnieniu wyniki zaczną się poprawiać, bo nadal ma żółtaczkę i pewnie dalej zapalenie trzustki, bo dopiero dziś udało się udrożnić przewody żółciowe. Niewiele można się dowiedzieć od lekarza a pielęgniarkom nie wolno udzielać teraz żadnych informacji, takie są teraz przepisy, o czym nie wiedziałam.
W następnej fazie dochodzenia do zdrowia trzeba usunąć woreczek z kamieniami i też z tym nie wolno za długo czekać, więc trzeba będzie szukać w którym szpitalu da się to zrobić w terminie jak najszybszym. Lekarz powiedział by nie czekać dłużej niż 4 – 6 tygodni. W każdym z tych szpitali są długie terminy. Nie wiadomo gdzie kolejka będzie mniejsza i tam trzeba będzie się zapisać i czekać ale nie za długo, bo kolejne kamienie znów mogą zablokować przepływ żółci. Wiemy już który szpital jest zdecydowanie lepszy, gdzie lepsza opieka i wszystko inne pod każdym względem, mąż już się przekonał i to się rzuca w oczy, to jest istna przepaść ale w tym lepszym są dłuższe kolejki, terminy odległe i może być za późno. Mąż był pierwszy raz w życiu w szpitalu i właściwie nigdy nie chorował. W tym szpitalu co jest teraz to mówi, że są nawet prawdziwe talerze i kubki, nie tak jak w poprzednim, jednorazowe, i łóżka większe, bo w tamtym to się normalne osoby nie mieściły na długość, nie mówiąc już o innych rzeczach i o całej opiece.
Kto ma kamienie już teraz powinien wziąć sobie do serca, że z tym się nie czeka i już teraz zapisać się w kolejkę do usunięcia woreczka. USG warto robić co jakiś czas, zwłaszcza gdy się nie jest młodym. Chyba, że kamienie są naprawdę małe, wtedy z odpowiednimi lekami a nawet tylko z odpowiednimi ziołami i wypijaną łyżeczką oleju pół godziny przed posiłkiem, można spowodować, że wydostaną się same. Ja tak miałam w młodości, zaraz po studiach i w ten sposób pozbyłam się kamieni, i w kolejne USG już ich nie wykazało. Gdy są małe nie zablokują przewodów. Mężowi szybko urosły, w niecały rok z 4 milimetrów urosły do 11 mm. Prawdopodobnie – tak myślę – ruszyły się u Niego po leku, którego nie powinien był brać w tej sytuacji, po Cholestilu. To on spowodował całą serię złych zdarzeń. Lek ten zwiększa wydzielanie żółci i przyspiesza jej wydalanie przez drogi żółciowe. Stosowany jest do zapobiegania kamieniom a nie wtedy gdy kamienie już są i to duże. Bardzo chwalony lekarz, podobno najlepszy w mieście, do którego mąż poszedł prywatnie, przepisał mu ten lek bez badania czy ma kamienie i jakiej są wielkości. Bazował na starych wynikach, sprzed roku.
