Dr Michał Kosche: Maitreja. Fałszywy mesjasz

Ostatnio usilnie przekonuje się chrześcijan, że Chrystus ponownie zstąpił z nieba na ziemię i teraz nazywa się Maitreja. Mają czekać na niego nie tylko chrześcijanie wszystkie wielkie religie świata.

Jaka jest nauka Ewangelii na temat ponownego przyjścia Chrystusa? Czy możliwe jest, by Maitreja był Jego wcieleniem?

Idea Maitrei pochodzi z dawnych wierzeń buddyjskich, wedle których Budda Siakjamuni (czyli ten historyczny, żyjący kilka wieków przed Chrystusem) przyjdzie ponownie na ziemię. Na tym jednak kończą się podobieństwa między wierzeniami buddyjskimi a współczesnym Maitreją. Ten ostatni pragnie bowiem być bóstwem uniwersalnym, na którego czekają wszystkie wielkie religie świata. Ma być wyczekiwanym nowym Buddą, a także nowym Kriszną, którego wyglądają hindusi. W jego osobie ma się także spełniać obietnica mesjasza dana Izraelowi. Wyznawcy islamu ponoć odnajdują w nim imama Mahdiego, czyli mesjasza i nauczyciela. Owa zagadkowa postać bywa w końcu przedstawiana jako Chrystus, który według zapowiedzi Ewangelii zstąpił z nieba. Jednym słowem, wszystkie wielkie religie świata miały zapowiadać właśnie jego.

Kim jest Maitreja?
Maitreję otacza tajemnica. Świat dowiedział się o jego planowanym przybyciu na ziemię za pośrednictwem jego „proroka” – brytyjskiego dziennikarza i malarza Benjamina Creme’a. Za jego sprawą w 1977 roku Maitreja zaczął z ukrycia przekazywać swoje wizje.Objawia się w nich jako ten, który jest odpowiedzialny za wielkie ruchy pokojowe na świecie i którego nauka przyniesie ludziom pokój oraz dostatek. W 1988 roku w Kenii Maitreja pojawił się publicznie w rzekomo „cudowny” sposób – jako postać z nieba (co nawiązuje do ponownego przyjścia Chrystusa na ziemię). Od tamtej pory już jawnie i we własnej postaci przekazuje on swe orędzia jako „nauczyciel światła” i „mistrz mądrości”. Jego nauczanie podawane jest w broszurze zatytułowanej „Share International”. Szczególnie wiele miejsca Maitreja poświęca przekazom skierowanym ku wyznawcom Chrystusa. W jednym z nich przekonuje na przykład, by chrześcijanie ustanowili papieżem właśnie jego (nowego Mistrza Jezusa). On zaś zajmie jedyne należne mu miejsce na tronie Piotra i będzie sprawiedliwie sprawował władzę nad wszystkimi Kościołami.

Religia uniwersalna?
Z tych pseudoobjawień wyłania się wizja absolutnego i niespotykanego wcześniej dążenia do stworzenia religii uniwersalnej – z jednym przywódcą mającym rzekomo boskie pochodzenie. Nie ulega wątpliwości, iż ta operacja stanowi wielką mistyfikację religijną, obliczoną na ustanowienie jednej wspólnej władzy nad ludźmi, którzy wyznają różne religie. Nie od dziś wiadomo także, że motywacja religijna – jako najsilniejsza – pozwala skutecznie oddziaływać na człowieka. Któż bowiem nie chciałby dostąpić zaszczytu wiecznego szczęścia w zamian za posłuszeństwo nakazom Boga? Pozostawmy na boku dalsze spekulacje na temat tego, kto i po co wykreował postać współczesnego Maitrei. Warto natomiast poszukać w Ewangelii wskazówek, które mówią o ponownym przyjściu Chrystusa i o znakach, jakie będą towarzyszyć temu wydarzeniu. Chodzi bowiem o to, aby nasza wiara w ponowne przyjście Chrystusa nie była naiwna. W przeciwnym razie stalibyśmy się podatni na przeróżne manipulacje współczesnego świata, zmierzające do zanegowania oryginalności chrześcijaństwa na tle innych religii. A przecież diabeł, jak lew ryczący krąży szukając kogo pożreć (1 P 5, 8).

Biblia o powtórnym przyjściu Chrystusa na ziemię
W Dziejach Apostolskich czytamy: Po tych słowach uniósł się w ich obecności w górę i obłok zabrał Go im sprzed oczu. Kiedy uporczywie wpatrywali się w Niego, jak wstępował do nieba, przystąpili do nich dwaj mężowie w białych szatach. I rzekli: „Mężowie z Galilei, dlaczego stoicie i wpatrujecie się w niebo? Ten Jezus, wzięty od was do nieba, przyjdzie tak samo, jak widzieliście Go wstępującego do nieba” (Dz 1, 9-11). Pismo Święte nie pozostawia złudzeń co do tego, że Pan Jezus ponownie zstąpi na ziemię. Poucza o tym także siódmy artykuł wyznania wiary (por. Katechizm Kościoła Katolickiego, 668-674). Istnieje jednak szereg znaków, na które wskazują apostołowie, a które mają towarzyszyć ponownemu przyjściu Chrystusa.

Święty Paweł Apostoł w Pierwszym Liście do Tesaloniczan poucza, że po ponownym przyjściu Chrystusa na ziemię nastąpi powszechne zmartwychwstanie: To bowiem głosimy wam jako słowo Pańskie, że my, żywi, pozostawieni na przyjście Pana, nie wyprzedzimy tych, którzy pomarli. Sam bowiem Pan zstąpi z nieba na hasło i na głos archanioła, i na dźwięk trąby Bożej, a zmarli w Chrystusie powstaną pierwsi. Potem my, żywi i pozostawieni, wraz z nimi będziemy porwani w powietrze, na obłoki naprzeciw Pana, i w ten sposób zawsze będziemy z Panem. Przeto wzajemnie się pocieszajcie tymi słowami! (1 Tes 4, 15-18).

