Świętych obcowanie

34 odpowiedzi na „Świętych obcowanie

  1. Monika pisze:



    Hymn na cześć uśmiechu
    ułożony przez św. Joannę Beretta Molla

    Uśmiechaj się do Boga, od którego każdy dar pochodzi
    Uśmiechaj się do Boga Ojca w modlitwach coraz bardziej doskonałych
    Uśmiechaj się do Ducha Św.
    Uśmiechaj się do Jezusa idąc na Mszę Św., do Komunii Św., podczas nawiedzenia
    Uśmiechaj się do tego, który uosabia Chrystusa – Ojca Św., wyznając wiarę
    Uśmiechaj się do Najświętszej Maryji Panny – wzoru, do którego mamy dostosować nasze życie, tak aby ten, kto patrzy na nas, mógł żyć lepiej i po Bożemu myśleć
    Uśmiechaj się do Anioła Stróża, dlatego, że został nam dany przez Boga, aby nas zaprowadzić do raju
    Uśmiechaj się do rodziców, braci i sióstr, nawet wtedy, kiedy nakładają nam obowiązki, które sprzeciwiają się naszej pysze, ponieważ mamy być iskrami radości
    Uśmiechaj się zawsze przebaczając zniewagi
    Uśmiechaj się do wszystkich, których Pan posyła do nas w ciągu dnia
    Świat poszukuje radości, ale jej nie odnajduje, ponieważ jest oddalony od Boga. My zrozumiawszy, że radość pochodzi od Jezusa, z Jezusem w sercu niesiemy radość. On będzie siłą, która nam pomaga.

    Ze zbiorku modlitw św. Joanny 1938 r.

  2. Monika pisze:

    Miłość narzeczeńska

    Miłość narzeczeńska, która łączyła inżyniera Piotra Molla i Giannę Beretta, jego późniejszą żonę, zmarłą w wieku 40 lat po tym, jak wybrała życie dziecka, poświęcając swoje, może wskazać przygotowującym się do małżeństwa głębię uczucia, do którego mogą dorastać.

    Szczęśliwi, bo…

    Myślę, że w przeddzień naszych zaręczyn sprawi Ci radość wyznanie, iż jesteś dla mnie najdroższą osobą, do której nieustannie zwrócone są moje myśli, uczucia i pragnienia. I nie mogę się już doczekać chwili, w której stanę się Twoja na zawsze. Któryż narzeczony nie chciałby usłyszeć od swej wybranki takiego wyznania?
    intymni

    Żyjący do dziś inżynier Piotr Molla miał to szczęście. Spotkał kobietę, która włączyła go w swój najintymniejszy świat wewnętrzny. Już w listach narzeczeńskich pisała mu: Kocham Cię, Piotrze, i stale jesteś przy mnie obecny. Już od rana, gdy jestem na Mszy świętej – podczas składania darów ofiarnych – przedstawiam Panu Bogu razem z moimi również Twoje prace, Twoje radości i Twoje zmartwienia. Potem jestem przy Tobie przez cały dzień aż do samego wieczora.

    zjednoczeni

    Gianna Beretta wierzyła, że nikt tak ściśle jak Jezus ich nie połączy. Była przekonana, że miłość jest najpiękniejszym doświadczeniem, jakie Pan Bóg włożył w dusze ludzi. Dlatego sakrament małżeństwa, którego po prostu nie mogła się doczekać, nazywa Sakramentem Miłości. Brakuje jeszcze tylko dwadzieścia dni, a potem jestem już… Gianna Molla! Co byś na to powiedział, abyśmy w celu duchowego przygotowania i przyjęcia tego Sakramentu uczynili coś w rodzaju triduum? W dniach 21, 22 i 23 września Msza święta i Komunia święta. Ty w Ponte Nuovo, ja w Sanktuarium Matki Bożej Wniebowziętej. Madonna połączy nasze modlitwy i pragnienia. A ponieważ jedność to siła, więc Jezus nie będzie mógł nas nie wysłuchać i nie wspomóc.

    radośni

    Czy Gianna to jakaś dewotka? Nic podobnego. Piękna Włoszka zna sztukę subtelnego makijażu. Używa perfum. Nieobcy jest jej świat dźwięków. Jeździ na nartach i uprawia alpinizm. Dobrze kieruje autem. Ma stały karnet na występy w operze. Wie, po co chodzi się do kina i do teatru. Tańczy tak, że innym wstyd, że oni tak nie potrafią. Czerpie radość z życia pełnymi garściami. Mężczyzna, który ją kocha, wspomina i ocenia: Gianna zabierała swoje podopieczne do Viggiona, do rodzinnego wiejskiego domu, gdzie, owszem, odprawiano medytacje i modlono się, lecz jednocześnie te praktyki religijne wzbogacano wycieczkami, wyjściami na wieś oraz śpiewem. Tak więc ćwiczenia duchowe uzyskiwały jakby nowość radości i pogody ducha. Czuję, że trzeba dodać, iż w ten sposób Gianna wyprzedziła czasy. Była niejako prekursorką potrafiącą przeżywać swą wiarę w radości.

    wielkoduszni

    Podejmowana formacja nie była dla niej sztuką dla sztuki. Dlatego, nie będąc skupioną tylko na samej siebie, potrafiła otworzyć się na pomoc osobom starszym i potrzebującym. Podejmowała najzwyklejsze prace domowe. Można więc było zobaczyć Giannę ze ścierką czy z siatką pełną zakupów, których jej staruszki nie były w stanie zrobić.
    Taki styl przygotowania do ślubu był poparty przekonaniem, że do tego sakramentu przygotowuje się przez naukę prawdziwej miłości: Powołanie do życia rodzinnego nie oznacza zaręczenia się w wieku lat 14. Nie możemy wkraczać na tę drogę, jeśli się nie umie kochać. Kochać tzn. pragnąć, doskonalić samego siebie i osobę ukochaną, przezwyciężając własny egoizm, podarować siebie. Miłość musi być całkowita, pełna, kompletna, regulowana według prawa Bożego i musi trwać wiecznie aż po niebo.

    czyści i wolni

    Gianna była bardzo uczuciowa. Lgnęła całym sercem do Piotra, ale znała wartość czystości. Bez dwuznaczności mówiła: Czystość ma kierować właściwym i dozwolonym korzystaniem z przyjemności zmysłowych. Nasze ciało jest narzędziem połączonym z duszą dla czynienia dobra. Jak zachować czystość? Otoczyć nasze ciało ogrodzeniem poświęcenia. Czystość staje się piękna. Czystość staje się wolnością.
    To właśnie wolność wewnętrzna daje szansę wyboru właściwej drogi życia. Gianna myślała najpierw o powołaniu misyjnym. Uczyła się nawet portugalskiego. Mając wątpliwości, przedstawiła je swojemu kierownikowi duchowemu, ks. Enrico Ceriani, który odpowiedział jej tak: Jeśli kapitalne dziewczęta nie będą wychodziły za mąż, a będą to czynić tylko te z ptasimi móżdżkami, to pytam, jakie będziemy mieć rodziny? Odpraw nowennę, zastanów się i podejmij jasną decyzję. Toteż Gianna modli się, zastanawia i nieodwołalnie postanawia wyjść za Piotra.

    otwarci na życie

    Wreszcie nadszedł upragniony dzień ślubu 24 września 1955 r. Byliśmy tak szczęśliwi – wspomina Piotr. I nikt nie przypuszczał, co nam przyjdzie razem przeżyć. Mieliśmy już trójkę dzieci, kiedy podczas oczekiwania na czwarte latem 1961, wykryto u Gianny bardzo niebezpiecznego włókniaka macicy. Specjaliści przedłożyli jej trzy możliwości: usunięcie włókniaka wraz z macicą, co ratowałoby życie jej, poświęcając jednak życie poczętego dziecka; usunięcie włókniaka i przerwanie ciąży, co pozwalałoby mieć dalsze dzieci; oraz próbę usuwania włókniaka przy jednoczesnym staraniu się, aby nie zniszczyć poczętego życia. Gianna wybrała…
    Piotr ze wzruszeniem w głosie przypomina: Pewnego ranka, na około 15 dni przed terminem porodu, gdy wychodziłem do fabryki, Gianna jakby mimo woli mówi: „Jeśli będziecie musieli decydować pomiędzy mną a dzieckiem, wybierzcie dziecko”. To samo zdanie powtórzyła kilkakrotnie również profesorowi, który ją operował, prosząc go usilnie, by uczynił wszystko, co w jego mocy, aby tylko ocalić poczęte dziecko.

