O. Joseph-Marie Verlinde – Świadectwo nawróconego zakonnika, który szukając Boga poprzez różne praktyki Wschodu z uzdrawianiem ludzi włącznie, służył Złemu….

Pewien radiesteta, którego spotkałem, odkrył – ku memu wielkiemu zaskoczeniu – że jestem niezwykle uzdolniony. Mówi mi: „Ma pan niebywały dar. Trzeba go więc natychmiast wykorzystać i służyć nim bliźnim.” Spróbowałem. Rzeczywiście, wszystko wychodziło. Diagnozy lekarskie stawiałem bez trudu i powoli zdawałem sobie sprawę, że nie tylko posiadam dar radiestezji, ale że potrafię też magnetyzować, czyli uzdrawiać przez nakładanie rąk. Ponownie usłyszałem: „Trzeba i ten dar oddać na służbę bliźnim.”
Tak więc w najlepszej wierze zacząłem praktykować radiestezję i magnetyzm. O mojej dobrej wierze może świadczyć fakt, że w czasie moich praktyk modliłem się. Starałem się połączyć z tymi właśnie praktykami nowy, odkryty, chrześcijański wymiar mojego życia.
Praktyki te jednak w rzeczywistości nie są niczym innym jak okultyzmem. Muszę tu uściślić to pojęcie. Okultyzm to nauki, a ściślej – cały zestaw różnych dyscyplin, technik usiłujących manipulować tymi energiami naturalnymi, które do tej pory są nieuchwytne dla nauk ścisłych, takich jak fizyka, biologia i chemia. Chodzi zatem o manipulowanie energiami przyrody. Techniki te i nauki nazywa się potocznie okultystycznymi, czyli wiedzą tajemną, ponieważ energie przyrody, które usiłują wykorzystać, nie są dostępne dla pomiarów naukowych

Pan Bóg mnie ocalił
Chciałbym się podzielić moimi doświadczeniami związanymi z oddawaniem się różnym praktykom Wschodu, ukazać niebezpieczeństwa z nimi związane i wskazać drogę wyjścia z nich. Jestem zakonnikiem o tzw. spóźnionym powołaniu
. Wychowałem w rodzinie chrześcijańskiej. Miałem 20 lat, gdy nastąpiły przemiany roku 1968, będące nie tylko momentem wielkiego wrzenia kulturowego. Byłem młodym naukowcem i przygotowywał doktorat z chemii i fizyki. Próbowałem zastąpić obecność Boga w moim sercu przez inne ideały, takie jak działalność społeczna, ruch studencki itp. Nie potrafiło to jednak wypełnić pustki po Bogu. Żaden ideał nie był w stanie zastąpić mi Boga, który bardzo mnie fascynował w dzieciństwie – szczególnie Jezus Chrystus – Bóg w Eucharystii. Ta pustka doprowadziła mnie do zagubienia się.

Zaczęło się od tego, że któregoś dnia zostałem zaproszony na medytację transcendentalną. Doświadczenie to wywarło na mnie bardzo silne wrażenie. Powstało we mnie przekonanie, że dzięki tej technice znowu wkraczam na drogę życia wewnętrznego. Rzuciłem się więc całkowicie – z duszą i ciałem – w wir medytacji.

Wkrótce jednak zacząłem odczuwać rozbicie psychiczne. Wszyscy, którzy praktykowali medytację transcendentalną, wiedzą, że nie można się jej poświęcić bez odczuwania jej skutków. Znalazłem się w stanie jakby bardzo silnego zamroczenia.

Postanowiłem dotrzeć do guru, który stał za stosowaną przeze mnie techniką. Pojechałem więc do Hiszpanii. Guru bardzo mnie polubił i zajął się mną. Za jego namową skończyłem doktorat i znowu powróciłem do niego. Stałem się jego uczniem, czyli brahmaczarinem, i byłem z nim zawsze i wszędzie. Mogłem spędzić z nim długi okres czasu w Himalajach – w miejscu, gdzie on sam nauczył się wszystkich technik. Zapoznałem się z ich fundamentem filozoficznym oraz z kontekstem hinduizmu. Poznałem różne praktyki, nazywane na Zachodzie jogą.