Z kolei św. Piotr Apostoł wskazuje na wielką katastrofę towarzyszącą zstąpieniu Chrystusa na ziemię, w której stara ziemia i stare niebo przekształci się w nową ziemię i nowe niebo: Skoro to wszystko w ten sposób ulegnie zagładzie, to jakimi winniście być wy w świętym postępowaniu i pobożności, gdy oczekujecie i staracie się przyspieszyć przyjście dnia Bożego, który sprawi, że niebo zapalone pójdzie na zagładę, a gwiazdy w ogniu się rozsypią. Oczekujemy jednak, według obietnicy, nowego nieba i nowej ziemi, w których będzie mieszkała sprawiedliwość (2 P 3, 11-13). Dzień ponownego przyjścia Chrystusa będzie czasem szczególnym. Nie da się go pomylić z żadnym innym, nie da się go też nie zauważyć. Będą mu towarzyszyć niebywałe i nie budzące wątpliwości znaki. Żaden wierzący nie powinien mieć złudzeń co do tego, że czas ponownego zstąpienia Mesjasza na ziemię jeszcze nie nadszedł!

Święty Paweł Apostoł wspomina o jeszcze innym wydarzeniu, które poprzedzi nadejście Mesjasza. Będzie to jakiegoś rodzaju tajemnicza próba wiary i wierności prawdzie Chrystusowej: Niech was w żaden sposób nikt nie zwodzi, bo [dzień ten nie nadejdzie], dopóki nie przyjdzie najpierw odstępstwo i nie objawi się człowiek grzechu, syn zatracenia, który się sprzeciwia i wynosi ponad wszystko, co nazywa się Bogiem lub tym, co odbiera cześć, tak że zasiądzie w świątyni Boga dowodząc, że sam jest Bogiem. (…) Albowiem już działa tajemnica bezbożności. (…) Wówczas ukaże się Niegodziwiec, którego Pan Jezus zgładzi tchnieniem swoich ust i wniwecz obróci [samym] objawieniem swego przyjścia. Pojawieniu się jego towarzyszyć będzie działanie Szatana, z całą mocą, wśród znaków i fałszywych cudów, [działanie] z wszelkim zwodzeniem ku nieprawości tych, którzy giną, ponieważ nie przyjęli miłości prawdy, aby dostąpić zbawienia. Dlatego Bóg dopuszcza działanie na nich oszustwa, tak iż uwierzą kłamstwu, aby byli osądzeni wszyscy, którzy nie uwierzyli prawdzie, ale upodobali sobie nieprawość (2 Tes 2, 3-4. 7-12). Apostoł Narodów nie pozostawia wątpliwości co do tego, że pojawi się człowiek grzechu, syn zatracenia, który zasiądzie w świątyni Pana i który zwiedzie wielu. Czy Maitreja jest tym fałszywym mesjaszem?

Maitreja i tajemnica bezbożności
Odpowiedź na to pytanie nie jest łatwa. W pierwszej kolejności należałoby rozstrzygnąć, czy ów wspomniany przez św. Pawła syn zatracenia może być utożsamiony z jedną tylko osobą. Wydaje się, że nie. Sam kontekst historyczny Drugiego Listu do Tesaloniczan przekonuje, że Paweł przestrzegał gminę w Tesalonikach przed jakimś ówczesnym zagrożeniem duchowym. Również w historii powszechnej krwawo zapisali się ludzie, którzy śmiało mogliby być uznani za antychrystów i synów diabła. Napoleon, Hitler czy Stalin (by wymienić tylko najbardziej krwawych tyranów) zarówno walczyli z Kościołem, jak i pragnęli przywłaszczyć sobie boski autorytet.

Synów zatracenia jest więcej. Każde pokolenie musi mierzyć się z przeciwnikami Chrystusa, którzy próbują zasiać fałszywą naukę. Maitreja jest jednym ze współczesnych przejawów działania owej tajemnicy bezbożności, o której wspomina św. Paweł. Zagrożenie nauką Maitrei należy potraktować realnie i poważnie. Nie wolno dać się zwieść zapewnieniom o jego rzekomej boskości ani też wspomagać jego inicjatyw społecznych, choćby na pierwszy rzut oka wydawały się dobre. Chrześcijanin powinien ufać nade wszystko Chrystusowi, który jest w pełni obecny w swoim Kościele i przez ten Kościół udziela darów duchowych, dba również o dobrobyt i rozwój społeczny całego świata.

Dr Michał Kosche
*Autor jest teologiem dogmatykiem, personalistą
Za: Fronda

Ten wpis został opublikowany w kategorii Wydarzenia i oznaczony tagami , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

36 odpowiedzi na „Dr Michał Kosche: Maitreja. Fałszywy mesjasz

  1. Andrzej pisze:

    Widzialnym znakiem wierności Najmilszemu Jezusowi jest wierność Papieżowi.Ufajmy i bądźmy spokojni.Tylko Jezus!

  2. Głos pisze:

    Szanowni Państwo.
    Wiemy już, że Maytreja chce zgromadzić w jedno wszystkie religie światowe. Nie pochwalamy tego. I OK!
    Ale zważmy że do tego samego wzywa irlandzka prorokini MDM
    Jej ostatnie przesłanie nie pozostawia wątpliwości
    „Bóg Ojciec: Przyjmę każdego człowieka, każdą rasę, każde wyznanie i każdą religię
    Orędzia Ostrzeżenia”
    Miejmy uszy do słuchania i oczy do patrzenia. Unikajmy tego co złe i powtórzmy za moim przedmówcą „Widzialnym znakiem wierności Najmilszemu Jezusowi jest wierność Papieżowi”

    • mc2 pisze:

      W drugiej części tego zdania ,,Bóg Ojciec: Przyjmę każdego człowieka, każdą rasę, każde wyznanie i każdą religię” widać hipokryzję i że nie pochodzi od Boga to stwierdzenie. Dam przykład : kilka lat temu oglądałem program w TV o tym że w Peru obok wiary w Katolicyzm niektórzy ludzie wierzą w religię swoich przodków z przed 500 lat i oddają pradawnym bóstwom cześć i ofiarę i nie chodzi tu o miskę kukurydzy i kurczaka lecz o ludzi . Jeżeli jakiś lokalny zabobonny przedsiębiorca rozpoczynał nowe przedsięwzięcie to dawał zlecenie porwania jakiegoś człowieka i ofiarowania jego życia pogańskim bożkom za pomyślność . Są też inne religię ,: np vodoo, w których życie ludzkie może być poświęcone na ofiarę , i czy takie religie i ich gorliwi wyznawcy mogą liczyć na aprobatę Boga ?