    Zmarła tydzień po porodzie, pozostawiając małą dziewczynkę, która później tak jak mama, zapragnęła zostać lekarką. I też nosi imię Gianna…

    Ks. Piotr Gąsior

    Artykuł zamieszczony w Katolickim Dwumiesięczniku Społecznej Krucjaty Miłości „Miłujcie się”, w numerze 4-2004

  3. Magdalena-Zofia pisze:

    Dzisiaj już widzę zakładkę – dziękuję.
    Skoro w tym miejscu możemy dzielić się swoją wiedzą na temat Świętych naszych Orędowników, to na wstępie może zamieszczę krótki opis Ich wyglądu w Niebie. Został on podyktowany przez Św. Magdalenę-Zofię Barat, Fulli Horak, która zamieściła go w książce pod tyt. „Święta Pani”.
    „- Czy Święci tak wyglądają w Niebie, jak na ziemi w chwili śmierci?
    – Nie. W Niebie nikt nie jest stary. Jesteśmy piękni i młodzi. Mamy wszyscy Chrystusowe lata. Jedynie dzieci zostają dziećmi i trwają w jasnym Kręgu Radości”.

    Tak jak pisałam wcześniej, wiem, że Święci, są zawsze chętni nam ludziom żyjącym pomagać, tylko musimy ich o tą pomoc poprosić – nic więcej ! – tylko poprosić !
    „Kochać Świętych, to uzyskiwać pomoc przez Ich zasługi. Święci ochraniają od złych rzeczy.” – dlaczego nie skorzystać z Ich pomocy ?

  4. Magdalena-Zofia pisze:

    Odnośnie proszenia o pomoc Świętych, pragne przytoczyć pewną rozmowę Świętej Magdaleny-Zofii, ze swoją dzieciną (tak nazywała Fullę Horak). Fulla natomiast nazywała Ją Mamusią świętą:

    „Marysia X. modliła się do św. Magdaleny-Zofii o powrót narzeczonego, który ją opuścił. Po jego powrocie miała pewnej nocy sen: zobaczyła Mamusię św., która powiedziała do nie tylko: „Czekam” i znikła. Spłakana Marysia przyszła mnie zapytać, co by to miało znaczyć. Odpowiedź Mamusi św. brzmiała:
    „Smutno Najświętszemu Sercu, że Marysia tak mało rozumie, co to jest obraza Boska i grzech. Zapytaj ją, czy chciałaby wiedzieć, za co Pan Jezus cierpiał męki straszne, dlaczego pozwolił Żydom, aby Go z szat obnażyli ? Czy Marysia wierzy w Jezusa? Czy pragnie Go kochać tak, jak On ją ukochał ? Dał sobie przebić ręce i nogi za grzechy, by Bóg miał miłosierdzie nad nędzą ludzką, by usunął straszne kary za życia i po śmierci.
    Prosiła szczerze i gorąco o powrót narzeczonego – czy po to, by razem grzeszyli? Powiedziałam Marysi: „Czekam” – lecz Pan Jezus tak długo czekać może nie zechce. W miłości swojej daje jej zdrowie, pracę, zasłania od złych przygód i wypadków, a Marysia zapomina o VI Przykazaniu. Brudzi czystość, zezwala na grzech ochotnie. A Jezus smutny – czeka ! Powiedz jej Fullu, że Mamusia św. dotąd prosi Pana Jezusa i wstawia się za nią… Wierzę, że dusza Marysi, nie jest tak zła i zepsuta, by nie kochała Ukrzyżowanego Zbawiciela i Jego Matki Najświętszej. Marysia ma wiele zasług, które w dobroci zdobyła. Wytłumacz jej, dziecino, że ten grzech w oczach Bożych jest brudny i brzydki, że Bóg odmówi jej swego błogosławieństwa na całe życie ! I może zesłać ciężkie kary, jeśli tak trwać będzie dalej. Wszystkie przeważnie nieszczęścia kobiet, choroby, późniejsze złe gospodarstwo, a także złe dzieci, są następstwem tego jednego grzechu. Widzisz, Marysiu droga, Mamusia św. tyle twoich błagań i modlitw gorących słuchała i wysłuchała – dostała od ciebie płomienie świec i zimne srebrne serduszko. Pan Jezus pragnie twego żywego serca i twojej miłości. Przebaczy ci zaraz, tylko nie grzesz więcej ! Powiedz swemu chłopcu, że to grzech, że Bóg ustanowił przecież Sakrament Małżeński. Nie jesteś tak słaba i tchórzliwa, byś nie umiała mu tego powiedzieć. Jeśli cię kocha szczerze i prawdziwie, nie opuści cię przez to. Jeśli zaś tylko namiętność go pędzi do ciebie – marny mąż będzie z niego, bo takie miłostki zmysłowe szybko się kończą i pozostaje nienawiść i wstręt niekiedy na całe życie.”

    – W prośbach należy pamiętać, aby to, o co prosimy, było zgodne z Wolą Bożą.

  5. Magdalena-Zofia pisze:

    Fragmenty opisu Czyśćca, podyktowane Fulli Horak:
    „CZYŚCIEC
    Na ogół zbyt pobieżnie, lekkomyślnie i beztrosko traktuje się sprawę Czyśćca. Ludzie uważają, że ów Czyściec pełen rozżarzonych rusztów, kotłów ze smołą i płomieni, to wymysł dobry dla dzieci i dewotek.
    I mają słuszność! Czyściec jest zupełnie inny — i straszniejszy — od wszystkiego, co się da o nim powiedzieć, bez względu na to, czy powie się ruszt, smoła i płomień — czy też duchowa udręka za Bogiem tęskniącej duszy.
    Niemniej Czyściec jest. I to jest tak samo naprawdę, a raczej bardziej prawdziwie, niż to wszystko, co tu na ziemi, daje się zmysłami rozpoznać. Jakże więc straszną niespodzianką, jakim zaskoczeniem będzie dla każdego niewierzącego człowieka to wszystko, co duszę jego musi już spotkać po śmierci! Ludzie tak niechętnie zastanawiają się nad tym. A przecież tylko do chwili śmierci można świadomość tę odsuwać. Bezmyślność nie uratuje człowieka przed niczym. Strusie chowanie głowy w piasek jest tu najbezsensowniejszą stratą czasu, który by można spożytkować na skuteczne zapobieganie przyszłym mękom. Po cóż by inaczej zdradził Bóg ludziom tajemnicę istnienia Czyśćca? Gdyby nawet te tak bardzo ogólnikowe powiadomienie o nim, jakie mamy, były człowiekowi dla dobra jego duszy zbyteczne — nie byłby ich Bóg światu udzielał! Skoro ich zaś raz udzielił — zuchwalstwem i głupotą byłoby nie skorzystanie z tej łaski.”

  6. Magdalena-Zofia pisze:

    c.d.
    „JAKIE SĄ CIERPIENIA CZYŚĆCOWE?
    Nieprzeliczona, nieobjęta wprost myślą jest rozmaitość tych mąk, gdyż każda wina ma swój odpowiednik w cierpieniu.
    Najstraszniejszą męką duszy jest tęsknota za Bogiem, którą odczuwa stale, z wyjątkiem okresu, który spędza w niektórych Kręgach Czyśćca, gdzie niemożność zwracania się do Niego myślą – jest jej najokrutniejszą męką właśnie.
    We wszystkich zresztą innych Kręgach, dusza rwie się ku górze ku światłu, ku Bogu i cierpi z powodu niemożności zbliżenia się do Niego, dzięki swoim nie odpokutowanym jeszcze winom. Żadne pragnienie, do jakiego serce ludzkie jest zdolne, nie może się równać z tym, gdyż jest to pragnienie powrotu do swego Stwórcy i Pana, wiedzącej, wyzwolonej już z ciasnoty zmysłów, nieśmiertelnej duszy. Bóg ciągnie ją ku Sobie jak olbrzymi o przemożnej, obezwładniającej sile magnes. Tęsknota za Bogiem jest więc czymś, czego dusza wyzbyć się nie może, tak jak ślepe, bezwolne opiłki metalu nie mogą przestać rwać się ku przyciągającym je biegunom. Tęsknota ta jest więc niejako tłem, na którym zarysowują się rozmaite desenie i zygzaki cierpień, udręczeń i stanów pokutującej duszy.
    Czyściec składa się z nieprzeliczonych a najrozmaitszych kręgów. Niektóre, jak Krąg Głodu, Lęku, Grozy, Utrapień — znam tylko z nazwy. O innych wiem niejedno od moich Świętych Opiekunów. Mówiąc o Czyśćcu, pominę udrękę tęsknoty za Bogiem, gdyż tęsknota ta jest zasadniczym stanem pokutującej duszy.
    Mogłoby się zdawać, że wchodząc w coraz wyższe Kręgi oczyszczania, zbliżając się coraz bardziej do Przedwiecznej Światłości — męka tęsknoty słabnie, wobec nadziei rychłego zaspokojenia. Nie! Pobliże tej Światłości właśnie, wzmaga w duszy wytężone, jedyne dążenie do połączenia się z nią — rwie ją ku sobie z niepojętą siłą tak — że w ostatnim Kręgu Czyśćca, gdzie prócz czekania nie ma już innych cierpień, tęsknota za Bogiem dochodzi do najwyższego nasilenia.”