Zarówno joga jak i inne praktyki wschodnie są czymś bardziej skomplikowanym i złożonym, niż się sądzi w Europie czy USA. Trzeba widzieć ich fundament doktrynalny, a przede wszystkim zdać sobie wyraźnie sprawę z celu, do którego mają doprowadzić.

Celem wszystkich technik orientalnych jest odnalezienie absolutu, boskości, doprowadzenie do jedności, czyli tzw. fuzji, o której będzie mowa później. (…) Głosi się panteistyczną naukę, że wszystko jest Bogiem. Zaciera się granicę między samym Bogiem a stworzeniem. Tak więc wszystko jest przejawem Boga: roślina, krzesło. Nie można zeń wyjść, gdyż jest to sfera zamknięta. Możliwa jest natomiast swoista ewolucja wewnątrz tego jestestwa, w którym tkwimy (…).

Tak więc otwierają się przed nami dwie przeciwstawne drogi duchowe. Pierwsza to droga mistyki naturalnej, w której miesza się Boga z przyrodą, co w konsekwencji prowadzi do duchowej regresji, cofnięcia się, wyzbycia własnej osobowości na rzecz bezosobowej fuzji z naturą.

Druga droga – chrześcijańska – prowadzi do umacniania swojej osoby. Osobowy Bóg obdarzył nas bowiem darem synostwa Bożego. Mamy trwać w osobowym kontakcie z Bogiem, naszym Ojcem. Jesteśmy powołani do tego, by wzrastać w naszym dziecięctwie Bożym, trwając w jedności nie z naturą, energiami kosmicznymi, lecz z Jezusem Chrystusem, Synem Bożym.

Co do mnie, to – stosując różne techniki – szedłem pierwszą drogą: drogą mistyki naturalnej. Osiągnąłem stan moksa czyli nirwany. Chciałbym powiedzieć tu coś więcej o technikach opisanych w księgach Wedy. Ich praktykowanie wiąże się z głębokim doświadczeniem subiektywnym. Mają one silny oddźwięk psychosomatyczny. Techniki te mają doprowadzić do fuzji z przyrodą. Wszystkie postawy jogi zmierzają do odblokowania tzw. energii kosmicznej, od której jesteśmy rzekomo uzależnieni, a która ma się znajdować u podstawy kręgosłupa. Jest to tzw. kundalini. Energia ta ma wzrastać w kanałach energetycznych – ida i pingala – znajdujących się po obu stronach kręgosłupa i krzyżujących się między sobą. Te dwa kanały energetyczne wychodzą przez otwory nosowe. Skrzyżowanie kanałów energetycznych to tzw. czakry. Kiedy odblokowuje się stopniowo tę energię przez określone układy ciała, wzrasta ona i otwierają się kolejne czakramy.

Mantry, czyli formuły powtarzane w pamięci, mają ten sam cel: otworzyć czakry i odblokować energię. Tak więc energia kosmiczna ma wzrastać wzdłuż kręgosłupa, dopłynąć przez odpowiednie kanały do czakra na szczycie głowy. Gdy energia ta dociera do górnego czakra, następuje jakby eksplozja świadomości, czyli tzw. moks samadhi.

Trzy podstawowe aspekty techniki są następujące: 1) ułożenie ciała, tzw. asana, by odblokować energię przez postawę całego ciała; 2) tzw. pranayama, będąca kanalizowaniem oddechu przez jego kontrolowanie, i 3) mantra, należąca do techniki typu umysłowego, mającej również na celu odblokowanie energii (…).

Gdy traci się świadomość osobową, znikają ze świadomości oczywiście i problemy. Dlatego właśnie stany te są kuszące. Z podobnych zresztą powodów ludzie sięgają po narkotyki, alkohol. Chodzi po prostu o zapomnienie o swoich problemach, o wyparcie ze świadomości wszystkich spraw osobistych.

