Z cyklu „Pomoc Duchowa” – ks. Adam Skwarczyński o masturbacji i innych grzechach nieczystości

wybrane fragmenty

1) OSOBA SAMOTNA WALCZY O CZYSTOŚĆ Z MIŁOŚCI DO BOGA

Nie żyjemy w czasach wspaniałego średniowiecza, kiedy to ludzie zdobywali się dość powszechnie na wielki wysiłek, by całkowicie należeć do Boga poprzez jak najpełniejsze opanowanie swoich popędów. W tamtych czasach nawet niektóre małżeństwa potrafiły zachować dziewictwo. ….

2) Szatan stara się każdego człowieka uczynić „ciałem”, a więc tak rozdmuchać jego potrzeby psychofizyczne, by stały się jakby bożkiem, a wtedy duch – najwyższa sfera naszej osobowości, ta jakby „cząstka Boga” i Jego ducha – znajdzie się najniżej, stłamszona, zdegradowana, zbrukana. Zbuntowany sługa zajmie miejsce swego pana …

3) Wróg piekielny osiąga to przez różnorakie uzależnienia, zwane też nałogami, do których należy także masturbacja. Jeśli o nią chodzi, dąży on do tego, byśmy zanurzyli się w swoim ciele i w sposób egoistyczny tę energię, która z woli Stwórcy ma służyć poczęciu nowego życia w miłosnym zjednoczeniu małżonków, skierowali ku samym sobie…

4) Jeżeli ktoś nie doznał ciepła, pieszczoty, przytulenia ze strony rodziców – wchodzi w dorosłe życie z tym brakiem, niedosytem, przez co jego sfera zmysłowa może być bardziej podatna na działanie rajskiego węża…

5) Bywa i tak, że jesteśmy ostatnim ogniwem biblijnych „czterech pokoleń”, a więc niesiemy na sobie ciężar czyichś niemoralnych czynów, mając okazję do ekspijacji (wynagrodzenia) za nie. Gdy tę szansę wykorzystamy, nasi przodkowie mogą być uwolnieni z czyśćca…

Na powyższych wnioskach oprę teraz kilka rad praktycznych, próbując odpowiedzieć na pytanie: co ma zrobić osoba samotna, może nawet wiążąca się z Bogiem ślubem lub przyrzeczeniem czystości, by doznania erotyczne nie obciążały jej sumienia i nie oddalały jej od Boga?

 1. Niech bezwzględnie uzna, że chodzi tu o problem bardzo poważny, rzutujący na całokształt jej życia duchowego, a nawet na bardziej lub mniej szczęśliwą wieczność. Zły duch znalazł sobie dzisiaj wielu takich, z księżmi włącznie, którzy chcą ten problem bagatelizować, by usprawiedliwić złe życie własne i innych. Twierdzą oni np., że Apostołowie byli żonaci i mieli dzieci, więc „i dzisiaj nie ma w tym nic złego”, czego przykładem może być Prawosławie; że „taka jest nasza natura – takimi nas Bóg stworzył, więc nie powinien być w tej kwestii zbyt wymagający”; że „zmieniły się czasy” i my dzisiaj inaczej patrzymy na ciało i na życie niż w średniowieczu…Lista takich rzekomych usprawiedliwień byłaby długa! Jednak tylko Bóg może nas usprawiedliwić i potraktować mniej lub bardziej łagodnie, ale my sami nigdy nie próbujmy tego czynić! Także w konfesjonale spowiednik nie ma prawa sugerować nikomu ani przekonywać, że „nie jest grzechem” to, co penitent odczuł i wyznaje jako grzech. Jest to wielkie nieporozumienie, gdyż Bóg osądza nas według tego, jak trzymaliśmy się (lub nie) głosu swojego sumienia.

2. Niech próbuje ta osoba pójść w kierunku wzniesienia na wyższy poziom swoich uczuć: niech w sposób czysty, pełen tkliwości, czułości, serdeczności trwa w przytuleniu do Bożego Serca …

Pobierz całość:  autoerotyzm

26 odpowiedzi na „Z cyklu „Pomoc Duchowa” – ks. Adam Skwarczyński o masturbacji i innych grzechach nieczystości

  1. Mirosław pisze:

    Moi Drodzy! Kiedyś czytałem orędzia Żywego Płomienia i chociaż miałem wątpliwości, ciągle tłumaczyłem sobie, że Bóg może przecież ma prawo do przemawiania w takim ostrym tonie. Jednakże ostatnie „orędzia” napawają mnie obrzydzeniem! Jak może Bóg Ojciec używać tak perwersyjnego języka?! Zdaję sobie sprawę, że grzechy sodomskie wołają o pomstę do nieba, ale jak czytam orędzia ŻP to w sposobie ich przekazywania mam wrażenie, czy czasami „nie jest głodnemu chleb na myśli”. Skoro on często pisze, że jest atakowany przez demony, potem za jakiś czas niebo tłumaczy mu, że dopuścił na niego działanie demonów, to jaką mamy pewność, że nie ulega tym wszystkim grzechom nieczystości. Otoczmy go modlitwą i pamiętajmy o wszystkich, którzy ulegają demon nieczystości „myślą, słowem lub uczynkiem”

    Demon nieczystości wymusza pożądanie odmiennych ciał. Szczególnie silnie atakuje żyjących we wstrzemięźliwości, aby ją porzucili, przekonani, że niczego przez nią nie osiągną (P 8).

    Demon nieczystości posługuje się naszą fantazją i wyobraźnią. Wywołuje uczucia i pragnienia, które mogą doprowadzić do grzechów przeciwko czystości. Nie jest to trudne w dzisiejszym świecie, w którym czystość straciła swoją wartość. Z pism Ewagriusza wynika, że w jego czasach na wstrzemięźliwość też patrzono jako na coś poza modą. Co można było na niej zyskać? Co można dzisiaj zyskać na czystości? Generalnie można powiedzieć, że niewielu z nas ma czyste spojrzenie na rzeczywistość. Nasza rzeczywistość jest bardzo zabrudzona. Ze wszystkich stron jesteśmy atakowani przez świat nieczystości. Nasze oczy i uszy są bombardowane przez tysiące przekazów dotyczących sfałszowanych spojrzeń na miłość i przekazywanie życia. Coś, co w zamiarach Bożych miało być najcudowniejszą przygodą dwojga ludzi, przemieniło się w źródło egoizmu i grzechu. To właśnie ta sfera, mówią, została najbardziej zraniona przez grzech pierworodny.