  7. Magdalena-Zofia pisze:

    „KRĄG BŁĄDZEŃ
    Pierwszym i najstraszniejszym kręgiem Czyśćca — jest krąg Błądzeń. Jest to okres, kiedy dusza krąży blisko ziemi, a nie ma z nią już żadnej styczności.
    Nie pamięta tego co było, nie wie nic, co z nią będzie, zna tylko jakąś upiorną, męczącą teraźniejszość. Nie widzi też wcale kresu swej obecnej męki Niczego nie rozumie. Nie wie co się z nią dzieje i za co, i gdzie, i na jak długo…
    Napotyka czasem całe gromady wrogich jej, błądzących dusz, z którymi nie może się porozumieć, których się boi, a których nie umie wyminąć. Nie zna ulgi, ani spoczynku. Bezcelowy, nieustanny ruch, ciągłe szukanie nie wiadomo czego i myśl, że to co jest a raczej to, czego nie ma – może już tak trwać na zawsze.
    Jedyne, co dla niej istnieje, to ta – w kompletnej pustce umęczona, wylękła, błądząca – świadomość własnej osobowości, nie czująca ani czasu, ani przestrzeni, ani celu, ani sensu. Ciągłe szukanie jakiegoś właściwego sobie miejsca i ciągła niemożność znalezienia go.

    W Kręgu tym znajdują się jeszcze niektórzy z nie potępionych oprawców Chrystusa.”

  8. Magdalena-Zofia pisze:

    „KRĄG CIEMNOŚCI
    Dusza w Kręgu Ciemności w dalszym ciągu nie wie jeszcze niczego o Bogu. Nie wie także co ją czeka w przyszłości. Z przeraźliwą za to drobiazgowością musi ustawicznie rozpamiętywać własne winy, grzechy, błędy, omyłki, zaniedbania i rozumie to tylko, jak marnym i nędznym był zysk, w porównaniu ze stratą. Dręczy ją ustawiczna pamięć chwil, w których popełnia zło i poczucie własnej bezsilności, bo niczego już odrobić ani cofnąć nie może. Obezwładnia ją żal do samej siebie, rozpacz na widok straty i kary. Bezsilna, pełna goryczy i żalu rozpacz, świadomość opuszczenia, wstręt do własnych uczynków — oto niegasnący żar, który ją trawi.

    KRĄG BAŁWOCHWALCÓW
    Wszyscy, którzy kiedykolwiek wykroczyli przeciw pierwszemu przykazaniu, którzy na pierwszym miejscu stawiali ludzi, naukę, ambicję, siebie czy przedmioty — ci mają teraz pełną świadomość istnienia Jedynego Boga i tęsknią za Nim rozpaczliwą, beznadziejną tęsknotą.
    W którąkolwiek jednak stronę spojrzą, widzą przed sobą swoje dawne bożki. Pragnęliby teraz czcić i wielbić prawdziwego Boga, a mają ciągle w pamięci dawne, niedorzeczne hołdy. Chcą błagać Boga o pomoc, a muszą zwracać się o nią do tamtych, mimo, że znają i rozumieją już cały bezsens takiej prośby. Chcą widzieć światło, które gdzieś przeczuwają nad sobą — to wszystko jednak, czemu dawnej oddawali cześć należną Bogu — niby jakiś złowrogi obłok zasłania im i zaćmiewa jasność. Każda też myśl o popełnionej za życia omyłce, o dobrowolnym przesunięciu wartości, pogłębia ich smutek i cierpienie.”

  9. Magdalena-Zofia pisze:

    „KRĄG WSPÓŁWINNYCH
    W Kręgu tym spotykają się wszyscy, którzy w jakikolwiek sposób pomagali sobie w grzechu. Choć przebywanie w swym pobliżu sprawia im dotkliwe cierpienia – nie mogą ukryć się przed sobą i ustawicznie mają się przed oczyma.
    Najwięcej tu takich, których łączyła grzeszna miłość. Czują się winni i pokrzywdzeni wzajemnie. Mają do siebie żal — i czują jednocześnie wyrzuty sumienia. Radzi by o sobie zapomnieć — a rozstać się nie mogą. O jakże nędzne, plugawe i ohydne wydaje im się to, co ich łączyło! Jakże dobrze widzą już teraz swoje prawdziwe wartości i jak pojąć nie mogą własnego zaślepienia! Jakże chętnie zrzuciliby dziś — na tę tak bliską i drogą za życia osobę — całą odpowiedzialność! Z jakąż zaciekłością przypisywaliby sobie wzajemnie owe wspólnie popełnione winy! Pamiętają wszystko — każdą chwilę — każde brudne drgnienie serca… pali ich żal i wstyd — wstyd, którego za życia nie znali !

    KRĄG WIDZENIA NASTĘPSTW
    Niewypowiedzianie bolesny to Krąg! Przez rozdartą jakby zasłonę widzi dusza ziemię i najdalsze konsekwencje swoich złych uczynków i błędów.
    Widzi nieraz pracę całego swego życia w gruzach i wie już, że stało się to dlatego, bo węgielnym jej kamieniem był grzech i występek.
    Widzi, jak każde odchylenie od praw Bożych mści się na dzieciach, wnukach i prawnukach. Widzi, jaki plon wydaje rozsiany przez nią za życia zły przykład, ile dusz i serc zachwaściło nasienie głoszonych przez nią fałszywych zasad, pojęć i nauk.
    I cierpieć będzie w tym Kręgu nie tylko za siebie ale za wszystkie grzechy, których się stała powodem — cierpieć tym właśnie, że rozumiejąc już zło — oglądać będzie musiała najdalsze i najróżnorodniejsze następstwa swych win na ziemi.”

  10. Magdalena-Zofia pisze:

    „KRĄG SAMOTNOŚCI
    Męczą się tu ci wszyscy, którzy za życia bezmyślnie szukali ruchu, gwaru i zabawy, i którzy dlatego nigdy nie mieli czasu zastanowić się nad wartością duszy; którzy trwonili drogocenny krótki okres życia ziemskiego na sprawy puste, błahe, bezwartościowe, a tym. samym złe i grzeszne.
    W absolutnej samotności rozmyślają teraz nad żałosną pustką straconych w ten sposób godzin i lat. Chcieliby przywołać kogoś — podzielić się z kimś swoją udręką — czuć bodaj czyjąś obecność przy sobie…
    Ze wszech stron otacza ich jednak tylko bezmierna, bezdenna, beznadziejna pustka i samotność.
    Są jakby w pustym domu bez okien i bez drzwi, i nie mają pewności, czy wydostaną się zeń kiedyś.

    KRĄG GWARNEJ UDRĘKI
    W przeciwieństwie do Kręgu samotności znajdą się tu dusze tych, którzy za życia unikali czy gardzili ludźmi i nic im z siebie nie dali. Ci, którzy ze szkodą własną i cudzą szukali samotności, wsłuchując się jedynie we własne przeżycia i odczucia. Ci, którzy np. unikali nabożeństw dla zbyt wielkiego ścisku. Ci, którzy mogąc się podzielić z bliźnimi darami własnego umysłu, cofali się w milczenie skąpi i zachłanni na samych siebie. Ci, którzy z wygody, lenistwa i niechęci służenia bliźnim w jakikolwiek sposób, zasklepiali się w ciasnym kole własnych myśli i spraw. Ci, którzy ponad wszystko cenili sobie spokój, nie chcąc zrozumieć obowiązku społecznej miłości bliźniego.
    Są to więc dusze ludzi, którzy raczej biernie niż czynnie grzeszyli, ludzi, którzy pozornie nie robili nic złego, a jednak z wyniosłej, wzgardliwej, egoistycznej i skąpej zachłanności na samych siebie – nie uczynili również tyle dobra ile go mogli uczynić.
    Teraz dusze ich trwają w ciągłym niepokoju i ruchu. Nigdzie cichego kąta, nigdzie samotności! Tłumy, gromady, roje dusz stęsknionych za ciszą, którą sobie wzajemnie odbierają. Wszędzie patrzące oczy, wszędzie czyjaś obecność, wszędzie obca uwaga.
    Ruch, gwar, zamęt, ruch, gwar, nieustająca, nie znająca wypoczynku udręka i znużenie…”

    • Magdalena-Zofia pisze:

      c.d. nastąpi 🙂

      • Styrlitz pisze:

        Muszę Cię zmartwić Magdaleno-Zofio. Ten utwór to religijna fantastyka nic poza tym.
        Pozdrawiam.