      • wobroniewiary pisze:

        Przypomnę to co we wpisie w komentarzach niżej:
        MBM wykupuje w swojej okolicy cały nakład gazety, bo ośmielili się ja zdemaskować:

      • Głos pisze:

        Proszę Państwa,
        podaję link bezpośredni.

        http://www.pressreader.com/ireland/the-irish-mail-on-sunday

      • mc2 pisze:

        Do tego dochodzi brak logiki wierzących w pseudu orędzia z Irlandii , jeżeli czarno na białym było pisane w 2011 i 2012 roku : że żyjecie w okresie ucisku a od grudnia 2012 roku rozpocznie się drugi etap 3.5 letni Wielki ucisk ( czyli w połowie 2016 powinno być po wszystkim… ) a teraz na nowo liczą czas twierdząc że w grudniu 2012 rozpoczął się dopiero pierwszy etap ucisku … . Gdy na pewnym innym blogu ktoś uczciwy przypomni o tym że trwanie ucisku miało trwać wg. orędzi już przed 2012 to są nicki – osoby które twierdzą : nic takiego nie było , nie przypominam sobie. Tak jakby były owładnięte jakimś bytem który odbiera im pamięć wydarzeń , a przecież tam na pewnym blogu były wojenki na komentarze kilka lat temu , zanim admin tamtejszego bloga zaczął blokować wypowiedzi , po kilkadziesiąt wpisów pod każdym artykułem na temat czy wierzyć że jest już ucisk ( w 2011 roku ) o gromadzeniu zapasów , bo było w orędziach żeby gromadzić . Po za tym działał tam Radosław który przypominał w linkach konkretne fakty i przekazy z orędzi z przed kilku lat o trwaniu już wtedy ucisku.

  3. Ania pisze:

    Papież prosi o modlitwę za ciężko chorego arcybiskupa Zimowskiego. Przyłącz się i TY!

    Papież Franciszek podczas dzisiejszego spotkania z wiernymi na Anioł Pański poprosił wszystkich o modlitwę za ciężko chorego polskiego arcybiskupa Zygmunta Zimowskiego!

    Papież powiedział, że w środę będziemy obchodzić Światowy Dzień Chorego. „Chciałbym wspomnieć przewodniczącego Papieskiej Rady ds. Służby Zdrowia i Duszpasterstwa Chorych, abp. Zygmunta Zimowskiego, który poważnie choruje w Polsce. Proszę o modlitwę za niego, za jego zdrowie, ponieważ to właśnie on przygotował Dzień Chorego, a teraz będzie nam w nim towarzyszył swym cierpieniem. Módlmy się za abp. Zimowskiego” – prosił Ojciec Święty.

    Kilka dni temu Franciszek zadzwonił do abp. Zimowskiego, który od grudnia przebywa w jednej z warszawskich klinik i zapewnił go o swej serdecznej bliskości i codziennej modlitwie w jego intencji.

  4. Ania pisze:

    Panie Prezydencie! Przede wszystkim służyć Chrystusowi!
    Kościół ostrzega, że konwencja antyprzemocowa jest niezwykle niebezpiecznym dokumentem. W żadnym razie nie należy jej ratyfikować. Obowiązkiem Prezydenta jest posłuchać Kościoła świętego.

    Prezydent Rzeczypospolitej służy nie tylko narodowi, ale przede wszystkim: Chrystusowi. Najważniejszą i pierwszą jego powinnością jest działać tak, by nie ująć należnej czci naszemu Panu. Konwencja antyprzemocowa, o czym wyraźnie mówi Kościół, jest dokumentem groźnym, wywracającym do góry nogami naturalny porządek ustanowiony przez Boga. Jako taka jest sprzeczna z wolą Chrystusa i jej ratyfikacja stanowi wobec Niego poważną zniewagę.

    Prezydent, będąc katolikiem, nie może przejść ponad tym obojętnie i zachowywać się tak, jakby Boga nie było! Chrystus jest Królem Polski, tak, jak jest Królem całego świata – i Prezydent jest winny Mu posłuszeństwo.

    Papież Pius XI przypomina, że rządzący muszą oddawać Chrystusowi należną Mu cześć. „Niechże więc rządcy państw nie wzbraniają się sami i wraz ze swoim narodem oddać królestwu Chrystusowemu publicznych oznak czci i posłuszeństwa, jeżeli pragną zachować nienaruszoną swą powagę i przyczynić się do pomnożenia pomyślności swej ojczyzny” – pisze Ojciec Święty w encyklice „Quas Primas”.

    Apelujemy, by Prezydent pamiętał, że jego władza pochodzi od Boga! A „jeżeli panujący i prawowici przełożeni będą przekonani, że wykonują władzę nie tyle na mocy prawa własnego, ile z rozkazu i w zastępstwie Boskiego Króla, to niezawodnie święcie i mądrze używać będą swej władzy i będą mieć na względzie dobro publiczne i godność ludzką poddanych, skoro wydawać będą prawa i domagać się ich wypełnienia” – pisze w tej samej encyklice Pius XI.
    http://www.fronda.pl/a/prezydencie-przede-wszystkim-sluzyc-chrystusowi,47253.html

  5. kasiaJa pisze:

    Jestem po obejrzeniu konwencji wyborczej p. Andrzeja Dudy… i wiecie co? Wszystko pięknie, zgadzam się we wszystkich punktach. Jednak dlaczego w ogóle nie odniósł się do kwestii wiary i ładu moralnego? Hmm… Może przegapiłam?

    • julia pisze:

      Kasiu na takiej konwencji nie mówi się jeszcze całościowo o programie politycznym. To pewnien zarys, Duda opiera się głownie na idei Panstwa wypracowanej przez Lecha Kaczynskiego. A kim był Lech? to juz kazdy sobie odpowie…
      Ja kiedyś zyłam w ułudzie , bo wierzyłam mediom, teraz sama staram sie poznac człowieka i podjąć decyzję.
      Co do wartości jakie wyznaje Duda, moze warto popatrzec na to co mówi Natalia Niemen…
      dlaczego wzieła udział w tej konwencji…

      Natalia Niemen na samym początku konwencji, jeszcze przed występem podkreśliła:

      Prawie każdy z nas chciałby tu, na ziemi widzieć niebo. Dzięki ludziom dobrej woli ten świat może być chociaż troszeczkę lepszy. I będę o tym przypominać, bo jest dla mnie bardzo ważne! **Dzięki dobrej woli ten świat mogą wypełniać ludzie pełni Boga, miłości do rodziny i mądrych odwiecznych praw”
      i dalej;