    Jaką radę daje nam Ewagriusz?

    Przeciwko myślom nieczystym, które nieustannie prowokują powstawanie w nas obrzydliwych wyobrażeń i które pętają ducha przy pomocy namiętnych i hańbiących żądz: „Precz ode mnie, wszyscy nikczemnicy, /bo Jahwe usłyszał głośny mój płacz! /Jahwe usłyszał moje błaganie” (Ps 6, 9) (Anti II, 23).

    Myśli nieczyste ukazane są jako przeciwnik, z którym trzeba podjąć walkę. Nie musimy lękać się tej walki, bo jest przy nas potężna moc Bożej obecności. Możemy być pewni, że nie zostawi nas samych w tej słusznej walce. Już samo podjęcie wołania jest zwycięstwem, bo odsuwa od nas kłębiące się myśli. Kieruje nas ku Bogu, który usłyszał nasz płacz i błaganie. Zwróćmy uwagę na czas dokonany, który jest tu użyty. Słowa, które przeciwstawiamy tej pokusie, nie analizują przyczyn powstawania tych myśli, ale przezwyciężają je przy pomocy wiary w Bożą pomoc.

    • Amesh pisze:

      Oczywiście przelatują przez moją głowę myśli, które zapewne ksiądz Adam określił by mianem „nieczystych” – czyli te, związane z seksualnością, ale uważam, że w moim życiu mam tak wiele ciekawych spraw, do zastanawiania się nad którymi brakuje mi czasu, że „myślom nieczystym, które nieustannie prowokują powstawanie w nas obrzydliwych wyobrażeń i które pętają ducha przy pomocy namiętnych i hańbiących żądz…” nie poświęcam czasu – po prostu szkoda mi go. A jeśli ktokolwiek uważa, że myśli takie NIEUSTANNIE atakują wszystkich ludzi, to moim zdaniem powinien się zastanowić, czy on sam nie ma poważnego problemu z sobą samym i swoimi żądzami?

  2. Katolik pisze:

    „W tamtych czasach nawet niektóre małżeństwa potrafiły zachować dziewictwo. ….” dlaczego ksiądz rozsiewa Poplatońskie idee które były błędne w Katolickiej nauce i od których kościół się odżegnuje i przeprasza. To znaczy że małżeństwo które dokonuje aktów małżeńskich popełnia grzechy i żyje w grzechu. BREDNIE I HEREZJE. Bóg mówi „Bądźcie płodni i rozmnażacie się” a nie to co ksiądz że ideałem jest białe małżeństwo, są to poglądy pogańskie odwołujące się do idei które widziały w cielesności same zagrożenia. Wydaje mi się, że swoje nauki ksiądz powinien zreflektować i sięgnąć np. do publikacji Karola Wojtyły „Miłość i odpowiedzialność”.

    • sowa pisze:

      Autor tego „komentarza” kipi tak bardzo piekielnym jadem i wściekłością, że
      przypisuje Księdzu to, czego absolutnie nie napisał. Jeśli Ksiądz pochwalił
      niektóre dawne małżeństwa za tak wielkie umiłowanie czystości, to uczynił to
      po to, by na ich tle ukazało się pełniej bagno nieczystości, w którym toną
      dzisiaj ludzie – zarówno małżeństwa, jak i inne pary współżyjące ze sobą. I
      tylko tyle! Wcale nie insynuował, że współżycie seksualne małżeństw jest
      „grzeszne”, jeśli tylko nie odbiega od natury i planów Stwórcy, chociaż
      nawet wtedy nie powinno stawać się „bożkiem”.

  3. Wiosna Kościoła pisze:

    Z szacunkiem dla pytającego: czy to jest pytanie czy atak na ks. Adama, bo jeśli atak to bardzo prymitywny i żenujący. Nie znajomość Nauki Kościoła oraz duchowości nie usprawiedliwia takiego zachowania.

    1. Z punku widzenia duchowości, chociażby Świętej Rodziny, to „białe małżeństwo”, jest pierwszym wzorem czystości. Święty Paweł ceni sobie bardziej dziewictwo niż stan małżeński.

    2. Są sytuacje, w których Kościół wręcz zaleca „białe małżeństwa”. Proszę zapoznać się z tekstem adhortacji apostolskiej Jana Pawła II „Familiaris consortio”. Zobowiązuję ona Kościół do pasterskiej troski wobec „wszystkich rodzin, a szczególnie wobec tych, które znajdują się w sytuacjach trudnych czy nieprawidłowych.”(FC. 65) Obszernie na temat związków niesakramentalnych i ich miejsca w Kościele papież wypowiada się w pkt. 82 – 84 FC: ”Coraz więcej jest takich przypadków, że katolicy ze względów ideologicznych lub praktycznych wolą zawrzeć tylko ślub cywilny, odrzucając lub przynajmniej odkładając ślub kościelny. Sytuacji tych ludzi nie można stawiać na równi z tymi, którzy współżyją bez żadnego związku, tu bowiem istnieje przynajmniej jakieś zobowiązanie do określonej i prawdopodobnie trwałej sytuacji życiowej […] Chociaż osoby te trzeba traktować z wielką miłością i zainteresować je życiem wspólnot kościelnych, to jednak, niestety, pasterze Kościoła nie mogą ich dopuścić do sakramentów. […]Kościół ustanowiony dla doprowadzenia wszystkich ludzi, a zwłaszcza ochrzczonych, do zbawienia, nie może pozostawić swemu losowi tych, którzy – już połączeni sakramentalną więzią małżeńską – próbowali zawrzeć nowe małżeństwo. Będzie też niestrudzenie podejmował wysiłki, by oddać im do dyspozycji posiadane przez siebie środki zbawienia.
    Niech wiedzą duszpasterze, że dla miłości prawdy mają obowiązek właściwego rozeznania sytuacji. Zachodzi bowiem różnica pomiędzy tymi, którzy szczerze usiłowali ocalić pierwsze małżeństwo i zostali całkiem niesprawiedliwie porzuceni, a tymi, którzy z własnej, ciężkiej winy zniszczyli ważne kanonicznie małżeństwo. Są wreszcie tacy, którzy zawarli nowy związek ze względu na wychowanie dzieci, często w sumieniu subiektywnie pewni, że poprzednie małżeństwo, zniszczone w sposób nieodwracalny, nigdy nie było ważne.