Tak więc oddałem się technikom i ćwiczeniom bez reszty. Dzięki temu znalazłem się w Indiach, w miejscu, dokąd niewielu Europejczyków w ogóle dociera. Przeszedłem bardzo intensywną praktykę i zdobyłem różne doświadczenia. Mogłem też przeżyć i zobaczyć, dokąd naprawdę prowadzą praktyki jogi – przedstawiane ludziom Zachodu jako zupełnie niegroźne.

Po przebyciu etapów wstępnych wszedłem w okultyzm. Znalazłem się w tym bardzo szybko. Czakras zostały już otwarte, byłem przygotowany przez praktyki orientalne. Przyswajałem wszystko niezwykle szybko. Pozwoliło mi to dotrzeć bardzo daleko.
Doświadczenia te miały przynieść mi wyzwolenie, tymczasem rodziły we mnie pewien niedosyt. W całym tym zamieszaniu nie znika bowiem z ludzkiego serca pragnienie miłości. Jeżeli człowiek łączy się ze wszystkim, miłość nie może zaistnieć. Ona nie może być przeżywana w całkowitej samotności. By kochać, muszą być dwie osoby. Miłość jest czymś międzyosobowym – podczas gdy nirwana, moksa i samadhi są doświadczeniami całkowitej samotności. Serce ludzkie jest stworzone do miłości, Bóg powołał nas do miłości.

Pośród tych wszystkich doświadczeń coś mnie niepokoiło i krzyczało w stronę tego TY, tak bardzo upragnionego. Myślę, że w sercu tego niezaspokojenia czekał na mnie Pan. Przybył On, by mnie uchwycić poprzez okoliczność zupełnie przypadkową. Otóż w otoczeniu guru znajdowały się osoby, których stan zdrowia był bardzo zły – chociaż w reklamach omawianych technik podkreśla się ich niezwykle korzystny wpływ na zdrowie. Tak naprawdę to polepszenie zdrowia jest tylko pozorne. Na dłuższą bowiem metę przemiany energetyczne w komórkach, cała przemiana materii przechodzi ogromne zaburzenia z powodu działań przeciwnych naturze. Zmiany w przemianie materii nie ułatwiają życia fizjologicznego, a utrata świadomości osobowej w niczym nie pomagają stronie psychicznej. Z czasem następuje zatem załamanie psychosomatyczne (…).

Tak więc guru wezwał lekarzy, aby zbadali ludzi z jego otoczenia. Jedna z osób, którą wezwał, była chrześcijanką i wspomniała mi o Jezusie. Brzmienie Jego imienia przywróciło mi całą świadomość chrześcijańską. Przypomniało mi o Bogu osobowym, który nie jest jakąś zasadą, mocą kosmiczną, lecz pełnym miłości i do miłości wzywającym mnie TY.

Było to zdarzenie decydujące dla mego życia. Zupełnie niespodziewanie wszedłem na drogę, na której znajdował się Jezus. Ukazywał mi się jako TY o wymiarze Boskim, albo raczej jako JA o wymiarze Boskim, które wzywało mnie osobiście, które mnie wołało i czekało, które przyszło do mnie mówiąc: „Jak długo jeszcze każesz mi czekać?” Przyszedł do mnie Pan. To nie ja znalazłem Boga, lecz On sam do mnie przyszedł.

Rozpoczęła się droga nawrócenia. Zrozumiałem, że muszę odwrócić się od fascynacji naturą i zwrócić się w stronę Stwórcy. Zrozumiałem podaną przez św. Tomasza definicję grzechu: aversio a Deo et conversio ad naturam czyli odwrócenie się od Boga i zwrócenie się ku stworzeniom. Nie chodzi oczywiście o całkowite odwrócenie się od przyrody, lecz o to, by nie widzieć w niej bożka (…).

Z czasem zaczynałem coraz lepiej rozumieć, że droga, którą obrałem, była cofnięciem się: cofnąłem się bowiem jakby do etapu poprzedzającego objawienie się Boga. Sam chciałem się wyzwolić, znaleźć wielkość, moc, siłę. Teraz trzeba było dokonać zwrotu i spotkać się z Bogiem żywym. Trzeba było porzucić fascynację i ubóstwianie przyrody, by odnaleźć Boga osobowego, który zapraszał mnie do uświęcania życia, do porzucenia zwodniczych praktyk, do kroczenia drogą, którą On sam pragnął mnie prowadzić, szanując całkowicie moją wolność. Bóg wzywał mnie, bym szedł drogą mojego prawdziwego wzrostu i rozwoju.