        • Magdalena-Zofia pisze:

          To nie jest religijna fantastyka drogi rozmówco, to jest najlepsza książka jaką znam o Świętych obcowaniu i nie jest to tylko moja opinia. Zdaję sobie sprawę, że nie dla jednego „religijna fantastyka”, to również istnienie piekła. Wiem, że łatwiej jest mieć wyobrażenie piekła z diabełkami, które mają ogonki i takie malutkie rogi i są bardzo figlarne. Tylko, że tak nie jest.
          Bardzo jestem ciekawa Twojej opinii, na temat czyśćca przedstawionej przez Św. Tereskę od Dzieciątka Jezus ? – chętnie porozmawiam na ten temat, ale niestety dopiero jutro.
          Z Panem Bogiem

        • Styrlitz pisze:

          Spokojnie Magdlaneno-Zofio nie o to chodzi. Ja kiedyś też myślałem że to najlepsza książka mówiąca o tym.
          Bardzo lubię Tereskę od dzieciątka Jezus, a to co pisze o czyśćcu możesz tu spokojnie „przypomnieć”. Znam jej życiorys, poza tym jest świętą i doktorem kościoła.
          A Pani Fulli Horak autorka książki „święta Pani” to nie jest wiarygodne źródło.
          To również opinia osoby znacznie mądrzejszej o demie, która poznała ją osobiście 😉
          Co do opisów czyśćca kręgów itp. mam takie zdanie że to po prostu ludzkie porównania opisane przez inteligentną autorkę.

  11. Magdalena-Zofia pisze:

    Drogi bracie @ Styrlitz, zamieściłam opis czyśćca, akurat tej autorki (Mistyczki), bo uważam, że jest napisany bardzo przystępnym i jasnym językiem, powiedziałabym, że wręcz obrazowo. Nie zmienia on w żaden sposób opisów tego stanu duszy, jaki możemy wyczytać np. u Św. Tereski, Św. Katarzyny z Genui, Św. Małgorzaty Marii Alacoąue, Św. Gertrudy z Turyngii u Św. Augustyna, czy Św. Ojca Pio.
    Wiadomym jest, że czyściec, to stan duszy, inny dla każdej z nich. Za ten sam grzech, każdy człowiek ponosi inną karę, odpowiednią do stanu swej duszy – bowiem Pan nasz Jezus Chrystus, ma wzgląd na każdą osobę. Jeśli objawia nam te tajemnice przez wybranych (do których zaliczam bezwzględnie również Fullę Horak, czy Marię Simmę), to nie po to, aby zaspokoić naszą ciekawość, ale nam żyjącym, objawić Swoje Miłosierdzie, dać do zrozumienia, że póki żyjemy, mamy czas na poprawę, a duszom czyśćcowych, daje łaskę, by te mogły prosić nas o pomoc.
    Naprawdę nie rozumiem zarzutu, dotyczącego osoby Fulli Horak, ale nie mój głos się tutaj liczy, są mądrzejsi – teologowie KK, ale o tym poniżej. O niej samej, pisze jej siostrzeniec ks. Tomasz Horak, który również początkowo z pewnym dystansem, odnosił się do objawień swojej stryjenki, ale proszę poczytać:

    „Gdy czytałem książkę „Święta Pani”, odezwał się we mnie sceptyk – racjonalista. Nie jestem z tych, co to cudowności widzą gdziekolwiek i na nich budują wiarę. Z lekkim dystansem odnosiłem się do objawień. Jako doktor teologii „ocenzurowałem” treść tych objawień, nie znajdując w nich wszakże niczego, co byłoby niezgodne z nauką Kościoła. Fulla nie miała wykształcenia teologicznego (aczkolwiek była w tej dziedzinie oczytana). Dlatego nie używa języka typowego dla rozpraw teologicznych. Jest to zresztą charakterystyczne dla większość pism mistycznych. Wizjonerzy obdarzeni łaską szczególnego oglądu tajemnic boskich, nie znajdują słów, które mogłyby w pełni oddać ich przeżycia. Moją ocenę potwierdzili DWAJ INNI TEOLOGOWIE (przepraszam, to nie krzyk, ale ważne) – ks. dr Romuald Rak z Katowic oraz ks. dr Hugo Dollinger z Augsburga (w związku z niemieckim wydaniem „Świętej Pani”). Druga książka mojej Stryjenki nosi tytuł „Niewidzialni”, ukazała się w niskonakładowym wydaniu. Zawiera wspomnienia z lat 1938 – 1956 przeplatane filozoficzno–teologicznymi esejami. Jest książką trudną. Nie zawiera opisów mistycznych. Ale wyrasta z żywej wiary i wiarą jest przepełniona. Wiarą, która dojrzewa w ogniu ogromnego cierpienia. Oficjalnie Kościół nie zajął się ani osobą Fulli Horak, ani treścią jej książek. Ja osobiście świadom jestem ważnej rzeczy, która stała się dla mnie ostatecznym argumentem, taką duchową pieczęcią na mistycznych przeżyciach i pismach mojej Stryjenki. To było jej cierpienie…”

    Żródło:
    http://www.tohorak.opole.opoka.org.pl/Fulla.html

    Dlatego, za pozwoleniem Adminów strony, zamieszczę cały opis Kręgów czyśćcowych opisanych przez Fullę Horak, jeżeli takiego pozwolenia nie dostanę – c.d. nie będzie.
    Z serdecznym pozdrowieniem

    Pozdrawiam serdecznie z Panem Bogiem

  12. ks. Adam Skwarczyński pisze:

    Nie jest teologowi przyjemnie wydawać negatywną opinię o pismach, które
    wielu czyta, a nawet rozpowszechnia, z entuzjazmem. Do tych wielu i ja swego
    czasu należałem. Czyściec był jeszcze do przyjęcia, kiedy przeczytałem
    jednak, jak Fula Horak opisuje „kręgi w Niebie”, zbaraniałem… Poprosiłem
    znajomego księdza, wpatrzonego w nią jak w tęczę, aby ze mną do niej
    pojechał do Zakopanego. W oparciu o jej pisma przygotowałem sobie długą
    listę pytań i przez ponad dwie godziny rozmowy nie otrzymałem od p. Horak
    żadnej mądrej i poprawnej odpowiedzi. Wyjechałem nie tylko zdegustowany, ale
    wprost wstrząśnięty jej odpowiedziami, ubolewając nad popularnością tekstów,
    które, niestety, nie są w ogóle warte rozpowszechiania. Mogę tylko przed
    nimi ostrzec.

    • Magdalena-Zofia pisze:

      Bóg zapłać Księdzu, za poświęcony czas i odpowiedź.
      Pisze Ksiądz: „Nie jest teologowi przyjemnie wydawać negatywną opinię o pismach, które wielu czyta, a nawet rozpowszechnia, z entuzjazmem.”
      – Kochany Księże Adamie, a cóż powiedzieć nam, zwykłym prostaczkom ?, którego teologa słuchać ?
      Ks. prof. Romuald Raka i Ks. dr Hugo Dollingera ? czy też Ks. dr Adama Skwarczyńskiego ?

      Jest dla mnie oczywiste i zrozumiałe, że na tej stronie, nie będę wklejała dalszych opisów autorstwa Fulli Horak i Adminów proszę o usunięcie juz zamieszczonych. Pragnęłabym jednak, poznać Księdza głębszą opinię. Jeśli mogę prosić o pouczenie i wskazanie, w którym miejscu zapiski Fulli Horak, stanowią zagrożenie dla duszy – byłabym ogromnie wdzięczna, bowiem do tej chwili nie byłam świadoma takowego zagrożenia. Czytałam tą książkę, pożyczałam innym i chciałabym teraz przedstawić owo zagrożenie tym, których mogłam nieświadomie narazić na jakikolwiek uszczerbek na duszy. Jestem tą sprawą dogłębnie przejęta, stąd moja ogromna prośba.