    Razem z Synodem wzywam gorąco pasterzy i całą wspólnotę wiernych do okazania pomocy rozwiedzionym, do podejmowania z troskliwą miłością starań o to, by nie czuli się oni odłączeni od Kościoła, skoro mogą, owszem, jako ochrzczeni, powinni uczestniczyć w jego życiu. Niech będą zachęcani do słuchania Słowa Bożego, do uczęszczania na Mszę świętą, do wytrwania w modlitwie, do pomnażania dzieł miłości oraz inicjatyw wspólnoty na rzecz sprawiedliwości, do wychowywania dzieci w wierze chrześcijańskiej, do pielęgnowania ducha i czynów pokutnych, ażeby w ten sposób z dnia na dzień wypraszali sobie u Boga łaskę. Niech Kościół modli się za nich, niech im dodaje odwagi, niech okaże się miłosierną matką, podtrzymując ich w wierze i nadziei.

    Kościół jednak na nowo potwierdza swoją praktykę, opartą na Piśmie Świętym, niedopuszczania do komunii eucharystycznej rozwiedzionych, którzy zawarli ponowny związek małżeński. […]Pojednanie w sakramencie pokuty, które otworzyłoby drogę do komunii eucharystycznej, może być dostępne jedynie dla tych, którzy żałując, że naruszyli znak Przymierza i wierności Chrystusowi, są szczerze gotowi na taką formę życia, która nie stoi w sprzeczności z nierozerwalnością małżeństwa. Oznacza to konkretnie, że gdy mężczyzna i kobieta, którzy dla ważnych powodów — jak na przykład wychowanie dzieci — nie mogąc uczynić zadość obowiązkowi rozstania się, „postanawiają żyć w pełnej wstrzemięźliwości, czyli powstrzymywać się od aktów, które przysługują jedynie małżonkom” […] Postępując w ten sposób, Kościół wyznaje swoją wierność Chrystusowi i Jego prawdzie; jednocześnie kieruje się uczuciem macierzyńskim wobec swoich dzieci, zwłaszcza tych, które zostały opuszczone bez ich winy przez prawowitego współmałżonka.

    3. Oczywiście, że pierwszą powinnością (oprócz wzajemnej miłości) małżonków jest przekazanie życia.

    A jakie jest zdanie Pytającego odnośnie stosowania środków antykoncepcyjnych? Zanim się oskarży radzę zapoznać się z Dokumentami Kościelnymi, a nie tylko wyrywkowym i odnoszącym się do jednej sytuacji, interpretowaniem.

    Z pozdrowieniem

    WK

    • nietypowy pisze:

      Kiedyś Wiosna Kościoła tłumaczył, że jest Kościół i kościół, trzeba zgodzić się z faktem, że są Katolicy i katolicy

    • Agent Stirlitz pisze:

      Na początku napiszę że to nie jest żaden atak, tylko moje przemyślenie do tej dyskusji -żeby nie dostać bana. Zgadza się Wiosno Kościoła ale przecież nie wszyscy żyjemy w związkach niesakramentalnych których tyczy się długi cytat z adhortacji powyżej. Czy może się mylę? Jak wyjaśnił/a byś fakt że właśnie tzw. „białe małżeństwo” czyli związek nie skonsumowany lub nie posiadający dzieci jest podstawowym warunkiem unieważnienia związku małżeńskiego przez Kościół? Tzw. „rozwód kościelny” w tym przypadku dostaje się bez problemu (problemem możne być jedynie czas oczekiwania) ;)Paradoks. Dla czego więc z jednej strony Kościół jak uważasz miałby preferować tzw. białe małżeństwa z drugiej umożliwiać szybkie rozwiązanie takiego związku obecnie?
      Pozdrawiam

    • Basia565 pisze:

      ZGADZAM SIĘ Z TYM W ZUPEŁNOŚCI!

  4. Agent Stirlitz pisze:

    Coś mi się zdaję że na odpowiedź Wiosny Kościoła będę czekać do zimy (albo do następnej wiosny).
    Ale do rzeczy skoro jest to kącik porad duchowych, a problemem tu zasygnalizowanym przez księdza Adama jest nieczystość, to ja dodam tyle od siebie że najważniejsza w tej walce jest SZCZERA spowiedź. Ktoś może powie -głupota. Co może mi dać to że będę pluć księdzu do ucha o moich intymnych sprawach. Otóż może i to dużo. Mało kto wie że spowiedź SZCZERA podkreślam słowo szczera, to sakrament również uzdrowienia. Tak że jeśli ktoś ma z tym problem proszę się nie krępować „scisniać” ;)) tylko do spowiedzi. Myślę że podobnie jest z innymi nałogami. Wszystko da się pokonać z pomocą Bożą, bez Boga nawet najlepsze psychologi i psychoanalityki Ci nie pomogą.
    Szczęść Wam Boże

  5. Agnieszka pisze:

    Czystość jest najważniejsza!!!!!!!!!!! Dziś wielu młodych jest opętanych przez różne odmiany nieczystości – to jest największe pole ataku diabła. Młody człowiek jest bombardowany ze wszystkich stron. Jedynie różaniec, spowiedź, Eucharystia. Tylko tak można zachować swoje życie w czystości. Wiem, że kiedy dbasz o zachowanie czystości we własnym życiu i promujesz ją wszędzie, gdzie jesteś będziesz w nienawiści u diabła. Piszę to, bo sama doświadczyłam jego ataku, ale Boża interwencja i opieka Maryi ustrzegła mnie od śmierci. Diabeł nie może tolerować życia w czystości i codziennej Eucharystii. Jeśli ktoś zdaje sobie sprawę, jak jest to ważne niech przyjmuje Najświętszy Sakrament nawet codziennie w imieniu tych, którzy sami tego nie mogą już zrobić i modlitwa w ich intencji – koronka do Miłosierdzia Bożego. Polecam. Pamięć o Bogu, trwanie w Nim poprzez sakramenty, korzystanie z sakramentaliów, szkaplerz, czystość i miłosierdzie względem bliźniego – nie ma wtedy strachu przed śmiercią, nie ma strachu na Sądzie Bożym. Wiem, co mówię. Kiedyś świadczyłam o tym na facebooku i zaczęły się umieszczania na mojej osi linków o podejrzanej tematyce, dziwne e-maile. Tak działa diabeł, próbuje przestraszyć, siać wątpliwości, wzbudzać wyrzuty sumienia, a jak nie potrafi w ten sposób, to zaczepia poprzez ludzi wprost lub poprzez inne dziwne sytuacje, np.: potrąca Ciebie samochód itp. To tylko znak jak wielka jest siła życia w czystości i tylko trzymając za rękę Niepokalaną możesz iść bezpiecznie. Pozdrawiam wszystkich, którzy żyją w czystości i życzę Wam wytrwania w dobrym. Agnieszka