Musiałem ponownie wszystko opuścić i iść, krok po kroku, śladami Chrystusa. Ponieważ posiadałem jedynie walizeczkę, szybko opuściłem swego guru – cichaczem, nie podając miejsca mego pobytu. Odszedłem, by szukać Boga na nowej drodze, która się przede mną otworzyła. Zrozumiałem w swym sercu, że chodzi o uczciwość, o szczere, gruntowne poszukiwanie Tego, który pierwszy mnie poruszył.

Kiedy wcześniej opuszczałem wszystko, idąc za swym guru, wydawało mi się, że idę odkrywać Boga. Teraz chciałem być wierny temu właśnie wyborowi. Wiedziałem, że trzeba mi wszystko opuścić po raz wtóry i pójść za Tym, który ponownie „wtargnął” w moje życie. Był to Pan Jezus (…).

(…) Nie powiedziałem jeszcze, że wspominane przeze mnie wydarzenia miały miejsce przed około dwudziestu laty. Dotąd nie dawałem o tym świadectwa. Dopiero teraz mówię o wszystkim. Jest tak dlatego, że potrzeba mi było dziesięciu lat na wewnętrzne uzdrowienie. Były to najpierw egzorcyzmy, a potem długa droga wyzwalania, zrywania więzów łączących z wszystkimi wydarzeniami z przeszłości i osobowościami guru. Jest to bowiem swoisty świat, pełen różnego rodzaju oddziaływań, władzy i mocy. Byłem powiązany ze szkołami ezoterycznymi i okultyzmem. Potrzeba mi więc było długich lat uzdrawiania wewnętrznego. Nie wychodzi się z tego rodzaju doświadczeń bez szwanku. Psychicznie jest się rozbitym.
Ktoś – kto mnie poznał w chwili gdy wychodziłem z tego wszystkiego – powiedział mi po kilku latach: „Doznałeś cudownego uzdrowienia!” Na to odpowiedziałem mu: „Zdaję sobie z tego sprawę.”
o. Joseph-Marie Verlinde

 Pełny tekst: kliknij

Ten wpis został opublikowany w kategorii Aktualności, Pomoc duchowa, Zagrożenia duchowe, Świadectwa i oznaczony tagami , , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

11 odpowiedzi na „O. Joseph-Marie Verlinde – Świadectwo nawróconego zakonnika, który szukając Boga poprzez różne praktyki Wschodu z uzdrawianiem ludzi włącznie, służył Złemu….

  1. Patriota i katolik pisze:

    http://niezalezna.pl/40813-legnica-stawia-na-szatana

    W trosce o pluralizm Legnickie Centrum Kultury organizuje koncert, na którym wystąpią zespoły związane z muzyką satanistyczną. Wśród nich znajduje się Christ Agony, który w swoim logo ma pentagram – znak szatana i odwrócony krzyż. Mieszkańcy są oburzeni, władze miasta nic nie wiedzą, a ośrodek kultury nie widzi problemu.

  2. Patriota i katolik pisze:

    Jacques Verlinde pisze w swoich wspomnieniach: „trzeba było brutalnej konfrontacji z Eucharystia żeby duchy, którym udostępniłem swoje wnętrze okazały swoją prawdziwą naturę. Nie wychodzi się z tego rodzaju doświadczeń cało. Jest się psychicznie rozwalonym”.
    http://www.opoka.org.pl/varia/sekty/drogaojcajacquesaverlinde.html

  3. TomaszWierny pisze:

    Uzdrowiciele czy szarlatani?

    W Polsce działa obecnie kilkadziesiąt tysięcy różnego rodzaju „uzdrowicieli”. Bywa, że ich działalność wzbudza spore zainteresowanie. Niezwykłość, tajemniczość, pozornie szybkie efekty „terapii” pociągają również ludzi wierzących w Chrystusa.