      Jesteśmy tu, bo wspieramy osoby, które swoimi zamierzeniami pragną, aby w naszej Polsce cały czas trwały wartości tradycyjne. Wartości takie jak Bóg, ale Bóg żywy, nie taki jak na obrazach. Drugi punkt – rodzina. Co jeszcze? Honor! W takiej kolejności. A wtedy ojczyzna jest piękna i dobra!
      Zostańcie z Bogiem! I pamiętajcie, człowiek bez Jezusa Chrystusa w sercu zawsze będzie na straconej pozycji! Chrystusa w sercu wam życzę „””

      czy może byc lepszy komentarz do tego jakim człowiekiem jest Andrzej Duda.
      NIe widziałam jej występu bo za pozno zaczełam oglądać, ale intuicyjnie poczułam radość patrzac na tego człowieka, bo poczułam , ze z nim moze się udac Intronizacja…

    • Jeremiasz pisze:

      Nauczyłem się spontanicznej modlitwy przed każdymi wyborami: Panie Jezu, oddaję Tobie mój głos w tych wyborach oraz jego owoce. Chcę oddać Tobie wynik tych wyborów, aby się stała Twoja wola. Oddaję Ci nawet moje poglądy polityczne, uczyń mnie gotowym do zmiany tych poglądów jeśli tak Ci się spodoba. Zapanuj w sercach moich rodaków na zawsze. Amen.
      Przypomniało mi się jako o. Bashobora w Licheniu mówił, że jesteśmy w parlamencie Pana Boga, jesteśmy czcigodni i tak powinniśmy się przedstawiać innym 🙂

  6. Małgosia pisze:

    Na Słowacji 94.5% jest przeciw małżeństwom homoseksualnym!!!

    92% przeciw adopcji dzieci przez gejów i lesbijki

    90.3 % za prawem odmowy do posyłania dzieci na zajęcia (pseudo) nauczające wychowania seksualnego lub eutanazji

    Niestety nie uznali glosowania, bo niska frekwencja była, tylko 21%, ale to też coś pokazuje. Referendum było organizowane przez Episkopat Słowacji.

  7. agnieszka pisze:

    Czyli że co?
    Zdaje się że mamy fałszywego proroka i fałszywego mesjasza.
    Jakoś są ze sobą powiązani przez teksty bardzo podobnie brzmiace .
    Kto ma uszy niechaj słucha co mówi głos Świętego Ducha

  8. Sylwia pisze:

    Jesli chodzi o kandydata na prezydenta to nalezaloby zwrocic szczegolna uwage na pana Grzegorza Brauna. Poczytajcie sobie o nim. Moze to ten, na ktorego czekamy i o ktorym mowil ks. Adam Skwarczynski?

  9. wobroniewiary pisze:

    Ja krótko bo znikam dziś na dłużej ale chcę napisać:
    1) dziękuję „Kasiaja” za list a w nim…cudowne nasionka fasolki z Najświętszym Sakramentem 😉
    2) dziękuję Wam za Wasze modlitwy – wiele spraw ruszyło do przodu – z nieszczęściem pogodziłam się i co Bóg zechce – przyjmę wolę Bożą
    3) Dziękuję Irci za wszystko , o. Danielowi za modlitwy i Was o modlitwy nadal proszę.

    Módlcie się za swoje i moją rodzinę. Atak diabła na rodzinę jest niesamowity….

    Abp Hoser SAC: Tak jak Jezus dał się ukrzyżować za Kościół, tak mąż powinien dać się ukrzyżować za swoją rodzinę
    Arcybiskup Henryk Hoser SAC o Synodzie o rodzinie.
    http://razem.tv/film/abo-hoser-sac-tak-jak-jezus-dal-sie-ukrzyzowac-za-kosciol-tak-maz-powinien-dac-sie-ukrzyzowac-za-swoja-rodzine

    • Maggie pisze:

      Okropnosc. Jednym slowem Orwell sie sprawdza.
      Jeszcze troche to przez takie „chipy” beda kontrolowac ludzkie reakcje etc.

      Zwolennicy mowia o „chipowaniu” jako wygodzie i bezpieczeństwie: ze wystarczy machnąć ręka i to zabezpiecza wejście niepożądanych etc. Z miejsca przypomniał mi sie jakiś film, w ktorym przestepcy odcieli komuś rękę czy palec i … dokonali włamania.

      Jezus jest Panem!

      • mariaP pisze:

        nie wiem czy potrzebny jest chip ;
        kazdy w reku trzyma komorke , a zauwazylam , ze sa wielofunkcyjne…

      • Maggie pisze:

        Rzeczywiscie, tak juz jest i do tego zachęca sie aby wszystko zalatwiac z komórka w ręku. To takie wstępne ubezwłasnowolnienie. Oferują nawet zniżki w sklepie na podstawie kuponu … mozliwego tylko na komórce (!) i płacenie komorka w kasie (!) etc.

        Argumentem za chip’ami będzie a właściwie już jest to, ze komórkę można „zgubić” i … pewnie wielu sie zgodzi na chipowanie. Przypomina sie film „Podróż na Mars”, w ktorym Schwizneger przestał byc widziałbym przez goniacych go … dopiero kiedy usunął chip’a z nosa.

        Czyzby … zamiast nr jak np z Auschwitz będzie chip?

      • mariaP pisze:

        ” za stalowa zaslona
        Niebo twarz ukrylo
        Kropla po kropli topniala nadzieja
        Czy na swiecie, gdzie wojny szalala zawieja ,
        Bylo miejsce na serce , ktore jeszcze bilo?!
        (…)
        Br. Franciszek Czarnowski

        A czy dzisiaj nie tworzy sie ghetto dla ludzi o sercach jeszcze zdrowo bijacych … Osmielonych zadawac pytania o Prawde ?

        Maggie , Twoje pytanie potrzebuje pogrubionej czcionki !!!!

  10. kasiaJa pisze:

    Kard. Burke: Czas jest trudny, ale zło nie pokona Kościoła
    Jeżeli Kościół będzie szedł w kierunku liberalnej interpretacji doktryny, kard. Burke zapewnia:będę się temu przeciwstawiał, bo co innego mogę zrobić? Pamiętajmy jednak, że siły piekielne nie przemogą Kościoła.

    Kard. Raymond Leo Burke udzielił obszernego wywiadu głównemu francuskiemu kanałowi telewizyjnemu, France2. Tradycjonalistyczny blog Adelante la fever opublikował fragmenty tego wywiadu, wyemitowanego kilka dni temu. Dziennikarz przypomniał o sprawie rozwodników w nowych związkach, szeroko omawianej w Kościele od wielu miesięcy, a także o ewentualności „zmiany” podejścia wobec osób homoseksualnych.