  6. Agnieszka pisze:

    Poza tym czystość należy również rozumieć jako czystość intencji. Każdy czyn nawet pozornie mały jeśli wypływa z czystych intencji jest dobry. To bardzo ważne – wszystko, co jest naznaczone egoizmem i próbą wyróżnienia się wśród innych, choćby samo w sobie nie było złe, staje się złem i służy złu. Czystość intencji jest dziś tak ważna w relacjach międzyludzkich. Jest bardzo ważna, ponieważ miłość własna przyćmiewa prawdziwą miłość bliźniego. W ten sposób rodzi się zamiast adoracji Boga Żywego adoracja siebie samego, pielęgnowanie własnego „ja”. Za czystą intencję człowiek otrzymuję zapłatę w postaci niezrozumienia i problemów, ale to właściwie potwierdzenie, że robisz dobrze.

  7. karolink pisze:

    Od lat nie chodzę do Kościoła i nie uczestniczę w życiu Kościoła, zastanawiam się nad powrotem, w ogóle nad moimi przekonaniami itp. Muszę powiedzieć, że generalnie wypowiedzi jakie np. udzieliła Agnieszka, ludzie Kościoła zniechęcają mnie do tego.W tych słowach czuję wydźwięk nerwowości, przymusu, przekonania „że wszyscy ludzie powinni robić tacy jak ja bo inaczej nie zostaną zbawieni”.
    Ostatnio też zastanawiam się nad piekłem i szatanem, nawet w Kościele katolickim jest duża dysharmonia w pojęciu tego tego kim jest szatan i czym jest piekło. Z jednej strony czytam (z katolickich źródeł), że szatan jest to realna osoba, a piekło realne miejsce , z drugiej , że to tylko znaczenie metaforyczne, jeszcze gdzie indziej czytam, że prawda leży pośrodku. Jan Paweł II głosił, że piekło jest jedynie niezbyt mądrym rodzajem wyboru na jaki decydują się ludzie,jest cierpieniem, frustracją i pustką życia bez Boga. Papież Benedykt XVI straszył realnością piekła i szatana. Myślę, że każda osoba ma swoją własną prawdę o Bogu, szatanie, piekle,świecie i kościele, nie będzie dwóch osób, które dokładnie tak samo pojmować będą to co im się przedstawia w Biblii, w Kościele, mogą się zgadzać na jakąś ogólną formę, ale patrząc szerzej, przyglądając się ich myślom, będą one rozbieżne.
    „Kochaj bliźniego swego jak siebie samego” to zdanie zawsze ma dla mnie duży wydźwięk i każe mi się zastanawiać nad znaczeniem tych słów, że trzeba bardzo siebie kochać, aby kochać i innych i ich rozumieć. Oczywiście nie chodzi o zamknięcie się w miłości do siebie, pójście w samozachwyt, ale na swoim przykładzie wiem jak bardzo ważne jest, aby zaczynać od siebie. W przeszłości uważałam się za bardzo wierzącą osobę, zachowywałam czystość, chodziłam do kościoła itp. ale nie kochałam ani siebie ani innych ludzi. Tak naprawdę nienawidziłam siebie, a do innych czułam wstręt. To dziwne, ale w tej nienawiści do siebie jednocześnie wywyższałam siebie spośród innych. Teraz po latach terapii i pogodzenia się z sobą, stania się normalną kobietą, bez zamazywania prawdy o tym, że mam potrzeby seksualne i chciałabym je zaspokajać, rozumiem innych. Rozumiem czemu jest tyle pornografii w internecie, nie mówię, że to jest ok, bo wielokrotnie nie, przekracza się np granice wieku, smaku itp, ale rozumiem dlaczego ludzie tego szukają, co nimi kieruje, nie czuję się od nich lepsza. To taki paradoks prawda? kiedy nienawidziłam siebie tak naprawdę w sobie wywyższałam siebie spośród innych, kiedy jestem już bardziej ze sobą pogodzona, nie czuję się nikim wyjątkowym, mam większe zrozumienie i dozę życzliwości dla bliźniego.

    Chyba nie wrócę do Kościoła, sama będę szukać Boga w świecie, w sobie w ludziach obok.
    A jeżeli chodzi o seksualność, zachowywanie czystości itp. to myślę, że każdy musi przez to przejść sam i poznać sam.Trzeba przez to przejść, tzn. przez różne etapy i wybrać, zastanowić się.Ja to odkryłam bardzo późno i jeszcze nie dokonałam wyboru. Myślę, że masturbacja jest zła wtedy kiedy jest przymusem, kiedy coś zabiera, kiedy jest ucieczką, kiedy zabiera za dużo czasu, zarazem w takim rozumieniu jest nie tylko grzechem, ale i chorobą. Teraz tak bardzo jak ohydni wydawali mi się ludzie, którzy się masturbują, szukają zaspokojenia seksualnego dopóki nie przekracza ono pewnych zdrowych granic ogólnospołecznych, tak ohydna wydaje mi się niechęć, potępianie tych ludzi, generalnie ludzi.