      Rozumiem, że nie samo określenie „Kręgi czyśćca” są powodem Księdza takiej opinii, chociaż z kontekstu wypowiedzi, można by tak wnioskować. Słowo „Krąg”, jest w moim rozumieniu, tylko i wyłącznie określeniem stanu ducha po śmierci (w czyśćcu). Jako, że zawsze Święci mieli problem z doborem słów, aby stosownie opisać to, co czuli, czy widzieli, zastrzegali, że żadne słowa nie są w stanie oddać prawdziwości tego co Pan Im dał odczuć – bo takich słów, zwyczajnie nie ma. Św. Katarzyna z Genui, w „Rozprawie o czyśćcu”, tak o tym problemie pisała:
      „Wszystko, o czym była wyżej mowa, a co mi objawione zostało i zrozumiałam, o ile umiejętność umysłu w tym życiu pozwala, wszystko to, powtarzam, tak niezmiernej jest doniosłości, że wszelkie wyobrażenia i opisy, odczucie, mądrość, czy wiedza ludzka wydają mi się zawodne i bez znaczenia. Tym bardziej mi przykro, że nie zdołałam znaleźć wyrażeń stosowniejszych.”.

      Vasula w „Prawdziwym życiu w Bogu”, owy „Krąg”, opisuje jako „najsroższy czyściec”:
      „(…) Z najsroższego czyśćca, bliskiego bram piekielnych, usłyszałam głosy dusz krzyczących: “Uratujcie nas, ocalcie nas!” (…)”.

      o. Jerzy Zieliński OCD, na stronach „Głosu Karmelu”, używa słowa – etap (oczyszczenia): „Czyściec jest etapem. To stan przejściowy, stan duszy, sytuacja duszy, która przygotowuje się, by wejść w pełnię Boga.”

      – Czy zatem samo słowo „Krąg czyśćcowy”, może i powinno zdyskredytować całość przekazów Fulli Horak ? – nie wiem, dlatego proszę o pouczenie.

      Z Panem Bogiem

    • Styrlitz pisze:

      Również dziękuję księdzu za odpowiedź.
      Tak się zastanawiam, być może stopień nie wiedzy Pani Horak właśnie świadczył by o tym że nie jest w stanie napisać sama takich dzieł, co by wskazywało by na objawienie, lub też jak w przypadku Szekspira ( tylko teoria) nie jest ona rzeczywistą autorką swoich dzieł a jedynie firmuje je swoim nazwiskiem 😉
      Ale skoro kościół nigdy nie zajął się poważnie jej działalnością, wiec coś musi się nie zgadzać i nie warto się tam zagłębiać. A jak tam jest z tym czyśćcem to być może większość z nas się sama kiedyś przekona 😉 Jest to na pewno jakiś stan duszy. I ilu ludzi tyle czyśćców „oczyszczeń” „kręgów czyszczenia” „dróg oczyszczenia” „nocy duszy” i innych takich określeń 😉 każdy jest inny ma inne przeżycia, drogę do przejścia więc i inny czyściec i jego obraz. To takie moje zdanie. Najlepiej było by przeżyć ten czyściec już tu na ziemi 😉

      • Magdalena-Zofia pisze:

        Św. Tereska, często powtarzała, że powinniśmy zabiegać o Niebo, a nie chcieć do czyśćca :), mówiła też, że Pan Jezus się smuci, jak nie ufamy, że zasługujemy na Niebo.
        Więc masz rację z tym czyśćcem na ziemi 🙂

        • Styrlitz pisze:

          To może zacznij wklejać teksty świętych o niebie a nie tam o czyśćcu.
          To miejsce nie jest naszym celem i nie potrzebuje reklamy.;)

  13. Magdalena-Zofia pisze:

    „Rozprawa o czyśćcu” – św. Katarzyna z Genui
    „Z wyjątkiem Świętych w niebie nie przypuszczam, aby u kogokolwiek można spotkać zadowolenie równe temu, jakie odczuwa dusza w czyśćcu: wzrasta ono z każdym dniem pod wpływem działania Bożego na duszę, a to działanie wzmaga się w miarę ustępowania jego przeszkody.”
    „Taką przeszkodą jest rdza grzechowa; płomień ją pożera, a równocześnie dusza coraz więcej wystawia się na działanie Boże.”
    „Dusze oczyszczone ze wszelkiej winy, zjednoczone z wolą Boga, widzą Go jasno w miarę światła poznania, jakie Bóg im daje.”
    – Akurat ta Święta, owy etap, krąg, nazywa „wzrastaniem”, „oczyszczaniem z rdzy grzechowej”. Ale przyznam, że nie wiem, czy dobrze to rozumiem.

  14. joaneczka pisze:

    Ja nie czytalam Fulli Horak wiec nie wypowiem sie na je temat ale w bibliteczce moich rodzicow jest ta lektura. Moj tata zapoznal sie z nia ale widzialam, ze wyraznie mial mieszane uczucia. Dla mnie jego opinia jest wazna – mysle, ze ma rozeznanie w tych sprawach i ufam mu. Dziekuje za opinie ks.Adama – to mi wystarczy:-).
    Teraz akurat czytam „Rekopos z Czyscca” – ta lekture z kolei polecam kazdemu bardzo goraco do czytania z olowkiem w reku:-)

    TYLKO JEZUS JEST PANEM!!!

    • Magdalena-Zofia pisze:

      Nie za bardzo rozumiem określenie „mieszane uczucia” – ten argument, mnie nie przekonał 🙂

      Może źle widziałaś ? – może warto zapytać Taty o konkrety ?, ja się chętnie z nimi zapoznam.
      Nie dociekałabym tak bardzo, gdyby nie opinie dwóch teologów katolickich, którzy nie zauważyli jakichkolwiek sprzeczności u Fulli z nauką KK.
      Nie dociekałabym, gdyby nie pozytywne opinie wiernych świeckich.
      Nie dociekałabym, gdyby nie chodziło o św. Magdalenę-Zofię Barat, mało znaną świętą, która ma wielkie zasługi w szerzeniu miłości do Najświętszego Serca Pana Jezusa.

      • maxymilianin pisze:

        Droga Magdaleno Zofio
        Książek nie znam ale podziwiam desperację
        w szukaniu prawdy podążam podobną drogą.
        Jeśli wolno wyrazić mi swoją opinię to pragnę
        Cię uspokoić Pan Jezus powiedział cytuję z pa-
        mięci , aniołów którzy nie zachowali właściwego
        sobie kręgu … ” Więc chyba sferyczna budowa
        wszechświata począwszy od atomu a na układzie
        planetarnym kończąc wszystko odbija tę prawdę
        apostoł Paweł wspomina, że był zachwycony
        aż do trzeciego nieba gdzie słyszał rzeczy których
        człowiekowi nie godzi się powtarzać. Anna Katarzyna
        Emmerich opisując świat przed upadkiem aniołów
        ukazuje go jako wiele wirujących wokół centrum
        kręgów czym bowiem są poszczególne chóry niebieskie.
        Sama sprawiedliwość domaga hierarchii zarówno
        w nagradzaniu jak i w karaniu w chwale i potępieniu.
        Jestem zbudowany poziomem polemiki ściskam
        serdecznie i życzę radości płynącej z czystego serca.

  15. Monika pisze:

    Błogosławiona Marianna Biernacka

    Błogosławiona Marianna Biernacka z d. Czokało, urodziła się w 1888r. w Lipsku nad Biebrzą. Nie zachowała się żadna dokumentacja wskazująca na dzień i miesiąc urodzenia. Pochodziła prawdopodobnie z rodziny grekokatolickiej.
    Marianna wychowywała się w rodzinnym miasteczku. Mając 20 lat wyszła za mąż za Ludwika Biernackiego. W małżeństwie zostało zrodzonych sześcioro dzieci, czworo zmarło tuż po urodzeniu. Pozostała córka Leokadia i syn Stanisław.

    Marianna i Ludwik Biernaccy utrzymywali rodzinę z pracy na 20-hektarowym gospodarstwie. Po śmierci męża, Marianna zamieszkała tylko z synem, gdyż córka Leokadia wyszła za mąż.

    Od 11 lipca 1939r. po zawarciu związku sakramentalnego przez syna Stanisława z Anną z domu Szymańczykówną, Marianna swoją codzienność dzieliła z młodym małżeństwem, wykazując postawę zatroskania, życzliwości i matczynej miłości wobec małżonków i ich potomstwa.