Dziś, w takich czasach w jakich przyszło nam żyć, lekarze się nie przejmują, leczą na pół gwizdka, nawet idąc prywatnie nie mamy pewności, że dobrze i profesjonalnie nas potraktują – diagnostykę ograniczają do minimum albo w ogóle z niej rezygnują. Być może dlatego, że kolejki długie do badań ale przecież nie do wszystkich badań, to ich nie robią tylko biorą się za leczenie na oślep, na zasadzie zgaduj-zgadula. Potwierdza się, że to pacjent ma się sam edukować, wziąć się za siebie i wiedzieć jak najwięcej, jeśli chce żyć. Czasem trzeba zdecydowanie nalegać na lekarza, jeśli wiemy czego chcemy ale najpierw trzeba się samemu dokształcać na ile to możliwe, zacząć samemu szukać diagnozy jeśli coś dolega, nie czekać na pogorszenie. Jednak czasu nie starcza, żeby wszystko zgłębić i wszystko ogarnąć, poza tym w pewnym wieku to pamięć już nie ta i nawet jeśli się wcześniej wiele wiedziało, to się zapomina – wiem po sobie. Zwłaszcza, że mam Hashimoto, to z pamięcią już cienko. Doszło do tego, że sama sobie postawiłam diagnozę Hashimoto, po tym jak wiele o tym czytałam i zrobiłam odpowiednie badania, do lekarza tylko poszłam po skierowanie, bo sama sobie przecież nie wypiszę a potem do specjalisty po leki. Trzeba też nauczyć się interpretować wyniki, z tym jest oczywiście trudniej, ale od czego jest internet. Tylko tu trzeba wiedzieć z jakich stron korzystać. Tylko problem w tym gdy lekarz nie daje skierowań albo z wielkimi oporami. U męża też w sumie sama postawiałam teraz diagnozę, tylko dlatego, że sama doszłam po wynikach, które były szokująco przekroczone a lekarza zdecydowanie nie za bardzo interesowały i też już tylko po odpowiednie skierowanie się udałam, co ułatwiło dostanie się na SOR. Lekarka nawet nie wspomniała, że On ma żółtaczkę, chociaż wiedziała dzień wcześniej ale zupełnie to zbagatelizowała, zupełnie jej się nie spieszyło w postawieniu diagnozy. Zgroza jak teraz lekarze leczą albo tylko ja na takich trafiam. Ale w życiu tyle mnie już dziwnych rzeczy spotkało, że nerwica wegetatywna to tylko prosta konsekwencja. Mój mąż już na tyle mnie zna i wie jak dziwne i nie do uwierzenia rzeczy mi się w życiu przytrafiały, i ile niezwykłych i nieprzewidzianych zdarzeń przeszłam, także tych od złego, że nieraz mówi, że jak chodzi o mnie i Ewę, to nic Go już nie zdziwi. Ewa też swoje przeszła. Ostatnio jechaliśmy samochodem i mówi do mnie, tak na poważnie, że jak ze mną jedzie, to wszystkiego może się spodziewać i wcale by się nie zdziwił, jakby tu zaraz niedźwiedź nam na drogę wyszedł – no u nas nie ma niedźwiedzi, co najwyżej łosie czy sarny mijamy często w naszych stronach przy drogach.
+++
+++
Święta Maryjo Uzdrowienie chorych Módl się za nami+ Święty Józefie Nadziejo chorych módl się za nami+ Święty Michale Archaniele módl się za nami+ Święty Aniele Stróżu Polski Módl się za nami+ Wszyscy Święci módlcie się za nami+
Pod Twoja Obrone…
+💌
Jezu, Maryjo, Józefie Święty wspomóżcie Ewę. Zdrowaś Maryjo….
Jezu, Synu Dawida ulituj się nad Ewą.
Namaszczenie chorych?
Błogosławieństwo kapłana, przez nałożenie rąk na głowę?
W takim stanie, przyjdzie ksiądz do Ciebie.
I nic nie pisz. Tylko pomyśl czy to pasuje do Twojej sytuacji.
Z Panem Bogiem.
Masz?
http://charbelkozanow.pl/index.php/olej/
+++
Błagam was o modlitwę już drugi dzień synek wymiotuje i nic nie je
W powyzszych intencjach +++
Proszę spróbować podawać herbatę z glukozą ale bardzo powoli po łyżeczce albo coś suchego np. biszkopty albo zwykłe chrupki. Jeśli nadal będzie wymiotował to chyba pozostaje szpital bo dzieci bardzo szybko mogą się odwodnić. Pozdrawiam i z Panem Bogiem.
+++
+++ Maryjo Ty wiesz…
Dzieci czasami połykają różności .. bez wiedzy rodziców (np proszek do prania w paczuszkach etc). Obejmuję modlitwą. Jeśli nie jest lepiej idź do lekarza pediatry, bo wielu zapomniało, że są różne choroby i dolegliwości – np jakiś tydzień temu mojej siostrzenicy córeczka, po paru dniach „marudzenia” zaczęła płakać i okazało się że zapalenie uszka.