    Jest wiele pomniejszych, nieosobistych kwestii z którymi każdy w swoim życiu prędzej czy później musi się zmierzyć. Ja np. mierzę się ostatnio z pytaniem o pedofilię księży, dlatego, że ostatnio mówi się o tym w telewizji, a sama w dzieciństwie byłam wykorzystywana przez ojca i wiem jaka to krzywda.
    Zastanawiam się wtedy, czy to czasem takie wymuszone „zachowywanie czystości” w celibacie nie doprowadziło tych księży do tego co zrobili ? Nie mówię żeby uchylić celibat, ale jeżeli taki ksiądz mógłby spokojnie zrezygnować z posługi i rozładować się w normalny, zdrowy sposób, nie posunąłby się do wykorzystania dziecka, no ale musiałby się zmierzyć z dużą nieprzychylnością ludzi, nie ważne że potem i tak stało się gorzej, pewnie wiele takich sytuacji nigdy nie wyjdzie na jaw.
    Generalnie w Kościele ceniłabym sobie dużą dozę akceptacji i umiarkowanego spokoju, nie wytykania karzącą ręką na innych, myślę że trudno byłoby mi to dziś tam znaleźć.

    • Anna pisze:

      Karolink – do dzieła po kolei.
      Nie jest tak, że „wszyscy ludzie powinni robić tak jak ja bo inaczej nie zostaną zbawieni” – nie nam, wierzącym, oceniać. To uczyni Jezus i każdy z nas w chwili śmierci.
      Dla osoby, która uważa się za wierzącą, jedyną drogą do zbawienia jest Jezus i to Jego mamy naśladować.
      Zdaję sobie sprawę, że pewna zachowania w Kościele – czy to osób duchownych czy świeckich – mogą zniechęcać. Nie patrz na to, tylko na Jezusa. Wiem, że to nie jest łatwe, ale możliwe 🙂 Pomódl się za takie osoby – to już pierwszy uczynek miłosierdzia – i nie muszą to być wyszukane modlitwy.
      „Wejdź do swojej izdebki” i zwyczajnie mów do Jezusa – boli mnie to i to, nie rozumiem tego i tego, pomóż mi, nie zostawiaj mnie samej, daj łaskę zrozumienia i pokory (to ogromna łaska, której zaczyn otrzymuje każdy z nas na chrzcie).
      Bóg nie zawsze działa w sposób spektakularny, jak byśmy tego oczekiwali, ale pewny i skuteczny – otwórz się na Niego i daj mu działać. Boisz się? Powiedz Mu to!
      Piekło? Bóg dał niektórym świętym łaskę wizji lub „odwiedzenia” piekła – poszukaj w internecie, jest sporo lektur na ten temat. Sądzę, że nie jest tak ważne, czy piekło to stan czy miejsce (dusza ludzka oraz wszelkie stworzenia duchowe nie należą do świata materii). Ale czy nie jest już udręką fakt tęsknoty, bezsilności czy poczucia beznadziei i jednocześnie nieugaszonej niczym złości i nienawiści? Rozumując w czysto ludzkich kategoriach trudno pojąć, dlaczego Bóg, o którym mówi się, że jest dobry, miłosierny, potępia dusze. Z pism świętych Kościoła wywnioskować można, że to my sami – widząc swe grzechy, odstępstwa, w ostatniej chwili buntujemy się i wybieramy wieczną banicję. Bóg dał swym stworzeniom (aniołom i człowiekowi) wolną wolę i wybór. Nawet upadłym aniołom pozwolił na bunt, choć mógł zwyczajnie je unicestwić i było by „po sprawie”. Oczywiście, że Bóg mógłby „przymusić” nas do kochania i słuchania Go, ale czy byłaby to wolność? Nie, bylibyśmy niczym marionetki w bożym teatrzyku, a tego Bóg nie chce.
      Słusznie mówi Jezus – „jeśli nie staniecie się jak dzieci, nie wejdziecie do Królestwa Niebieskiego”. Bo my jesteśmy jak dzieci (tylko tak trudno się nam do tego przyznać, nawet we własnym sumieniu) – Bóg w przykazaniach, niczym ziemski rodzic, mówi nam „Nie rób tego czy tamtego, bo zrobisz sobie krzywdę”, a my jak małe dzieci, robimy swoje, no czasem też dostajemy klapsa 😉
      Czy diabeł jest realny – jestem całkowicie pewna, że tak. To nie alegoria czy koncepcja dualistyczna (skoro jest dobro, to musi być i zło). Sukcesem złego jest to, że dziś w większości się o nim nie mówi i nie wierzy w jego istnienie, dzięki czemu może swobodnie działać. Czy złodziej, który okrada, trąbi o tym wszem i wobec? Nie, działa cicho i sprawnie, a poszkodowany „budzi” się już po fakcie. Ale jest Jezus i Maryja, do których zawsze można wrócić. Oni nie potępiają i nie wytykają palcem.
      Kwestie czystości – Bóg stworzył nas jako istoty seksualne i nie ma w tym nic złego 🙂
      Złe jest nasze podejście – nie tylko w tej materii zresztą – „ja”, „ja chcę”, „ja mam potrzeby”, etc – a to już grzech pychy, który tak na dobrą sprawę jest źródłem.
      Należy też wyraźnie rozgraniczyć pojęcie miłości od pożądania. O ile miłość ( w ujęciu zmysłowym) implikuje pożądanie, to pożądanie nie zawsze jest przejawem miłości.
      „Chcę się przespać z tym czy z tą, bo mam ochotę, bo mnie pociąga” – to do mnie nie przemawia. Nawet zwierzęta tak nie robią 😉
      Pamiętaj też, że Szatan zwiększa swoje ataki względem osób wierzących oraz Kościoła (stąd też tyle ostatnio „skandali” medialnych) i walczy, żeby jak największą liczbę osób od wiary. Zobacz, sama na początku piszesz, że się wahasz – i paskud zrobi wszystko, żeby to wykorzystać i Cię odciągnąć od Jezusa.
      Poza tym, Szata to doskonały psycholog i strateg – zawsze uderza w słaby punkt człowieka.
      Nie zapominaj, że Kościół jest triumfujący – czyli całe zastępy dusz, które już oglądają już oblicze Boga, pokutujący – czyli dusze, które w czyśćcu „douczają się” miłosierdzia i miłości – oraz pielgrzymujący (walczący) – czyli ludzie żyjący. Kościół ziemski to ludzie – niedoskonali – a Jezus uczy nas, żeby się od siebie nie odwracać.
      Często mówi się „no tak, ale ksiądz czy zakonnica mają dawać przykład innym”. W pewnym stopniu tak ze względu na wybraną ścieżkę oraz pełnioną posługę. Jednak każdy z nas ma wzór do naśladowania – Jezusa. Święci i święte boże są przykładem do naśladowania, bo pokazują, jak iść za Jezusem.
      Dlaczego to wszystko takie trudne – bo bardzo w sumie proste, a oparte na miłości, ale rozumianej w kategoriach boskich, a nie ludzkich.
      Czy jeśli kogoś naprawdę kocham, to będę chciała go skrzywdzić? Gdybyśmy wszyscy
      To, co dzieje się obecnie na świecie i w samym Kościele, jest ostatnim bojem. Jezus wystawia nas wszystkich na próbę, którą możemy przejść pomyślnie z pomocą całego Dworu Niebieskiego.
      Wyobraź sobie taką sytuację. Masz przyjaciela, w którego rodzinie są pijacy, złodzieje, etc. Ale jest też dobra, choć nieco zwariowana, babcia, sympatyczna ciotka, pracowity i uczciwy wujek. Czy z powodu tych nieprawych osób i dlatego, że inni mówią źle o rodzinie Twojego przyjaciela lub nawet o nim samym, odwrócisz się od niego?
      Jezus nigdy nie porzuca swych przyjaciół, choć to nie znaczy, że życie zawsze jest usłane przysłowiowymi różami i przyjemnościami 🙂
      Polecam Cię Jezusowi i Matce Przenajświętszej.