    Na pytanie, jak kard. Burke planuje „skierować papieża na właściwą drogę”, ten odparł:

    „Trzeba być bardzo ostrożnym i zwracać uwagę na kompetencje papieża. Klasyczne zdanie brzmi, że papież ma pełnię władzy, i jest to słuszne – ale nie ma władzy absolutnej. Papież jest sługą wobec nauki wiary. Nie ma władzy, by zmieniać naukę, doktrynę… Pozostawmy na boku pytanie o papieża. W naszej wierze prowadzi prawda i nauka” – odpowiedział amerykański hierarcha.

    Kardynał Burke został też zapytany, co zrobi, jeżeli Ojciec Święty poszedłby w kierunku raczej liberalnej interpretacji katolickiej doktryny.

    „Będę się przeciwstawiał, nie mogę zrobić niczego innego. Nie ma wątpliwości, że mamy trudny czas – to jasne. To jasne” – powiedział kardynał. Dodał, że jest to „bolesne” i budzi troskę.

    Kardynał jest jednak dobrej myśli, bo wie, że choć Kościół jest w trudnym momencie, to ostatecznie szatan nie będzie mieć ostatniego słowa. „Pan nas zapewnia, tak, jak zapewnił świętego Piotra w Ewangelii, że siły zła nie przemogą Kościoła. Non praevalebunt, mówimy po łacinie. Nie pokonają Kościoła” – zapewnił hierarcha.
    http://www.fronda.pl/a/kard-burke-czas-jest-trudny-ale-zlo-nie-pokona-kosciola,47304.html

  11. kasiaJa pisze:

    Klasycznym tekstem opisującym działanie demona acedii jest fragment dzieła O praktyce ascetycznej Ewagriusza z Pontu, mówiący o doświadczeniu mnicha opanowanego przez tego demona.

    Demon acedii, nazywany także demonem południa (Ps 91{90},6), jest najuciążliwszy spośród wszystkich demonów. Nachodzi mnicha koło godziny czwartej i osacza jego duszę aż do godziny ósmej. Najpierw sprawia, że słońce zdaje się poruszać zbyt wolno lub wręcz nie poruszać wcale, a dzień tak się dłuży, jakby miał pię

    dziesiąt godzin. Następnie przymusza mnicha, aby ciągle wyglądał przez okno i wybiegał z celi, by wpatrywać się w słońce, jak daleko jeszcze do godziny dziewiątej; albo by rozglądać się tu i ówdzie, czy któryś z braci nie [nadchodzi]. Wzbiera w nim wreszcie nienawiść do miejsca [w którym mieszka], do takiego życia i do ręcznej pracy. I [podsuwa myśl], że zanikła miłość wśród braci, a nie ma nikogo, kto by go pocieszył. A jeśli jest ktoś, kto w owych dniach zasmucił mnicha, to tym także posługuje się demon, by zwiększyć jego nienawiść. Sprawia, że opanowuje go tęsknota za innymi miejscami, w których łatwiej znaleźć to, co konieczne [do życia], i rzemiosło, które wymaga mniej wysiłku, a przynosi więcej korzyści. I dodaje, że podobanie się Panu nie jest zależne od miejsca. Wszędzie bowiem – mówi – można wielbić Boga (por. J 4,21–24). Do tego wszystkiego dołącza wspomnienie bliskich i dawnego życia, i ukazuje, jak długi jeszcze żywot go czeka, stawiając jednocześnie przed oczy trudy ascezy. I jak się to mówi, próbuje różnych sztuczek, aby mnich pozostawiwszy celę uciekł z placu [walki]. Żaden inny demon nie podąża za demonem acedii. Tak więc po wygranej walce ogarnia duszę uspokojenie i niewysłowiona radość (Pr. 12).
    Bioetyka „Tomcia Palucha”, czyli kiedy zaczyna się człowiek? Bioetyka „Tomcia Palucha”, czyli kiedy zaczyna się człowiek

    Bardziej wymowny dla naszego współczesnego życia będzie może inny przykład. Kiedyś jeden ze współbraci opowiadał o swoim spotkaniu z przyjacielem z lat szkolnych, którego odwiedził, będąc w domu na odpoczynku. Przyjaciel przyjął go serdecznie, posadził przy stole, zaproponował herbatę i coś do niej, jednak cały czas podczas ich rozmowy włączony był telewizor, co drażniło naszego współbrata. Zaproponował zatem, aby go wyłączyć, bo przeszkadza w rozmowie. Na co usłyszał: „Tak, ale może pokażą coś ciekawego?”. „To sprawdź w programie, co będzie”. „No tak, ale oni czasem zmieniają program!”. Oczywiście telewizor był dalej włączony przez cały czas spotkania.

    Konkluzja owego przyjaciela z lat szkolnych jest znamienna i bardzo dobrze oddaje stan świadomości wielu ludzi. Telewizja stała się stałym elementem normalnego życia domowego, a nawet jego centrum. Do jeszcze większego uzależnienia dochodzi w przypadku Internetu. Przy czym podstawą tego uzależnienia jest oczekiwanie na coś ciekawego, nowego, na coś, co nas zajmie i da jakieś zaspokojenie. Kiedy się jednak trzeźwo zastanowić, to nic takiego nie może w istocie nastąpić. Kolejne informacje, kolejne obrazy, oglądane sceny, gry itd. nie są w stanie dać nam pełnej satysfakcji. Jednak nadal siedzimy i szukamy nowych informacji, obrazów, scen, gier… Taką tendencję nosimy w sobie już od wieków. Zniszczyła ona już niejednego gracza. Gdyby go zapytać: „Dlaczego grasz?” Z pewnością odpowiedziałby: „Żeby wygrać”. Jednak kiedy wygra, okazuje się, że nie jest w stanie przestać grać, spodziewając się jeszcze czegoś większego. I tak aż do granic wytrzymałości.

    Gracz jest dobrą metaforą naszego zwykłego życia, zatroskanego i zabieganego o to, co możemy tutaj na ziemi osiągnąć. Jeżeli jednak zrealizujemy nasze marzenia, to okazuje się, że to nie wystarcza, i dalej marzymy i dążymy do czegoś nowego. I tak można bez końca. Okazuje się, że nie potrafimy żyć tym, co mamy, używając tego w takim zakresie, w jakim jest to nam potrzebne, wiedząc, że w naszym życiu chodzi o coś o wiele większego, czego nic z tego, co tutaj osiągalne, nie może zastąpić.