💕🙏🏻❣️
+++
Pod Twoją obronę…
W intencji Ewy,synka Ani i we wszystkich intencjach Wowitowych †††
+++
We wszystkich intencjach .
Za Ewę i synka Ani :
Pod Twoją obronę…
Jezu, Maryjo, Józefie święty – kocham Was, pomóżcie.
Święty Franciszku- wstaw się za Nimi.
Od jutra zaczynamy drugą część NP tzn z modlitwą dziękczynną – jak czas szybko leci.
5 października w Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Krakowie-Łagiewnikach i we wszystkich klasztorach Zgromadzenia Matki Bożej Miłosierdzia obchodzona jest liturgiczna uroczystość św. Siostry Faustyny Kowalskiej.
Dzień narodzin dla Nieba Apostołki Bożego Miłosierdzia tak wspominała śp. s. Eufemia Traczyńska: 5 października w czasie kolacji był dzwonek. Wiadomo było, że Siostra Faustyna umiera. Wszystko zostawiłyśmy i, ile nas było, poszłyśmy do niej. W infirmerii był już Ksiądz Kapelan i parę sióstr. Wspólnie się pomodliliśmy. Modliliśmy się bardzo długo: odmawialiśmy modlitwy za konających, litanie i inne modlitwy. Modliliśmy się tak długo, że nawet nabożeństwo wieczorne trochę później zostało odprawione. W pewnym momencie Siostra Faustyna dała jakiś znak, że Matka Przełożona nachyliła się do niej, a ona powiedziała, że jeszcze teraz nie umrze, a jak będzie umierać, to da znać. Siostry rozeszły się. (…) Kiedy wracałam do celi, wstąpiłam do kaplicy i pomodliłam się do dusz czyśćcowych, żeby mnie obudziły jak będzie umierać Siostra Faustyna, bo bardzo chciałam być przy jej śmierci. Bałam się wprost prosić o to Matkę Przełożoną, bo nam, młodym profeskom, nie wolno było tam chodzić, by się nie zarazić gruźlicą. Siostrze Amelii pozwolono, bo już była chora na gruźlicę. Spać poszłam o zwykłej porze i zaraz zasnęłam. Naraz, ktoś mnie budzi: – „Jak Siostra chce być przy śmierci Siostry Faustyny, to niech Siostra wstaje”. Ja od razu zrozumiałam, że to pomyłka. Siostra, która przyszła obudzić s. Amelię, pomyliła cele i przyszła do mnie. Zaraz obudziłam s. Amelię, ubrałam chałat i czepek, i szybko pobiegłam do infirmerii. Po mnie przyszła s. Amelia. To było jakoś koło jedenastej w nocy. Gdy przyszłyśmy tam, Siostra Faustyna jakby lekko otworzyła oczy i trochę się uśmiechnęła, a potem skłoniła głowę i już… Siostra Amelia mówi, że już chyba nie żyje, umarła. Spojrzałam na s. Amelię, ale nic nie mówiłam, modliłyśmy się dalej. Gromnica cały czas się paliła.