      • Anna pisze:

        I jeszcze myśl ojca Pio na dzisiaj:
        „Walcz, córko, jak dzielny żołnierz, jeżeli przynagla cię pragnienie otrzymania nagrody mężnych dusz (Epist. 111, s. 405)” 😉

  8. Monika pisze:

    Czytam i czytam i…rozbolała mnie głowa.
    Nie sposób nie odnieść się do tego krytycznie.
    Piszesz: „Myślę, że masturbacja jest zła wtedy kiedy jest przymusem, kiedy coś zabiera, kiedy jest ucieczką, kiedy zabiera za dużo czasu, zarazem w takim rozumieniu jest nie tylko grzechem, ale i chorobą.”
    Przecież to kompletna bzdura. Jest jeszcze gorzej, jeśli nie jest przymusem i z własnej, nieprzymuszonej woli grzeszymy – sprzeciwiamy się Miłości Ojca Niebieskiego.

    Nic nie daje takiego bezpieczeństwa i szczęścia jak życie w Kościele. Jeśli ktoś tego raz doświadczy, to już nigdy nie będzie chciał żyć poza Kościołem, z dala od Niego a jeśli przez grzech oddali się, to będzie chciał wciąż powracać, nawracać się, wciąż od nowa rzucać się w ramiona Ojca.,
    Czujemy to trochę tak jakby każdy nowy dzień był zarazem pierwszym i ostatnim. Potrzeba odrobinę dobrej woli i posłuszeństwa – także Kapłanom (choć dla niektórych to problem a nawet nie do przyjęcia).
    Miłość prawdziwą odnajdziemy tylko Tam – w Kościele. Wiele osób czuje, że tak jest ale odrzuca tę Miłość, bo wydaje się Ona za trudna, lub niedostępna dla nich a najczęściej mają po prostu wypaczony Jej obraz., tak jak mają wypaczony obraz Kim jest Pan Bóg. zapewne dlatego, że nie mieli z Bogiem bezpośrednich relacji, nie nawiązali ich jeszcze, nie doświadczyli Go OSOBIŚCIE, bali się otworzyć przed Nim Serce. Czasem człowiek musi upaść na samo dno, żeby to zrobić.
    W ten sposób udaje się nawet alkoholikom rzucić ten nałóg.

    Jeśli żyjemy, jeśli kochamy, jeśli cierpimy to będąc w Kościele wiemy dla Kogo,i po co a będąc poza Kościołem to już tego nie wiemy w imię czego żyjemy.

    Jezus jest Panem i Któż jak Bóg!

    • Monika pisze:

      Ojciec John Bashobora mówił na stadionie: „Bądźmy czyści jak Jezus jest czysty. Wówczas będziemy córkami/synami Boga”.- i tego się trzymajmy.

    • leszek pisze:

      AMEN. Zdaję sobie sprawę, że mój komentarz jest nieaktualny, ale sens sprawy nie stracił na aktualności. Jeśli ktokolwiek będzie czytał artykuł z komentarzami, to chcę potwierdzić na podstawie własnych doświadczeń prawdę o niszczycielskim działaniu demona nieczystości i drugą prawdę, że tyko trwanie w wierze i wspólnocie Kościoła jest ratunkiem i jedyną drogą wyjścia z bagna masturbacji, pornografii i innych grzechów nieczystych. Teraz kiedy należę do Jezusa Chrystusa, ofiarowany przez ręce Maryi Niepokalanej żyję nowym życiem i kwestie zachowania w czystości nie są żadnym problemem. Nie odczuwam potrzeb seksualnych, żyję w samotności z wyboru, a udręki pochodzące z szatańskich ataków oddaję Maryi w ofierze w intencjach zgodnych z wolą Matki Bożej. To Maryja dźwignęła mnie z upadku i Jej oddaję cześć, a przez Nią uwielbienie Bogu w Trójcy Świętej Jedynemu. Dziękuję za wskazówki do przemiany, które odnalazłem dzięki łasce Bożej na tym portalu. Dziękuję i polecam Bogu wszystkich zaangażowanych w prowadzenie tego dzieła.
      Chwała na wysokości Bogu, a na ziemi pokój ludziom dobrej woli…
      Ave Maria!