    Owa gra przejawia się w naszym życiu na różne sposoby. Niekoniecznie dotyczy to jedynie rozrywki, czy to w formie gry, czy też zabawy w jej rozmaitych przejawach. Grą taką są wszelkiego rodzaju aktywności, w które uciekamy, nie wytrzymując zwykłego istnienia w prostocie.

    Pierwszym i najbardziej widocznym znakiem opanowania przez acedię jest wewnętrzny niepokój. Ten objaw pozwala odróżnić człowieka pozytywnie zaangażowanego od opanowanego przez acedię. Częstą jej formą jest neurotyczny aktywizm zawodowy nazywany pracoholizmem. Zresztą wszelkie formy uzależnień, czy to od używek, czy od jakichś czynności, czy związków z innymi ludźmi są przejawami takiej ucieczki i braku zdolności przyjęcia rzeczywistości takiej, jaka jest. Mogą to być nawet bardzo szlachetne działania duszpasterskie czy charytatywne, a nawet aktywna pobożność. Te ostatnie są o tyle bardziej niebezpieczne, że łatwo sobie wmawiamy, że robimy coś dobrego i w związku z tym jesteśmy naprawdę blisko Boga. Jednak taka sytuacja przypomina spotykanych przez Pana Jezusa w Ewangelii faryzeuszy, którzy byli niezmiernie pobożni i uważali się za stróżów wiary. Jednak o nich powiedział Pan Jezus: groby pobielane, obłudnicy… Niestety także pobożność może być rodzajem ucieczki od spotkania z żywym Bogiem, a tym samym pogonią za czymś pozornym i przez to przejawem acedii!

    Jeszcze trudniej rozpoznać takie ucieczki w naszych utartych schematach reagowania i szablonach myślenia. Każdy ma, i nawet musi mieć, jakieś swoje schematy, bo nie jest w stanie o wszystkim myśleć i zastanawiać się nad wszystkim na nowo. Jeżeli jednak te schematy dotyczą tego, co fundamentalne w życiu, nad czym trzeba się zastanowić głębiej, co przekracza nasze zwykłe pojmowanie i domaga się od nas nowych rozwiązań, to taki schemat jest rodzajem obrony przed tymi nowymi pytaniami i problemami.

    Acedia przejawia się szczególnie dotkliwie wówczas, gdy nosimy w sobie pragnienie uznania, ambicji bycia lepszym, uzyskania potwierdzenia siebie. Często u podstaw tych pragnień leży ideał, z którym się konfrontujemy. Gdy jednak nie uzyskujemy spodziewanego uznania, a jednocześnie nie możemy zmienić sytuacji, w jakiej żyjemy – czy dotyczy to więzi z osobami, z którymi przyszło nam żyć: z żoną, mężem, dziećmi, współbraćmi…, czy miejsca lub pracy – zamykamy się pełni złości na siebie. Autoagresja jednak od razu przenosi się na innych i całą sytuację. Odcinamy się więc od nich, zatwardzając swoje serca. Stajemy się nieczuli i głusi, a jednocześnie istnieją w nas ogromne napięcia: z jednej strony wołanie, jakby z głębokiej studni, o pomoc przy jednoczesnej złości na wszystko i wszystkich. Jest to szczególnie trudny stan. Ewagriusz z Pontu opisuje go z drżeniem:

    Co z kolei mamy powiedzieć o demonie, który czyni duszę nieczułą? Boję się nawet pisać o nim: jak dusza wyobcowuje się z własnego stanu w czasie jego przybycia i pozbawia się bojaźni Bożej oraz pobożności, i nie uznaje już grzechu za grzech, i nie uważa nieprawości za nieprawość. W jej pamięci kara i sąd wieczny są już tylko jakby gołymi słowami, tymczasem zupełnie wyśmiewa ogniste trzęsienie ziemi (Hi 41,21, LXX). Wprawdzie niby wyznaje Boga, jednak nie poznaje jego zarządzenia. Uderzasz się w piersi, kiedy dusza zwraca się do grzechu, a ona nie czuje. Cytujesz słowa Pism, a ona jest całkiem zatwardziała i nawet nie słyszy. Przedstawiasz jej hańbę przed ludźmi, a nie zastanawia się nad wstydem przed braćmi. Wstyd [pokazujesz] u ludzi i nie pojmuje, niczym świnia, która zamyka oczy i wyłamuje ogrodzenie (De mal. cogit. 11).

    W życiu małżeńskim ten stan przejawia się np. brakiem rozmów. Jeden „wszystko” wie o drugim i już niczego nowego się nie spodziewa. Jest to prawdziwa śmierć miłości. Zdumiewająca jest jednocześnie siła, z jaką się oboje upierają przy swoim! To także ucieczka i brak otwarcia na autentyczne doświadczenie. Jeżeli nawet druga osoba w bliskim związku miłości rzeczywiście zupełnie się pogubiła lub zamknęła, to jednak prawdziwa miłość powinna z cierpliwością zachować nadzieję na przemianę serca. I można przypuszczać, że dzięki takiej wierze do takiej przemiany dojdzie, bo nawet w najbardziej zatwardziałym człowieku następują pęknięcia i przez szczelinę tego pęknięcia może dotrzeć do niego światło, które ogrzeje serce. Aby do tego doszło, musi się jednak pojawić nadzieja na to, że owa przemiana zostanie z drugiej strony przyjęta, a nie będzie to kolejne doświadczenie klęski.

    Wiele jest zewnętrznych objawów acedii. Ks. Leszek Misiarczyk, idąc za Gabrielem Bunge, wylicza je i dostosowuje od razu do warunków zwykłego życia świeckiego: „niepokój wewnętrzny i potrzeba ciągłych zmian”, „lęk”, „przesadna troska o własne zdrowie”, „nienawiść do wyuczonego zawodu połączona z pragnieniem zdobycia innego”, „oskarżanie innych ludzi o swoje złe samopoczucie psychiczno-duchowe, nieszczęścia lub niepowodzenia”, „kompulsywne poszukiwanie rozrywki, by odurzyć wewnętrzny ból i cierpienie”, „nieopanowana potrzeba ludzkiego towarzystwa”, „pozory cnoty”, „ogromna trudność w spełnianiu codziennych obowiązków”, „niszczący maksymalizm, pracoholizm”, „niechęć do życia anachoreckiego i do życia w ogóle”. Wszystkie one są przejawami różnego rodzaju ucieczki od konfrontacji z trudem istnienia.