    Cierpiący na jakieś dolegliwości, zachęceni jeszcze przez kogoś innego, „komu pomogło”, czasami zdesperowani, udają się do tzw. „energoterapeuty”. Przychodzą, by uzyskać pomoc i dlatego ufnie otwierają się na to, co „terapeuta” mówi i robi. „Uzdrowiciel” nakłada przeważnie ręce na swego klienta i przekazuje mu – jak tłumaczy – „uzdrawiającą energię”. Jest kanałem dla energii „płynącej z kosmosu”… Nikt jeszcze obiektywnie, naukowo nie zbadał, co to jest za energia i czy jest to w ogóle energia. Wierzy się po prostu, że tak jest.

    Ludzie mówią, że nawet sam Pan Jezus uzdrawiał chorych przez nałożenie rąk. [Prawdą jest, że zmartwychwstały Jezus czyni cuda również dzisiaj, a tym, którzy w Niego wierzą, może udzielić charyzmatu uzdrawiania mocą Ducha Świętego. Jezus udziela tego daru konkretnej osobie zawsze ze względu na dobro całej wspólnoty Kościoła. Osoba obdarowana tym charyzmatem jest tylko pośrednikiem mocy Ducha Świętego,
    http://www.milujciesie.org.pl/nr/zagrozenia_duchowe/uzdrowiciele_czy_szarlatani.html

  4. TomaszWierny pisze:

    Ciekawe świadectwo daje ojciec Joseph-Marie Verlinde, obecnie kapłan,
    a kiedyś znany w Belgii energoterapeuta. Mówi: Będąc w stanie mediumicznej pasywności, pozwalałem diabłu posługiwać się mną. Nie byłem opętany, bo w czasie tych wszystkich praktyk okultystycznych uczestniczyłem codziennie we Mszy św., dużo czasu poświęcałem na adorację, modliłem się na różańcu i wykonywałem wszelkie znane mi pobożne praktyki, a jest to niemożliwe, gdy ktoś jest opętany.

    Ojciec Verlinde – przez wiele lat oddany uczeń pewnego guru – wspomina, że gdy miał wątpliwości, czy odkryte przez niego zdolności uzdrowicielskie pochodzą od Boga, znajomi mówili mu, że nie może być inaczej, bo przecież pomaga ludziom… Pełne uwolnienie od wpływów szatańskich nastąpiło dopiero 9 lat po nawróceniu. I wtedy stwierdził, że utracił zdolności „uzdrawiania”.

  5. Małgosia pisze:

    Dostałam na maila i dzielę się

    Nauczanie Papieża a proroctwo zawarte w „Prawdziwym Życiu w Bogu”

    Na naszych oczach spełniają się słowa obietnicy danej Vassuli w dniu 16 maja 1988: Siewcą jestem Ja, Pan. Zasiewem jest Moje Słowo, Nieprzyjacielem – szatan. Kruki to dusze znajdujące się pod wpływem szatana, niszczące od czasu do czasu, przez wiele lat ważne elementy Moich Słów. Jednak Ja, Jezus Chrystus, Pan, będę się ukazywał wiele, wiele razy, aby przynieść wam te brakujące składniki. Upiększę i odnowię Mój Kościół. Kocham cię, stworzenie. Cały Mój Kościół zostanie odnowiony. Te elementy, które zostaną wam zwrócone, upiększą Go i uczynią doskonałym. Jednak najpierw ukoronuję Piotra, Piotra-Moich-Baranków. Dałem mu to imię i zachowa je. Wejdę do Mojej Świątyni dokładnie tak, jak uczyniłem to wtedy, kiedy byłem na ziemi. Uderzę Moim Pasem Doskonałości wszystkich tych oszustów. Wejdę z siłą i obalę wszystkich wielbicieli pieniądza.