  9. karolink pisze:

    To co pisze Anna rozumiem, przyjmuję do siebie, mimo to wybieram życie poza kościołem z różnych względów.
    To co pisze Monika jest dla mnie zupełnie wypaczone, zorientowane tylko na swoje własne spojrzenie, wręcz nietolerancyjne w odniesieniu do innych religii i do ateistów. Pisane z zamkniętego, niedostępnego kręgu jakiś uszczęśliwionych wizją życia po śmierci ludzi, którzy uznają się za oświeconych.
    Po pierwsze nie uważam, aby masturbacja jako taka była grzechem, jeżeli nie przesłania całego życia i nie jest jakimś nawykiem stąd to co wcześniej napisałam nie jest dla mnie kompletną bzdurą. Ba znam ludzi, którzy nie mają jakiś oporów przed samo zaspokajaniem się seksualnie i nie stają się z tego powodu diabłami wcielonymi, są normalnymi, usatysfakcjonowanymi ze swojego życia ludźmi, więcej często angażującymi się w pomoc innym np. samotnym matkom, rodzinom z przemocą. Są ludźmi wierzącymi lub też nie, aczkolwiek muszę przyznać, że teraz mam więcej do czynienia z ludźmi niewierzącymi.
    Po drugie denerwuje mnie to odwoływanie się do Ojca tzn. przyjmowanie Boga tak bardzo osobowo, czy mówiąc o Bogu w kościele katolickim trzeba ciągle używać tego typu skojarzenia, ja wolę wyobrażać sobie Boga jako jakąś siłę duchową, a Jezusa za ucieleśnienie tej siły, która ogarnia cały świat. Przepraszam, ale po prostu jak słyszę słowo „ojciec” ciarki przechodzą mi po plecach.
    Byłam otwarta na Kościół i Boga, pościłam, modliłam się, odmawiałam różaniec i koronki, nie mówię, że to nie miało znaczenia, tzn. wierzę jakoś w siłę modlitwy, jest dla mnie niepodważalna, sama mam doświadczenia z tym związane, ale to nie jest tak, że gdy upadniesz na samo dno to siła miłości Bożej Cię uratuje, może Ci pomóc, ale to Ty musisz dokonać wyboru i się podnieść i podnoszenie się nie jest jakimś pięknym romantycznym wydarzeniem, jest bardzo samotnym, ciężkim procesem, w którym krok po kroku trzeba działać samemu, zupełnie samemu bez odwracania się na to, że ktoś być może z góry przyjdzie z pomocą lub sprowadzi kogoś kto pomoże. Nie życzę nikomu bycia na dnie, takim pełnowymiarowym, albo prawie pełnowymiarowym dnie, wiara wtedy nie pomaga, może nawet przeszkadzać. Nie chodzi o to, żeby nie wierzyć, ale chodzi o to, żeby w podnoszeniu się na tej wierze się nie opierać, w znaczeniu że coś się „wymodli”, że ktoś przy nas cały czas jest i on nam pomoże, nie po prostu trzeba krok po kroku to przejść samodzielnie. Ja przez to przeszłam i z perspektywy nie sądzę, że tego wszystkiego dokonałam sama, że tak się ładnie wywinęłam, nie, wręcz przeciwnie, podejrzewam, że to siła Boża, Jezus, Jan Paweł II pomogli mi to przejść, wskazali mi drogę, chodzi mi tylko o to że w momencie wychodzenia to wygląda inaczej, choć pewnie nie dla każdego. Miałabym tylko dużo dozy ostrożności w stosunku do alkoholika, czy schizofrenika i ludzi głównie z problemami natury duchowej i psychicznej, którzy twierdzą, że zostali w ten sposób uleczeni, nawet jeżeli ludzie wokół w to wierzą i mogą poświadczyć o takiej zmianie. To bardzo trudny temat, bo nie podważam z kolei tego, że faktycznie wiara może leczyć i że siła Boża nie spłynęła na kogoś i go uleczyła, ale byłabym jak najbardziej ostrożna w tym względzie, przeszłam to z moim ojcem, który nagle przestał być alkoholikiem, ale w duszy pozostał nim do końca życia tzn. nadal jest ( nie życzę mu śmierci), więcej na zewnątrz zupełnie się zmienił, ale wewnętrznie stał się potworem choć on sam nie ma o tym pojęcia.

  10. Monika pisze:

    Karolink, tu jest odpowiedź dla Ciebie. jeśli chcesz ją przyjąć sercem.
    Posłuchaj, zwłaszcza od minuty 17:52 do 24:25. Dla mnie to też cenna odpowiedź.
    Ze swojej strony ja mogę się tylko modlić za Ciebie ale i tak wszystko zależy od Boga. Niech Pan Bóg Cię błogosławi i dotknie Cię swoją Łaską. Odkryj w sobie pragnienie Boga, bądź otwarta na Boga i nie lękaj się.

    • Monika pisze:

      Tu jest ten link:

      • Bozena pisze:

        Niestety link nie dziala ….z Panem Bogiem ….Bozena

      • Monika pisze:

        Niestety wiele wartościowych i najwartościowszych filmów, choćby te ze wspaniałych rekolekcji zniknęło z internetu. Widocznie tak już teraz jest, że rzeczy najcenniejsze znikają, by nie było do nich dostępu dla wszystkich. Zauważyłam to już dawno. Tu przykład: Rewelacyjne rekolekcje Ojca Witko – Uzdrowieniowe Międzypokoleniowe oraz Błogosławieństwo i przekleństwo – zniknęły.
        Nie można do nich powrócić a przynajmniej nie za darmo.
        Można sprawdzić:


        Za darmo już nie ma. Można zamówić ale trzeba płacić. Nie wiem kto może sobie na to pozwolić? – chyba jak ktoś ma pracę, to uciuła – taka prawda.
        Cena: 79,50 na stronie:
        http://kmt.pl/pozycja.asp?ksid=36189
        Jezus jest Panem!