źródło: faustyna.pl/zmbm/uroczystosc-sw-siostry-faustyny-3/
Jezu ufam tobie, że pomożesz Ewie i synkowi Ani G
CZy ktoś orientuje się w ćwiczeniach Vojty? Czy mogą być zagrożeniem duchowym? Nic nie znalazłam na ten temat. Okazało się niedawno, że moja 5 cio letnia córka ma słabe napięcie mięśniowe i związane z tym wady postawy i w chodzeniu. I to poważne są wady. To są problemy neurologiczne i żaden lekarz nigdy nie zauważył. Fizjoterapeutka uczyła mnie wczoraj Vojty i mamy ćwiczyć. Ja również proszę o modlitwę…coraz więcej przewlekłych chorób ujawnia sięu mojego dziecka, które jeszcze do niedawna było moim zdaniem idealnie zdrowe. Ja pamiętam o modlitwie rrównież we wszystkich intencjach. Wszystko oddaję Panu Bogu choć czasem brakuje siły i myślę, że to niesprawiedliwe, jak patrzę na dzieci w przedszkolu na jej koleżanki. Modlę się o jej zdrowie ale jednocześnie mówię „Wola Twoja”. Jeszcze taka łaska na nas spłynęła, że w sobotę jedziemy na weekend do Niepokalanowa…udało mi się zamówić intencję w rocznicę Chrztu mojej córeczki. Pomodlę się również w Państwa intencjach🙏🙏🙏
Pod Twoją Obronę…
+++
Mam nadzieję,, że to nie uboczny skutek diety bezcukrowej u dziecka od poczęcia .Podejrzewam,że te różne , wcześniej rzadko spotykane, a teraz, nagminne choroby u dzieci to niedobór cukru i innych węglowodanów w diecie od poczęcia , a przecież poad 90 %tego zużywa mózg . Następuje wyniszczenie organizmu, im słabszy tym wcześniej i różne ” plagii zarazy ” się czepiają np autyzm, cukrzyca insulinozależna, dziecięce porażenie mózgowe , napięcie mięśniowe, depresja , nerwica, ADHD , padaczka i, choroby serca , częste przeziębienia , wodonercze i wiele innych . Cukier krzepi . Teraz jest moda na kwaśne jogurty, wegetarianizm , albo mało mięsa i zero chleba, zero tłuszczu , lub z drugiejstrony nadmiarr bułek , zapiekanek pizzy na obiad ,zamiast ziemniaków, jako jeden posiłek bezglutenowy . No o pociągu rodziców do piwa nie wspomnę. Stąd pokolenie coraz to słabsze , tak przyglądam się dzieciom u młodzieży, to rzadko które ma teraz zdrowy wygląd ; albo chude albo z nadwagą albo w okularach , niski lub przerośnięty itp itd
@Kasiu
Moje córki przeszły przez metodę Vojty – w wieku niemowlęcym ćwiczyliśmy z nimi prawie przez rok. Czy to coś dało – w sumie trudno porównać do stanu „sprzed Vojty”, skoro zaczęły tak wcześnie. Natomiast dalej były u nich problemy wymagające korekty. Nieco później w PPP skierowano nas na korzystanie z integracji sensorycznej, co też podjęłyśmy – ale z bardzo średnim skutkiem. Dopiero znacznie później Duch Święty podsunął nam coś innego – i to rozjaśniło całą sytuację. Była to terapia odruchów.
Rozwój mózgu dziecka (ten neurologiczny także) odbywa się w określonych etapach: najpierw rozwija się pień mózgu, potem śródmózgowie, następnie kora mózgowa i potem móżdżek (ok 8 roku życia). I zależy, co na którym etapie się „popsuło” – tam trzeba zacząć „naprawę”. Jeśli się oddziaływuje na to, za co odpowiada móżdżek, ale „popsute” jest coś, za co odpowiada śródmózgowie – to efekty terapii będą słabe; trzeba zacząć od „naprawiania” śródmózgowia. To oczywiście bardzo uproszczony opis. W każdym razie wyjaśnia, że odpowiedź na pytanie „czy taka-a-taka terapia działa” nie jest jednakowa dla każdego. Kinezjologia edukacyjna na przykład oddziaływuje na śródmózgowie, więc nie zadziała u tych, u których trzeba podziałać na pień mózgu, lecz zadziała świetnie na tych, u których w pniu mózgu wszystko gra.