    Na początku lipca 1943r. miały miejsce masowe aresztowania mieszkańców Lipska i okolic, będące odwetem Niemców za zabicie przez partyzantów niemieckiego policjanta. Na liście aresztowanych znalazł się Stanisław Biernacki i jego żona Anna.

    Pewnego lipcowego poranka 1943r., uzbrojony żołnierz niemiecki wszedł do domu Biernackich, nakazując Annie i Stanisławowi opuszczenie mieszkania. Marianna – teściowa, bezzwłocznie padła do nóg esesmana i błagała go o zezwolenie pójścia na śmierć zamiast synowej, wypowiadając następujące słowa: “Jak ona pójdzie, jest przecież w ostatnich tygodniach ciąży, ja pójdę za nią”. Niemiec zgodził się na propozycję Marianny, która wraz z synem Stanisławem i innymi aresztowanymi została przewieziona do więzienia w Grodnie.

    Dnia 13 lipca 1943r. Marianna Biernacka została rozstrzelana przez Niemców razem z 49 mieszkańcami Lipska na fortach za wsią Naumowicze pod Grodnem.

    Błogosławiona Marianna Biernacka ofiarowała się za drugą, bliską sobie osobę. Uratowała synową i oczekujące na urodzenie dziecko. Uczyniła to z miłości do drugiego człowieka. Z całym przekonaniem można tu mówić o jej męczeńskiej śmierci.

    Sława męczeństwa

    Mieszkańcy Lipska i okolic stwierdzają, że Marianna była wzorem zarówno w życiu rodzinnym, jak i parafialnym. Wyróżniała się skromnością, prostotą i cichością serca. Jej heroiczny czyn jest podkreślany szczególnie przez miejscową ludność. Wierni porównują ofiarę Marianny Biernackiej do męczeńskiej śmierci o. Maksymiliana Kolbego.

    Na uwagę zasługuje działalność Towarzystwa Przyjaciół Lipska, na wniosek którego został postawiony pomnik obok domu, w którym mieszkała Marianna do momentu jej aresztowania. Na granitowym pomniku zostały wypisane następujące słowa: “W hołdzie zamordowanej 13.VII.1943r. przez hitlerowskich oprawców, mieszkańcy Lipska Marii Biernackiej, która oddała swoje życie za innych, TPL 1983r.”

    W związku z 50 rocznicą wybuchu II wojny światowej, na wniosek Towarzystwa, dnia 16lipca 1989r. w kościele parafialnym w Lipsku została wmurowana również tablica pamiątkowa z nazwiskami pomordowanych w Naumowiczach mieszkańców Lipska, wśród których znajduje się nazwisko błogosławionej Marianny Biernackiej i jej syna Stanisława.

    W książce pt. Lipsk nad Biebrzą – wspomnienia, opracowanej przez Zygmunta Kosztyłę, Leokadia Czarkowska – córka błogosławionej Marianny, opisuje jej drogę męczeństwa, którego sławą cieszy się ona w okolicy.
    http://www.kuria.lomza.pl/index.php?wiad=35

    Inne informacje o Błogosławionej Mariannie Biernackiej na stronach:
    http://www.fronda.pl/blogowisko/wpis/nazwa/bl._marianna_biernacka_-_patronka_tesciowych_28870/
    http://www.swzygmunt.knc.pl/SAINTs/HTMs/0713blMARIANNABIERNACKAmartyr01.htm

    http://www.wspolczesna.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20110505/MAGAZYN/808815600

  16. Monika pisze:

    CHIARA LUCE BADANO – DZISIEJSZA ŚWIĘTA
    Każdy człowiek powołany jest do świętości. Papież Jan Paweł II powtarzał wielokrotnie, abyśmy nie bali się być świętymi. Miarą świętości jest nasza miłość ku Bogu. Jak jednak można kochać Boga? Odpowiedź zdaje się być prosta: wypełniając Jego wolę. Bóg przygotował dla nas plan miłości i wystarczy „tylko” zgodzić się na to, aby wkroczyć na drogę prowadzącą do doskonałości. Co jednak zrobić, gdy ta zgoda oznacza przyjęcie krzyża, czegoś dla nas trudnego i bolesnego?

    Przykładem osoby, która ukochała krzyż, jest, ogłoszona 25 września 2010 roku błogosławioną, Chiara Luce (światło) Badano. Ta młoda dziewczyna z Sasello we Włoszech, w wieku 19 lat po ciężkiej chorobie odeszła do nieba w opinii świętości. We mszy beatyfikacyjnej, która odbyła się w Rzymie, uczestniczyło 25000 osób z 57 krajów.

    Chiara Luce Badano urodziła się 29 października 1971 w Sasello koło Genui, w prostej, wierzącej rodzinie. Jej rodzice długo czekali na dziecko, przyjęli więc narodziny dziewczynki jako dar od Boga. Kiedy w 1981 roku Chiara razem z rodzicami poznaje Ruch Focolari, zaczyna radykalnie przestrzegać zasad płynących z Ewangelii. Zapala się w niej pragnienie świętości. Jedną z cech Chiary jest niezwykła wrażliwość na potrzeby innych, empatia, a także umiejętność utrzymywania głębokich przyjaźni. Uwielbia sport (szczególnie tenis i pływanie) oraz rozmowy z przyjaciółmi. Zapytana kiedyś, dlaczego nie mówi znajomym o Bogu i marnuje takie szanse, odpowiada, że ona nie ma o Nim mówić, lecz musi im Go dać. Systematycznie odkłada pieniądze na misje w Afryce. Pragnie zostać lekarzem…
    Pewnego dnia podczas gry w tenisa odczuwa silny ból ramienia. Postawiona później diagnoza brzmi: rak kości. Chiara ma wtedy 17 lat. Choroba rozwija się i Chiara wie, że nadzieja na wyzdrowienie jest nikła. Unieruchomiona w łóżku mówi „tak” Jezusowi Ukrzyżowanemu i Opuszczonemu, łącząc swoje cierpienia z Jego bólem. Powtarza: „Dla Ciebie Jezu, jeśli Ty tego chcesz, ja również tego pragnę”. Zachwyca swą duchową dojrzałością rodzinę, przyjaciół i lekarzy. Jest pogodna, zdaje się na Wolę Bożą, cały czas jest w kontakcie z młodzieżą Ruchu Focolari. Kiedy nie ma już sił fizycznych, mówi: „Niczego już nie posiadam, ale mam jeszcze serce, którym mogę kochać”. Swoim rówieśnikom Chiara zostawia przesłanie: „Ja nie mogę już biec, ale chciałabym przekazać Wam pochodnię, jak na olimpiadzie. Macie jedno życie, warto przeżyć je dobrze”.

    Być może nie będziemy poddani takiej próbie jak Chiara. Jedno jednak jest pewne. Mówiąc Bogu nasze „tak” każdego dnia i przyjmując to co On chce nam dać, najpiękniej okażemy Mu swoją miłość i otrzymamy pełnię szczęścia

    http://www.podaj-dalej.info/czytelnia/article,3654

    • Monika pisze:

      Chiara Badano

      (1971 – 1990)

      Elegancka, energiczna, delikatna, wysmukła, wysportowana. Lubiła śnieg i morze. Normalna, młoda chrześcijanka. Nagle choroba, potem agonia, śmierć i proces beatyfikacyjny. Pozostały po niej listy, notatki i film o niej nakręcony amatorską kamerą. Nazywała się Chiara Badano. Gdy bliżej poznała ją Chiara Lubich, założycielka Focolari, nazwała ją „Chiara Luce” to znaczy „Jasne Światło”…
      OCZEKIWANE I WYMODLONE DZIECKO
      Urodziła się 29 października 1971 r. w Sassello, na Północy Włoch. To jeszcze nie wieś ale już daleko od miasta. Jedynaczka. Ojciec – kierowca ciężarówki. Mama – gospodyni domowa. Jedenaście lat od chwili ślubu modlili się i z tęsknotą czekali na dziecko. „Choć wypełniała nas ogromna radość – opowiada jej mama, Maria Teresa Caviglia – natychmiast zrozumieliśmy, że ona nie była tylko naszą córką lecz że przede wszystkim była dzieckiem Boga”. Mama zostawiła pracę zawodową, by zajmować się córeczką. Kochała ją i darzyła serdecznością, jednak potrafiła mówić „nie” na kaprysy Chiary.