  11. Minnie12 pisze:

    ja też mam wątpliwości. Nie chce mówić że mam coś do kościoła, bo nie mam, chodzę i sobie chwalę, ale… tutaj ksiądz piszę, że w średniowieczu to wszyscy byli tacy religijni, a tak naprawdę to wtedy to dopiero było!!! nawet papieże mieli dzieci – nie do pomyslenia dzisiaj! Jeśli wtedy kobiety wydawane za mąż były dziewicami to tylko dlatego, że miały 15 lat albo i mniej, a potem zdradzały bardzo często, albo wiecznie były w ciąży i umierały podczas któregoś z kolei porodu. Księża mówili coś po łacinie i mało kogo to obchodziło, duchowieństwo gromadziło bogactwa, dodam że chrystianizacja następowała powoli i pełno było pogańskich plemion!!! Jak można podawać świat średniowieczny za wzór??? Teraz tyle osób uprawia seks przedmałżeński, ma mnóstwo partnerów ale tak było zawsze. A teraz nawet jest lepiej, mówią, że jest źle, ale tak naprawdę kościół katolicki ma wpływ na wielu młodych ludzi i wydaje mi się, że przez wieki dopiero to sie ugruntowało. Więc zamiast z obrzydzeniem patrzyć na dzisiejszy świat, który jest zły trzeba dostrzec, że o ironio dawny był jeszcze gorszy. Sama byłam pewna, że jest na odwrót niż mówię, ale zainteresowałam się tamtymi czasami i wyszło na niekorzyść dla nich, a nie dla nas. A tak z innej beczki to świat się zmienił, teraz ludzie kończą studia mając 24 lata, rodzice są biedni, nie ma jak wkroczyć w przyszłość, a popędy są. Dawniej 15 letnie i młodsze dziewczęta musiały realizować popędy których byc może jeszcze nie miały, a teraz 25 letni wierzący człowiek musi się męczyć ze swoimi popędami. Idzie do pracy, nie ma nic, kiedy zarobi na utrzymanie siebie i dziecka- po kilku latach, więc kiedy ten sfrustrowany człowiek ma zacząć uprawiać seks – po trzydziestce. Moi pradziadkowie, dziadkowie otrzymywali od swoich rodziców po ślubie domy, gospodarstwa, bydło i mogli się rozmnażać 😉 a cóż, nawet moi rodzice dostali mieszkanie. A co ja dostanę – nic! żadnego mieszkania, żadnej krowy, ani jednego kurczęcia! świat zubożał, jedni są bogaczami inni biedakami. Jak pójdę do pracy to za 30 lat zarobie na mieszkanie, a zamiast o dzieciach i mężu będę myśleć o tym, żeby rodzicom rachunki zapłacić. Nieszczęsne życie, ale prawdziwe. Celibat sie wydłuża z 15 do 30 lat, a jeszcze mam tak wryte w umysł, że kontakty z męzczyznami są pfe, że watpię czy kiedykolwiek kogoś znajdę, chyba najpierw psychologa. Za duża ta nagonka na to wszystko, pożądanie powinno być naturalne, a nie tak jak jest wstrętne i obrzydliwe!!!

  12. Agnieszka pisze:

    Przeczytałam post Karolink i sądzę, że nie przypadkiem pojawił się w moje urodziny. Przeczytałam dzisiaj i odpowiadam najszczerzej jak potrafię. Nie uważam się za kogoś lepszego od Ciebie ani od nikogo innego. Dostrzegam w sobie słabość, ale również dostrzegam i coraz bardziej cieszę się z łaski jaką Pan Bóg mnie obdarzył. Mogłam doświadczyć czegoś wyjątkowego. Tym czymś jest wybór tego, co jest trudne do osiągnięcia. W mojej wypowiedzi, którą zamieściłam na tym portalu oddałam całą radość jaką czułam w związku z interwencją Bożą w moim życiu, nie przypominam sobie, żeby była wówczas we mnie jakakolwiek nerwowość i w chwili kiedy to piszę również jej nie odczuwam. Nie widzę potrzeby, żeby kogokolwiek o tym przekonywać. Bywają chwile kiedy, tak jak każdemu człowiekowi jest mi ciężko, ale wspomnienie tamtej łaski – interwencji Maryi i Miłosierdzia Bożego dotąd są dla mnie wsparciem i otuchą. W chwili wypadku odczułam zarówno osobowe zło jak również pokój, nadzwyczajny pokój, który przechodzi wszelkie ludzkie odczucie, nie ma w sobie nic z pustych emocji, jakie doświadczamy na co dzień. Wiem, że Maryja była wówczas przy mnie. To Ona mnie uratowała, dlaczego nie wiem. Wiem, że to była Ona – Matka mojego Pana, któremu pragnę służyć na sposób i drodze jaką dla mnie Sam Jej Syn przeznaczył i wiem, że nie żadna psychologia to uczyniła tylko Najwyższy Kapłan i dlatego modlę się za kapłanów, bo dzięki ich służbie mogę odnajdywać w sobie siły do niesienia Krzyża Mojego Życia. O mój Jezu proszę Cię za Kościół cały i nie przestanę prosić Cię byś błogosławił moim Braciom Kapłanom. A Ciebie Karolink, kimkolwiek jesteś polecam w modlitwie i życzę Ci powrotu do Kościoła, bo poza Nim nie ma zbawienia. Pozdrawiam serdecznie. Agnieszka Z.

  13. Agnieszka pisze:

    Jeszcze raz pragnę z całym naciskiem potwierdzić – czystość jest bardzo ważna i cenna w oczach Boga i Najświętszej Maryi zawsze Dziewicy. Celibat w przypadku mężczyzn i dziewictwo w przypadku kobiet od początku Chrześcijaństwa było traktowane jako wyjątkowa łaska i zadanie. Pięknym jest powołanie do życia w małżeństwie, ale przed nim jest życie w narzeczeństwie. Dobrze przeżywane prowadzi do prawdziwej radości i daru siebie dla drugiego człowieka. Życie w samotności nie jest łatwe, ale jest możliwe!!!! Trzeba o tę łaskę prosić i za nią dziękować. Nic nie zawdzięczam sobie, wszystko zawdzięczam Bogu. Od Niego uczę się codziennie bardziej kochać siebie, drugiego człowieka i Pana Boga. Jak widać – mój wpis nie jest teologicznym wykładem, bo i takim nie mam zamiaru go uczynić. Jest świadectwem kobiety, która nie zdawała sobie sprawy przez wiele lat z łaski uprzedzającej. Dziś wiele moich koleżanek żyję w drugim lub kolejnym związku, a pustka i rozpacz pcha je w kolejne kłopoty. Na pewno na moment czują się dobrze. Na chwilę zapominają o kłopotach. Wydaje im się, że wszystko jest ok. Może i tak jest w ich mniemaniu. Ja cieszę się z mojego szczęścia, które odkrywam z każdym dniem i nie zamieniłabym tego na żadną minutę ich życia. Gdzie skarb Twój, tam i serce Twoje. Moje serce choć nie godne tego, co otrzymało stara się kochać z dnia na dzień …. Tego, który ukochał go pierwszy. Wychodzi mi to różnie – przyznaje, ale jestem wdzięczna za doświadczenia, o których napisałam i o których nie napisałam, a przechowuje je w pamięci.

Dodaj odpowiedź do karolink Anuluj pisanie odpowiedzi