    Wejdę do , aby Nowe Jeruzalem mogło ujrzeć Światło. Usunę te bloki i otworzę Drogę. To, Vassulo, będzie znane jako Wielki Ucisk Mojego Kościoła. Włożę wtedy w rękę Piotra żelazne berło, którym będzie bronił Moje owieczki. Tym zaś, którzy nie wiedzą i zadają sobie pytanie: , mówię: Czy kiedykolwiek widzieliście lub słyszeliście o owczarni bez pasterza? Ja jestem waszym Boskim Pasterzem i wybrałem Piotra, aby strzegł Moich baranków aż do Mojego Powrotu. Nałożyłem na niego tę odpowiedzialność.

    Po co więc wszystkie te kłótnie? Po co te wszystkie próżne dyskusje? Tym zaś wszystkim, którzy nie znają jeszcze Moich Słów, mówię, aby przeczytali je w Pismach. Znajdują się w świadectwie Jana, Mojego Ucznia. Zjednoczę Mój Kościół i otoczę was Moimi Ramionami w jednej owczarni, bowiem dziś, rozwijając zbyt wiele wspólnot, jesteście wszyscy rozproszeni w grupach, podzieleni. Rozczłonkowaliście Moje Ciało, a tak NIE MOŻE BYĆ!

    Wszystkich was zjednoczę. Potem Ja i Piotr będziemy działać razem. Pokażę mu Moje ukryte elementy, ukażę mu wielką liczbę Moich Tajemnic, by go uzdolnić do nauczania Moich dzieci. Dzięki temu nauczaniu ujrzycie Nowe Niebo i Nową Ziemię. Ja, Pan, odnowię mury Mojego Sanktuarium. Ach, Vassulo! Tak wiele jest do naprawienia! Pozwól Mi posługiwać się tobą.

    [Zachęcamy do przeczytania całego orędzia: http://www.voxdomini.com.pl/tlig/z__24.html

  6. Czekajacy pisze:

    Chciałem przypomnieć lekturę „Nie krocz za mną”:

    Ks. A. Posacki SJ, RoseMary – autentyczna historia, spisana na prośbę spowiednika, jest pierwszym na świecie tak obszernym świadectwem osoby egzorcyzmowanej z dziedzictwa okultyzmu

    Można sporo się dowiedzieć m.in. na temat OJCA KLIMUSZKO i dlaczego księża egzorcyści przed nim ostrzegają. Wyjaśniają ile szkody uczyniła jego „społeczna akceptacja”…

    Nie wiedziałem, iż uczestniczył on w spotkaniach śmietanki psychotronicznej, obracał się w ówczesnym świecie okultystów, „imponował” podczas niektórych takich spotkań, i in.

    A – jak to dziś na bemowskim pożegnaniu Michała Archanioła z Groty Objawień – powiedział kapłan (w dokładnie przeciwnym kontekście) – „z kim przestajesz takim się stajesz”…
    http://www.parafia-bemowo.waw.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=514:micha-archanio-uzdrawia-leczy-i-bogosawi&catid=1:aktualnoci

    Zupełnie nie te owoce, które przynosi do dziś – Święty Ojciec Pio.

    • Czekajacy pisze:

      PS: a propo VASSULI, cytat z powyżej linkowanej pozycji:

      „Moje duchy urządzały mi histeryczne sceny, że ja w nie nie wierzę. Ojciec Aleksander mówił wówczas: „Widzisz, jakbyś poszła do kogoś innego niż ja, niewykluczone, że zrobiliby z ciebie drugą Vassulę*”.
      * Vassula Ryden (ur. 1942): grecka mistyczka, autorka orędzi religijnych zatytułowanych „Prawdziwe Życie w Bogu”, co do których Kościół zaleca wiernym ostrożność i podtrzymuje na ich temat swoją negatywną opinię doktrynalną – przyp. red.”

      Przypomnę, że książka została wydana w 2013 roku, konsultacja naukowa ks. prof. dr hab. Aleksander Posacki.

  7. Paweł pisze:

    Czy manga, anime i pokemony są bezpieczne dla dzieci? http://www.wychowawca.pl/miesiecznik/7-8_115-116/11.htm

  8. Pingback: O.Joseph-Marie Verlinde -Świadectwo nawróconego zakonnika | Biały, bardzo biały

Dodaj komentarz