      DECYDUJĄCE SPOTKANIE DZIEWIĘCIOLETNIEJ DZIEWCZYNKI
      Gdy miała 9 lat, poznała Ideał jedności na spotkaniu dziewczynek z ruchu Focolari we wrześniu 1980 roku. W ruch włączają się też jej rodzice. „Gdy wróciliśmy do domu – mówi mama Chiary – powiedzieliśmy sobie, że gdyby nas ktoś dzisiaj zapytał, kiedy zawarliśmy małżeństwo, odpowiedzielibyśmy: gdy spotkaliśmy ten Ideał życia”.

      Mając 12 lat, 27 listopada 1983 r. pisze do Chiary Lubich: „Odkryłam, że Jezus opuszczony jest kluczem do jedności z Bogiem i chcę Go wybrać jako mojego jedynego Umiłowanego i przygotować się na Jego przyjście. Wybierać Go!”.

      PROBLEMY W NAUCE I NIEPOROZUMIENIA Z RODZICAMI
      W 1985 Chiara przenosi się do Savony, by uczyć się w gimnazjum i liceum klasycznym. Mimo wysiłku, ma problemy z nauką. Pozostaje na drugi rok w trzeciej klasie gimnazjum. Pojawiają się nieporozumienia z rodzicami, chociaż miłość jest silna i często dochodzi do kompromisów możliwych do zaakceptowania przez obydwie strony. Tak np. było z godzinami wieczornych wyjść z domu, kiedy zwłaszcza w week-end Chiara lubiła spędzać wieczory z przyjaciółmi w kawiarni w Sassello.

      ZROZUMIAŁAM, ŻE NIE BYŁAM AUTENTYCZNĄ CHRZEŚCIJANKĄ
      Mając 14 lat, 29 listopada 1985 roku pisze do Chiary Lubich: „Odkryłam na nowo Ewangelię, w nowym świetle. Zrozumiałam, że nie byłam autentyczną chrześcijanką, ponieważ nie żyłam Nią do końca. Teraz chcę uczynić tę wspaniałą Księgę moim jedynym celem. Nie chcę i nie mogę pozostać analfabetką tak nadzwyczajnego przesłania. Tak, jak łatwo mi przychodzi nauczyć się alfabetu, tak samo łatwo powinnam nauczyć się żyć Ewangelią”.

      SPORT I DZIEWCZĘCE ZAKOCHANIE
      Podoba się i jest lubiana; stale otoczona przyjaciółmi i przyjaciółkami. Bardzo lubi sport: tenis, pływanie, wycieczki górskie. Nie potrafi ustać w miejscu. Chciałaby zostać stewardesą. Ogromnie ludzi tańczyć i śpiewać. Lubi się elegancko ubrać, starannie uczesać, czasami zrobić sobie delikatny makijaż, ale bez przesady.

      Chłopcy za nią biegają a ona lubi marzyć. Czasami mówi do przyjaciółki, patrząc na jakiegoś chłopca: „Wiesz, ten mi się podoba”. Ale nic więcej. Szczególna przyjaźń łączyła ją z Luca. Jeśli nie była to wręcz miłość, to przynajmniej bardzo mocna sympatia. Jednak nie pozwala sobie na kompromisy. Zostawia go – mimo że nadal bardzo go lubi – gdyż zauważa, że w relacjach między nimi „czegoś” brakuje. Kiedy Luca pisze do niej, błagając, by do niego wróciła gdyż zrozumiał, że ją kocha – Chiara pozostaje niewzruszona. Uczy się „odcinać”.

      PRZYJĄĆ I UTULIĆ OPUSZCZONEGO CHRYSTUSA
      Latem 1988 roku, zaraz po tym, jak się dowiedziała, że nie przeszła z matematyki, wyjeżdża z młodszymi od niej dziewczynkami na Kongres do Rzymu. Jest jej ciężko, że musi powtarzać klasę, ale się nie wycofuje. Pisze do rodziców: „Nadszedł bardzo ważny moment – spotkanie z Jezusem Opuszczonym. Nie było łatwo Go przyjąć i uściskać, lecz Chiara [Lubich] tłumaczyła dziewczynkom, że to On powinien być ich Umiłowanym”

      NIESPODZIEWANY WYROK
      Podczas gry w tenisa nagle odczuwa bardzo silny ból w ramieniu. Początkowo nie przywiązuje do tego wagi, podobnie zresztą lekarze. Nawroty bólu skłaniają ich jednak do przeprowadzenia dokładniejszych badań. I oto wynik jak wyrok: sarcoma osteogenico – rak kości z przerzutami, jedna z najcięższych i bolesnych postaci nowotworu. Po długim milczeniu, bez płaczu i bólu Chiara przyjmuje odważnie wiadomość. „Będzie dobrze. Jestem młoda” – mówi. Jej ojciec powie później: „Byliśmy pewni, że Jezus był pośród nas. To On dawał nam siłę”. Rozpoczyna się dogłębna przemiana; bardzo szybka wspinaczka do świętości.

      WE WŁAŚCIWYM MOMENCIE
      Pobyt w szpitalu. Chiara wyróżnia się altruizmem. Rezygnując z własnego wypoczynku, pomaga dziewczynie w ciężkiej depresji, uzależnionej od narkotyków. Towarzyszy jej wszędzie. Wstaje z łóżka mimo bólu, jaki odczuwa z powodu przerzutów w kręgosłupie. Potem będę miała czas aby spać – mówi. Stara się prowadzić normalne i radosne życie. Pisze w pamiętniku: „Tę chorobę Jezus zesłał mi we właściwym momencie”.

      MYŚLELIŚMY, ŻE PRZYCHODZIMY JĄ PODTRZYMAĆ NA DUCHU
      Leży w szpitalu w Turynie. „Na początku myśleliśmy, że idziemy do niej, aby ją podtrzymać na duchu. Zrozumieliśmy jednak bardzo szybko, że to my nie mogliśmy się bez niej obejść, jakby przyciągani tajemniczym magnesem”. Jeden z lekarzy, Antonio Delogu wyznaje: „Swoim uśmiechem i wielkimi, pełnymi światła oczyma pokazuje, że śmierci nie ma, a jest tylko Życie”.

      DLA CIEBIE, JEZU
      Przechodzi dwie bardzo bolesne operacje. Po chemioterapii traci włosy, na których jej tak bardzo zależało. Przy każdym straconym kosmyku mówi prosto ale treściwie: „Dla Ciebie Jezu”. Nic nie pomagają operacje kręgosłupa ani chemioterapia. Rodzice przypominają jej, że za tym wszystkim kryje się tajemniczy plan Boga. Chiara kocha jeszcze goręcej. Koledze, który jedzie do Afryki z misją humanitarną oddaje swoje oszczędności. Mówi:”Mi nie są potrzebne. Ja mam wszystko”.

      NIE CHCĘ MORFINY
      Istnieje taśma na której Chiara opowiada o bardzo bolesnym badaniu: „Gdy lekarze rozpoczęli ten mały lecz dokuczliwy zabieg, przyszła pani z promiennym uśmiechem na ustach, przepiękna. Zbliżyła się do mnie, wzięła mnie za rękę i wlała we mnie odwagę. Znikła tak szybko, jak przyszła; więcej już Jej nie widziałam. Ogarnęła mnie ogromna radość i zniknął lęk. Zrozumiałam wtedy, że gdybyśmy byli gotowi na wszystko, ileż znaków Bóg by nam zesłał!”. Paraliż nóg. Ostatnia tomografia nie daje żadnej nadziei. Nadchodzi chwila wielkiej próby. Chiara nie chce morfiny. Tłumaczy: „Odbiera świadomość, a ja mogę ofiarować Jezusowi jedynie cierpienie. Chcę dzielić z Nim jeszcze przez trochę Jego Krzyż”. Pyta lekarzy o swój stan. Chce być wszystkiego świadoma.

      DOJRZAŁA
      Pokój w szpitalu a następnie jej dom rodzinny staje się „domowym Kościołem” – miejscem spotkań i apostolatu. Chiara Luce jest już dojrzała. Pisze do niej lekarz, Fabio Marzi: „Nie jestem przyzwyczajony spotykać młodych takich, jak Ty. Zawsze myślałem, że w Twoim wieku przeżywa się wielkie emocje, szalone radości, entuzjazm. Nauczyłaś mnie, że jest to także czas pełnej dojrzałości”.