    W doświadczeniu mnichów acedia wyraża się bardzo prostą ucieczką – opuszczeniem celi. Ewagriusz z Pontu pisze w swoim liście do mnichów:

    Natomiast o myśli acedii napisaliście: „Jaki dom należy nam opuścić – duchowy czy fizyczny?” Tego ostatniego bardzo nienawidzi ktoś, kto jest próbowany przez tę pokusę. Pokusa ta bowiem jest złożona z kilku myśli, ponieważ powstaje z nienawiści i pożądliwości. Kto bowiem ulega acedii, nienawidzi tego, co jest, pożąda zaś tego, czego nie ma. A im bardziej pożądliwość ściąga mnicha na dół, tym bardziej też nienawiść wypędza go z celi; wówczas przypomina on nierozumne zwierzę, z przodu ciągnięte przez pożądliwość, a z tyłu bite i popychane przez nienawiść. Zatem opuszczenie zmysłowego domu jest hańbą. Oznacza bowiem klęskę. Zdarza się to jednak tym, którzy mieszkają samotnie (Ep. 27,6).
    Stwierdzenie, że acedia wypędza mnicha z celi, jest streszczeniem bardziej ogólnej prawdy o braku akceptacji własnej sytuacji, a właściwie siebie w tej sytuacji. Brak takiej akceptacji najłatwiej można dostrzec w zewnętrznym zachowaniu. Zupełnie podobnie jak chorobę najłatwiej uchwycić przez jej zewnętrzne objawy. Jednak te objawy nie są samą chorobą, która dotyczy czegoś innego. Są jej przejawem, ale czasem używamy ich jako skrótu myślowego do wskazania na samą chorobę. Podobnie w przypadku acedii – owo „wypędzanie z celi” stało się swoistym skrótem myślowym wskazującym na acedię. Brak wewnętrznej akceptacji siebie, o wiele trudniej uchwytny, w acedii wyraża się brakiem akceptacji sytuacji zewnętrznej.

    W przypadku ludzi żyjących w świecie „wypędzanie z celi” wyraża się stałą chęcią zmiany: jeżeli jesteśmy w domu, chcemy gdzieś pójść, ale gdy jesteśmy z wizytą u kogoś, to z kolei chcemy wrócić do domu. Podobnie kiedy robimy coś, chcemy robić coś innego, jednak gdy właśnie robimy to, co chcieliśmy robić, znowu chce się nam czegoś innego. Acedia wyraża się często stałym niepokojem i nieopanowaną chęcią robienia czegoś innego lub bycia gdzieś indziej.

    Acedia jest umiłowaniem sposobu życia demonów,
    czyni chód chwiejnym; nienawidzi pracowitości,
    walczy przeciw wyciszeniu duszy;
    jest namiętnością udaremniającą śpiew psalmów,
    opieszałością w modlitwie,
    rozluźnieniem w ascezie,
    sennością zbyt wcześnie przychodzącą,
    snem obracającym się wokół siebie,
    brzemieniem szaleństwa,
    nienawiścią celi,
    przeciwniczką trudów;
    przeciwieństwem wytrwałości,
    wędzidłem dla rozmyślania,
    nieznajomością Pism,
    wspólniczką smutku,
    jest jakby zegarem odmierzającym porę posiłku (De vitiis 4).

    Niepokój wewnętrzny zazwyczaj przejawia się w nieopanowanych zachowaniach. Wiąże się to z samą ludzką kondycją. Jesteśmy jednością ducha i ciała. Duch wyraża się przez ciało, ale jednocześnie ciało zawiera w sobie ducha i go kształtuje. Dlatego nasze wewnętrzne stany odbijają się w naszej postawie i sposobie reagowania naszego organizmu. Czasem dosyć łatwo potrafimy odczytać, kim jest spotkany człowiek, gdy patrzymy na jego twarz. Podobnie po ruchach, sposobie mówienia, rodzaju reakcji poznajemy, co się dzieje w sercu człowieka. Zazwyczaj widać to wyraźnie u dzieci. Po ich zachowaniu dosyć łatwo poznajemy, co się z nimi dzieje, co zrobiły lub zamierzają zrobić. Z czasem jednak ta przejrzystość się zaciera. Stopniowo uczymy się maskować to, co przeżywamy. Potrafimy to czasem robić wręcz perfekcyjnie. Jednak nie jest to możliwe do końca. Przychodzą momenty, gdy wychodzi na zewnątrz to, co się w nas naprawdę dzieje. Tym bardziej że wiele zewnętrznych sygnałów jest całkowicie poza naszą kontrolą. Do nich należą np. objawy chorobowe organizmu. Duch oddziałuje na organizm.

    Zresztą acedia przejawia się także w hipochondrii, czyli nadmiernej trosce o własne zdrowie. Jednocześnie istnieje tutaj podwójne oddziaływanie: z jednej strony acedia wzbudza lęk, który powoduje dolegliwości organizmu, a te z kolei napędzają lęk o zdrowie, co wzmacnia acedię. Tworzy się w ten sposób zamknięte koło, które można przerwać jedynie gwałtownym cięciem, nie poddając się lękowi.

    Istnieje także pozytywne oddziaływanie ciała na ducha, a raczej na wnętrze, czyli serce. Jeżeli chcemy osiągnąć pokój wewnętrzny, to staramy się wpierw zachować taki pokój na zewnątrz w otoczeniu, we własnych postawach, w równomiernym oddechu, w ruchach, gestach, sposobie mówienia, reagowania, przez słuchanie odpowiedniej muzyki itd. Są to metody wyciszania i osiągania pokoju wewnętrznego wyrastające z prawdy o istniejącej w nas jedności ducha i ciała. Także z tej racji dla uporządkowania ducha bardzo ważna jest właściwa higiena ciała i naszych zewnętrznych zachowań. Zazwyczaj porządek duchowy i zewnętrzny idą w parze, choć czasem może być inaczej, bo zależy to od kultury, w jakiej zostaliśmy wychowani. I odwrotnie, przy leczeniu choroby ciała potrzeba zmiany naszego nastawienia do rzeczywistości, sposobu myślenia itd.