Najniżej, bo w pniu mózgu, „mieszkają” odruchy. Pień mózgu odpowiada za wygaszenie się odruchów pierwotnych oraz właściwą integrację odruchów posturalnych, czyli odpowiedzialnych za to, co się dzieje z naszą posturą/postawą ciała. Ma również kluczowe znaczenie dla dalszego rozwoju umiejętności wyższych i wpływa na umiejętności związane z nauką czy właściwe radzenie sobie z emocjami. Dlatego warto, aby zweryfikować, czy to nie tutaj są problemy. Proszę, abyś poczytała w internecie o terapii odruchów (na co wpływają) oraz o roli układu przedsionkowego – wtedy będziesz mogła porównać z tym, co dokładnie widzisz u swojej córki. Tu przykładowe strony:
1) http://wspomaganierozwojudzieci.pl/integracja-odruchow/
2) http://wspomaganierozwojudzieci.pl/integracja-odruchow/odruchy-posturalne/
3) https://poradniarozwinskrzydla.pl/czym-jest-uklad-przedsionkowy-na-co-moze-miec-wplyw-i-czy-rzeczywiscie-jest-nam-niezbedny/
.
Ja do tych wszystkich informacji doszłam po latach i odruchy wygaszaliśmy w wieku nastoletnim. Dochodzenie do tej wiedzy odbyło się m.in. poprzez 2-dniowy kurs i w notatkach z kursu mam zapisane takie zdanie: „Najpierw wykluczyć problem neurologiczny zanim uznamy problem z odruchami.” Zatem istnieją takie problemy neurologiczne, które są gdzieś w ogóle OBOK tego schematu, jaki opisałam i wzięły się skądinąd. Jednak u nas konkretnie rozpoznano „jakiś problem neurologiczny” i zalecono Vojtę, a po latach okazało się, że prawdziwa przyczyna problemów leżała gdzie indziej. Dodam, że terapia odruchów do dzisiaj nie jest wielu osobom znana ani uwzględniana. Mój przedszkolak także potrzebował terapii odruchów. Gdy przyszłam do przedszkolanek z informacjami o jego problemach, wyjaśniłam przyczyny i oczekiwałam uwzględniania tej wiedzy w dalszym postępowaniu z synem – dowiedziałam się: „My tu tego nie honorujemy, my się kierujemy tylko opiniami z PPP”. Tymczasem Poradnia Psychologiczno-Pedagogiczna takich rzeczy nie uwzględnia i nie diagnozuje; oni też nie mają wiedzy na ten temat – przekonałam się o tym na niejednym dziecku, nie tylko własnym.
.
Puentując: Nie mam wiedzy, na co konkretnie oddziałuje Vojta. Ale jednak radziłabym zweryfikować jeszcze, czy nie ma problemu z odruchami. Jeśli nie ma – świetnie. Jeśli jednak jest – tu bym zaczynała. Terapia polega na wykonywaniu ćwiczeń powtarzających określone sekwencje ruchowe – chodzi o to, aby wytworzyły się określone połączenia nerwowe, które do tej pory mamy utworzone w sposób nieprawidłowy. To jest taka jakby korekcja tych szlaków nerwowych, żeby działały poprawniej.
Nie sądzę, aby Vojta był zagrożeniem duchowym. To polega na naciskaniu konkretnych zakończeń nerwowych w ciele i też chodzi o stymulowanie nerwów, żeby coś tam w określony sposób przewodziły. Ale bliżej o tym nic nie wiem, jaka jest podbudowa teoretyczna.
Życzę powodzenia w poszukiwaniach. +++
.
P.S. 5 miesięcy temu miałam nadzieję na szybkie poznanie wyników badań moich córek. Wciąż ich nie znam, bo wyniki mają być do pół roku.
U nas to jakoś zawsze musi się wlec 😉 Pan Bóg ćwiczy nas w cierpliwości 😉
Napięcie mięśniowe w naturalnym rozwoju zaczyna się kształtować „od środka na boki” i „od góry w dół”. Zatem najpierw w obręczy barkowej (podnoszenie się główki dziecka, wykonywanie wielokrotnych powtórzeń tego ruchu przez dziecko). Z czasem kształtuje się napięcie w „szerszych” rewirach, czyli np w ramionach, w dłoniach oraz w „niższych” rewirach ( w nogach). Terapia odruchów uwzględnia usprawnianie napięcia mięśniowego właśnie wg tej kolejności.