      TEN BLASK W TWOICH OCZACH SKĄD POCHODZI?
      19 lipca 1989 – straszny krwotok. Chiara zostaje uratowana w ostatniej chwili. Mówi: „Nie płaczcie nade mną. Ja idę do Jezusa. Na moim pogrzebie nie chcę ludzi płaczących lecz głośno śpiewających”. Podłączona do kroplówki mówi: „Czymże jest ta spadająca kropla w porównaniu z gwoździami w rękach Jezusa”. Z każdą kroplą powtarza: „Dla Ciebie”. Odwiedza ją kardynał Saldarini i pyta: „Masz przepiękne oczy. [Bije z nich] cudowne światło. Skąd ono w Tobie się bierze?”. Chiara odpowiada: „Staram się bardzo kochać Jezusa”.

      TRUDNO MI OPUSZCZAĆ NIEBO
      Czasami, choć zdarza się to rzadko, prosi rodziców, by nie wprowadzali do jej pokoju przyjaciół. Któregoś dnia tłumaczy: „Nie był to znak mniejszej sympatii lub smutku. Wręcz przeciwnie. Było mi trudno schodzić z tego poziomu na którym się znajdowałam a potem wchodzić tam z powrotem. Wszyscy, którzy są przy niej, oddychają „atmosferą Nieba”. Chiara pisze: „Ważne jest wypełniać wolę Bożą, to znaczy zaangażować się w grę, którą On prowadzi… Czeka na mnie inny świat i nie pozostało mi nic innego, jak mu się oddać. Czuję się teraz wciągnięta we wspaniały plan, który powoli, powoli się przede mną odkrywa. Tak bardzo lubiłam jeździć na rowerze, a Bóg zabrał mi nogi ale dał mi skrzydła…”.

      CZY ZDOŁAM BYĆ WIERNA JEZUSOWI OPUSZCZONEMU?
      19 lipca 1990 r. pisze do Chiary Lubich: „Medycyna złożyła broń. Wszystko zależy od Boga. Ponieważ przerwano zabiegi, nasilił się ból kręgosłupa, spowodowany dwoma operacjami i unieruchomieniem w łóżku. Nie daję już rady obrócić się na bok. Czy zdołam być wierna Jezusowi Opuszczonemu? Czuję się tak bardzo mała, a droga do przebycia jest ciężka. Czasem czuję się przygnieciona cierpieniem. Lecz to Umiłowany przychodzi mnie odwiedzić, prawda? Tak, ja też powtarzam razem z Tobą: Jeśli chcesz tego Ty, Jezu, ja też tego chcę.

      PRZYGOTOWUJE SIĘ NA WESELE
      Nadchodzi czas, gdy jest pewna, że niedługo odejdzie. Nie chce tego zmieniać. Nie prosi o uzdrowienie, lecz o moc do wypełnienia woli Bożej. Właśnie wtedy przygotowuje razem z mamą „uroczystość zaślubin”, jak sama nazywa swój pogrzeb. Niemalże nie da rady mówić. Tłumaczy jak chce mieć uszytą sukienkę. Decyduje, że będzie biała, bardzo prosta, z czerwonym paseczkiem. Prosi, by ubrała się w nią jej najlepsza przyjaciółka. Chce zobaczyć, jak na niej leży. Tłumaczy też mamie, jak chce być uczesana na ten dzień. Wybiera muzykę, śpiewy i czytania mszalne. Opowiada jakimi kwiatami ma być przybrany kościół. Chce, aby ceremonia pogrzebowa była jednym wielkim radosnym świętem. „Mamo – prosi. Gdy będziesz mnie przygotowywała [do trumny], musisz powtarzać: Teraz Chiara Luce widzi Jezusa”.

      SPOTKANIE Z UMIŁOWANYM
      Obok Chiary Luce jej mama i ojciec. Za drzwiami – przyjaciele. Spokój, swego rodzaju zwyczajność. Jej ostatnie słowa są skierowane do mamy: „Ciao. Bądź szczęśliwa, bo ja jestem szczęśliwa”. Jest niedziela, 7 października 1990 roku, godzina 4 nad ranem.

      ZAKOCHANI W BOGU NIE UMIERAJĄ
      Na prośbę mnóstwa wiernych biskup Acqui, Livio Maritano zwraca się 7 października 1998 roku z prośbą do Kongragacji ds. Świętych o pozwolenie na rozpoczęcie w diecezji procesu beatyfikacyjnego. 21 listopada nadchodzi pozytywna odpowiedź i 6 czerwca 1999 rozpoczyna się proces beatyfikacyjny na szczeblu diecezjalnym, który zakończył się 21 sierpnia 2000, podczas Światowego Dnia Młodych. 7 października, w 10 rocznicę narodzin Chiary Luce dla Nieba, sprawa zostaje wprowadzona do Rzymu.

      http://adonai.pl/ludzie/?id=100

    • Monika pisze:

      Za Ruch Focolari w Polsce:
      http://www.focolare.pl/benedykt-XVI-swiatlo-chiary-badano

      Benedykt XVI: światło Chiary Badano
      pon., 06/02/2012 – 01:00 — Redakcja

      Niespodzianka, która lotem błyskawicy obiegła portale społecznościowe: Ojciec Święty Benedykt XVI ponownie wspomniał o Chiarze Luce Badano, wskazując na nią, jako na przykład świadectwa światła dla wielu.

      Niedziela 5 Lutego. W rozważaniu przed modlitwą, Ojciec Święty nawiązał do niedzielnej Ewangelii, która mówi o Jezusie uzdrawiającym chorych. Powiedział: ‘Nawet wobec śmierci wiara może umożliwić to, co po ludzku jest niemożliwe. Ale wiara w co? W miłość Boga. Oto prawdziwa odpowiedź, która zwycięża radykalnie Zło.’ Powiedział jeszcze: ‘Tak jak Jezus przeciwstawił się Złu siłą miłości, która pochodzi od Ojca, podobnie my możemy stawić czoła i pokonać próbę choroby, mając serce zanurzone w miłości Boga.’

      W tym kontekście Ojciec Święty przypomniał przykład Chiary Luce Badano, młodej dziewczyny z Sassello (Włochy), należącej do Ruchu Focolari, beatyfikowanej 25 września 2010. Ojciec Święty wymienił Chiarę Luce wśród tych ‘osób, które zniosły straszne cierpienia, ponieważ Bóg dawał im głęboką pogodę ducha.’ Papież mówił o błogosławionej Chiarze Badano ‘dotkniętej w kwiecie młodości przez nieuleczalną chorobę. Ileż osób, które ją odwiedzały, otrzymywały od niej światło i ufność! Mimo wszystko w chorobie wszyscy potrzebujemy ludzkiego ciepła, aby pocieszyć chorą osobę, a bardziej niż słowa liczy się prawdziwa bliskość.’

      Nie pierwszy raz Benedykt XVI wskazał wspólnocie chrześcijan na Chiarę Luce, jako na przykład wiary w miłość Boga. Zrobił to w Palermo, gdzie zachęcał młodych ludzi do poznania jej historii. ‘Jej życie było krótkie’, powiedział, ale zdołała w nim dać ‘zdumiewające świadectwo…. Przeżyła niespełna 19 lat pełnych życia, miłości i wiary. Dwa ostatnie lata były pełne cierpienia, które jednak znosiła w niezmiennej miłości i świetle, pochodzącym z jej serca wypełnionego Bogiem.’

      Benedykt XVI na Anioł Pański 5 lutego przypomniał o zbliżającym się w sobotę 11 lutego wspomnieniu Matki Bożej z Lourdes, w które Kościół obchodzi Światowy Dzień Chorego.

      • Monika pisze:

        Może znajdzie się jakaś dobra dusza, która zechciałaby przetłumaczyć ten tekst piosenki dla Polaków (napisanej na cześć Chiary Luce -Światła)?
        Piękna piosenka o pięknej świętej, przepełnionej światłem, specjalistce od uśmiechu, Chiarze Luce Badano. Swoim uśmiechem i oczyma pełnymi światła sprawiała, że wszyscy, którzy przy Niej byli oddychali „atmosferą Nieba”. Kochała muzykę, śpiew, sport, kwiaty a sama była jak najpiękniejszy kwiat. Chiara Luce znaczy „Jasne Światło”. Miała w sobie wielką miłość Boga. To właśnie ta Miłość sprawiła, że na swój pogrzeb przygotowywała się jak na wesele -„uroczystość zaślubin”.

  17. Należę do obrony dzieci które są zagrożone aborcją i należę do Wspólnoty powołań pragnę z miłości służyć Bogu też lekarze nie wierzyli że przeżyje

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s