    Powiązanie ciała i ducha jest wszechstronne. Niestety najczęściej o tym nie myślimy i żyjemy naszymi duchowymi pragnieniami w oderwaniu od praw rządzących naszym ciałem, i odwrotnie: nasze pragnienia cielesne staramy się realizować wbrew prawom dotyczącym ducha. Mnisi doświadczali tego bardzo wyraźnie. Wielu z nich ambitnie usiłowało osiągać kolejne szczyty ascetycznej doskonałości. Istnieje wielka pokusa zwiększania surowości życia i wymagań ascetycznych, której ulegają gorliwi. Taka surowość staje się dla tych ludzi rękojmią tego, że są blisko Boga. Surowa asceza odgrywa w tym przypadku podobną rolę jak w przypadku faryzeuszy literalne trzymanie się Prawa. Niestety żadne zewnętrzne ćwiczenia ani formalizm prawny nie otwierają automatycznie serca na Boga. Wręcz przeciwnie, często bywają ucieczką przed Nim, jak to widać w przypadku różnych fanatyków. Ambicja zazwyczaj prowadzi do przekroczenia granicy rozsądku, powodując ostatecznie klęskę. Ewagriusz pisze o takim przypadku:

    Tego demona [tj. demona obżarstwa] naśladuje także przeciwnik prawdy, demon acedii, podpowiadając wytrzymałemu najsurowszą anachorezę, zachęcając do rywalizacji z Janem Chrzcicielem i pierwszym spośród anachoretów, Antonim, aby nie wytrzymując stałej i nieludzkiej anachorezy, uciekł ze wstydem opuściwszy miejsce, a ów potem chwaląc się, powiedziałby: Okazałem się mocniejszy od niego (De mal. cogit. 35).
    Włodzimierz Zatorski OSB, Acedia dziś, Wydawnictwo Benedyktynów TYNIEC
    http://www.fronda.pl/a/przejawy-duchowej-depresji-czyli-demonie-acedii,47290.html

  12. em pisze:

    Jeden z paragrafow powyzszego artykulu , zostal zatytuowany : Religia uniwersalna ? Pomyslcie ,w jakiej relacji z tym tytulem jest szeroko promowany ekumenizm.
    Papiez Eugeniusz IV w 1441 roku orzekl jednoznacznie , ze nie ma zbawienia poza Koscolem Katolickim , Bula Papieska Cantate Domino , 1441.

  13. julia pisze:

    mnie też niepokoją działanie ekumeniczne … ale staram się widzieć w tym wyjście do innych wyznań w celu pokazania im czym jest chrześcijaństwo. NIe da się na siłę kogoś nawrócić… cięzko nam nawrócić bliskich, choć niby wszyscy ochrzczeni jesteśmy… a co dopiero kogoś , czyje korzenie mocno tkwią w tzw buddyzmie, czy islamie. Mam nadzieję, ze nie usłyszę nigdy od Papieża , że Jezus pozostaje na tym samym poziomie co Budda, czy Mahomet…

    • wobroniewiary pisze:

      Brat Jan Hruszowiec pisze dziś o tym co i nas szokuje. Muzułmanka na szkolnej pogadance mówi, że jak prawo szariatu każe jej zabić syna to „weźmie to na swoja klatę” i go zabije!

      Brat Jan:
      Takie rzeczy i taka postawa pochodzą tylko od szatana! Dziwi mnie tylko jedno, jaki jest sens zapraszać takie osoby do naszych szkół? Niezła lekcja wychowawcza w Polskiej szkole! Czy to jeszcze jest Polska? Dziękuje Ci Boże za moja mamę! Żyję!

  14. Głos pisze:

    Szanowni Państwo, proszę zwrócić uwagę na ten aspekt, który Papież przypomina, że „Poza Kościołem nie ma zbawienia!”
    „Czasami można usłyszeć, jak ktoś mówi: „Wierzę w Boga, wierzą w Jezusa, ale Kościół mnie nie obchodzi…”. Ileż razy to słyszymy, to nieprawda. Są ludzie, którzy twierdzą, że mogą mieć osobistą, bezpośrednią, bliską relację z Jezusem Chrystusem poza komunią i pośrednictwem Kościoła. Są to pokusy niebezpieczne i szkodliwe, jak mawiał wielki Paweł VI – dychotomie absurdalne. To prawda, że wspólne podążanie jest trudne, a czasami może okazać się męczące: może się zdarzyć, że jakiś brat lub siostra stwarza nam problem, albo nas gorszy… Ale Pan powierzył swe orędzie zbawienia ludziom, świadkom; to w naszych braciach i siostrach z ich darami i ograniczeniami wychodzi nam na spotkanie i pozwala się rozpoznać. Oznacza to przynależność do Kościoła. Zapamiętajcie dobrze: być chrześcijaninem to należeć do Kościoła. Imię brzmi chrześcijanin, a nazwisko – „należę do Kościoła”.
    Za portalem Fronda, a ten za Tygodnikiem Niedziela
    http://www.fronda.pl/a/papiez-przypomina-poza-kosciolem-nie-ma-zbawienie,47305.html

  15. wobroniewiary pisze:

    A tu ciekawe słowa br. Jana Hruszowca na inny ważny temat, temat posłusznych kapłan ow

    Proście o modlitwę tych kapłanów, zakonników, zakonnice, którzy są posłuszni Bogu, którzy pełnią Jego Wolę. Wtedy wasze intencje w ich modlitwach będą wysłuchane skuteczniej. Na nic się zdaje nawet sto tysięcy modlitw nieposłusznego Bogu człowieka. I módlcie się za osoby duchowne, by były posłuszne Bogu, posłuszne przełożonym – wtedy ich wstawiennictwo przed Bogiem za Was będzie skuteczniejsze. Św. Koleta (którą dziś wspominamy) powiedziała: „Większą wartość posiada jedna modlitwa człowieka posłusznego, niż sto tysięcy modlitw człowieka nieposłusznego. Jeśli będziemy Bogu posłuszne, to i On was wysłucha.” Na nic moje sto tysięcy modlitw za Was, gdybym nie był posłuszny Bogu!
    https://www.facebook.com/jan.hruszowiec?fref=ts

    • Maggie pisze:

      Prosmy ich o modlitwe, blogoslawienstwo i … vice versa .. modlmy sie za nich (wszystkich), zwłaszcza w Roku 2015 tj im poświęconym.
      To nie przypadek, ze papież Franciszek ogłosił ten rok … ich rokiem.

      Jezus jest Panem!

Dodaj komentarz